Wyobraźmy sobie powierzchnię przedmiotów o lustrzanym wręcz połysku, głębi koloru (czerni, brązu, czerwieni czy zieleni). Jest to typowa cecha przedmiotów dekorowanych laką orientalną lub europejską, które znajdują się w kolekcji Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie.
Każdy z nas miał kiedyś do czynienia ze stłuczonym lustrem. Czy możliwe jest jego sklejenie, tak aby powierzchnia była nadal bez skazy? Niestety, nie. Lustro trzeba w tym wypadku wymienić na nowe. Co zrobić gdy wymiana obiektu nie jest możliwa, ponieważ mamy do czynienia z substancją zabytkową, a jej lustrzany połysk, jak w przypadku laki, uniemożliwia sklejenie pęknięć i uzupełnienie ubytków tak, aby zupełnie nie było tego widać?
Powierzchnia laki przypomina nieco lustro lub szylkret. Składa się czasami z kilkudziesięciu lekko transparentnych, warstw żywicy z barwnikiem. Dzięki nim kolor uzyskuje niepowtarzalną głębię. W mocnym świetle czerń mieni się refleksami, od brązu do czerwieni. Każdy z konserwatorów zajmujący się uzupełnianiem ubytków powierzchni czarnej laki, wie, że jej kolor obnaża bezlitośnie zawartość „czerni w czerni”, wszystkich współczesnych nam farb i barwników. Dla przykładu podmalowany czarnym tuszem ubytek porównany z powierzchnią czarnej laki, wydaje się wręcz szary. Uzyskanie oryginalnego nasycenia koloru jest niezwykle trudne.
Zacznijmy zatem od końca problemu. Jak skutecznie odwrócić uwagę widza oglądającego niedoskonałe uzupełnienie w zabytku. Trik ten od wieków znany jest wszystkim kobietom. Maskowanie wad za pomocą atrakcyjnego przykuwającego uwagę detalu, było w pewnym sensie zawsze obecne w modzie ubioru.
Na ślad takiego toku myślenia o konserwacji obiektów z laki, natrafił zespół konserwatorski około 2005 roku, podczas prac przeprowadzanych nad zbiorem przedmiotów dekorowanych laką. Na kilku obiektach wykryto dodatkowe dekoracje, lekko różniące się stylistycznie od oryginalnych. Przykładowo pokryta laką szkatułka z dekoracją w formie złotych pejzaży i owadów, miała domalowane w tle złotym proszkiem, dwie muszki. Po uważnej obserwacji okazało się, że powstałe, w późniejszym czasie muszki leżą na ubytku, maskując go w znakomity sposób.
Powoli odkrywaliśmy całe bogactwo tego typu uzupełnień, dodatkowych motyli, pająków …wszystkie zakrywały wcześniejsze ubytki. Z czasem powstała hipoteza, że XIX wieku w pałacu w Wilanowie pracował renowator, który wpadł na sprytny pomysł maskowania w taki sposób dziur i zarysowań w obiektach, które dostawał do konserwacji.
Dziś jako współcześni konserwatorzy uśmiechamy się na myśl tego typu rozwiązań. Przecież gdyby jednemu z portretowanych zrobiła się pod nosem dziura, można by to ukryć domalowując mu np. sumiaste wąsy. Żarty, żartami… etyka dzisiejszego postępowania z obiektami zabytkowymi jest mocno odmienna. W naszych czasach, dążymy do uzupełnienia uszkodzeń dzieła w taki sposób aby w jak największym stopniu zachować jego oryginalną tkankę, imitując jak najlepiej potrafimy oryginalną powierzchnię. Natomiast niedoskonałości w obiektach, których nie można zniwelować bez szkody dla nich, staramy się polubić. Bo czy mimo dążenia do idealnego wyglądu i wiecznej młodości w dzisiejszym świecie, wszystko co nas otacza musi być zawsze doskonałe i bez skazy?