Oprócz gier zespołowych Rzymian pasjonowały także gry polegające na zgadywaniu, np. micatio digitis. Zasady były bardzo proste: dwaj gracze, trzymając za plecami jedną rękę, drugą, początkowo zaciśniętą w pięść, jednocześnie szybko rozwierali. Zwyciężał ten, który zgadł, jaka była suma palców pokazanych przez przeciwnika. Zabawiano się także, zgadując, na którą stronę spadnie wyrzucona w górę moneta. Zasady wielu popularnych wtedy gier z braku dokładnych opisów pozostają nieznane. Wiadomo, że do wielu spośród nich używano tablic; gracze rysowali schematy nawet na schodach budowli publicznych (cierpliwy turysta znajdzie jedną z nich na schodach Bazyliki Julijskiej na forum Romanum). Plansze te miały służyć do gier, których zasady przypominały warcaby albo szachy. Chętnie grywano w kostki, jednak gra ta była zabroniona przez cały rok, z wyjątkiem Saturnaliów, obchodzonych w grudniu świąt ku czci staroitalskiego boga Saturna (z tamtych czasów pochodzi zwyczaj obdarowywania się drobnymi podarkami). Zakaz ten chętnie przekraczano; robili to także urzędnicy odpowiedzialni za przestrzeganie prawa oraz cesarze. Gra w kostki była ich stałą rozrywką: ze zmiennym szczęściem grywali w nią Oktawian August, Tyberiusz, Kaligulia, Klaudiusz, Neron, Wespazjan, Domicjan i ich następcy. Jak widać, nie każdy chciał spożytkować otium stosownie do rad Cycerona, tj. szukając wytchnienia od zajęć publicznych w wysiłku umysłowym.
Rzymianie chętnie bywali w Circus Maximus – Cyrku Wielkim, gdzie odbywały się wyścigi zaprzęgów. Niektórzy narażali cały swój majątek, by obstawić ulubionego woźnicę ze stajni Czerwonych, Niebieskich, Zielonych lub Białych. Intelektualiści rzymscy krytykowali taki sposób spędzania wolnego czasu. A jednak cyrk przyciągał przedstawicieli wszystkich grup społeczeństwa rzymskiego. Niejeden cesarz z okien pałacu na pobliskim Palatynie z ciekawością spoglądał ku torom Circus Maximus, na którego widowni miał zresztą własną lożę.
W czasie ludi circenses – igrzysk gladiatorów tłumy ludzi szczelnie zapełniały widownie amfiteatrów. Walki gladiatorów oraz walki ze zwierzętami dostarczały wielu emocji. Nie były to rozrywki regularne i częste, choć mogły trwać wiele dni. Igrzyska jako widowiska dość kosztowne, organizowane były dla zdobycia popularności lub po zakończeniu zwycięskich dla Rzymu wojen, zwłaszcza gdy towarzyszyły triumfom, lub z przyczyn zupełnie wyjątkowych, jak w 80 r. n.e., gdy otwarcie Koloseum miało położyć kres długiej żałobie spowodowanej wybuchem Wezuwiusza. Widowiska te miały za widzów przedstawicieli wszystkich stanów: cesarzy, kapłanki Westy, senatorów, ekwitów, plebejuszy i niewolników, ale nie wszyscy znajdowali przyjemność w ich oglądaniu.
Niecodziennie chadzano również do teatru. Można było obejrzeć tam zresztą nie tylko przedstawienia teatralne, ale także niezwykłe okazy flory i fauny. Początkowo nowości te pokazywano w czasie pochodów triumfalnych lub widowisk w amfiteatrach, ale później nie szukano już okazji, by to zrobić: wystawiano je np. w publicznych gmachach. Rzymianie żądni byli widoku nieznanych im roślin, np. drzew hebanowych lub krzewów balsamu, oraz zwierząt, np. tygrysów czy dwudziestometrowych węży. Tłumy gapiów gromadziły się wokół wystawianych na widok publiczny osobliwości, np. kości olbrzymich zwierząt: wielorybów, krokodyli… Pewnego razu wielkie poruszenie w Rzymie wywołał ząb długi na trzydzieści centymetrów.
Choć widz zasiadający na widowni teatru rzymskiego nie był tak wyrobiony jak Grek, to w teatrach bywali wszyscy, także niewolnicy. W trakcie przedstawienia widzowie dawali wyraz swoim emocjom i ocenom. Wielkim uznaniem cieszyły się w Rzymie zwłaszcza mim i pantomima, a popularność poważnych utworów dramatycznych skończyła się wraz z republiką.
Rzymianie lubili ucztować. Z czasem skłonność do luksusu i zbytku wyparła surowe obyczaje przodków, które nakazywały powściągliwość także w jadalni. Biesiady w zamożnych domach mogły ciągnąć się w nieskończoność. Uczty stały się wytworne i długie, potrawy niecodzienne i zaskakujące; aż wreszcie w domach rzymskich pojawiły się vomitoria – miejsca, gdzie można było ulżyć żołądkowi, robiąc miejsce na kolejne wyszukane dania. Mniej zamożni mieszkańcy Rzymu odwiedzali restauracje i bary. Wielu smakowitych, starożytnych potraw nie można byłoby spróbować dziś bez obaw o konsekwencje, ale wtedy uchodziły za smakowite i jadano je chętnie. W mieście takim jak Rzym restauracje i bary często otwarte były przez całą noc: dość duża grupa jego mieszkańców nie miała we własnym domu kuchni. W restauracjach podzielonych według kategorii można było spędzić czas jedząc, pijąc wino, siedząc przy stoliku do gry lub rozmawiając.
Tego rodzaju rozrywki nie zaspokajały potrzeb intelektualistów, ludzi interesujących się nauką, literaturą, filozofią. W miarę podbojów coraz większe było zainteresowanie Grecją, coraz częstsze kontakty z jej mieszkańcami, niewolnikami i ludźmi wolnymi. Grecy także ciekawi byli Rzymu i coraz chętniej go odwiedzali. To interesujące, że praktyczni potomkowie Romulusa wykazywali duże zainteresowanie poglądami greckich filozofów. Zainteresowanie to podzielali i ludzie dojrzali, i młodzież. Bywało, że ludzie młodzi rezygnowali z ćwiczeń sportowych na Polu Marsowym, by przysłuchiwać się dyskusji na tematy filozoficzne. Budziło to wielki niepokój senatu, który, obawiając się wpływu hellenizmu na panujące obyczaje, od czasu do czasu kazał usuwać z miasta greckich filozofów i mówców. A jednak Graecia victa ferum victorem vicit – Pokonana Grecja zwyciężyła dzikiego najeźdźcę: pod jej wpływem w Rzymie zaczynają powstawać koła literacko – naukowe, skupiające nie tylko Rzymian, ale i Greków. Zwyczajem staje się odczytywanie przez autorów fragmentów ich utworów w małych i zamkniętych kręgach, w cieniu portyków, w łaźniach, w domu cesarza, w domu samego twórcy lub u wydawcy (księgarza). Prezentowano fragmenty poezji, dzieł historycznych, tragedii oraz mów. Z czasem wiele spotkań z twórcami zyskuje charakter publiczny i otwarty. W kolejnych wiekach powstają inne koła literackie, tworzone przez zamożnych protektorów utalentowanych poetów i pisarzy; zakładają je Gajusz Cylniusz Mecenas, Waleriusz Messala Korwinus i Azyniusz Polion. W czasach cesarstwa każdy dzień przynosił spotkanie z kolejnym twórcą. Byli tacy, którzy ganili tłum ludzi, przysłuchujących się słowom poety lub pisarza dla zabicia czasu. Autor liczył przecież na dyskusję, krytykę i uwagi.
Wiele czasu poświęcano lekturom. Nie każdy Rzymianin o zainteresowaniach naukowych i literackich posiadał odpowiednio skompletowane zbiory ułatwiające studia. Wspaniała była ponoć biblioteka wydawcy Cycerona, tajemniczego Attyka, który chętnie zapraszał swego przyjaciela do jednej z podmiejskich willi, by ten bez przeszkód mógł się tam oddawać swoim pasjom naukowym i literackim. Biblioteki publiczne pojawiły się w Rzymie dopiero w okresie cesarstwa, a pierwszą otwarto na Palatynie staraniem Oktawiana Augusta. W ślady pierwszego cesarza poszli jego następcy: Tyberiusz, Wespazjan, Trajan i inni; pod koniec cesarstwa w Rzymie było już trzydzieści bibliotek.