Od czasu odkryć geograficznych w XV i XVI w. zaczęto powoli – najpierw w krajach zachodniej Europy, a pod koniec XVI stulecia także w Polsce – oswajać się z faktem, że obok dotychczas znanych części świata Europy, Azji i Afryki istnieje czwarty kontynent – Nowy Świat (zamiennie nazywany Indiami Zachodnimi), czyli Ameryka. Znaczącą rolę w przybliżeniu społeczeństwu staropolskiemu wiedzy o Nowym Świecie odegrał Kościół katolicki, szczególnie zaś zakony dominikanów, franciszkanów i jezuitów. Już od średniowiecza, m.in. przez wątek hołdu Trzech Króli, starano się obrazowo ukazywać apostolską misję Kościoła. W czasach nowożytnych z dużym upodobaniem, szczególnie w trakcie różnorodnych procesji religijnych, przedstawiano personifikacje czterech kontynentów o cechach etnicznych i w kostiumach mniej lub bardziej wiernie naśladujących zjawiska egzotyczne. Ugruntowywaniu pewnych wyobrażeń o poszczególnych lądach naszego globu sprzyjały też liczne uroczystości liturgiczne i paraliturgiczne w kolegiach jezuickich. Znamienne było zalecenie Piotra Skargi adresowane do wychowanków tych szkół: Kto wiedzieć pragnie co się dzieje w Japonii, w Chinie, w Indiach Wschodnich, w Peru, w Ameryce, w Brazylii, Mexyku i innych wielkich bardzo pogańskich królestwach niech pyta i czyta.
Można więc stwierdzić, iż Kościół katolicki, różnymi środkami i metodami oddziałując na wiernych (ambona, szkoły, słowo drukowane), przyczynił się w dużym stopniu do popularyzacji wiedzy o świecie pozaeuropejskim. Kazania w kościołach były czymś w rodzaju tygodniowej gazety parafialnej. Obok miejscowych wiadomości przynosiły one również informacje o innych krajach, w tym opowieści o działalności misjonarzy w Indiach Zachodnich, Azji czy Afryce. Jak stwierdził Janusz Tazbir, za pośrednictwem Kościoła zdobywano więc informacje najbardziej potoczne, mało precyzyjne, lecz jedynie dostępne dla tych, którzy nie odbyli wojaży zagranicznych. Znaczną część wiadomości o innych kontynentach zdobywano w Polsce, podobnie zresztą jak w innych krajach, niejako na marginesie ksiąg świętych.
Nieznane lądy, ich mieszkańców i przyrodę przybliżała również literatura geograficzno-podróżnicza. Niezwykle popularne było trzykrotnie wydawane w Polsce (tłumaczone przez Pawła Łęczyckiego) dzieło włoskiego geografa Jana Botera pt. Relacje powszechne albo Nowiny (Kraków 1606 i 1613, trzecia edycja w 1659 r. pod zmienionym tytułem: Teatrum świata wszystkiego), określane jako pierwsza powszechna jeografia, z którą zetknął się polski czytelnik. W rezultacie więc w czasach nowożytnych (XVI–XVIII w.) horyzonty wiedzy geograficznej Polaków o krajach pozaeuropejskich zaczęły się powoli rozszerzać, wraz z podbojami kontynentalnymi Rosji w Azji oraz działalnością kolonizacyjną państw morskich – Hiszpanii, Portugalii, Francji, Holandii i Anglii – w Ameryce i Azji. Do transmisji pewnych elementów wiedzy o kolonizowanych przez Europejczyków do tej pory mało lub w ogóle nieznanych terytoriach pozaeuropejskich przyczyniały się na gruncie polskim w XVII i XVIII w. także gazety pisane.
W treści gazet rękopiśmiennych doby baroku dają się dość wyraźnie wyodrębnić zestawy informacji dotyczące szeroko pojętego Orientu. Nie było to pojęcie precyzyjne: korespondenci określali nim zarówno kraje islamu (Oriens Islamicus) – głównie Turcję i Persję, jak i państwa Lewantu (Oriens Christiamus), Indie (utożsamiane często z państwem Wielkiego Mogoła), kraje Dalekiego Wschodu (Chiny i Japonię) czy wreszcie wszystkie inne niezbyt wyraźnie rozróżniane w Polsce XVII–XVIII w. nacje pogańskie żyjące na kontynencie azjatyckim. Pod nagłówkiem Ab Oriente donoszą informowano więc w gazetach zarówno o krajach Bliskiego, jak i Dalekiego Wschodu. Na ogół wiadomości z Orientu napływały do Polski dwoma kanałami: bezpośrednio z Turcji, Wenecji lub Rzymu, przez Austrię (Wiedeń), albo też przez Gdańsk, jako informacje tzw. zamorskie z krajów zachodnioeuropejskich zaangażowanych w rywalizację kolonialną w Azji.
Od czasów panowania Jana III aż do początków XVIII w. jednym z głównych tematów poruszanych w polskich gazetach pisanych była problematyka Turcji. Doniesienia miały dość stereotypowy charakter, koncentrowały się bowiem głównie na opisach akcji dyplomatycznych, kampanii wojennych i bitew, przedstawianiu teatru działań militarnych, w których aktualnie uczestniczyła Turcja. Redaktorzy gazet wykazywali dobrą znajomość i orientację w geografii rozległego imperium osmańskiego, wymieniając często także nazwy prowincji i terytoriów pozaeuropejskich, które wchodziły w skład tego mocarstwa. W świetle analizowanych gazet rysował się stereotyp Turków jako niechrześcijan, a więc pogan stojących na zewnątrz europejskiej cywilizacji chrześcijańskiej. Funkcjonował też w nich mit sułtańskiego despotyzmu, który budził zdecydowaną niechęć przywiązanej do złotej wolności polskiej szlachty. Przeciwstawiano sąsiedztwo polskiej wolności i azjatyckiej tyranii. W zbiorowej umysłowości sarmackiej utrwalał się negatywny stereotyp Turka – bisurmanina, w dodatku niewolnika swego władcy. Ten negatywny stereotyp Turka i lęk przed turecką potęgą nie przeszkadzały przenikaniu w XVI do XVIII w. wielu elementów orientalnych, zapożyczonych głównie z Turcji, do polskiej kultury. W każdym razie w dużej mierze wzory Bliskiego Wschodu turecko-tatarskiego wpłynęły na polskie stroje, wyposażenie wnętrz, styl broni czy końskiej uprzęży. Jak zauważył Tadeusz Chrzanowski, wojny z Turcją nie oddaliły od Rzeczypospolitej Orientu jako zjawiska kulturowego, przeciwnie – przybliżyły doń nie tylko wiedeńczyków, ale znacznie wcześniej panów szlachtę spod Biecza, Sieradza czy Tykocina [...]. Orient w Polsce stał się w pewnym momencie codziennością, gdy jednocześnie coraz to zmieniały się mody i style importowane z Zachodu. Analizowany przez nas materiał źródłowy wskazuje jednak, że o ile jednak naśladowano w Polsce XVII–XVIII w. Turków w wielu przejawach kultury materialnej, to na pewno między obu narodami istniała wówczas przepaść nie do przebycia w sferze wartości cywilizacyjno-religijnych i obyczajowości.
Jednak głównym wątkiem doniesień prasowych z dalekich obszarów azjatyckich była działalność kolonizacyjna i misyjna Europejczyków na tym kontynencie. Gazety odzwierciedlały m.in. poszczególne fazy i etapy rywalizacji Francji i Wielkiej Brytanii w Indiach w pierwszej połowie XVIII w., podając przy tej okazji wiele informacji geograficznych, głównie w zakresie nazewnictwa. Na marginesie dodajmy, że mianem Indian obdarzano wówczas w Polsce zarówno Hindusów, jak i ludność Ameryki. W sposób dość schematyczny informowali korespondenci o sytuacji w przeżywającym kryzys cesarstwie Wielkiego Mogoła, ograniczając się właściwie do doniesień o konfliktach tego mocarstwa z państwami europejskimi.
W połowie XVIII w. wciąż żywa była pamięć o pierwszym misjonarzu Indii, św. Franciszku Ksawerym (1506–1552), i jego zasługach w szerzeniu chrześcijaństwa na subkontynencie indyjskim. O krajach dalekiej Azji pojawiały się w gazetach pisanych jedynie szczątkowe informacje, głównie za pośrednictwem Rzymu, zaczerpnięte przeważnie z relacji misjonarzy tam działających. W XVII i pierwszej połowie XVIII w. napływały m.in. do Polski wiadomości dotyczące misji chrześcijańskich w Chinach. Można się było dowiedzieć o prześladowaniu jezuickich misjonarzy w Syjamie i męczeńskiej śmierci jednego z nich – Portugalczyka Jana de Britto w 1693 r.
W relacjach prasowych omawiano też metody szerzenia chrześcijaństwa w krajach dalekiej Azji, szczególnie w Chinach. Problem tzw. rytów chińskich, wprowadzonych przez jezuitów, wywołał spór doktrynalny w Kościele katolickim, a od 1699 r. kwestię te badała specjalna komisja papieska. Mimo iż praktyki jezuickie w Azji zostały zakazane orzeczeniami papieskimi z roku 1704 i 1715, spory o metody misyjne stosowane w Chinach trwały nadal. W gazetach pojawiały się również wzmianki o pewnych spektakularnych kontaktach władcy Państwa Środka z papieżem i wzajemnie sobie świadczonych gestach i upominkach. Informowano też o kontaktach między Pekinem a Paryżem. Nadal jednak Chiny w oczach korespondentów pozostawały olbrzymim i niebezpiecznym dla Europejczyków obszarem misyjnym. Donosząc o tamtejszej działalności misjonarzy, akcentowali zawsze ich poświęcenie i odwagę czy wreszcie męczeńską śmierć.
Gazety pisane powielały stereotyp nie-Europejczyków i niechrześcijan, których przeważnie określano negatywnym epitetem Barbarowie, czyli „barbarzyńcy”, równoznacznym określeniu „pogaństwo”, oznaczającym tych wszystkich, którzy żyli poza chrześcijańską wspólnotą cywilizacyjną. Korespondenci zdawali sobie wszakże sprawę, iż Chińczycy nie byli społecznością, którą można by zakwalifikować do ludzi typu tabula rasa, i że Państwo Środka było potężnym imperium, a jego ideologia oparta była na nauce Konfucjusza. Wzmianki o Chinach zamieszczano także w gazetach pisanych, dotyczyły one stosunków rosyjsko-chińskich w okresie panowania Piotra I, a później jego następców.
Niewątpliwie wszelkie informacje prasowe dotyczące odległego od Europy Państwa Środka nakładały się na pewne rudymenty wiedzy, jakie mógł polski czytelnik wynieść m.in. z lektury wspomnianego już dzieła Jana Botera albo też z korespondencji polskich jezuitów, m.in. przebywającego przez długi czas w Chinach Michała Boyma (ok. 1614–1659), cieszącego się europejską sławą autora pracy Flora sinensis, znawcy kultury chińskiej. Wiadomo, iż tylko w latach 1627–1723 na misje zamorskie zgłosiło się aż 114 polskich jezuitów, z których większość prosiła o wysłanie do krajów Dalekiego Wschodu. Był to niewątpliwy dowód zainteresowania Chinami w Polsce. Również z badań historyków sztuki wynika, iż na okres panowania Jana III Sobieskiego przypadła pierwsza fala mody na chińszczyznę. Admiratorem kultury artystycznej dalekich Chin był sam król, który próbował nawiązać stosunki z cesarzem chińskim K’ang-Si. W 1686 r. powstał w Wilanowie specjalny Gabinet chyński Króla Jego Mości. Z pewnością wpływ na zainteresowanie Jana III sztuką chińską miał nadworny bibliotekarz królewski, jezuita Adam Adamandy Kochański (1631–1700), zapalony sinolog, korespondujący na te tematy m.in. z Gottfriedem Leibnizem (1646–1716) i Atanazym Kircherem. Dysponował on m.in. mapą z wyznaczoną drogą lądową z Europy do Chin. Także August II przejawiał zamiłowanie do sztuki chińskiej i japońskiej. Jako właściciel Wilanowa w latach 1730–1733 wyposażył jego wnętrza w znaczną liczbę obiektów sztuki chińskiej. Moda na chińszczyznę nie ograniczała się wszakże do dworu królewskiego. W początkach wieku XVIII m.in. w kościele dominikańskim w Kamieńcu używano ornatów z chińskich materii, w stylu chinoiserie wykonywano też malowidła w niektórych świątyniach, np. w kościele jezuitów św. Franciszka Ksawerego w Grudziądzu.
Czy ta pierwsza fala mody na chińszczyznę była równoznaczna z szerszą wiedzą szlachty polskiej na temat dalekich Chin? Wydaje się, iż była to raczej wiedza schematyczna i stereotypowa. Wiedziano dość powszechnie w Rzeczypospolitej szlacheckiej, że Państwo Środka otoczone jest słynnym murem, jednak niewiele w sumie wiadomości przenikało spoza tego muru. Niewątpliwie gazety pisane przynajmniej w pewnym stopniu poszerzały wiedzę o Chinach w kręgach magnacko-szlacheckich – o te głównie elementy, o których była mowa. W analizowanym materiale w sposób incydentalny pojawiały się nazwy geograficzne dotyczące Japonii i Filipin.
W gazetach pisanych Jakuba Kazimierza Rubinkowskiego z lat 20. XVIII w. znajdujemy natomiast sporo ciekawych informacji dotyczących Syberii. Zainteresowanie pocztmistrza toruńskiego tym nieznanym do tej pory w Polsce i w Europie obszarem wiązało się z eksploracją tych ziem przez cara Piotra I. Jak wiadomo, jeszcze za życia tego władcy przygotowywano dalekowschodnią ekspedycję, która doszła do skutku w latach 1725–1730 jako tzw. pierwsza wyprawa kamczacka. Stojący na czele tej ekspedycji duński żeglarz w rosyjskiej służbie Vitus Bering (1680–1741) przepłynął po raz pierwszy w 1728 r. dzielącą Azję i Amerykę cieśninę, nazwaną potem jego imieniem.
O ile za czasów Piotra I mocarstwo rosyjskie w większości panowało już nad olbrzymimi obszarami syberyjskimi, to przenikanie do krajów europejskich wiadomości o tych nowo odkrywanych i podbijanych terytoriach odbywało się powoli. Tym bardziej cenne były informacje o Syberii, które przekazywał w swych gazetach Rubinkowski oraz korespondent Radziwiłłów G.A. Trelewski. Poczmistrz toruński miał nawet pewne wyobrażenie o rozległości geograficznej tej olbrzymiej krainy. Kiedy np. w 1721 r. donosił o wybijaniu złotych medali w Rosji z okazji zawarcia pokoju w Nystad, podkreślał, że było to złoto wykopane aż za Syberyą ku Lodowatemu morzu. Korespondenci analizowanych gazet wiedzieli, iż w obrębie wschodniego świata konkurowały ze sobą dwie potęgi islamskie – Turcja i Persja. Na ogół informacje dotyczące tego drugiego mocarstwa, odgrodzonego od Europy olbrzymimi obszarami tureckimi, pojawiały się w kontekście opisów czy to zabiegów dyplomatycznych Polski za czasów Sobieskiego na dworze perskim, czy też działań wojennych Turcji lub Rosji przeciwko Persji. Obszernie informowały m.in. gazety pisane o staraniach króla Jana III o pozyskanie Persji do sojuszu antytureckiego.
Jak wiadomo, nadzieja na pomoc Persji okazała się płonna, jednakże korespondenci słusznie dostrzegali, że akcję Turków przeciw Polsce i innym państwom chrześcijańskim utrudniało stałe zagrożenie ze strony Persji. Stąd też w polskich gazetach wielce mówiące, choć lakoniczne komunikaty w rodzaju: Z Turek spargebatur rumor, iż Persowie pod Babilonem tureckie wojsko mieli znieść. Tego rodzaju doniesienia stale powtarzały się w pierwszej połowie XVIII w. Systematycznie też zamieszczane były w gazetach pisanych wieści z ciągle niespokojnego pogranicza turecko-perskiego, rozciągającego się od rejonu Zatoki Perskiej (Basra) aż po Kaukaz (Gruzja).
W latach 20. i 30. XVIII w. w tychże gazetach pisanych pojawiły się serie doniesień z Kaukazu i południowo-zachodniego obszaru Morza Kaspijskiego z związku z wielkimi kryzysami wstrząsającymi państwem perskim, kiedy to do tradycyjnych i wielowiekowych sporów turecko-perskich włączyło się trzecie mocarstwo – Rosja. Znowu głównym informatorem polskiej opinii publicznej w kwestii podbojów ziem nadkaspijskich przez Piotra I okazał się Rubinkowski, który wymieniał liczne nazwy ludów tam żyjących oraz prowincji, miast, portów i rzek.
Mimo iż w relacjach gazetowych nie zawsze precyzyjnie nazywano różne azjatyckie grupy etniczne mieszkające na pograniczu turecko-persko-rosyjskim, to przecież upowszechniały one nazewnictwo geograficzne dotyczące mało lub w ogóle do tej pory nieznanych w Polsce obszarów kontynentu azjatyckiego.
Podsumowując, można stwierdzić, że informacje o świecie Orientu zawarte w polskich gazetach rękopiśmiennych epoki baroku miały stereotypowy charakter. Przeważnie zawierały krótkie komunikaty bez szerszych opisów. Należy jednak podkreślić, że gazety te przyczyniły się do rozszerzenia wiadomości o mało znanych azjatyckich krajach w Rzeczypospolitej szlacheckiej w XVII–XVIII w. Niewątpliwie wzbogacały wyobraźnię społeczeństwa sarmackiego o elementy orientalizmu jako zjawiska cywilizacyjno-kulturowego.