Polska szlachta zrobiła najwyraźniej na rosyjskim dyplomacie jak najgorsze wrażenie. Jego uwagi na temat jej zachowania są niezwykle krytyczne i pełne złośliwej ironii.
Na polu elekcyjnym
Tegoż dnia [tj. 4 maja] wyjechałem z Warszawy, przemieszkawszy w Arszawie 5 dni; rzekę Wisłę przejechałem przez most, który zbudowany [jest] na strugach [tj. łodziach], z powodu alekcji [wł. elekcji]; i zajechałem na dwór rezydenta moskiewskiego diaka Aleksieja Nikityna; i od niego pojechałem obejrzeć to miejsce, gdzie przeprowadzane są u Polaków alekcje. Na polu od Warszawy z półwiorsty zrobiony jest wał niemały i wokół wykopany rów. W tym wale zrobione są cztery wjazdy, tutaj zjeżdżają się posłowie z powiatów i dowódcy chorągwi, a pospólstwo wszystkie bywa za wałem. W obrębie tego wału po jednej stronie jest duża stodoła z desek, którą Polacy nazywają szopą, podobna temu, jak robi się stajnie dla bydła. Zaiste i Polacy zachowaniem swoim we wszystkim podobni są do bydła, ponieważ nie mogą o żadnej sprawie państwowej zadecydować bez walki i bez draki, i dlatego nad wszystkimi sprawami wyjeżdżają obmyśliwać na pole, żeby im przestronnie było bez namysłu zabijać się i ginąć. W tej wyżej opisanej stodole porobiono dużo ławek, na których zasiadają senatorowie. Na pierwszym miejscu siada prymas, to jest arcybiskup gnieźnieński, i przy nim, według miejsc, biskupi, wojewodowie i pozostali senatorowie, a naprzeciw osoby prymasa siada marszałek wielki królewski z laską, który godnie udziela głosu, dopokąd wszyscy nie są pijani.
Obejrzawszy to miejsce, pojechałem tegoż dnia w dalszą swoją drogę i nocowałem na polu, od Warszawy 1 mila.
Fragment publikacji oparty jest na rosyjskim wydaniu dziennika Pawła Tołstoja: Putieszestwije stolnika P.A. Tołstogo po Jewropie 1696–1699, oprac. Ł.A. Olszewskaja, S.N. Trawnikow, Moskwa 1992