Na tronie polsko – litewskim zasiadało w sumie osiem Habsburżanek, obdarzanych przez poddanych bądź rezerwą i uprzejmą obojętnością, bądź szacunkiem, ale nadzwyczaj rzadko sympatią. Chlubnym wyjątkiem okazała się tu Eleonora Maria Józefa (1653 – 1697), córka cesarza Ferdynanda III i Eleonory Gonzagi mantuańskiej, siostra cesarza Leopolda I, małżonka króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Przybywając do Polski, była młodziutką siedemnastoletnią dziewczyną, a w swojej przybranej ojczyźnie spędziła niecałe pięć lat. Mimo to przez ten krótki czas zapewniła sobie oddanie i miłość męża, życzliwą sympatię rzesz szlacheckich oraz dygnitarzy państwowych, a także prawdziwy szacunek wrogów.
Starannie wykształconą Eleonorę od urodzenia cechowała życzliwość, łagodność i dobroć, ale też i takt i rozsądek, stąd wykazywała ona zadziwiającą zdolność łagodzenia wszelkich konfliktów, a cecha ta, jak się okazało, w Rzeczpospolitej Obojga Narodów miała się młodej królowej bardzo przydać. Cicha i łagodna, uchodziła za przystojną blondynkę o subtelnej urodzie. Nieformalnie zaręczona z bliskim jej sercu księciem Karolem Lotaryńskim (kandydatem na tron polski w 1669 r.), w wyniku zawiłych politycznych układów poślubiła w 1670 r. Michała Korybuta Wiśniowieckiego, dla którego stała się przysłowiowym dobrym duchem. Jej uległość, wierność, przywiązanie i szacunek, okazywane pełnemu kompleksów małżonkowi, złościły dyplomację austriacką, oczekującą nadaremnie od Eleonory sterowania polityką zagraniczną na rzecz Wiednia. Nic takiego nie nastąpiło. Lecz gdy zaszła potrzeba, młoda monarchini doprowadziła do pogodzenia dwóch zwaśnionych obozów – królewskiego dworu i opozycji, tzw. malkontentów. Królowi Michałowi zawsze doradzała umiar i rozsądek w trudnych sytuacjach.
Na swoich portretach malarskich i graficznych, powstałych z reguły poza Polską, Eleonora Wiśniowiecka prezentuje się zawsze elegancko i bogato. Jej lśniące atłasowe i brokatowe suknie, skrojone zgodnie z modą ostatniej ćwierci XVII w., przybrane są niezwykle gęsto koronkami i wstążkami, a co najważniejsze – klejnotami. Perły, diamenty, szafiry i inne drogie kamienie Habsburżanka z upodobaniem nosi we włosach, w uszach, na szyi i u gorsu oraz na przegubach rąk. Tak więc lubiła się stroić i miała szczególną skłonność do wspaniałej biżuterii. Podkreśla to anonimowy sztych niemiecki, zamieszczony w tomie dziesiątym bardzo poczytnego wówczas dzieła Theatrum Europaeum, wydanym we Frankfurcie nad Menem w 1677 r. (1 edycja). Ów wyjątkowo wdzięczny portret rejestruje dziewczęcą twarz Eleonory, okoloną drobnymi loczkami, spadającymi na czoło i roztrzepanymi nad uszami – zgodnie z ówczesną modą à l‘enfant; uwagę zwraca też przepyszna biżuteria (perły i diamenty), nie pierwszy raz wyraziście oddana rylcem.