Któż nie zna sonetu Mikołaja Sępa Szarzyńskiego O wojnie naszej, którą wiedziemy z Szatanem, Światem i Ciałem? Liryczna zwięzłość i artystyczna jakość owego utworu nie powinna przysłaniać faktu, że nie tylko średniowieczny temat metafizycznej walki człowieka z szatanem, światem i ciałem był wówczas często eksploatowany w literaturze religijnej XVI w., ale także, iż Sęp powtarza typowy schemat retoryczny owego wywodu.
Rozpoczyna go zwykle cytat z Księgi Hioba: „Żywot człowieczy na świecie jest bojowanie”. Tak jest w kazaniu Jakuba Wujka: „żywot człowieka chrześcijańskiego na świecie nic nie jest innego, jedno ustawiczne żołnierstwo a niebezpieczne bojowanie przeciw Czartowi, Ciału i Światu, głównym nieprzyjaciołom swoim”. Podobnie u Piotra Skargi: „żywot chrześcijanina każdego żołnierstwem się zowie. Ma każdy nieprzyjaciele, złe skłonności swoje do grzechu: ma Ciało swe, ma Szatana, ma Świat – którzy mu wojnę zadają”.
Dalej następowała krótka charakterystyka przeciwników. Uprzytomnienie czytelnikowi ich mocy i przytłaczającej liczebności zwykle wieńczyła apostrofa do Boga, bez wsparcia którego w takim boju chrześcijanin nie ma szans na wygraną. Tę samą konkluzję znajdujemy choćby w Pieśni o niebezpieczeństwie żywota człowieczego Jakuba Lubelczyka:
Czymże już tedy sobie nędzni pomóc mamy,
Gdyż takie przeciwniki przeciw sobie znamy?
I gdzież szukać hetmana?
Jedno Krystusa Pana!
W te sztywne ramy poeci przełomu XVI i XVII w. potrafili wpisać nader różne strategie. Sęp, mimo rozpoznania słabości ludzkiej kondycji („wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie”), postuluje heroiczną walkę, która możliwa będzie wyłącznie przy Boskim wsparciu. Lepiej niż w sonecie widać to w poetyckiej parafrazie psalmu 70(69):
Ciebie, wszego stworzenia o obrońco wieczny,
Wzywam wątły, ubogi i nigdzie bezpieczny:
Miej mię w pilnej opiece, a we wszytkiej trwodze
Pospiesz przynieść ratunek duszy mej, niebodze.
Odmiennie rozkładał akcenty Mikołaj Rej w wierszu Do człowieka stanu poćciwego, którego treść tak opisuje maginalium: „Burda z Światem, z Ciałem a z Diabłem”. Ataki skierowane są u niego nie tyle przeciwko duszy, co przeciw cnocie, której drogą dusza podąża. To „cnota święta” i jej „cne poczciwości” stanowić mają przeciwwagę dla światowych wszeteczeństw. Rejowa pewność wygranej została ufundowana przekonaniach popularnego w XVI w. neostoicyzmu chrześcijańskiego. O losach tej walki decyduje tu cnota i najwyższa, wedle dawnych koncepcji antropologicznych, władza duszy ludzkiej – rozum: „Bo rozum z cnotą pilnie się gotują, / iż jej ratują”. Podobny optymizm cechuje stanowisko Mikołaja Kochanowskiego, brata Jana, w Rotułach do synów swoich (1584):
Świat, Ciało, zwyciężywszy i Czarta chytrego,
Biorę teraz wdzięczny żołd od Hetmana swego:
Żywota nieśmiertelność, rozkosz i wesele,
Ustawiczną pociechę i inszych dóbr wiele
W poezji początku XVII stulecia konflikt tak dramatycznie zarysowany przez Sępa zacznie być przedstawiany w tonacji buffo. Hieronim Morsztyn w Światowej Rozkoszy (1606) rozprawi się z nim krótko:
Świat, Szatan, własne Ciało bitwę z człekiem wiedzie.
A jakoż tu nie upaść? Któż przezpieczen będzie?
Trzech na jednego oznacza, że wynik konfliktu znany jest z góry, co ma nas w oczach Morsztyna rozgrzeszać z porażki. Powszechnej znajomości motywu dowodzą humorystyczne przetworzenia tematu we fraszkach z początku XVII w. Jan z Kijan w prześmiewczym tryptyku Trzej nieprzyjaciele główni na tym świecie: Świat, Diabeł, Ciało metafizycznym wrogom przeciwstawia sowiźrzalski spryt: walka ze Światem zrazi do nas jego wyznawców, boju z Diabłem też lepiej nie zaczynać, dlatego Jan z Kijan postuluje skupić się na jednym tylko przeciwniku – Ciele. Rozumianym jednak inaczej niż w dotychczasowej tradycji, chodzi mu bowiem o ciało... kobiece . Wówczas wygrana nie jest trudna, na dokładkę jednorazowe zwycięstwo zapewnia jego późniejszą uległość:
Już to zwada nieśmiertelna, a zwłaszcza z Ciałem,
Tego wżdy możesz porazić, gdy czym niemałem.
A jako go raz zwyciężysz, łatwiej ci potem,
Masz go w ręku, kiedy zechcesz, i nie z kłopotem.
Podobnie rozprawia się z przeciwnikami Stanisław Serafin Jagodyński w epigramie Trzej na jednego, gdzie koncept erotyczny zastąpiła prosta błazeńska sofistyka. Tego typu żarty dowodzą nie tylko popularności tematu, ale także swoistego „zmęczenia materiału”. W szranki z trzema metafizycznymi nieprzyjaciółmi stawano na tyle często, że niezbędne się stało ich zneutralizowanie śmiechem.