Historia romansu Elżbiety ze Słuszków z królem Janem Kazimierzem jest dość znana. Większą tajemnicą są losy Adama Kazanowskiego, jej pierwszego męża, który, mówiąc łagodnie, też świętoszkiem nie był.
Kazanowski miał szczęście być bliskim przyjacielem najpierw królewicza, potem już króla Władysława IV. Był to jeden z najweselszych kompanów władcy, również nie stroniącego od zabaw. Żona Władysława IV, Cecylia Renata Habsburżanka, miała wiele zastrzeżeń do prowadzenia się małżonka. By przeciwdziałać zgubnemu wpływowi Kazanowskiego, stworzyła na dworze „przeciwstronnictwo” z dwoma kanclerzami na czele: litewskim Albrychtem Stanisławem Radziwiłłem i koronnym Jerzym Ossolińskim. Lecz niewiele to dało. Władysław, choć poważnie chory na podagrę i leżący w okropnych bólach długimi tygodniami w łóżku, nie potrafił odmówić sobie zabaw, podczas których niejednokrotnie lały się rozmaite trunki. Towarzyszył mu nieodłączny Adam Kazanowski.
Mimo że skarb państwa coraz częściej świecił pustkami – król kupował również drogie dzieła sztuki, miał pochłaniającą ogromne koszty grupę teatralną – Władysław nie potrafił (nie chciał?) powstrzymać swej hojności. To dlatego, spodziewając się znacznego posagu, ożenił się z kobietą, która niezbyt przypadła mu do gustu. Kazanowskiemu sprezentował wspaniały pałac w Warszawie, zaprojektowany przez nadwornego architekta Constantino Tencallę.
Dzięki poparciu króla Adam Kazanowski ożenił się z w 1633 roku z Elżbietą ze Słuszków, która wniosła mu znaczny posag. Władysław IV sprezentował też pannie młodej (przy czym „młodej” można też rozumieć dosłownie – w chwili ślubu miała 14 lat) szczerozłoty kubek. Kazanowscy żyli w swoim pałacu całkiem dostatnio, głównie dzięki znajomości z królem.
Współcześni uważali, że Adam Kazanowski wykorzystuje znajomość z królem do własnych celów. Prawdopodobnie jednak obaj stanowili zgraną kompanię, a że ich przyjaźń była prawdziwa, świadczą również słowa, jakimi Kazanowski przyjął wiadomość o śmierci Władysława IV: Bodaj bym był albo tuż przed panem, dobrodziejem moim, (…) albo zaraz za panem zszedł z tego świata. I faktycznie, zmarł w następnym po monarsze 1649 roku, nie doczekawszy się potomstwa. Wspaniały pałac zaś przeszedł rok później na własność Hieronima Radziejowskiego, kolejnego męża Elżbiety.