W końcu XVI w. pokojowe do tej pory stosunki polsko-tureckie wchodzą zdecydowanie w nową fazę. Nowa fala najazdów tatarskich organizowanych coraz częściej w odwecie za podejmowane bez wiedzy Rzeczypospolitej wyprawy Kozaków na ziemie sułtańskie musiała zaostrzyć sytuację. Skala zniszczeń i strat była znacznie większa niż w poprzednim okresie. Ciągły stan zagrożenia na kresach musiał wywołać psychozę wojenną stopniowo rozszerzającą się na resztę kraju, zwłaszcza że zagrożenie tureckie, tracąc znaczenie lokalne, stało się w XVII w. realne dla państwowego bytu Polski.
W XVII w. sarmatyzm, wcześniej polegający głównie na poszukiwaniu starożytnej genealogii szlachty, został sprowadzony do apoteozy walki z niewiernymi w obronie wiary i ojczyzny, kształtując tak charakterystyczny na długo dla całej polskiej mentalności stereotyp: Polak – katolik – żołnierz. Co prawda hasło o Polsce jako przedmurzu chrześcijaństwa pojawiło się już w XV w., ale dopiero w XVII zyskało w szlacheckim społeczeństwie wielką popularność, pojawiając się w diariuszach, listach, instrukcjach poselskich, mowach, kazaniach itd. W całej Rzeczypospolitej głoszono pochwałę cnót żołnierskich i sławiono obowiązek walki z innowiercami. Turcy stali się teraz nie tylko poganami, wyznawcami „wszetecznego” islamu, ale także narodem niewolników, którym przeciwstawiano Polaków, ludzi wolnych. Polscy posłowie do Turcji upierali się teraz przy zachowaniu godnej postawy w czasie audiencji u sułtanów i wezyrów, odmawiając – często z narażeniem życia – wymaganego ukłonu, schylania głowy do ziemi przed tureckim dostojnikiem.
Jednak to właśnie w XVII w., okresie najintensywniejszych zmagań z imperium osmańskim, nastąpiło apogeum wpływów orientalnych w Polsce. Już wcześniej pojawiły się w Polsce elementy stroju tureckiego, broń, wyposażenie wnętrz. Były to jednak zapożyczenia niewielkie. W XVII w. wpływy orientalne przybrały na sile i występowały tak masowo, że można mówić o orientalizacji kultury szlachty. Ksenofobia i sarmatyzm odcinające ówczesną Polskę od zachodniej Europy jak widać nie przeszkadzały akceptacji przez szlachtę elementów kultury materialnej Bliskiego Wschodu. Przyczyniał się do tego również rozwinięty handel ze Wschodem, skąd sprowadzano tkaniny, broń, dywany, biżuterię. Walki, w czasie których zgarniano niemałe lupy, również wpływały na pomnożenie liczby towarów i wyrobów wschodnich w domach szlacheckich. Potępienie wpływów mody francuskiej spowodowało wykształcenie się polskiego stroju szlacheckiego pod silnymi wpływami orientalnymi, różniącego się wprawdzie od oryginału, ale ze względu na tkaniny, kolorystykę i zdobnictwo bardzo przypominającego strój turecki. Silne wpływy turecko-tatarskie zaznaczyły się także w zakresie uzbrojenia i sposobu wojowania, który Polacy musieli przystosować do taktyki swego przeciwnika. Rezultatem tych wpływów, a także ich potwierdzeniem, były też liczne zapożyczenia językowe.
Fascynacja kulturą materialną Wschodu i wschodnim sposobem wojowania nie prowadziła jednak do zbliżenia obyczajowego. Obcość religijna i ustrojowa powodowały, że przepaść była zbyt głęboka. W oczach polskich XVII-wiecznych podróżników Turcy jawili się teraz jako przekupni, jadowici, sprośni i wszeteczni, a w najlepszym razie zniewieściali osobnicy. Choć na pewne formy obyczajowe, na przykład na tureckie haremy, szlachta polska spoglądała z pewną zazdrością. Jak głosiła plotka powtarzana ze zgorszeniem w Rzeczypospolitej niektórzy magnaci (np. Jan Sobiepan Zamoyski) tworzyli nawet haremy przy swych dworach.
Jednak przy tak bardzo odmiennej tradycji kulturowej i religijnej nie istniała – jak się zdaje – bariera zaciekłości i nienawiści między przeciwnikami, nawet w latach nasilenia zmagań polsko-tureckich. Szermując hasłem przedmurza chrześcijaństwa, szlachta polska umiała w potrzebie wchodzić w przymierze z wyznawcami islamu. W wojsku Rzeczypospolitej służyły oddziały tatarskie, w granicach Rzeczypospolitej osiedlali się Tatarzy, tzw. Lipkowie, ciesząc się przywilejami i wolnościami (wraz z wolnością wyznania) w zamian za obowiązek służby wojskowej. Gdy w czasie potopu wojska szwedzkie runęły na Polskę, Jan Kazimierz nie zawahał się skorzystać z pomocy chana krymskiego. Nieraz wzięci do niewoli Tatarzy lub Turcy osiedlali się w Polsce, gdzie ułatwiano im zadomowienie się i traktowano bez niechęci. W końcu XVI w. działał na Ukrainie jezuita Kasper Nahaj, rodowity Tatar, uratowany z rozbitego czambułu tatarskiego jako chłopiec i wychowany w wierze katolickiej. W kilka dni po bitwie wiedeńskiej król Jan III pisał żonie, że wysyła jej kilku wziętych do niewoli służących wezyra, którzy chcą być kupcami i osiedlić się w Żółkwi. Wzięty pod Budą do niewoli przez pewnego szlachcica Turek był jakiś czas jego pokojowcem, po czym ochrzcił się, a gdy pan darował mu wolność, przybył do Gdańska, gdzie chciał uczyć się zawodu balwierza. Sprawa ciągnęła się długo, ale w końcu rada miejska wydała wyrok zezwalający na jego osiedlenie się w mieście. Podobnie tolerancyjnie byli traktowani w państwie sułtana tzw. poturczeńcy – Polacy, którzy przywdziali turban. Dochodzili oni często do znacznych godności, jednocześnie nie zrywając związków z krajem i oddając mu usługi. XVII-wieczny poeta Samuel Twardowski ubolewał nad tym, ale nie rzucał przesadnych gromów i nie odsądzał „sturczonych” od czci.
Interesujące zjawisko stanowi koegzystencja hasła przedmurza chrześcijaństwa z niechęcią do wojny zaczepnej z Turcją, która cechowała polską szlachtę. Przygotowując plany wojenne przeciwko państwu sułtana, Władysław IV musiał działać w tajemnicy przed szlachtą. Układy i podpisywanie rozejmów z Turkami, z wyjątkiem pokoju w Buczaczu, spotykały się z zadowoleniem większości sejmików szlacheckich. Ciekawa była reakcja wojska polskiego na podpisanie rozejmu z Turkami pod Żurawnem w 1676 r. Wtedy to tłumy żołnierzy tureckich i tatarskich zaczęły się cisnąć pod wały obozu polskiego, deklarując braterstwo i handlując z polskimi żołnierzami. Ten objaw żywiołowego bratania się z obu stron był niewątpliwie charakterystyczny, świadczył bowiem o braku nienawiści wśród mas żołnierskich, a ze strony turecko-tatarskiej także o uznaniu dla męstwa przeciwnika. W rezultacie zaciętych walk zaczęło wytwarzać się coś w rodzaju obustronnego podziwu i szacunku, atmosfera, jaka powstaje w toku zmagań dwu rycerskich, mężnych i lojalnych przeciwników. Ujął to najlepiej Sobieski, gdy po zwycięstwie chocimskim w 1673 r. pisał: „tak mężnych ludzi, jako to było tureckie wojsko, wiem że saecula [wieki] nigdy nie miały”.
Zapewne te nastroje ułatwiły przemianę niedawnych wrogów w sojuszników, co nastąpiło w XVIII w. W wyniku nowej konfiguracji politycznej Turcja stała się naturalnym oparciem dla zagrożonej przez rozbiory Polski. Już w latach 1674–1675, za panowania Jana III, rodziły się plany sojuszu polsko-turecko-tatarskiego przeciw Rosji, który jednak nie doszedł do skutku. Myśl szukania wsparcia w Turcji rozwijała się intensywnie zwłaszcza w 2. poł. XVIII w., początkowo w środowisku konfederatów barskich, następnie w grupach patriotów dążących do reform. Wysłane w latach 1773 i 1790 do Turcji poselstwa deklarowały obopólną przyjaźń i sojusze. Nowym stosunkom w zakresie politycznym odpowiadała pogłębiona fala zainteresowania Wschodem. Polscy pisarze oświeceniowi właśnie ze Wschodu wywodzili początek nauk i twórczości literackiej. Nieprzypadkowo w tym czasie dokonano pierwszego przekładu na język polski Koranu i „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Miłośnik i znawca literatury orientalnej książę Adam Kazimierz Czartoryski nie tylko zebrał dużą bibliotekę książek i rękopisów orientalnych, ale też opracował słownik wyrazów przyjętych do języka polskiego z języków Wschodu. Duże znaczenie miało powołanie do życia w Stambule przez króla Stanisława Augusta Szkoły Orientalnej mającej uczyć Polaków i innych przybyszy języków oraz wiedzy o tym kraju. Wychowankiem tej szkoły był m.in. Józef Mikosza, który sporządził opis Turcji pt. „Obserwacje polityczne państwa tureckiego”. W oczach światłego szlachcica z 2. poł. XVIII w. Wschód to już nie tylko przerażająca siedziba tyranii i niewolnictwa, ale także źródło przykładu mądrych rozwiązań państwowych, idealizowanych w Polsce ze względu na potrzebę wzorców godnych naśladowania. Miejsce dawnego przerażenia i wrogości coraz wyraźniej w postawach mentalnych oświeconych warstw szlacheckich zajmuje fascynacja Wschodem – ale innego typu niż w XVII w. czy 1. poł. XVIII w. Jak pisała Maria Bogucka – jest to fascynacja nie barwną tkaniną czy pysznie zdobioną bronią, ale intelektualne zainteresowanie i podziw dla osiągnięć orientalnej sztuki, literatury i nauki. Te postawy oraz wiarę w pomoc militarną Turcji przekazano następnym pokoleniom. Na takim gruncie wyrosła legenda opowiadająca o tym, że w XIX w. na dworze sułtana podczas każdej publicznej audiencji rozlegać się miały pytania o obecność posła z Lechistanu.