Znamy liczne relacje na temat muzycznych awansów pod panieńskim oknem z XVII i XVIII w. Przypisany im został konkretny gatunek poetycki: serenada. Nie motywuje go ani styl wypowiedzi, ani sposób opracowania tematu, ani forma wersyfikacyjna. Jedynym wyznacznikiem gatunkowym jest jasno określona sytuacja liryczna – wieczorne wyśpiewywanie miłosnych zapałów pod oknem ukochanej.
Korzenie gatunku sięgają staroprowansalskiej sereny, łączącej miłosne nadzieje związane z nadchodzącą nocą z wyrzekaniem na wolno upływający czas dzielący od naznaczonej schadzki. Na gruncie włoskim z tego korzenia bujnie rozkrzewiła się serenada. Jej autorzy chętnie skupiali kurtuazyjne pieśni na kontraście spokojnego snu panny i bezsenności zalotnika. Tłem owych wyznań były najczęściej opisy spowitej nocą natury, jednoznacznie określające czas utworu, a przede wszystkim wzmacniające elegijny ton lirycznego monologu.
Staropolskie realizacje gatunku rzadko kiedy nadążały za wyrafinowaniem romańskich wzorców. Przeszczepienie południowej serenady do północnego kraju, gdzie jeszcze niedawno „z okna nie miłowano”, w praktyce oznaczało konieczność skrzyżowania jej z innymi, bardziej zadomowionymi gatunkami. Znamienne są w tym względzie eksperymenty Hieronima Morsztyna (ok. 1581 – ok. 1622), który jest pierwszym znanym z nazwiska autorem polskich serenad. Snując pod panieńskim oknem liryczne wyznania zapożycza się on przede wszystkim w pieśniach porannych i wieczornych ukształtowanych pod wpływem hymnów liturgii godzin i na co dzień obecnych w rycie kościelnym. Wywodzące się z wczesnego średniowiecza pieśni, w poezji staropolskiej spopularyzowane licznymi przekładami i naśladownictwami, śpiewane były zarówno przez katolików, jak i protestantów. Erotyczna wersja zawdzięcza im przede wszystkim rozpoczęcie tekstu wyraźnym zarysowaniem sytuacji lirycznej poprzez opis pory dnia. Również formuły ufności, zawierzenie się łasce adresata zdają się zapośredniczone w tonie sakralnego pierwowzoru. Na polskiej serenadzie odcisnął również swe piętno gatunek renesansowy – pieśń hejnałowa w swej dworskiej odmianie, której najważniejsza część wyśpiewywana była pod oknem panieńskiej alkowy.
Zaproponowany przez Hieronima gatunkowy wzorzec podjął m.in. Jan Andrzej i Zbigniew Morsztynowie, ale o popularności i żywotności gatunku zadecydowało włączenie pieśni na dobranoc w obręb repertuaru ówczesnych tańców i padwanów. Anonimowe zbiory popularnych utworów w postaci wznowień i coraz to nowo komponowanych antologii – mimo oburzonych głosów moralistów i zakusów cenzury kościelnej – ukazywały się przez całe XVII stulecie. Nie cenione dziś dzieła najwybitniejszych twórców barokowych, ale właśnie padwany były wówczas prawdziwymi szlagierami. To ich język miał największy wpływ na frazeologię erotycznych wyznań i kształt adoracji.
Zalotnicy skarżą się w nich na niedogodności wieczornej aury, która jednak nie jest aż tak dotkliwa, jak nieczułość dziewczyny. Tak jak sama sytuacja zalotów pod oknem została zaadaptowana do polskich warunków, tak samo sarmatyzacji uległy reguły serenady. Zachodni wzorzec miłości kurtuazyjnej, w którym panna postawiona została na niedostępnym piedestale, zastąpiła erotyka popularnej pieśni, gdzie uczuciom i pragnieniom w równym stopniu podlega dziewczyna. W efekcie młodzieńcy wyśpiewujący pieśni na dobranoc płynnie przechodzą od westchnień i hołdów do prób zdobycia panieńskiego serca miłosną namową. Zgodnie z etymologią nazwy serenady (łac. sera ‘wieczór’, serum ‘długo w noc’) wyznacznikiem określającym wspólnotę polskich tekstów pozostaje wieczorna pora wyznania, a refrenem spajającym grupę pieśni są życzenia dobrej nocy. W zależności od kontekstu mogą one równie dobrze znaczyć: ‘dobrych snów’, co: ‘żegnaj na zawsze’. Wieloznaczność owej formuły sprawia też, że pod piórem polskich poetów barokowych serenada niepostrzeżenie potrafi się zmienić w waletę, gdy naszkicowana sytuacja liryczna sprowadza się do odjazdu kochającego i wygłoszenia pożegnalnej formuły: „Dobranoc”, a brak w tekście odniesień do wieczornej pory, a tym bardziej podokiennej przestrzeni.
Przy tak częstym sięganiu po spolonizowaną wersję gatunku uderza fakt, iż zarówno drukarze, jak i kopiści w nadawanych przez siebie tytułach na ogół obywali się bez określania genologicznych związków z serenadą. Do wyjątków należą tytuły Hieronima Morsztyna (Na dobrą noc, Dobranoc) oraz anonimowego drukarza zbioru Pieśni i tańców (Padwan na dobranoc). Wymowne są również określenia wykonywania serenady w tekstach literackich: „Na dobrą noc ci grano”, „Zastanie słuchającą, o póznej już dobie, / Kantów, luteń, wijolij – na dobrą noc sobie”. Za wskaźnik gatunkowy starczało określenie pieśń „na dobranoc”. Po nazwę „serenada” sięgnie dopiero zapatrzony w obce wzory Jan Andrzej Morsztyn, a spopularyzuje ją wiek XVIII, który częściej jednak używał jej będzie jako nazwy formy muzycznej.