Nie jest to może całkiem barokowy rys biograficzny, ale z pewnością pół, a już na sto dwadzieścia procent ćwierćbarokowy.
Co prawda zamierzałem napisać coś głębokiego o samej naturze baroku, ale pogoda dziś jakaś taka, że trzeba zwrócić się ku lżejszym tematom. W takich razach chętnie sięgam po Anglików, choć na koniec okazali się równie wredni i wystawili Unię do wiatru. Wiatr od morza… Jednakże wciąż czuję się dobrze w klimatach ich kultury, mimo że pobudowali mnóstwo ohydnych wieżowców w swej stolicy, a ja pamiętam czasy, gdy jedynym specimenem tego gatunku był w zasięgu mojego wzroku niespecjalnie wyględny budynek na rogu Oxford Street i Tottenham Court Road… A teraz – Boże, Ty to widzisz i nie grzmisz.
Wszelako mają Anglicy niejakie zalety, jakkolwiek ich legendarny powściąg zdaje mi się mocno przechwalony. Za największą zaś ozdobę ich kultury uważam wielką mnogość różnej maści oryginałów i ekscentryków: nawet słynny dr Johnson, symbol angielskiej flegmy i równowagi, przy bliższym spojrzeniu okazuje się kompletnie szurnięty. No ale tu będzie o kimś bez porównania bardziej rozbrykanym.
Oczywiście wszyscy się już pewnie domyślili, że chodzi o sir Edwarda Montagu, jedną z najwybitniejszych figur na Wyspie około połowy XVIII w. Montagu – wielkie to miano w dziejach Wielkiej Brytanii. Nie jestem przekonany, czy bohater tej opowiastki był na miarę dawnych lordów, jednakże zdaje mi się, iż żaden z nich nie nosił peruki z drutu, w którą z upodobaniem stroił się sir Edward. Na oko od razu wysyła mu to bilet do Tworek (tamtejsze nazywały się bodaj Bedlam Hospital) jednakże zważywszy na angielską pogodę, może i to miało jakiś sens? Może też znaczenie obronne? Nie ma sensu mnożyć pytań. Ciekawe tylko, czy owo wdzięczne nakrycie głowy sir Edward zdejmował podczas sympatycznych konwentykli, które odprawiał wraz swymi kompanionami pod egidą elitarnego bractwa Szalonych Zakonników z Medmenham, gdzie wybrykiwano rzeczy od których człowiekowi o standardowym usposobieniu od ręki siwieje włos. Jakby się o tym dowiedział ktoś z szeroko pojętego plebsu, bądź z klasy średniej, to i tak nie wybuchłaby rewolucja, bo wybuchła cokolwiek wcześniej. No, ale co komu do tego.
Zamaszyste brykanie ma jednak to do siebie, że dość poważnie obciąża kiesę podmiotu brykającego. Nic wiec dziwnego, że sir Edward Montagu dość prędko wyzbył się wszelkich środków, co było tym dolegliwsze, że jego ojciec (z pewnością tyran) był łaskaw go wydziedziczyć. Uwaga, niespecjalnie chodziło mu o rozrzutność syna: chyba raczej o to, że Edward, nie znajdując w wierze Chrystusowej odpowiedniego dlań klimatu duchowego przeszedł był na islam.
Starszemu panu niekoniecznie też musiało się podobać, że syn ożenił się z autentyczną prostytutką, choć wypadało mieć nadzieję, że po ślubie przestanie praktykować. Ale to nic, bo dopiero druga żona sir Edwarda naprawdę wprowadziła w osłupienie wyższe sfery Londynu. Była… czarną Nubijką.
Porobiło się więc ciekawie, tym ciekawiej, że p. Montagu starszy odsuwając syna od dziedzictwa przelał prawa do majątku na wnuka. A na zrobienie tegoż niemłody już sir Edward nie specjalnie miał ochotę, no i zapewne był (może za sprawą owej Nubijki?) zdrowo wybrykany. Po jej śmierci (jak się zdaje Nubijki źle się chowały w angielskiej mgle) Montagu Jr doszedł wreszcie do wniosku, że ma po uszy ożenków z miłości i mężnie postanowił ożenić się dla forsy. Uczynił to jednak – zawsze oryginał – w trybie, który wzbudził zasłużony podziw współczesnych, a pewnie i potomnych, zwłaszcza, że o potomka przecież chodziło. Aby zgarnąć ojcowski majątek sir Edward (był to już chyba schyłek lat sześćdziesiątych) dał ogłoszenie do prasy, że chętnie ożeni się z każdą panną, byle byław ciąży. Szczęściem stary lord Montagu już nie żył, lecz z pewnością razy kilka przewrócił się w grobie. Naturalnie pod warunkiem, że do angielskich cmentarzy dochodziła prasa włoska, bo właśnie w niej sir Edward umieścił swój inserat, w przekonaniu, że tylko we Włoszech może żyć godnie człowiek comme il faut. Niestety nie zrealizował swego marzenia, gdyż udusił się za pomocą kości kurczaka, którego spożywał z nadmiernym zamiłowaniem.
To może nie było mądre, ba, wiele z tego, co robił Edward Montagu nie było mądre, ale przyznam, że jego pogląd na Italię z pewnością był do rzeczy. Tylko od tego trzeba było zacząć.