„Co za świat, co za świat! Groźny, dziki zabójczy. Świat ucisku i przemocy. Świat bez władzy, bez urzędu, bez ładu, bez miłosierdzia. Krew w nim tańsza od wina, człowiek tańszy od konia. Świat, w którym łatwo zabić, trudno nie być zabitym. Kogo nie zabił Tatarzyn, tego zabił opryszek, kogo nie zabił opryszek, zabił go sąsiad”, pisał przed ponad stu laty Władysław Łoziński we wstępie do swej głośnej pracy „Prawem i lewem. Obyczaje na Rusi Czerwonej w pierwszej połowie XVII wieku”. Świetnie napisana, oparta na staropolskich aktach kryminalnych książka doczekała się wielu wydań (ostatnie w 2005 r.) i urzekła wielu pisarzy i historyków. Czarny obraz staropolskiej kultury prawnej utrwalił się na tyle w świadomości historycznej Polaków, że mało kto zadawał sobie pytanie, czy aby pejzaż nakreślony przez Łozińskiego nie jest nazbyt jednostronny.
Staropolski świat Temidy to nie tylko akta kryminalne, poczet warchołów, pijanic, morderców, czarownic, ich oprawców i patronów z trybunału zamieniających się w kundle na dźwięk pełnej sakiewki...