Mogiła, średniowieczna podkrakowska wioska ze wspaniałym opactwem cysterskim, 10 czerwca 1656 była świadkiem kompromitującego starcia. Podkomorzy krakowski, starosta nowokorczyński Franciszek Dembiński, znany w okolicy organizator „wojny szarpanej” przeciwko szwedzkim okupantom, wiódł na Kraków szlacheckie pospolite ruszenie. Dwa tysiące ludzi, 14 dział i moździerzy, prawie 350 wozów z zapasami robiło wrażenie. Może nie byli w stanie zaatakować ufortyfikowanego miasta, ale mogli sprawić garnizonowi poważne kłopoty, np. wybijając patrole wysyłane w okolicę po żywność.
Komendant Krakowa Paul Würtz (1612–1676) musiał działać. Znał wprawdzie niewielką wartość bojową przeciwnika, jednak niesforne, a tylko zacietrzewione oddziały ochotników mogły zadać szwedzkim regimentom dotkliwe straty. A miał coraz większy problem z uzupełnieniami. Na dodatek dowiedział się o spisku zawiązanym wśród krakowian, którzy zamierzali – wybiwszy straże – otworzyć bramy nadciągającym oddziałom. Niemiecki (choć pochodził duńskiego wówczas Husum) generał w służbie Karola X Gustawa był starym najemnym żołnierzem, mistrzem pułapki i rabunku, człowiekiem osobiście odważnym, który karierę w armii szwedzkiej zakończył w stopniu feldmarszałka. Użył podstępu – wysłał do Dembińskiego sfałszowany list, w którym spiskowcy proponowali rzekomo, aby na trzeci dzień, na odgłos dzwonów, szlachta rozpoczęła atak. Równocześnie zadbał, by na trasie podjazdów szlacheckich ochotników znalazł się „porzucony wóz” z kilkoma beczkami węgierskiego wina. Ładunek rzeczywiście znaleziono i jako łup wojenny zaciągnięto do obozu. Dembiński i jego towarzysze uznali, że pozostałe do szturmu na Kraków godziny spędzą weselej niż zamierzali. Ale była to tylko część szwedzkiego planu. Kilka godzin później, kiedy panom braciom dobrze się już kurzyło z podgolonych głów, pod obozowisko nadciągnęła liczna grupa lamentujących kobiet. Bez trudu przekonały pijaną szlachtę, że paskudni lutrzy wygnali je z miasta, a panowie rycerze na pewno obronią je przed złym losem. W rzeczywistości były to z góry opłacone prostytutki, którym polecono odegrać komedię „uciśnionych niewinności”. Panienki bez ceregieli zaproszono do obozu, do beczek zdobycznych dołączono własne zapasy. Monografista szwedzkiej okupacji Krakowa Ludwik Sikora cytuje kronikarza: „W jednej chwili cały obóz polski zamienił się w wesołą biesiadę. Zaniechano wszelkiej straży. Wszystko wojsko, począwszy od naczelnego dowódcy Dembińskiego, upite do niemożliwości stało się niezdolnym do walki”.
Tymczasem 300 konnych i 200 pieszych żołnierzy szwedzkich, pod dowództwem Würtza, wyszło nocą z Krakowa. Nad ranem doszli do obozu pogrążonego w pijackim śnie. Kiedy ruszyli do ataku, niewielu z ludzi Dembińskiego było w stanie unieść szablę. Salwy muszkieterów, ogień z polowej artylerii wywołały panikę. Nie było komu sformować szyku, nie było komu pokierować obroną. Ci, co byli w stanie uciekać, biegli pod kopyta ciężkich, rajtarskich koni. Wielu utonęło w Wiśle. Szwedzi położyli trupem niemal 800 ludzi, głównie obozowych ciurów i hajduków, którzy jako trzeźwiejsi próbowali oporu, resztę – w tym niemal całą szlachtę – wzięli do niewoli. Nie ponieśli przy tym żadnych strat. „Sam Dembiński pijany i we śnie pogrążony w tryumfie do Krakowa zaprowadzony został w tym ubiorze, w jakim był porwany z łóżka, a wraz z nim znaczniejsi panowie”. Uczestnik starcia Hieronim Christian von Holsten wspominał: „Zdobyliśmy w ten sposób wiele chorągwi, sztandarów, wszystkie ich działa, namioty i wozy. Jako łup zdobyłem cztery konie oraz młodą szlachciankę. Tak wróciliśmy zwycięzcy z dobrymi łupami do miasta”. W szlachetne urodzenie branki Holstena raczej trzeba wątpić, ale w opis sromotnej klęski niestety nie. Ani w przygnębiający przemarsz jeńców ulicami Krakowa. Szwedzi urządzili z tego pokazówkę dla krnąbrnych mieszczan: szlachta powiązana powrozami, zdobyczne armaty i chorągwie, tabor, na wozach ciała zabitych. Według świadków starostę Dembińskiego pędzono ulicami w samych pludrach. Szwedzi okupowali Kraków jeszcze przeszło rok. Skapitulowali 25 sierpnia 1657, na honorowych warunkach, i opuścili miasto. Miasto zrujnowane, ograbione, wygłodzone.