Na szczycie najwyższego ze wzgórz w miejscowości Melsztyn nad Dunajcem wznosił się ongiś, za czasów króla Władysława Łokietka, niewielki warowny gródek – jedna z fortec strażniczych, broniących doliny rzeki. Kilkadziesiąt lat później, ok. 1340 r., wojewoda i kasztelan krakowski, Spycimir z Tarnowa (Melsztyna, zm. 1352), zwany Spytkiem, wzniósł w tym miejscu obronny zamek. Budowlę w 1511 r. sprzedano Jordanowi z Zakliczyna, potem przechodziła ona z rąk do rąk. Spalona pod koniec XVII w. pozostała ruiną; dziś na szczycie wzniesienia stoi jeszcze część murów i widoczne jest wejście do lochów, prowadzących podobno aż do wspomnianego Zakliczyna. Na wąskiej kamienistej drodze, wijącej się zboczem góry, można spotkać wieczorami konnego rycerza w zbroi, jadącego z rozwianym proporcem w kierunku zamku. Z ramion jeźdźca spływa długi czarny płaszcz, a olbrzymi rumak także jest kary, okryty ciemnym czaprakiem. Czasem słychać przybliżający się tętent konnego oddziału, a na murach zamkowych widać niewieścią zjawę w bieli.
Spędzająca na początku lat 70-tych XX w. wakacje w pobliżu Zakliczyna Joanna Olszewska z Warszawy wybrała się któregoś dnia, ze swymi synami, do Melsztyna. Cały dzień spędzono u stóp zamkowej góry, a ponieważ dzień był ciepły i zapowiadała się jasna noc, postanowiono obejrzeć wschód księżyca ze szczytu wzgórza. Kiedy cała trójka schodziła w dół, zapadł już mrok. Nagle usłyszeli odgłos kopyt i sądząc, że to któryś z okolicznych rolników prowadzi konia, spokojnie szli dalej. Nagle tuż przed nimi „pojawiła się wyniosła postać mężczyzny w rozwianym ciemnym płaszczu, pędzącego na karym koniu”. Zaskoczeni, cofnęli się na pobocze ścieżki. Jakież było ich zdumienie, gdy postać jeźdźca na ich oczach jakby rozwiała się w powietrzu. Inny świadek, Tadeusz O. Z Krakowa, wędrując podczas wakacji doliną Dunajca, usłyszał wieczorem narastający tętent kopyt końskich, tak jakby droga na zamek pędził jakiś konny oddział, lecz droga była pusta.
Tajemniczego jeźdźca tradycja utożsamia ze Spytkiem Melsztyńskim (ok. 1365 – 1399), wojewodą krakowskim i panem Podola, ożenionym z najpiękniejszą i najbogatszą dwórką królowej Jadwigi Węgierką Elżbietą, córką Emeryka Bebeka. Spytek zginął (lub zaginął bez śladu) w bitwie nad rzeką Worsklą 12 sierpnia 1399 r., walcząc z wojskami tatarskimi u boku wielkiego księcia Witolda. Klęska wojsk polskich i litewskich była straszliwa, lecz w śmierć Spytka nikt nie wierzył, łudzono się, że dostał się do niewoli, ale poszukiwania nie dały rezultatów. Piękna wdowa czekała całe lata, wreszcie poślubiła księcia ziębickiego Jana.
A może widmowym jeźdźcem jest Spytko Młodszy (ok. 1398 – 1439), syn poprzedniego, kasztelan biecki, który w wyniku konfederacji w Nowym Mieście Korczynie poległ w niesławie, w bratobójczej bitwie pod Grotnikami w maju 1439 r., pokonany przez wojska królewskie. Nad ciężko rannym rycerzem odprawiono sąd, ogłaszając go zdrajcą ojczyzny. Ciało możnowładcy, odarte ze zbroi i szat, leżało przez trzy dni na polu walki, zanim oddano je wdowie i dzieciom.