Kwerendy prowadzone w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku pozwoliły dotrzeć do wielu bardzo ciekawych materiałów wzbogacających naszą ogólną i szczegółową wiedzę o rodzinie Sobieskich i funkcjonowaniu ich rozległych, rozrzuconych po Rzeczypospolitej majętności. W badaniach nad nimi bardzo często da się zauważyć pewien schemat, polegający na jednostronnym postrzeganiu danego zagadnienia. Zapewne wynika on z rodzaju źródeł, do jakich badacz najczęściej dociera. W przypadku dóbr Sobieskich są to zazwyczaj różne opisy stanu posiadłości oraz mieszkających tam poddanych, wymienianych nawet z imienia, zestawienia podliczające, ile dochodu rocznie można uzyskać, sprawozdania, rachunki, kontrakty na dzierżawę bądź arendę dóbr. Często mamy także do czynienia z korespondencją zarządców włości z dzierżawcami czy arendarzami oraz z ich właścicielami. Wszystkie te źródła ukazują majątki niejako od góry – z perspektywy ich pana lub zarządcy, który relacjonuje, ilu chłopów odrabia pańszczyznę, ile pól zamierza obsiać, za ile wydzierżawił na rok daną włość, jaki oddział żołnierzy przyszedł, jakie szkody i na ile złotych poczynił itd.
Niepiśmienni chłopi, mieszczanie oraz inni mieszkańcy prywatnych dóbr, mimo swej liczby są o wiele mniej widoczni w źródłach niż energiczni administratorzy. Bywały jednak sytuacje, które mobilizowały poddanych do tworzenia pism do właścicieli oraz zarządców. Do takiego wysiłku zmuszały ich najróżniejsze sytuacje życiowe, czy to wydarzenia losowe, czy też działania ze strony urzędników, które odczuwali jako krzywdzące i wówczas udawali się ze skargą do wyższej instancji.
W całej masie zachowanych archiwaliów dotyczących dóbr Sobieskich znaleźć można zarówno pojedyncze supliki, czyli skargi lub prośby poddanych, jak i całe zespoły zebrane w poszyty. Różna jest objętość owych poszytów, niekiedy zawierają one nawet ponad sto dokumentów. Szczególnie wiele suplik zachowało się z dóbr żółkiewskich, które wyróżniają się wśród majątków Sobieskich kompletnością różnorodnej dokumentacji.
Już pierwszy rzut oka na supliki pozwala określić ich podstawowe cechy – w większości przypadków nie pisał ich autor. Czynił to za niego ktoś, kto posiadł sztukę pisania i czytania. Inną charakterystyczną cechą jest brak datowania. Można ją określić w przybliżeniu dzięki adresatowi. Jeśli jest nim król Jan III, to wiemy, że suplika powstała przed połową 1696 r., jeśli królewicze: Aleksander, Konstanty lub Jakub, to została napisana raczej w czasie, gdy przebywali w Żółkwi. Większy kłopot stanowią supliki adresowane np. do Andrzeja Wolskiego, pisarza prowentowego, który ponad 30 lat przebywał w Żółkwi. Bez dodatkowych informacji nie sposób datować tych suplik.
Najważniejsza jest jednak treść suplik i możliwość poznania świata majętności magnackich, w tym wypadku dokładniej dóbr Sobieskich na Rusi, z perspektywy poddanych, a nie zarządzających czy właścicieli.
Skarżyły i prosiły pojedyncze osoby. Przykładowo mieszkający w Żółkwi Franciszek Pawlicz Sztorcisty swoją prośbę skierował wprost do Jana III. Narzekał, że popadł wraz z rodziną w nędzę. Chciał służyć w Kapelly WKMci, ale nic z tego nie wyszło, nie wypłacono mu należnych pieniędzy, o których zwrot upraszał króla. Jednocześnie polecał do służby swojego syna, przypominając monarsze jego niecodzienne zasługi: I syn moy Cyruliczek, który goliwał WKM podczas Widenskiey Expeditiey, teraz ledwo przyszedł do siebie y ten gotow służyć WKMci. O co y po stokroć tysięcy razy upraszając, abym był Miłościwą Łaską ukontentowany WKM [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 10]. Czy bez tej supliki zrozpaczonego ojca mielibyśmy szansę dowiedzieć się, kto pod Wiedniem golił Jana III?
Poważniejsze powody do skarg miał Andrzej, ślusarz. Zwrócił się do króla, by przypomnieć: przez lat sześć różne roboty ślusarskie do wszystkich pokoiow, do Gabinetu, Biblioteki, do Łaźni y do Alendry wszytkie żelaza do Budynku należące robił, do ktorey roboty żaden się inszy nie tykał, co iest świadomo JMci Panu Administratorowi y Panu Wolskiemu, żem był wygodny lubo o północy, iakoz y teraz jestem gotow. Teraz jednak popadł w wielką nędzę, i to taką, że nie ma za co kupić żywności, zwłaszcza że nastała wyjątkowa drożyzna. Narzekał, że zamiast obiecanej pomocy odźwierny króla wraz z żołnierzami napadł na niego, pobił i na pewien czas wsadził do więzienia.
Najciekawszy w historii tej supliki jest jej skutek. Okazuje się, że czytał ją sam Jan III lub przynajmniej była ona mu zreferowana. Król kazał sprawę zbadać, a następnie powziął decyzję, którą bliski mu ksiądz Jan Władysław Przerembski zapisał na tejże suplice i odesłał do wykonania Aleksandrowi Orchowskiemu, administratorowi żółkiewskiemu: Msci Panie Administratorze Żołkiewski. Wola iest y roskazanie Krola Jmsci PNMłłego, abyś WMM Pan wszystko kazał popłacić Slusarzowi Jedrzeiowi, co mu należy za robotę, a dla wygody iego, żeby materii sobie przysposobił y dom pobił, który kupił niedawno. Jest wyraźne Krola JMci rozkazanie, abys [… niewyraźne słowo] dać kazał złotych dwieście Polskich, które pieniądze odrobić będzie powinien. W Żółkwi 3 I 1690 [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 11].
Powody do skarg mieli także żółkiewscy Żydzi. Józef Markowicz, kupiec z Kulikowa, bał się w 1702 r. jechać na jarmark do Jarosławia, gdyż usłyszał, że tam Żydów niewinnych za winnych do Powiatu y roznym ludziom dłużnych szarpią y opprymuią. Prosił więc królewicza, zapewne Aleksandra, o list gwarantujący mu bezpieczny przejazd [NGAN, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 3]. Szolom Rzeźnik w 1702 r. cieszył się z przyjazdu królewicza do Żółkwi, gdyż liczył, że pomoże mu on odzyskać 400 zł, których za dostarczane mięso nie chciały mu zapłacić Panny Zakonne Konwentu Świętego Andrzeja w Żółkwi. Skarżył się: dla którego nieoddania tey summy ia ubogi człowiek wniwecz obróciłem się z dziećmi moiemi, bo by ia tą summą przez te lata robiąc, mogłbym mieć kawałek chleba, a tak mie Panny zawiodły dotąd y oddać nie chcą. Skarga odniosła skutek, gdyż niedługo potem Orchowski na polecenie królewicza zażądał od przeoryszy klasztoru wyjaśnień w tej sprawie. Podobne kłopoty z żółkiewskim konwentem miała Hrehorowna Rybianka, która narzekała, że wpadła w nędzę, gdyż nie mogła się doprosić 500 zł za dostarczane zakonnicom ryby [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 39, 41]. Królewicz, ale już Konstanty, ratował zasiłkiem pieniężnym proszącą o pomoc wdowę Reine Kubiakiewiczowną z dwojgiem małych dzieci. Skarżyła się, że oszczędności swojej rodziny w sumie 230 zł ulokowała niegdyś na gruncie królewicza, a później nie mogła ani jej odzyskać, ani prowizji od niej odbierać. Prawdopodobnie działo się tak na skutek zaniedbań, a może i złej woli urzędników królewicza [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 51–51v].
Supliki wnoszono także zbiorowo. Przykładowo arendarze z włości kulikowskiej skarżyli się na zarządcę Żyda Rachmielowicza, który doprowadził włość do ruiny, zabrał pieniądze i uciekł. Prosili o ulgę w ciężarach finansowych, gdyż inaczej musielibyśmy z torbami się powlec [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 8–8v]. Poddani ze wsi Bujanic skarżyli się na niedopatrzenie w inwentarzu włości przez zmarłego pana Jana Lamprechta, przez co popadli w wielki wyzysk ze strony nowego arendarza [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 21–21v]. O ratunek prosili Jana III poddani z Żółtaniec. Popadli w desperację, gdy wielki grad zniszczył im całe zboże. Nie mieli z czego wykarmić dzieci i zapłacić podatków [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 64].
Jak widać, w wielu wypadkach supliki nie pozostawały bez odzewu. Nawet sam król wykazywał zainteresowanie w regulowaniu krzywd czy przychodzeniu poszkodowanym poddanym z pomocą. Możemy zastanawiać się, co było tego powodem. Na pewno w grę wchodziło elementarne poczucie sprawiedliwości i obowiązku obrony swoich poddanych przed krzywdą. Jednak nie zamykano oczu i na późniejsze korzyści wynikające z doraźnie udzielonej pomocy. W 1690 r. o pomoc prosił króla niejaki Wyszyński, kowal, wraz z dwoma zięciami, jednym cieślą i drugim stelmachem. Zawalił mu się dom, bo nie miał środków na jego reparacje. Jan III nakazał pomoc, z zastrzeżeniem, że pożyczone pieniądze trzeba będzie oddać albo odpracować, co było łatwe do wyegzekwowania w przypadku rzemieślników. W imieniu króla decyzję przesłał Aleksander Orchowski: Panie Wolski. Temu suplikantowi z łaski Jego Krulewskiey Mosci Pana Naszego Miłościwego declarowaney wylicz Waszeć ośmdziesiąt złotych, a to na reparatio Domu, który mu się teraz świżo zawalił. Temi widzę, że mało pomoże wylicz mu Waszeć zupełne sto złotych, które będzie powinien do roku oddać albo odrobić około ciesielki będziem mieli dość roboty około gaci. Die 4 January 1691. Warto dodać, że oprócz przyszłych, materialnych zysków Jan III czy jego synowie mogli liczyć na wdzięczność proszących, którzy często kończyli swoje supliki obietnicą modlitwy do Boga za dobre zdrowie y długoletnie panowanie WKMci P. Miłościwego.
W dniu 23 sierpnia 1691 r. w liście pisanym w Pomorzanach Jan III nakazał wspomóc kwotą 300 zł pewną Żydówkę, której mąż wyjechał, a także dodać zboża na wyżywienie dzieci, którego wartość powinna zwrócić. Nakazał równocześnie pilnować powrotu jej małżonka, a gdyby ten chciał się budować, to urzędnicy mieli mu udzielić wszelkiej pomocy. Król wiedział, że jest on drukarzem, a człowieka z takim fachem pragnął zachęcić do pozostania w Żółkwi [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3453, k. 74, 143–143v], zresztą nie tylko jego. O statusie i zasobności miasta stanowili przecież jego mieszkańcy. Dlatego, gdy Stanisław Sokołowski zaczął budować dom i zabrakło mu środków na jego dokończenie, król pośpieszył mu z pomocą, pożyczając 300 zł [NGAB, F. 694, op. 3, nr 3453, k. 620–620v]. Gdy poddani we włości stryjskiej na skutek zniszczeń przez żołnierzy, wysokich podatków i nieustannie na nich nakładanych kontrybucji zaczęli w 1696 i 1697 r. wysyłać do administratora dóbr królowej Marii Kazimiery swoje supliki, ten poczuł się zmobilizowany do działania dopiero wtedy, gdy użyli oni groźby rozejścia się. Szybko więc napisał do Szmuyły Chaimowicza, pisarza prowentowego stryjskiego, i jego pomocnika Chaima: Przykazuię tedy wam, żebyście wszystkich zażywali sposobów do utrzymania ich, zakładając według potrzeby zbożem, aby wiosny nie opuścili, zaległych długów nie upominać się y folgować im do nowego. Gdyż jeżeliby przez to ruina była w Starostwie, wy za to odpowiadać będziecie [NGAB, F. 694, op. 2, nr 10748, k. 95].
Supliki były jednym ze sposobów informowania właścicieli dóbr i zarządców o potrzebach i troskach mieszkańców. Właściciele reagowali różnie. W przypadku majętności Sobieskich pozytywny odzew podyktowany był nie tylko rachunkiem ekonomicznym. Wydaje się, że dużą rolę odgrywało wspomniane wyżej poczucie obowiązku troski o poddanych i sprawiedliwego traktowania.
Źródła:
NGAB, F. 694, op. 2, nr 10748, k. 95.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3453, k. 74, 143–143v.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3453, k. 620–620v.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 3.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 8–8v.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 10.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 11.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 21–21v.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 39, 41.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 51–51v.
NGAB, F. 694, op. 3, nr 3459, k. 64.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego