Czas życia Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej, kasztelanowej krakowskiej i hetmanowej wielkiej koronnej, przypadł na interesujący okres przełomu i zderzenia dwóch odmiennych modeli życia dworskiego. Dorastała na dworze Jana III, hołdującego sarmackiej obyczajowości, ale jednocześnie będącego pod wpływem francuskiego stylu życia, wprowadzanego przez Marię Kazimierę i jej dwórki, wyniesionego jeszcze ze środowiska królowej Ludwiki Marii. Całe zaś dorosłe życie upłynęło Sieniawskiej pod rządami Augusta II, który wniósł do staropolskiej kultury świętowania i zabawy wiele saskich wzorców i tradycji. Ówczesny świat dworskich rozrywek koncentrował się wokół wyrafinowanych konwersacji, okolicznościowych zabaw urządzanych z okazji świąt rodzinnych i kalendarzowych, spektakli oraz polowań, a czasem spontanicznych spotkań, tańców i biesiad, jeśli tylko nie ograniczał ich kalendarz liturgiczny.
Animatorką zabaw na dworze Sobieskich była królowa Maria Kazimiera, sam król twierdził, że znała „milion zabaw” i już w czasach pobytu na dworze zamojskim lubiła „dobrą kompaniję” i umilanie czasu muzyką i tańcami. Jeszcze u boku królowej Ludwiki Marii, zapoznała się ze stylem życia oraz grami i zabawami popularnymi na królewskim dworze, który zawsze obfitował w najważniejsze wydarzenia kulturalne i spotkania towarzyskie. Nie dziwi zatem, że w późniejszym czasie Sobieska stała się znana z inicjowania zabaw i zamiłowania do gier – zarówno statycznych, jak gra w karty, jak i tych angażujących do wysiłku fizycznego. Popularna wówczas była ciuciubabka zwana „ciubabką” lub ślepą babką, której zasady znamy z opisów Jędrzeja Kitowicza (wiadomo, że przypominała współczesną grę o tej nazwie) i cadeaux – polegające na organizowaniu dla uczestników zabawy niespodzianek, które mogli odkrywać podczas spacerów i rekreacji w ogrodzie.
Gry karciane angażowały zarówno rodzinę królewską, jak i jej otoczenie, które najczęściej w ten sposób – jak notował pamiętnikarz czasów Jana III, Kazimierz Sarnecki – umilało sobie wieczory. Była to również okazja do politycznych rozmów w mniej oficjalnych okolicznościach. Na dworze Sobieskich grano zarówno w polskie, jak i francuskie gry, używając odpowiednio polskich lub francuskich kart, które różniły się liczebnością talii, jak i nazwami kolorów. Na magnackich dworach upowszechniała się moda na te same gry, a do najpopularniejszych należały pasz, pikieta i rewersyna. Później dołączyła do nich pochłaniająca niekiedy duże kwoty, a czasem całe majątki włoska basseta, tak popularna, że choć zakazywana kilkakrotnie przez Ludwika XIV, nie straciła na znaczeniu we Francji i trafiła do Polski. Na dworze Marii Kazimiery Elżbieta Sieniawska rozwijała zamiłowanie do kart jeszcze jako marszałkówna Lubomirska, w późniejszych latach, gdy wracała na dwór królewski także grywała z królową. Wiadomo, że rozpoczynający się rok 1694 spędziły razem między innymi na grze karcianej, co skwapliwie odnotował Sarnecki. Karty towarzyszyły kasztelanowej krakowskiej całe życie, umilała sobie nimi czas podróży, będąc w licznych rozjazdach.
W okresie baroku upowszechnił się śpiew, muzyka, tańce i teatr, toteż najbardziej czekano na czas zapustów, czyli swobodnej i powszechnej zabawy karnawałowej przed wielkim postem. Łączono wówczas wszystkie muzyczno-teatralne atrakcje, ale główną rozrywką były bale i bankiety organizowane hucznie na dworze królewskim, jak i na dworach magnackich. Te drugie często wizytowano z okazji proszonych poczęstunków, redut czy w trakcie kuligów. Oprawę muzyczną na najzamożniejszych dworach zapewniały prywatne dworskie kapele. Muzyka dodawała splendoru i to było jej główne zadanie, w mniejszym stopniu poddawano się wówczas przeżyciu estetycznemu, którego dostarczyłaby maestria dzieł. Obecność muzyków, ich liczebność i umiejętności świadczyły raczej o zamożności i o miejscu rodziny w społecznej hierarchii, prezentowały jej poziom kulturalny i styl życia, wyznaczając trendy do naśladowania. Na dworach Sieniawskich oraz Lubomirskich tradycja muzyczna była mocno zakorzeniona, w obu rodach zatrudniano profesjonalnych muzyków. Na dworze Elżbiety oraz Adama Mikołaja Sieniawskich działała zawodowa kapela, którą opłacał hetman, a muzycy obsługiwali zarówno świeckie bankiety, jak i uroczystości religijne.
Od czasów Władysława IV i Ludwiki Marii pogłębiało się pośród szlachty zainteresowanie spektaklami teatralnymi, które najpełniej zrealizowało się na magnackim dworze Radziwiłłów w Nieświeżu dzięki Franciszce z Wiśniowieckich, żonie Michała Kazimierza Radziwiłła „Rybeńko”. Wojewodzina wileńska sama pisała sztuki oraz organizowała przedstawienia, do których jako aktorki i publiczność angażowała kobiety z otoczenia, głównie swoje córki i szwagierki. Półamatorski teatr traktowano jednak z całą powagą, na co dziś wskazują zachowane artefakty – publikacje dramatów i komedii, druki zapowiadające spektakle i maszyneria teatralna wzbogacająca scenografię. Kontynuowanie nieświeskich tradycji teatralnych podtrzymywała też druga żona wojewody – Anna z Mycielskich Radziwiłłowa. Nieśwież wyrósł na ważny ośrodek kulturalny, gdzie dorastały kolejne pokolenia rozmiłowane w spektaklach i operach oraz zainteresowane kontynuacją tradycji teatralnych. Tak jak Teofila z Radziwiłłów Morawska, córka Franciszki i Michała Radziwiłła, wielka miłośniczka opery, teatru i zabytków, późniejsza założycielka wileńskiego gabinetu osobliwości. Magnatki tego czasu stawały się więc prekursorkami w animowaniu życia teatralnego w swoich rezydencjach.
Na dworach królewskich, a w ślad za nimi na dworach magnackich zatrudniano karłów. Pełnili rolę służby, ale byli też identyfikowani z zabawą i żartem, stąd nosili jaskrawe ubiory w kontrastujących barwach, których zakup sprawiał czasem niemały kłopot. Dowodem są doniesienia kierowane do Sieniawskiej, na dworze której mieszkał jej ulubiony karzeł – Władysław Grondkowski zwany zdrobniale Gronkosiem, któremu z trudem kompletowano garderobę: „pończoch nicianych przednich, tak małych, tu w Krakowie kupić nie dostanie” (BCz rkps 5897, nr 26642, k. 876), toteż innym razem zabiegano o ich zakup we Wrocławiu: „stronę pończoch dla pana Grontkowskiego napiszę do Wrocławia” (BCz rkps 5897, nr 26589, k. 666). W roku 1719, gdy Gronkoś mocno zachorował, stroskana Sieniawska informowała o tym Jadwigę Rafałowiczównę, która nadsyłała jej słowa pocieszenia. Wieści o Grondkowskim, że „znacznie do pierwszego zdrowia przychodzi” i był przez niego widziany osobiście, nadsyłał też Sieniawskiej oficjalista Józef Łukszyński. (Korespondencja… 2016b, s. 141). On też informował kasztelanową o przesyłaniu darowanych Grondkowskiemu brytanów (Korespondencja… 2016b, s. 168).
Wszystko to pokazuje, że choć w tamtym czasie karły postrzegano jako żywe zabawki, plasując je obok murzyńskich dzieci czy zwierzątek, to ostatecznie wspomniana relacja dworu Sieniawskich z Władysławem Grądkowskim i sposób traktowania go pokazuje, że potrafiono dostrzec w nich człowieczeństwo i z troską obchodzić się z nimi na dworze. Parę lat później Sieniawska korespondowała ze swoim oficjalistą Piotrem Morzyckim o sprowadzeniu niejakiego Michałka „Cyganka”, prawdopodobnie też karła, bo pisano o nim w zdrobniałych formach.
Na czas zapustów jeszcze bardziej ożywała stolica, gdzie rozmach bankietów i liczna kompania zapewniały huczne obchody ostatnich dni przed postem. (m.in. AGAD, APP, nr 335, sygn. 180.1, k. 15). Sieniawska również zwykła planować na ten czas pobyty w Warszawie, zwłaszcza tuż po zamążpójściu, kiedy jeszcze nie odwykła od dworskiego życia i chętnie wracała w towarzyski krąg Marii Kazimiery. Z tego powodu wyrzuty robił jej mąż przepadający w swoich cichych siedzibach na Podolu. Z czasem okres zapustów w stolicy zyskał jeszcze na popularności, bowiem niemałą odmianę w karnawałowe obchody wniósł August II, który do Rzeczpospolitej wprowadził zwyczaj hucznych i widowiskowych redut oraz nowe zabawy, które znał ze swych europejskich wojaży. Przyjazd króla do stolicy inaugurował świętowanie i czas nieustannej, wyrafinowanej, ale i beztroskiej zabawy, wkrótce też udostępnionej szerszej publiczności, gdyż za czasów Augusta II wprowadzono reduty publiczne. Część przywiązanej do tradycji szlachty nie szczędziła krytyki królowi, zwłaszcza za wystawność organizowanych imprez i zabaw. Chociaż bale organizowano już wcześniej, to nie miały one aż tak bogatego repertuaru. Król Jan III niepochlebnie komentował zbytnie rozmiłowanie w balach i rozrywkowym trybie życia, dostrzegając w tym zaledwie „doczesny plaisir”.
Do trudniej akceptowanej w Rzeczypospolitej zabawy zaliczało się jednak „Gospodarstwo”, rodzaj gry w „żywe obrazy”, podczas której przebierano się za przedstawicieli niższego stanu, odtwarzając jeden z wyznaczonych tematów czy profesji. Angażowanie się w te inscenizacje przychodziło z trudem polskiej szlachcie, przywiązanej do swej pozycji i podkreślającej idee wolności. Niemniej brano udział w zabawie, chociaż budziła raczej zaciekawienie niż włączanie się w karnawałowy „świat na opak”. Mimo to z niecierpliwością wyglądano przyjazdu króla na karnawał, spodziewając się wystawnego i hucznego świętowania oraz znamienitych gości z Polski, Litwy i Saksonii. Na ten czas planowano zatem pobyty w stolicy, można było bowiem wziąć udział w bankietach i kuligach, ale i – korzystając z obecności dygnitarzy – załatwić pilne interesy. To właśnie na jednym z karnawałowych bali maskowych, czyli „maszkaryj” czy „maszkarad”, jak je nazywano, Elżbieta Sieniawska miała okazję po raz pierwszy spotkać króla Augusta II i publicznie się z nim przywitać. Musiała się wówczas „demaskować”, gdyż, jak relacjonowała mężowi, inaczej byłoby to wielkie grubiaństwo. Odbyli wtedy godzinną rozmowę, podczas której, jak informowała – „obojeśmy się sobie podobali i taka konfidencyja [była]” (Korespondencja… 2016a, s. 57.). To po tym spotkaniu Sieniawska oceniła króla jako niezwykle grzecznego, niewątpliwie również dlatego, że przy tej okazji załatwiła kilka własnych spraw. Podczas takich okazji Sieniawska załatwiała liczne interesy, wiadomo jednak, że przede wszystkim uwielbiała się dobrze bawić. Sarnecki pisał o niej, relacjonując życie dworu Marii Kazimiery, że mogła tańczyć aż do późnej nocy.
Poza karnawałem szukano okazji do zabawy w dni galowe, przypisane do kalendarza imprez dworskich oraz obchodów kalendarza liturgicznego. Do nich zaliczyć można między innymi obchody dnia patrona czyli imieniny oraz święta kościelne, podczas których zjeżdżano do rodowych rezydencji – obok Bożego Narodzenia i Wielkanocy najczęściej były to tak lubiane Zielone Świątki czy hucznie obchodzone Boże Ciało.
Czas spędzano też w plenerze, choć jeszcze nie dla walorów przyrodniczych, co zapoczątkuje nieco później Oświecenie, ale podczas tak lubianych polowań. Z chęcią uczestniczyły w nich również niektóre kobiety. Zapaloną „amazonką” i amatorką polowań była Sieniawska, która w kilku majątkach utrzymywała stajnie oraz psiarnie, znała imiona swoich psów i żywo interesowała się sprawami hodowlanymi, będąc w stałym kontakcie z masztalerzami. Chętniej więc zjeżdżała tam, gdzie można było szybko urządzić polowanie, informowała też męża o swoich planach, aby mogli uczestniczyć w łowach razem. Małżonkowie często też obdarowywali się prezentami w postaci chartów, koni i innych zwierząt, nawiązując tym do swoich łowieckich pasji. Na przykład dla Karoliny Radziwiłłowej mąż Stanisław, podkanclerzy wielki litewski, już kilkadziesiąt lat później, polecił przygotować specjalny „polowy stołeczek”, w rekompensatę za nieobecność u boku żony właśnie podczas polowania – „kiedy dekretem inakszego obrotu zeszły dni polowe bezskutecznym dla mnie ukontentowaniem” (LMAVB sygn. F139–3734, k. 28). Stołeczek miał specjalnie oznakowania – „spód tedy tego stołeczka na to zrobiony, gdyby nóżki na łące lub roli nie wypadały, patrząc zaś znaczka na nóżce od stołeczka i podobnego znaczka na spodzie wkłada się jedna nóżka w wyrażony postument, a tak i inne łatwiej się wkładają nóżki, gdy na znaczki uważano będzie, więc i znak rzetelności mojej wytłumaczywszy” (LMAVB sygn. F139–3734, k. 28–28v.). Wszystko to – jak pisał Stanisław Radziwiłł – „dla wygodniejszego w kniei siedzenia”, więc zapewne kanclerzyna była raczej tylko obserwatorką polowania.
Świat owych radosnych i hucznych bankietów, redut oraz wyszukanych zabaw poznajemy niejako mimochodem, z marginesów pamiętnikarskich notatek i z listów prywatnych, w których opowiadano sobie o życiu codziennym. Sporo opinii, ale i opisów dworskich zabaw znajdujemy w gazetach pisanych, gdyż miały one służyć celom informacyjnym i propagandowym (zwłaszcza kiedy dotyczyły króla), ale stanowiły również wzór dla spragnionej nowinek, dążącej do podniesienia atrakcyjności własnych dworów, szlachty. Wszystko to jednak wydaje się zaledwie kroplą w bezmiarze barokowych konceptów i pomysłów, które wdrażano na kilkadziesiąt dni karnawałowej zabawy, czy podczas innych okazji do świętowania. Ich uczestnicy nie zawsze dokładnie relacjonowali wydarzenia i opisywali własne wrażenia, był to bowiem nie tyle sposób spędzania czasu wolnego (wówczas niepostrzeganego w dzisiejszym rozumieniu), ile sposób i styl życia szlachty.
Bibliografia:
Zbigniew Kuchowicz, Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich XV-XVIII wieku, Łódź 1972; Michał Komaszyński, Maria Kazimiera d’Arquien Sobieska królowa Polski (1641–1716), Kraków 1983.
Karolina Targosz, Sawantki w Polsce XVII w. Aspiracje intelektualne kobiet ze środowisk dworskich, Warszawa 1997; Alina Żórawska-Witkowska, Muzyka na dworze Augusta II w Warszawie, Warszawa 1997.
Marek Wagner, Pamiętnikarstwo wojskowe czasów Jana III Sobieskiego (1674-1696). Próba bilansu, „Napis. Tom poświęcony literaturze okolicznościowej i użytkowej”, seria 7, 2001, s. 297-311.
Janusz S. Nowak, Kapele muzyczne na dworze hetmana Adama Mikołaja Sieniawskiego i jego żony Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej (1685-1729), „Muzyka”, 2003, nr 3, s. 17-48.
Krystyna Stasiewicz, Kobiece przyjemności w XVIII wieku, w: Przyjemność w kulturze epoki rozumu, red. Teresa Kostkiewiczowa, Warszawa 2011, s. 125-146.
Źródła:
Archiwum Główne Akt Dawnych, Archiwum Publiczne Potockich, nr 335, sygn. 180.1, k. 15.
Biblioteka Książąt Czartoryskich, Piotr Morzycki do Elżbiety Sieniawskiej, Tenczyn 22 III 1721, BCz rkps 5897, nr 26589, k. 666.
Biblioteka Książąt Czartoryskich, Piotr Morzycki do Elżbiety Sieniawskiej, Tenczyn 10 IV 1723, BCz rkps 5897, nr 26642, k. 876.
Lietuvos mokslų akademijos Vrublevskių biblioteka (LMAVB), S. Radziwiłł do K. Radziwiłłowej, 30 X 1759 Zdziewięcioły sygn. F139–3734, k. 28.
Krzysztof Zawisza, Pamiętniki (1666-1721), wyd. Julian Bartoszewicz, Warszawa 1862.
Kazimierz Sarnecki, Pamiętniki z czasów Jana Sobieskiego. Diariusz i relacje z lat 1691–1696, oprac. Janusz Woliński, Wrocław 1958.
Jadwiga Rafałowiczówna, A z Warszawy nowiny te… Listy do Elżbiety Sieniawskiej z lat 1710-1720, oprac. i wyd. B. Popiołek, Kraków 2000.
Korespondencja Elżbiety Lubomirskiej Sieniawskiej kasztelanowej krakowskiej, t. 1: Z serca kochająca żona i uniżona sługa. Listy Elżbiety z Lubomirskich Sieniawskiej do męża Adama Mikołaja Sieniawskiego z lat 1688–1726, oprac. Bożena Popiołek, Urszula Kicińska, Agnieszka Słaby, Warszawa – Bellerive-sur-Allier 2016.
Korespondencja Elżbiety Lubomirskiej Sieniawskiej kasztelanowej krakowskiej, t. 2: Jaśnie Oświecona Mościa Księżno Dobrodziejko. Informatorzy i urzędnicy, oprac. Bożena Popiołek, Urszula Kicińska, Agnieszka Słaby, Warszawa – Bellerive-sur-Allier 2016.
Artykuł pochodzi z katalogu „Elżbieta Sieniawska. Królowa bez korony”, red. Konrad Morawski, Konrad Pyzel, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, Warszawa 2020.
Katalog powstał jako zapowiedź wystawy upamiętniającej 300. rocznicę zakupu dóbr wilanowskich przez Elżbietę Sieniawską.