Wybór Stanisława Poniatowskiego na króla młody Rzewuski potraktował jako obalenie polskiej wolności, podobnie jak jego ojciec, Wacław. Politykę swego rodzica popierał ze szczerym zaangażowaniem. Szerokiej opinii publicznej dał się poznać w 1767 r., kiedy dobrowolne udał się na zesłanie, towarzysząc porwanemu przez Rosjan ojcu. Po powrocie w glorii męczennika za wolność i wiarę, przystąpił do walki z królem o przywrócenie urzędowi hetmańskiemu dawnych prerogatyw. Jego marzeniem był powrót do urządzeń ustrojowych z czasów saskich.
Mocno zaatakował króla podczas sejmu 1782 r. Oficjalnie nie wierzył w obłąkanie biskupa krakowskiego Kajetana Sołtyka, oskarżając monarchę o bezpodstawne uwięzienie. Następne lata to bezustanne snucie intryg wobec monarchy; w celu zdyskredytowania Stanisława Augusta Rzewuski nie zawahał się przed współpracą z Rosjanami. Finałem tych zabiegów była propozycja utworzenia korpusu jazdy polskiej przy boku armii rosyjskiej. Celem utworzenia tej formacji był nie tyle udział w wojnie z Turcją, co pozyskanie narzędzia do poskromienia polskiego króla. Plan został odrzucony, ale Rzewuski nie zaniechał walki; by nie wzmacniać króla, sprzeciwiał się rozbudowie armii i planom monarchii dziedzicznej. Już w Dreźnie opublikował pracę O sukcesji tronu w Polszcze. Rzecz krótka, w której krytykował reformy Sejmu Czteroletniego. Polemikę z hetmanem polnym podjął Hugo Kołłątaj, który udowadniał, że Rzewuskim kieruje wyłącznie prywata i niezdrowa ambicja. Rzewuski - pisał Kołłątaj - w buławie widzi całą ojczyznę i to jest w tym gatunku fanatyk nieuleczalny.
Po tej porażce wyjechał do Jass, a następnie do Petersburga, gdzie wraz z innymi zdrajcami, brał udział w przygotowaniach do obalenia Konstytucji 3 Maja. Wykazał się wielką naiwnością polityczną i dlatego decyzja o rozbiorze kompletnie go zaskoczyła. Czynił dramatyczne gesty, zapowiadał walkę z wkraczającymi do Wielkopolski Prusakami, jednak te deklaracje miały jedynie usprawiedliwić jego dotychczasowe postępowanie. Nie spodobało się to carycy, która nakazała mu usunięcie się do swych dóbr w Galicji. Wyjechał do Podhorzec, skąd uciekł w maju 1794, obawiając się zemsty ze strony insurgentów. Snuł jeszcze abstrakcyjne plany polityczne; próbował przekonać Katarzynę II, że tylko on jest w stanie uspokoić swych rodaków. Stawiał tylko jeden warunek – abdykacja króla. Oderwany od rzeczywistości, został zepchnięty na boczny tor wydarzeń. Zajął się literaturą i doświadczeniami alchemicznymi. Do dziś ciąży na nim piętno zdrajcy.