Nie był Czarniecki wodzem doskonałym. Lubomirski lepiej od niego zdobywał twierdze, a Sobieski był lepszym strategiem. Mimo tego to jego nazwisko znalazło się w naszym hymnie narodowym. Wpływ na to miała jego droga życiowa; wszystko do czego doszedł, było jego osobistą zasługą. Na początku swej drogi był jednym z dziewięciu synów niezamożnego szlachcica, gdy umierał – dzierżył zarezerwowaną dla magnatów hetmańską buławę i ogromne majątki. Zaczynał jako prosty żołnierz i przeszedł wszystkie stopnie żołnierskiej kariery. Był doskonałym zagończykiem, którego podziwiali nawet Tatarzy. To jeden z nich uchronił go przed niechybną śmiercią pod Batohem, gdzie wymordowano polskich jeńców. Wydarzenie to pozostawiło trwałe ślady w jego psychice. Po powrocie do kraju brał udział w odznaczających się okrucieństwem polskich ekspedycjach na Ukrainę. Nie przynosiły one większych sukcesów, a krytykowany Czarniecki chciał nawet porzucić służbę wojskową. Sprzeciwił się temu Mengli Girej, dowódca sprzymierzonych z Polską Tatarów. Ordyńcy podziwiali jego metody walki oraz odwagę, graniczącą wprost z brawurą. Podczas potopu szwedzkiego jako jeden z niewielu nie odstąpił Jana Kazimierza. Mężnie bronił Krakowa, a po kapitulacji nie przeszedł na szwedzką służbę, lecz udał się do przebywającego na Śląsku króla Polski. Szybko przekonał się, że polskie oddziały nie wytrzymują konfrontacji w otwartym polu z doskonale zorganizowaną szwedzką machiną wojenną. Wybrał więc nie tak efektowną, ale niezwykle skuteczną strategię wojny szarpanej. To jego zasługą było pobicie margrabiego badeńskiego pod Warką. Po odparciu najazdu Siedmiogrodzian został wysłany do Danii, gdzie jego oddziały wsławiły się zdobyciem Koldyngi i przeprawy na wyspę Alsen. Po powrocie udał się na front rosyjski, by odnieść tam dwa znakomite zwycięstwa (Połonka, Basia). Zdecydowanie poparł królewskie plany reform, czym naraził się żołnierzom. Mimo to trwał przy Janie Kazimierzu i próbował restytuować polskie panowanie na Ukrainie. Sterany licznymi wojnami nie oszczędzał się; umarł od postrzału otrzymanego przy zdobywaniu Stawiszcz. Upragnioną buławę otrzymał zaledwie na sześć tygodni przed śmiercią (2 I 1665). Nie posłuchano jednak jego rad, by nie staczać generalnej bitwy pod Warszawą, co zaowocowało polską przegraną. Zasługi Czarnieckiego miał być wynagrodzone w 1657 r. buławą polną koronną, ale wobec sprzeciwu magnaterii nie otrzymał tej godności. Miał wówczas wygłosić słynne zdanie: „Jam nie z soli ani roli, ale z tego, co mnie boli”, robiąc aluzję do żup solnych należących do Lubomirskiego i majątków ziemskich Potockich.