Początek epoki nowożytnej to w Europie rządy kobiet: pomimo surowego pod tym względem prawa salickiego, w szesnastowiecznej Francji przez wiele lat regencję sprawowała Katarzyna de’Medici, a w XVII wieku urząd ten pełniły Maria de’Medici i Anna Austriaczka. W Anglii rządy sprawowały królowe Elżbieta i Maria Tudor, w Szkocji władzę objęła Maria Stuart. W Niderlandach regencję piastowały Małgorzata Austriacka i Małgorzata Parmeńska, a urząd wicekróla Portugalii otrzymała w XVII wieku Małgorzata Sabaudzka. Kobiece rządy wywoływały opór różnych środowisk, a niejednokrotnie nawet walki polityczne, niemniej społeczeństwa poszczególnych krajów dość szybko przyzwyczajały się do tej sytuacji.
Zdolność kobiet do samodzielnych rządów była jednak w nowożytnej Europie szeroko kwestionowana. W szesnastowiecznych traktatach politycznych argumentowano, że kobiety nie nadają się do rządzenia ze względu na słabość wynikającą z ich cech natury fizycznej i moralnej. Ogólny europejski konsensus w kwestii rządów kobiet polegał na unikaniu ich, gdy tylko było to możliwe, co oznacza, że niezwykle trudno było brać je pod uwagę w monarchii elekcyjnej. Władczyniom brakować miało rozsądku, odwagi i siły fizycznej – wszystkich cech nieodłącznych pożądanemu ideałowi monarchy.
W średniowiecznej Polsce prawo zwyczajowe wykluczało kobiety z dziedziczenia tronu. Zmieniło się to dopiero wraz z przywilejami koszyckimi, udzielonymi przez Ludwika Andegaweńskiego szlachcie polskiej w 1374 roku. Jak wiemy, polscy możni zgodzili się wówczas zaakceptować jedną z córek Ludwika jako spadkobierczynię korony. Z perspektywy polityki dynastycznej obietnica tych przywilejów złożona przez Andegaweńczyka zakończyła się sukcesem. Jego najmłodsza córka Jadwiga objęła krakowski tron w 1384 roku. Ze względu na małoletność królowej, konieczne stało szybkie zaaranżowanie jej małżeństwa, tak aby władzę sprawował później de facto królewski mąż. W wyniku mariażu Jadwigi z Władysławem Jagiełłą doszło zatem do formalnego rozdwojenia władzy w Królestwie Polskim. Nie kwestionując roli Jagiełły, Jadwiga, z różnych powodów, zapewne głównie ze względu na wiek, nie wykorzystywała w pełni swojej bezprecedensowej pozycji królowej – króla.
W okresie polsko-litewskiej monarchii elekcyjnej, który rozpoczął się w 1572 roku. śmiercią ostatniego męskiego przedstawiciela dynastii Jagiellonów, Zygmunta Augusta, nie istniały żadne skodyfikowane normy przedstawiające warunki konieczne do ubiegania się o koronę (w tym dotyczące płci monarchy). Po niezwykle krótkim panowaniu pierwszego monarchy elekcyjnego Henryka Walezego (1573-1574), zakończonym jego ucieczką do Paryża, w Rzeczypospolitej nastąpiło kolejne bezkrólewie. W wyniku powszechnego wśród szlachty rozczarowania krótkimi rządami obcego monarchy, młodsza siostra Zygmunta Augusta, Anna, uznana została za spadkobierczynię jagiellońskiej tradycji i lokalne źródło władzy. Wkrótce stało się jasne, że na polsko-litewskim tronie można będzie zasiąść wyłącznie poprzez małżeństwo z Jagiellonką.
13 grudnia 1575 roku Anna została okrzyknięta przez szlachtę królem Polski. Już w akcie elekcji Jagiellonkę zobowiązano jednak do poślubienia wojewody siedmiogrodzkiego Stefana Batorego. Choć według dyplomu elekcyjnego jej status miał być równy lub nawet wyższy od przyszłego małżonka, ostatecznie to Batory jako pierwszy otrzymał monarszą sakrę. Uroczystość koronacji odbyła się w Krakowie, 1 maja 1576 roku, zaraz po ślubie pary. Wcześniej królowa została zobowiązana do zrzeczenia się na rzecz Rzeczypospolitej swych dóbr dynastycznych na Litwie, a właściwie do oddania całej władzy politycznej mężowi, co też niezwłocznie uczyniła. Rola Anny jako króla nie zmaterializowała się za życia męża. Brakowało jej ponadto wszystkich zwykłych zalet królowej małżonki: jej autorytet polityczny był ograniczony, a ze względu na wiek nie mogła spodziewać się potomstwa. Mimo to Annie udało się przeżyć Batorego, a następnie podejmować ważne polityczne decyzje. Kluczową okazała się jej rola we wprowadzeniu na polsko-litewski tron siostrzeńca, księcia szwedzkiego Zygmunta Wazy. W ten sposób, królowa-wdowa doprowadziła do powstania „jagiellońskiej” gałęzi szwedzkiej dynastii Wazów.
Na kolejny kobiecy epizod w historii władzy monarszej w Rzeczypospolitej trzeba było czekać aż do 1668 roku, a zatem do momentu abdykacji ostatniego przedstawiciela dynastii Wazów na polsko-litewskim tronie, Jana Kazimierza.
Po otrzymaniu informacji o decyzji Jana Kazimierza o złożeniu korony, która dotarła do Rzymu pod koniec maja 1668 roku, papież Klemens IX ostro sprzeciwił się planom króla i wielokrotnie próbował go od nich odwieść. Na papieskim dworze pojawiły się obawy o dalszą destabilizację polityczną w Rzeczypospolitej i możliwość elekcji carewicza. Niepokój ten wynikał z bogatego już doświadczenia dotyczącego bezkrólewi, które zagrażały wewnętrznej stabilności państwa i pozycji lokalnego Kościoła katolickiego. Stolica Apostolska chciała mieć pewność, że Rzeczpospolita pozostanie w politycznej i wyznaniowej orbicie papiestwa, zwłaszcza biorąc pod uwagę toczący się w tym czasie konflikt pomiędzy chrześcijańską Europą a imperium osmańskim (tzw. wojnę kandyjską).
Ponieważ program reformy elekcji vivente rege (za życia króla), wspierany przez Stolicę Apostolską od początku lat sześćdziesiątych XVII wieku, okazał się niewykonalny w polsko-litewskich warunkach politycznych, priorytetem dyplomatów papieskich stało się nakłonienie króla do ponownego ożenku (królowa Ludwika Maria Gonzaga zmarła w 1667 roku). Nowe małżeństwo królewskie, gwarantując potomstwo, mogłoby rozwiązać problemy związane z kontynuacją panowania dynastii Wazów w Polsce i na Litwie. Kiedy jednak stało się jasne, że Jan Kazimierz nie jest zainteresowany podobnym rozwiązaniem, starania Stolicy Apostolskiej skoncentrowały się na odłożeniu abdykacji do czasu, gdy sytuacja polityczna będzie bardziej sprzyjała kandydaturom katolickim Filipa Wilhelma Neuburga i Karola Lotaryńskiego, których Klemens IX chętnie ujrzałby na tronie w Rzeczypospolitej.
Zasadniczy problem tkwił jednak w tym, iż szlachta nie była przekonana właściwie do żadnego z potencjalnych kandydatów. Urzędnicy papieskiego Sekretariatu Stanu byli pewni, że nie zostanie zaakceptowana żadna z kandydatur wysuniętych jeszcze przed abdykacją Jana Kazimierza, w sposób szczególny aspiracje francuskie. Jak wynika z relacji kardynała Giacomo Rospigliosiego, to właśnie ten czynnik skłonił ostatecznie papieża do poparcia ambicji Krystyny szwedzkiej do wazowskiej schedy w Rzeczypospolitej.
Krystyna zrzekła się tronu swojego rodzimego królestwa i przeszła na katolicyzm w 1654 roku, a następnie przeniosła się do Rzymu. Jako słynna konwertytka schroniła się tam pod papieską opieką. Polsko-litewską sukcesją Krystyna zainteresowała się już w 1661 roku, kiedy dociekać miała informacji na temat treści testamentu Jana Kazimierza. Królowa być może już wówczas żałowała swojej decyzji o zrzeczeniu się szwedzkiego tronu, na co wyraźnie wskazują jej starania o koronę Neapolu w latach 1656-1657. Krystyna ewidentnie czuła się nieswojo w roli zwykłej śmiertelniczki, obdarzonej pustym tytułem królewskim. Ponadto wykazywała ona głęboką potrzebę zewnętrznego manifestowania swojego królewskiego statusu, co okazało się nie lada wyzwaniem ze względu na jej trudną sytuację materialną.
Krystyna była mocno związana z Klemensem IX, który latem 1667 roku został wyniesiony na tron Piotrowy. Jak się okazało, w związku ze zbliżającą się polsko-litewską elekcją, Rzym mógł sporo zyskać na potencjalnym sukcesie szwedzkiej eks-królowej. Przede wszystkim Wieczne Miasto opuściłaby wymagająca tak wielu względów osoba. Wybór Krystyny zagwarantowałby także wzmocnienie papieskich wpływów w Europie środkowo-wschodniej w kontekście toczącej się wojny z imperium osmańskim. Mógł mieć wreszcie istotne znaczenie dla kariery rzymskiego powiernika i bliskiego przyjaciela królowej – kardynała Decia Azzoliniego. Nie ulega jednak wątpliwości, że aspiracje do korony polsko-litewskiej były inicjatywą nie rzymską, a samej Krystyny.
W Rzymie szanse królowej dostrzegano przede wszystkim w kontekście zaciekłej walki politycznej toczącej się w Rzeczypospolitej w ostatnich latach rządów Jana Kazimierza, zaostrzonej jeszcze przez jego abdykację. Ingerencja obcych mocarstw w wewnętrzne sprawy polsko-litewskie była przez Stolicę Apostolską słusznie uznawana za potencjalny czynnik wzrostu niezadowolenia mas szlacheckich, co mogło skutkować wyborem zupełnie nieoczekiwanego kandydata. Zarówno papież, jak i Krystyna zdawali sobie z tego sprawę, mając niewątpliwie rację, czego dowiódł późniejszy wybór mało znanego magnata Michała Wiśniowieckiego. Kuria rzymska potraktowała więc kandydaturę królowej w charakterze „czarnego konia”, do wykorzystania w przypadku eskalacji konfliktu wewnętrznego w Rzeczypospolitej, a nawet rozdwojonej elekcji. Wobec tego Klemens IX wyraził swoje poparcie dla królowej, było ono jednak znacznie osłabione sekretnością wszelkich działań zlecanych dyplomacji papieskiej w tej sprawie.
Czy w Rzymie obawiano się udzielenia politycznego poparcia kobiecie? Najwyraźniej nie. Podkreślano, że Krystyna była utalentowaną władczynią o silnym charakterze, która reprezentowała wszystkie atrybuty niezbędne do sprawowania władzy w Rzeczypospolitej. Wśród atutów Wazówny wymieniano jej pochodzenie, nawiązując do postaci osławionego ojca królowej, Gustawa II Adolfa. Podkreślano też powiązania dynastyczne z polskimi Wazami, w świadomości tradycyjnego przywiązania szlachty do domu panującego.
Należy zauważyć, że głównym celem działalności dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej wobec polsko-litewskich elekcji w drugiej połowie XVII wieku nie było, jak w epoce wcześniejszej, wpływanie na wybór jednego konkretnego kandydata, ale raczej działanie na rzecz zadowolenia wszystkich katolickich pretendentów. Z tego właśnie powodu ówczesny nuncjusz apostolski w Warszawie Galeazzo Marescotti mógł otwarcie przedstawić kandydaturę Krystyny tylko wtedy, gdyby widział naprawdę duże szanse na faktyczne uzyskanie przez nią korony i nie obrażenie w tym procesie innych pretendentów. Rzymski Sekretariat Stanu wielokrotnie podkreślał osobiste zaangażowanie Klemensa IX w promowanie kandydatury Krystyny, przypominając jednak o konieczności zachowywania przez papieża politycznej neutralności wobec rywalizacji katolickich książąt. Z powyższych powodów Marescotti zobowiązany był do „utrzymywania sprawy w takim stanie, aby można ją było przedłożyć, gdy nadejdzie czas”.
Dla nuncjusza otrzymanie instrukcji wspierających aspiracje Krystyny do polsko-litewskiego tronu okazało się wysoce problematyczne, pomimo papieskiego zapewnienia, że w przypadku jej sukcesu Marescotti zdobędzie ogromną wdzięczność Klemensa IX i perspektywę dalszej prestiżowej kariery. Nuncjusz musiał już jednak manewrować pomiędzy interesami Filipa Wilhelma Neuburga i Karola Lotaryńskiego, dwóch innych kandydatów katolickich wspieranych przez papieża. Dodatkowo nie pomagała mu w tym wszystkim zacięta walka polityczna pośród szlachty polsko-litewskiej. Dlatego też Marescotti niechętnie stosował się do papieskich instrukcji dotyczących Krystyny, będąc przekonanym, że nie można jej uznać za wiarygodną kandydatkę i zdając sobie sprawę z nieprawdopodobieństwa jej elekcji. Nuncjusz bał się też narazić szlachcie i narazić na śmieszność, co mogłoby się stać, gdyby popierał kandydatkę – kobietę.
Ostatecznie ani nuncjuszowi, ani samej zainteresowanej nie udało się zbudować w Rzeczypospolitej jakichkolwiek kręgów poparcia. Jedynym potencjalnym promotorem kandydatury Krystyny okazał się biskup poznański Stefan Wierzbowski. Powodem jego poparcia nie była jednak sympatia do królowej, ale chęć przypodobania się Stolicy Apostolskiej. Marescotti podjął więc kroki w celu uzyskania jego politycznej współpracy. W odpowiedzi Wierzbowski uczynić miał „wiele znaków krzyża, nie chcąc poważnie potraktować sprawy i błagał nuncjusza, aby o tym nie mówił ani słowa, aby nie wzbudzić powszechnego śmiechu”. Marescotti relacjonował te reakcje w Rzymie, apelując o porzucenie sprawy Krystyny w Rzeczypospolitej, dla dobra wizerunku Stolicy Apostolskiej. Wydaje się, że kandydatura kobiety okazała się znacznie mniej problematyczna i bardziej akceptowalna na dworze papieskim, niż w lokalnym kontekście państwa polsko-litewskiego, co zrozumieć mógł jedynie działający na miejscu dyplomata.
W dialogu ze Stolicą Apostolską to oczywiście płeć Krystyny wydawała się stanowić główne utrudnienie dla sukcesu jej kandydatury. W korespondencji dyplomatycznej wielokrotnie opisywano ją jako „przeszkodę”, nawet jeśli, jak już zostało to wcześniej wspomniane, w Rzymie uznawano, że królowa była w posiadaniu wszelkich przymiotów niezbędnych do sprawowania władzy. Sama Krystyna również obawiała się odrzucenia własnej kandydatury ze względu na płeć, którą uważała za jedyną wadę i słaby punkt swoich aspiracji. Jej pesymistyczna wizja kobiety wynikała prawdopodobnie w dużej mierze z negatywnego wizerunku matki, Marii Eleonory Brandenburskiej, która w przeciwieństwie do córki praktycznie nie wykazywała zainteresowania sprawami politycznymi i intelektualnymi. Według Krystyny „kobiety nigdy nie powinny rządzić”. Jej słowa na temat kobiecych rządów są bardziej niż zaskakujące: „Gdybym wyszła za mąż, prawdopodobnie odebrałabym prawo dziedziczenia moim córkom. Z pewnością kochałabym królestwo bardziej niż moje dzieci, a pozwolenie na dziedziczenie przez córki oznaczałoby jego zdradę. Należy mi wierzyć, zwłaszcza, że wypowiadam się wbrew mojemu własnemu interesowi, jednak mam zwyczaj mówienia prawdy własnym kosztem. Jest prawie niemożliwe, aby kobieta godnie wypełniała królewskie obowiązki, niezależnie od tego, czy rządzi samodzielnie, czy jako regentka. Niewiedza kobiet, słabość ich duszy i ciała, uniemożliwiają im panowanie”. Trudno zatem stwierdzić, czy Krystyna w ogóle wyobrażała sobie siebie jako kobietę. W sensie „publicznym” wydaje się, że prawdopodobnie nie, ponieważ uważała się za w pełni zdolną do typowo „męskiej” formy rządów. Królowa, przyjmując idee kartezjańskiego dualizmu, była przekonana, że seksualność dotyczy tylko ludzkiego ciała, a dusza jest wolna od jakichkolwiek ograniczeń w tym zakresie. Oznacza to, że jeśli chodzi o wiedzę i uczucia religijne, ale także sprawowanie władzy, płeć biologiczna nie miałaby wpływu na płeć we współczesnym rozumieniu gender. Krystyna często nosiła męskie stroje, aby udowodnić, że pomimo bycia kobietą, czuła i chciała przedstawiać się jako „lepsza od swojej płci”. Jej cechy fizyczne nie sugerowały męskości, ale zachowanie, postawy, styl życia, gesty – tak. Królowa kładła nacisk na prezentowanie swojego publicznego wizerunku jako męskiego, akcentując wrodzone prawo do suwerennej władzy. We nowożytnej Europie władza i męskość były bowiem ze sobą nierozerwalnie związane.
Z drugiej strony, paradoksalnie, papieski Sekretariat Stanu wielokrotnie sugerował, że płeć królowej może stać się atutem dla jej aspiracji do polsko-litewskiego tronu. W Rzymie wierzono, że wybór Krystyny nie wzbudziłby zazdrości konkurentów, gdyż nie posiadała ona potencjalnego następcy. Ze względu na wiek i niechęć do zawarcia małżeństwa, Krystyna nie mogłaby też pełnić w Rzeczypospolitej roli królowej małżonki, związanej z kwestią dziedziczenia (nawet jeśli, w ramach wolnej elekcji, byłoby to dziedziczenie de facto, a nie de iure). Wybór Krystyny nie oznaczałby zatem całkowitej porażki pozostałych kandydatów, którzy wkrótce mogliby liczyć na kolejną szansę w zmaganiach o polsko-litewską koronę. W papieskim przekonaniu rządy Wazówny miały zatem stanowić rodzaj tymczasowej regencji, przydatnej do rozwiązania trudnej sytuacji w Rzeczypospolitej. Chodziło o „złożenie Królestwa w osobie Królowej, aby czekać na lepsze czasy i uniknąć obecnych niebezpieczeństw i wzburzenia”. Regencje były zazwyczaj uważane za okresy politycznej słabości i nieładu, ponieważ tym, którzy rządzili, brakowało zazwyczaj pełni władzy i autorytetu (niezależnie od tego, czy była to kobieta-regentka, czy też rada regencyjna). W niektórych przypadkach jednak, jak wydawało się to postrzegać papiestwo, regencja mogła stanowić okres uspokojenia, transformacji i eksperymentów politycznych, przekształcając tym samym potencjalne ryzyko, jakie niosło ze sobą bezkrólewie, w okazję do pojednania.
Aby zostać kobietą-królem w siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej, pomimo istniejących precedensów, Krystyna musiałaby przezwyciężyć lokalne obyczaje i tradycję. Chęć zachowania na tronie dynastii mogła być jej mocnym punktem, jednakże protestancka linia Wazów odległa była od polsko-litewskiego dziedzictwa, czego w Rzymie zdawano się nie dostrzegać. Ideałem władczyni w średniowiecznym Królestwie Polskim, a następnie w nowożytnej Rzeczpospolitej, pozostawała ponadto królowa pozostająca w politycznym cieniu swego królewskiego męża, oddana życiu duchowemu, a przede wszystkim zapewniająca dziedzica dla dynastii. Kobiety u władzy, silnie zaangażowane w życie polityczne, takie jak Bona Sforza (1518-1557) czy Ludwika Maria Gonzaga (1646-1667), budziły w szlacheckim społeczeństwie powszechną niechęć.
Krystyna nie mogła być pozytywnie odbierana przez szlachtę również z innego powodu. Jan Kazimierz był podówczas powszechnie krytykowany za złamanie królewskiej przysięgi przez abdykację i naruszenie tym samym szlacheckiej „złotej wolności”. Dlaczego więc wybierać kogoś, kto już raz porzucił rodzimy tron, nawet jeśli Krystyna broniła swojej decyzji argumentami wyznaniowymi? Co więcej, należy podkreślić, że w opinii wielu eks-królowa szwedzka była postrzegana jako osoba kontrowersyjna. Sugeruje to wyraźnie, że nieprawdopodobieństwo sukcesu Krystyny w elekcji wiązało się nie tylko z kwestią jej płci, ale także szeregiem innych czynników i okoliczności.
Wbrew temu, co w jednej z biografii Krystyny napisała Susanna Åkerman, nie można mówić o prawdziwej kampanii politycznej prowadzonej w latach 1668-1669 przez królową celem objęcia tronu w Rzeczypospolitej, ani też o oficjalnym poparciu Klemensa IX. O tym, że aspiracje Krystyny pozostały ostatecznie w państwie polsko-litewskim prawie niezauważone, świadczy brak odniesień do nich w korespondencji dyplomatycznej państw świeckich i pismach politycznych okresu bezkrólewia. Kandydatura Wazówny nie była ani dyskutowana, ani krytykowana. Stanowiła niemal niedostrzeżony, ogromnie jednak interesujący epizod dotyczący historii kobiet u władzy w nowożytnej Rzeczypospolitej.