Naukowe wojaże dawnych Polaków na uniwersytet padewski doczekały się licznych opracowań. Osobne rozprawy poświęcono padewskim studiom m.in. Mikołaja Kopernika (1473-1543), Klemensa Janickiego (1516-1543), Stanisława Orzechowskiego (1513-1566), Patrycego Nideckiego (1522-1587), Jana i Piotra Kochanowskich (1530-1584 i 1566-1620) czy Jana Zamoyskiego (1542-1605), za każdym razem skupiając się na odtworzeniu ścieżki edukacyjnej i możliwych kontaktów z kadrą akademicką. Z kolei polscy studenci z XVI i XVII w. w korespondencji słanej do kraju na ogół niewiele miejsca poświęcali opisom nauki, chętniej rozwodząc się nad miejscowymi wydarzeniami, a przede wszystkim nawiązanymi kontaktami, jako że na obczyźnie łatwiej było chudopachołkowi zbliżyć się do potomka magnackiego rodu. Wydaje się, że tak jak podejście uczonych było dość jednostronne, tak relacje studenckie zbyt tendencyjnie wychodziły naprzeciw oczekiwaniom rodziców wysyłających synów na zagraniczne studia. Nietrudno zgadnąć, że dawni scholarzy niewiele różnili się od dzisiejszych studentów i ich studencki żywot bynajmniej nie nauką stał.
Informacji o tym, co naprawdę zajmowało młodzież akademicką w Padwie, poszukiwano w wystawianej przez padewskich studentów w 1583 r. komedii. Służący tak tam wyjaśnia swemu panu prawdziwy charakter studiów: „Nauką twoją stanie się [...] pisanie gładkich słówek, spoglądanie z okna, brząkanie w lutnię, wspinanie się po piętrach, wzdychanie po całych nocach i tłuczenie się z kąta w kąt jak żywe srebro, nie pozostawiając miejsca na sen. Książki trzymać będziesz w swym pokoju tylko gwoli ozdoby, niczym portrety na ścianie, zbrukane raczej prochem niż palcami. Do szkoły zaś chodzić będziesz dla dobrej kompanii”. Choć bliżej stąd do realiów dawnych zagranicznych studiów, na które słano męską młodzież, to i ten portret uznać wypada za mocno wyretuszowany.
W XVI w. wśród studiujących modne się stały tzw. alba amicorum, odpowiedniki dzisiejszych pamiętników, w których gromadzono wpisy kadry naukowej i towarzyszy nauki. Na przełomie XVI i XVII w. w kilku takich imionnikach znajdujemy podobną akwarelę z wymownym obrazkiem z życia studenckiego. Młodzieniec z zabandażowaną głową i ręką na temblaku przysiadł przy stoliku na kwaterze. Tablica z licznymi długami dowodzi, że niewiele zostało ze środków przyznanych przez rodziców na naukę. Na co poszły pieniądze, nietrudno się domyślić: powybijane szyby w oknach, rozrzucone po podłodze karty, gry i lutnia dowodzą, że dużo się tu ostatnio działo. Podobnie jak stojąca obok miejscowa panna z niemowlęciem w beciku. Na drzwiach pomieszczenia bedel nacji pisze kredą zawiadomienie: „Dominus citatur ad Rectorem” (Pan wzywany do rektora). Obrazek to satyrycznie przerysowany, ale ze wszystkich wymienionych ujęć bodaj najbliższy prawdy o ówczesnym studenckim życiu. Tego typu pikantnych szczegółów próżno jednak szukać w dawanej korespondencji lub w zapiskach z podróży. Stąd prawdziwą gratką staje się zespół padewskich wierszy, które najpewniej wyszły spod pióra Hieronima Morsztyna (ok. 1581 – ok. 1622).
Zespół okolicznościowych liryków powstał na przełomie 1617 i 1618 r., a błogosławionej niedyskrecji autora zawdzięczamy niezwykłe świadectwo bujnego życia towarzyskiego padewskiej polonii. Dominuje tematyka biesiadno-towarzyska, której dodatkowo sprzyjał czas karnawału, a szereg wierszy pisanych była na bieżąco „nazajutrz po pijatyce i dobrej myśli”. Wesoła kompania świętowała hucznie zarówno „w padewskiej stolicy / na Antoniego świętego ulicy”, tj. w polskim lokum przy via del Santo, jak i w pobliskiej Wenecji, gdzie nawet panujące tam minorowe nastroje nie były w stanie zwarzyć jej humorów.
Na pierwszy plan w utworach padewskich Morsztyna wybijają się podboje erotyczne (stąd nie brak tu wierszy o tak wymownych tytułach, jak Do Jego M[oś]ci p[ana] Mikołaja Kostki o jednej kortezance padewskiej, co ją zwano Signora Diamente), a jeśli wierzyć poecie, na tym polu spośród ówczesnych „padewczyków” nikt nie mógł równać się z pułkownikiem Aleksandrem Zborowskim:
[...] niech smutne znają twoję łaskę wdowy
i upadłe ratunki biorą białegłowy,
między któremi krew ci najbardziej hiszpańską
oddawam w litościwą miłość krześcijańską.
A potym i florentki nie pomijaj ani
nikt neapolitanki niechaj ci nie gani.
Jać zgoła wszytkie rzymskie i panny, i panie
zalecam, bądź tam łaskaw ze wszytkich sił na nie.
Jak widać, dla polskich peregrynantów najważniejszą atrakcją turystyczną i najwnikliwszym przedmiotem studiów były przede wszystkim Włoszki.