© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Silva Rerum   Silva Rerum   |   09.06.2014

Spisek masoński państwa Potockich

Ciekawostką związaną z wolnomularską parą – Stanisławem Kostką i Aleksandrą Potockimi – i jej masońskim światem jest pewien zabawny epizod z udziałem ich synowej – Anny z Tyszkiewiczów Potockiej, od 1805 roku żony ich syna Aleksandra. Można by wręcz powiedzieć, że Anetka, bo tak była nazywana, padła ofiarą masońskiego spisku, co opisuje w swoim pamiętniku[1]. Otoczona kręgiem wolnomularzy – męża, teściów i zapewne wielu gości odwiedzających pałac w Wilanowie, słyszała fragmenty przewijających się rozmów o próbach adeptów, drodze przez ciemności i płomienie, rzucaniu w przepaść. Zdawała sobie sprawę z przynależności teścia do wolnomularstwa, jednak tak groźnie brzmiące słowa musiały najwyraźniej głęboko dziwić i frapować młodą kobietę. Nagabywany przez Anetkę Stanisław Kostka Potocki postanowił wyjaśnić tak bardzo intrygujące ją sekrety, a w swój przewrotny plan zaangażował również żonę Aleksandrę. Przez jakiś czas udawał przejętego i zafrasowanego, co jeszcze bardziej podsycało ciekawość Anetki. W końcu doczekała się uchylenia rąbka tajemnicy, a stało się to właśnie za sprawą Aleksandry: W końcu pewnego razu teściowa moja odważyła się na półzwierzenie mówiąc mi, że zaczyna się niepokoić, czy nie odkryto tajemnych zebrań związanych z przybyciem sławnego iluminata, które to zebrania pochłaniały co dzień bardziej mego teścia. Nakazała mi jak najściślejszą dyskrecję; musiałam jej przyrzec, że nic nie powiem mężowi, ze względu na niepokój, o jaki mogłoby go to przyprawić[2].

Stanisław Kostka bardzo dobrze grał swoją rolę. Podsycając jeszcze bardziej ciekawość synowej podczas wspólnych spacerów, mówił jej, że „gdyby nie była tak młoda i gdyby mógł liczyć na jej bezwzględną dyskrecję, powiedziałby jej zadziwiające rzeczy”. Doprowadzał tym samym Annę do gorących próśb, błagań i przysiąg. W końcu zgodził się wtajemniczyć ją w te „rzeczy tak niezwykłe, że sama nie chciałaby wierzyć”, jednak pod warunkiem złożenia ofiary pieniężnej i posłusznego wykonania planu, o którym (według nieświadomej Anetki) wiedzieć mogli tylko ona i teść. Zakładał on, że podczas jednego z tradycyjnych rodzinnych wypadów do teatru Anna poskarży się na upał, a teść zaoferuje jej asystę w drodze do domu. Tak też się stało i w umówiony dzień Stanisław Kostka wraz z synową opuścił lożę teatralną pałacu Radziwiłłowskiego, pozostawiając tam jej męża, Aleksandrę Potocką i grono najbliższych znajomych. Kluczyli przez czas jakiś powozem i Anetka podejrzewała, że znajdują się za miastem. Potocki tłumaczył jej to koniecznością ukrywania się iluminata. Gdy podróż dobiegła końca, Anetka została poprowadzona po wąskich i stromych schodach do tajemnych pomieszczeń, w oprawie umówionych znaków i specjalnej, mrocznej scenerii. W obitym czarnym suknem pomieszczeniu Anna w końcu ujrzała owego sławnego adepta nauki tajemnej. Ten przedstawił jej możliwość wyboru ujrzenia bestii apokaliptycznych, umarłych bądź nieobecnych. Wystarczająco poruszona już aurą grozy i tajemnicy, Anetka wybrała najbezpieczniejszą, trzecią opcję. Realizując nieświadomie ukartowany z góry scenariusz, zawęziła swoją prośbę do ujrzenia osób bliskich – matki, męża i przyjaciółki. Mistrz nakazał jej udać się do sąsiedniego pomieszczenia. Pozostawioną tam w samotności Annę do tego stopnia ogarnął strach i przejęcie, że zaczęła wyrzucać sobie nieposkromioną ciekawość i wznosić modły do Anioła Stróża. Gdy w pokoju zjawił się teść, nakazał jej milczenie i ostrzegł, że jeśli wymówi choćby słowo, czar pryśnie. Po trzykrotnym klaśnięciu w dłonie przez starca-iluminata, przed Anetką rozsunęła się kotara i ujrzała, jakby za mgłą, przywołane przez siebie osoby, przebywające nadal na opuszczonym przez nią spektaklu. Anetka z wrażenia krzyknęła i w tym momencie kotara opadła, a sama bohaterka usłyszała śmiechy. Teść wprowadził ją wtedy w dalsze „wtajemniczenia”; odsunął zasłonę i ukazał jej bankiet, na którym biesiadowali wszyscy ich bliscy i przyjaciele.

Wreszcie Stanisław Kostka Potocki wyjawił synowej tajemnicę; prowadzona była przez kuchenne schody, stary mędrzec okazał się ich znajomym, mgła uczyniona była z gazy, loża teatralna, którą za nią ujrzała, była malowaną dekoracją, a bankiet urządzono za sto dukatów, które sama ofiarowała jako przepustkę do poznania tajemnych sztuk. Wyjawił również, że całe zajście było długo przygotowywaną mistyfikacją. Tylko matka i mąż Anny zostali wprowadzeni do gry w ostatniej chwili poprzez instrukcje Aleksandry Potockiej[3].

Historia ta pokazuje, że Stanisław Kostka i Aleksandra Potoccy, małżeństwo wolnomularzy, odznaczało się niezwykłym i niebanalnym poczuciem humoru. Potrafili bawić się wolnomularską konwencją i wykorzystać ją do spłatania całkiem misternego figla, co było w zgodzie z ówczesną modą na teatralizację życia.


[1] Anna z Tyszkiewiczów Potocka-Wąsowiczowa, Wspomnienia naocznego świadka, Warszawa 1965.
[2]
Tamże, s. 70.
[3]
Tamże, s. 69–77.