W 1671 roku w tekście „Rozmyślania nad powołaniem w Niemczech akademii tudzież towarzystwa rozwijającego nauki i sztuki” dwudziestopięcioletni Gottfried Wilhelm Leibniz napisał: Collegium Medicorum Naturae Curiosorum stworzono […] w tym celu, aby każdy z jego członków mógł przedstawiać i rozwijać konkretne przypadki medyko-fizyczne. Przy czym owa instytucja, jakkolwiek dobra sama w sobie i z pewnością nie do przecenienia, nie jest w rzeczywistości wystarczająca, gdyż wyłącznie zbiera z różnych książek rzeczy dane, nie odkrywa natomiast rzeczy nowych dzięki własnym doświadczeniom. Dlatego nie tylko obcy badacze nie zagrzali miejsca w owym kolegium, lecz także nie zdarzyło się w nim nic szczególnego, aż do dzisiaj, gdyż wspomniana akademia zaczęła się zmieniać i od czasu do czasu upublicznia drukiem kilka nowych obserwacji medycznych; bo ich czasopismo powołano do życia rok temu, aby podążać śladem angielskich „Philosophical Transactions of Royal Society”, francuskiego „Journal des Sçavans” i włoskiego „Giornale de Letterati”.
Leibniz nawiązywał w cytowanym fragmencie do czasopisma „Miscellanea Curiosa, sive Ephemeridum medico-physicarum Germanicarum Academiae Caesareo-Leopoldinae Naturae Curiosorum” wydawanego od 1670 roku przez jedno z najważniejszych siedemnastowiecznych niemieckich towarzystw naukowych.
Akademia, bo taką nazwę towarzystwo początkowo nosiło, została założona w Schweinfurcie w 1652 roku przez czterech lekarzy i miała na celu promocję wiedzy z zakresu filozofii przyrody. Po dwudziestu latach działalności, w 1672 roku, przeszła ona pod opiekę niemieckiego cesarza Leopolda, przekształcając się tym samym w Akademię Leopoldyńską.
We flagowym czasopiśmie Leopoldyny pojawiały się teksty o charakterze medycznych case studies, przygotowywane przez najwybitniejszych lekarzy epoki. Ich autorzy opisywali zarówno interesujące przypadki rozmaitych chorób, ich etiologię i terapię, jak i wyniki procedur sekcyjnych oraz roztrząsali nurtujące kwestie teoretyczne związane z utrzymaniem i utratą zdrowia. Co więcej, wielokrotnie przesyłali także krótkie raporty dotyczące intrygujących zjawisk z trzech królestw natury (tj. świata minerałów, roślin i zwierząt) oraz doniesienia o dalekich ludach.
Wśród korespondentów „Miscellaneów” znalazło się także kilku lekarzy z I Rzeczypospolitej, między innymi związani z Toruniem i Gdańskiem: Georg Seger, Simon Schultz, Johann Schmied i Johann Adam Kulmus.
Co ciekawe, w drugim roczniku czasopisma pojawiły się liczne opinie na jego temat i nadziei, jakie z nim wiązano. Wśród opiniodawców znalazł się między innymi nadworny chirurg króla polskiego Jana Kazimierza, nobilitowany w 1673 roku Marcin Bernard de Bernitz, który stwierdził: Z wielkim zaciekawieniem przeczytałem pierwszy rocznik waszych „Miscellaneów”, sprawiło mi to nie tylko dużą przyjemność, ale i pożytek przyniosło. Dzieło to nie tylko dla lekarzy, ale i dla innych ludzi uczonych i wyższego stanu bardzo jest pożyteczne z powodu zawartych w nim ciekawych rzeczy. Książka ta podoba mi się nie tylko z powodu różnorodności tematów w niej poruszonych, lecz także i dlatego, że napisało ją wielu wykształconych ludzi, i że jest ozdobiona rysunkami. Książka zaś bez rysunków jest jak ciało bez duszy.
Po dwudziestu latach intensywnej działalności wydawniczej Leopoldyna zawiodła jednak oczekiwania wielu uczonych. Leibniz, który początkowo tak jak de Bernizt optymistycznie zapatrywał się na powołanie do życia czasopisma medycznego, uznał, że w „Miscellaneach” pojawiały się wyłącznie materiały jednostkowe. Co więcej, nie porządkowano ich, tylko drukowano w sposób chaotyczny, i nie wysnuwano z nich żadnych wniosków ogólnych ku pożytkowi ludzkości.
Tak czy owak, w latach pięćdziesiątych XVIII wieku wybór doniesień publikowanych na łamach „Miscellaneów” ukazał się w tłumaczeniu na język francuski. Blisko ośmiusetstronicową antologię z 27 ilustracjami przygotował w 1754 roku doktor Berryat, lekarz Króla Francji. W książce, którą, otwierało doniesienie Georga Segera o zrzucaniu skóry przez węże, zamieszczono wybrane raporty z lat 1670–1686.
Entuzjastyczna recenzja antologii pojawiła się niebawem w XVI tomie „Monthly Review, or Literary Journal”, angielskiej gazety publikowanej w Londynie. Anonimowy recenzent napisał: Za ów tom będzie [wydawcy] dłużna co najmniej wspólnota medyków […]. Obok całej masy chybionych i bezużytecznych trocin, niemieckie „Efemerydy” zawierały bowiem sporo ważnych odkryć i wspaniałych obserwacji. Ale całość była tak obszerna i tak bogata, że nikt poza pełnym entuzjazmu miłośnikiem prawdy nie mógłby cierpliwie przestudiować owej gmatwaniny […]. Zaiste, nowo wydana kolekcja stanie się czymś nieodzownym w bibliotece każdego lekarza.