Anna Paulina księżna z Sapiehów Jabłonowska (1728-1800), córka Kazimierza Karola Sapiehy, starosty onikszyńskiego i wołpińskiego i Karoliny z Radziwiłłów, urodziła się w Wołpii niedaleko Grodna i Mostów (województwo nowogrodzkie). W 1750 r. zawarła małżeństwo z Janem Kajetanem Jabłonowskim (o wiele od niej starszym), a po 14 latach owdowiała. Nie wyszła ponownie za mąż, poświęcając wiele czasu na działalność polityczną, gospodarczą i rozwijanie swych różnorakich zainteresowań.
Powszechnie uważano ją za osobę uczoną. Interesowała się etnografią, literaturą, filozofią i muzyką. Władała łaciną, niemieckim, francuskim, prawdopodobnie angielskim. Szczególnie interesowała się szeroko pojętym przyrodoznawstwem. W Kocku (dzisiaj województwo lubelskie), w letniej rezydencji, założyła wspaniały ogród-park z oranżerią oraz zielnik. W Siemiatyczach (obecne województwo podlaskie) zgromadziła dużą bibliotekę i urządziła tzw. „gabinet historii naturalnej” z okazami fauny, flory, eksponatami geologicznymi i aparaturą naukową, cieszący się dużym zainteresowaniem publiczności. Warto wspomnieć, że w „gabinecie” bywały i koronowane głowy, jak król Stanisław August Poniatowski (1793), cesarz Józef II (1780) czy książę rosyjski Paweł z małżonką (1782).
W swoim majątku księżna starała się prowadzić gospodarkę w taki sposób, aby nie czynić w przyrodzie niepotrzebnych szkód. Dowodem na to są choćby „Ustawy powszechne dla dóbr moich rządców” opracowane i wydane przez nią samą, liczące 8 tomów (ok. 700 stron!). I tak, w tomie V, o leśnictwie czytamy m.in.: „Majenia na Boże Ciało i Zielone Świątki zupełnie zakazuje się, jako rzeczy bardzo dla lasów szkodliwej, a nic do nabożeństwa nie pomagającej”. Są też zalecenia mówiące o... kształtowaniu krajobrazu(!): „Do wysadzania dróg publicznych zażywają się dęby, topole, jawory, brzosty, wiązy, jasiony, klony i buczyna (...). Po wsiech wierzby i fruktowe drzewa (...). Nad brzegami rzek i grobel – wierzby, olchy, topole, morwy...”.
Na uwagę zasługuje znajomość księżnej Jabłonowskiej z księdzem Krzysztofem Klukiem, ciechanowskim proboszczem, z zamiłowania przyrodnikiem, autorem sławnego „Dykcjonarza roślinnego” (1786-1788). Bywał on częstym gościem w Siemiatyczach, korzystał z bogatej biblioteki. Nęciły go też zbiory „gabinetu”, o których wartości naukowej wyrażał się bardzo pochlebnie, jak również możliwość spotkań z wybitnymi ludźmi goszczącymi w pałacu, w których to biesiadach naukowych żywy udział brała sama księżna Anna. Ks. Kluk wykorzystywał oranżerie w ogrodzie botanicznym w Kocku do obserwacji roślin w chłodnych porach roku. Odwdzięczał się swej opiekunce, wzbogacając zbiory siemiatyckie spreparowanymi przez siebie okazami ptaków i motyli z Podlasia. Podarował jej także zielnik złożony z własnoręcznie zebranych roślin. Niestety, zupełnie nie wiadomo, co się z nim stało. Próżno szukać wzmianki o zielniku w różnego rodzaju mniej lub bardziej dokładnych, późniejszych spisach zawartości „gabinetu”.
Niezwykle interesującym i tajemniczym naukowym wydarzeniem w życiu księżnej było znalezienie w jednym z majątków Jabłonowskich pewnej dziwnej rośliny. O tym intrygującym znalezisku księżna niezwłocznie powiadomiła króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w liście z sierpnia 1787 r.: „Przyjąć raczysz łaskawie Wasza Królewska Mość Pan mój Miłościwy krzewu rysunek, któren bydź mienią Botaniści pierwszy w owym gatunku”. W liście z września tegoż roku pisała: „Krzew ten był przypadkiem znaleziony na sianożętach w województwie bracławskim niedaleko Piwkowa we wsi PP Jabłonowskich (...) przesłany mi był srodze nieostrożnie upakowany, bo ucalonego żadnego kwiatka tak nie przywiózł, ażeby klasyfikacje onego zrobić można było bez której żadna akademia nie potrafi umieścić i naznaczyć mu porządku. Gdy więc do Rzymskiej Akademii ode mnie był posłany i tamże wysztychowany został, uczyniła Akademia dla mnie honor nazwania go imieniem tym co go noszę (...)”.
Rośliny tej ks. Kluk nie wymienia w swoim „Dykcjonarzu” ani nie wspomina o niej w żaden inny sposób. Doprawdy, dziwić musi fakt, że właścicielka siemiatyckiego „gabinetu naturalnego” nie poinformowała swego miejscowego botanicznego eksperta o tak ważnym znalezisku, ale wysłała je do Akademii Rzymskiej!
Wzmianka o odkryciu gatunku nazwanego imieniem księżnej znalazła się nawet w wierszu z 1787 r. zatytułowanym „Oda”, autorstwa ks. Sakowicza: „Umysł Twój sprzyja sztukom, talentom życzliwy,/Hojnie płody Natury zgromadzasz i dziwy...”, w przypisie do tego fragmentu zaś czytamy: „I temi czasy I.O. Xiężna Jmć ciekawą starannością swoją nieznaną roślinę osobliwszej figury wynalazła, którą Akademie zagraniczne (...) rzeczoną Roślinę od Prześwietnego Wynalezicielki Imienia, Jabłonowskia nazwały”. Jednakże w późniejszej literaturze botanicznej próżno szukać informacji o krzewie nazwanym Jablonovskia. Nie wiadomo nawet, do jakiej botanicznej rodziny należało go zaliczyć! Co zatem sądzić o pasjach botaniczno-rolniczych księżnej Jabłonowskiej? Czy była tylko wykształconą dyletantką, pragnącą imponować publiczności swymi zbiorami, czy też osobą prawdziwie zainteresowaną naukami przyrodniczymi? Wydaje się, że zagadnienia szeroko pojętego przyrodoznawstwa naprawdę ją pasjonowały i zajmowały bardzo ważne miejsce w jej życiu.
Józef Rostafiński, nasz znakomity przyrodnik, zajmujący się także historią botaniki, napisał w 1916 r. (być może ze zbytnią emfazą): „Księżna Anna z Sapiehów Jabłonowska (...) żyć będzie zawsze w pamięci narodu, którego była nieodrodną córką, niewątpliwie najznakomitszą Polką”.