Spośród trunków importowanych od połowy XVI wieku do Rzeczypospolitej, największym powodzeniem cieszyły się wina słodkie, mocne o korzennym smaku. Francuskie specjały z rejonów Burgundii czy Bordeaux przegrywały z kretesem ze słodkimi muszkatelami i małmazjami.
Asortyment, w jakim mógł wybierać XVII-wieczny polski szlachcic, pragnący napić się takiego wina, był dość pokaźny. Prym wśród trunków słodkich wiodły, rzecz jasna, węgierskie specjały z tokajem na czele. To niezwykle drogie wino opisywane było jako słodkie i ciężkie. Nie dorównywały mu muszkatele, jednak i one były bardzo popularne. Przywożone z Hiszpanii, białe lub czerwone, charakteryzowały się korzennym smakiem. Rezerwowano je na specjalne okazje, takie jak cukrowa kolacja, podczas której goście wznosili nim toasty na cześć młodej pary. Muszkatele sprowadzano także z innych krajów. Z miasta Frontingan w regionie francuskiej Langwedocji sprowadzano wino „Frantiniack”. Ten francuski muszkatel, o mocnym korzennym smaku, poeta Simon Rouzeau w wierszu z 1605 roku nazwał prawdziwą dumą Frontignan.
Wiele gatunków win hiszpańskich znajdowało swoje miejsce na stołach polskiej szlachty. Wśród nich najbardziej popularny był sekt, przywożony również z Wysp Kanaryjskich. Inny, równie słodki trunek hiszpańskiej proweniencji, to petercyment. Ciekawa jest etymologia nazwy tego niezwykle słodkiego i cenionego w Rzeczypospolitej wina. Spotkamy się z tłumaczeniem, iż wywodzi się ono od nazwiska dostawcy win Pedro Jimenesa. Inna koncepcja mówi o tym, iż słowo petercyment wywodzi się od nazwiska Peter Simon – prawdopodobnie holenderskiego hodowcy winorośli w XVI-wiecznej Hiszpanii. Petercyment było to wino gęste, słodkie, ciemne, o bardzo mocnym aromacie. Często używano go do dosładzania innych win.
Hiszpański alikant, nazywany był również alakantem, alkantem czy winem alkońskim. Nazwa tego trunku wywodzi się od hiszpańskiego miasta Alicante. Alikant było to wino czerwone o smaku jednocześnie słodkim i cierpkim. Produkowano je w Walencji. Z Portugalii pochodziło zaś wino zwane bastard, które osiągało czasami cenę wyższą niż wspomniany alikant.
Nie można zapomnieć o sławnej małmazji, którą upodobała sobie zwłaszcza szlachta ze wschodnich terenów Rzeczypospolitej. W 1589 roku kasztelan smoleński Mieleszko przemawiał na Sejmie w obronie małmazji, przeciwstawiając ją wymysłowi Lachów (czyli winu węgierskiemu). O wydarzeniu tym czytamy w pamiętnikach Juliana Ursyna Niemcewicza: Za mojej pamięci nie bywało tych przysmaków… Wina węgierskiego nie znano, małmazję skromnie pijano, miodek i gorzałeczkę spijano, ale za to był groszy dostatek.
Do Gdańska przybywało najwięcej win reńskich i francuskich. Białe wina reńskie były raczej wytrawne, toteż by poprawić ich smak, nagminnie je dosładzano. Nie były one jedynymi, które starano się poprawić i uczynić słodszymi. Los ten spotkał wiele trunków francuskich, z szampanami na czele. We Francji winiarze świadomi upodobań Polaków i Rosjan dosładzali wina szampańskie kierowane w te rejony. Wina słabsze dosładzano często trunkami wybitnie słodkimi jak wspominany wcześniej petercyment. Upodobanie do słodkich trunków przetrwało bardzo długo, jako że i dziś w Polsce wina wytrawne nie cieszą się zbyt dużą popularnością.