Antonio Vivaldi należy bez wątpienia do grona najwybitniejszych kompozytorów epoki baroku. Jego osiągnięcia na gruncie solowego koncertu zapewniły mu trwałe miejsce w historii muzyki. Prete Rosso (jak często mawiali o nim współcześni), czyli „Rudy Ksiądz”, zachwycał i zadziwiał jako wirtuoz skrzypiec, twórca sonat i koncertów na skrzypce, ale też na wiele innych instrumentów, jak: wiolonczela, fagot, flet czy mandolina. Wenecjanie widzieli w nim także kompozytora świetnych oper, które przeżywają dzisiaj zasłużony renesans. Mało kto jednak wie, że Vivaldi należał do ulubionych twórców Teresy Kunegundy Sobieskiej.
Antonio Vivaldi urodził się w Wenecji w 1678 r. Jego ojciec Giovanni Battista był golibrodą, ale też zawodowym skrzypkiem zatrudnionym przy bazylice św. Marka. To najprawdopodobniej on przekazał synowi podstawowe umiejętności w zakresie gry na skrzypcach. Pierwszy publiczny występ Antonia Vivaldiego datuje się na rok 1696, kiedy to wystąpił jako dodatkowy skrzypek podczas uroczystych nabożeństw bożonarodzeniowych w bazylice św. Marka. W 1703 r. Vivaldi otrzymał stanowisko maestro di violino w jednym z czterech słynnych sierocińców dla dziewcząt – Ospedale della Pietà. Pracował tam nieprzerwanie do 1709 r., a następnie od roku 1711 uczył utalentowane muzycznie dziewczęta gry na skrzypcach, przygotowywał je do publicznych występów, a także komponował dla nich nowe utwory. W tym samym czasie dał się też poznać jako autor dwóch zbiorów – op. 1, czyli 12 sonat triowych na dwoje skrzypiec i basso continuo, opublikowanego w 1705 r., i op. 2, czyli kolekcji 12 sonat skrzypcowych, wydanego w 1709 r. W 1711 r. Vivaldi ogłosił drukiem swoje op. 3 znane jako L’Estro armonico, czyli cykl 12 koncertów. Zbiór ten miał wkrótce zrewolucjonizować życie muzyczne Europy, stając się też najważniejszą muzyczną publikacją pierwszej połowy XVIII w. Koncerty Vivaldiego przeznaczone na skrzypce solo, dwoje lub czworo skrzypiec i orkiestrę stały się wzorem dla rzeszy twórców, inicjując wysyp podobnej twórczości w całej Europie, szczególnie w kręgu niemieckim. Od tej pory koncert solowy stał się jednym z najpopularniejszych gatunków muzycznych i, co warte podkreślenia, swą wysoką pozycję utrzymał do dziś.
Nie wiadomo, kiedy dokładnie ani w jakich okolicznościach Teresa Kunegunda zetknęła się po raz pierwszy z muzyką Vivaldiego. Nie ma nawet pewności, czy poznała go osobiście, czy kontaktowała się z nim za pośrednictwem innych osób. Można tylko przypuszczać, że zainteresowała się jego muzyką, słuchając utworów kompozytora w wykonaniu dziewcząt z Piety (elektorowa chętnie bowiem uświetniała swoją obecnością koncerty w weneckich konserwatoriach). Możliwe też, że zapoznała się ze wspomnianą opublikowaną muzyką kompozytora za pośrednictwem swoich muzyków. Warto też pamiętać, że Antonio Vivaldi w 1713 r. zadebiutował jako kompozytor operowy dziełem Ottone in villa wystawionym w maju w Vicenzy. Trzy lata wcześniej, w tym samym mieście, operę zatytułowaną Silvia zadedykowano Teresie Kunegundzie. Możliwe, że elektorowa była w Vicenzy także w 1713 r. i tam poznała Vivaldiego i jego dzieło. Znała zapewne również jego dokonania jako impresaria w Teatro Sant’Angelo w Wenecji. Wysłuchała też w 1714 r. pierwszej opery, którą „Rudy Ksiądz” napisał specjalnie dla rodzinnego miasta, czyli Orlando finto pazzo do libretta Grazia Bracciolego. Z jej korespondencji z Maksymilianem II Emanuelem wynika, że wysoko oceniała talent kompozytora, szczególnie zaś podobała się jej jego muzyka operowa.
Kiedy w 1714 r. zakończyła się wojna o sukcesję hiszpańską, para elektorska musiała na nowo zorganizować życie swojego monachijskiego dworu. Maksymilian II Emanuel prosił wówczas żonę o znalezienie w Wenecji odpowiednich dla nich muzyków – instrumentalistów i śpiewaków. Teresa Kunegunda miała wówczas kontakt z wielką liczbą muzyków, ale spośród nich szczególnie ceniła sobie Vivaldiego. Wielokrotnie pisała o nim do męża. Sugerowała też, że byłby idealny na stanowisko maestro di cappella. Elektor za każdym razem jednak odmawiał, twierdząc, że nie zna kompozycji wenecjanina, prawdopodobnie jest on też w tej chwili dla nich za drogi. Poza tym wskazywał, że mają już kapelmistrza w osobie Pietra Torriego, doświadczonego w pisaniu oper. Co ciekawe, Vivaldi nie był wówczas drogim muzykiem. Nie wiadomo więc, co dokładnie stanęło na przeszkodzie jego zatrudnieniu w Monachium. Wydaje się tylko, że o braku angażu zadecydował gust elektora, przyzwyczajonego do muzyki swoich starych, oddanych mistrzów, z którymi spędził wojenny czas w Brukseli i Francji, słuchając w ich wykonaniu oper w stylu francuskim.
Mimo że próba zaangażowania Vivaldiego do Monachium nie powiodła się, kontakt między elektorową a kompozytorem nie urwał się. W 1716 r. w weneckim Teatro San Moisè wystawiono operę Vivaldiego zatytułowaną La costanza trionfante degl’amori e de gl’odii do libretta Antonia Marchiego. Pozornie wydawałoby się, że dzieło to nie ma nic wspólnego z Teresą Kunegundą. Elektorowa była już przecież od roku w Bawarii. Berthold Over znalazł jednak w drukowanej w libretcie dedykacji fragment odnoszący się jednoznacznie do osoby Sobieskiej. Brzmi on następująco: Nie wlepia swojego wzroku Arietino mały ptaszek w promienie Słońca, jak tylko w cieniu Królowej di Pennati, i ja, wiem to, nie cieszyłbym się przywilejem uznania, jeśli nie pokajał się tym małym darem jako znakiem oddania pod poważny patron Waszej Ekscelencji. Over twierdzi, że Arietino to aluzja do małego armeńskiego chłopca (tu określonego jako mały ptaszek), którego Teresa Kunegunda przygarnęła w Wenecji, a który później miał się stać ojcem rodu von Aretin. Elektorowa zaopiekowała się nim, aby w ten sposób wypełnić pustkę po swoich pozostawionych w Bawarii dzieciach. Ponieważ Sobieska miała w swoim bawarskim herbie orła, króla ptaków, określenie Regina de Pennati (pennato – ptasie pióro) miałoby odnosić się aluzyjnie i symbolicznie do niej jako do królowej ptaków właśnie. Prawdopodobnie też to samo dzieło zabrzmiało w Monachium w 1718 r. Co ciekawe, rok po śmierci Teresy, w 1731 r., opera ta, pod lekko zmienionym tytułem – L’odio vinto dalla costanza – została wykonana w Wenecji i zadedykowana Marii Civran Labii, bliskiej przyjaciółce Teresy Kunegundy.
Niewątpliwie Teresa Kunegunda Sobieska przeszła w Wenecji szybki kurs muzyki. Rozwinęła też talent mecenasowski i pogłębiła ocenę młodych talentów. Doskonale świadczy o tym to, iż chciała, aby na dworze w Monachium kapelmistrzem został Antonio Vivaldi, dopiero debiutujący w roli kompozytora operowego w Wenecji. Gdyby udało się jej skłonić męża do zatrudnienia „Rudego Księdza” w Monachium, Sobieska na pewno zmieniłaby bieg historii muzyki i opery barokowej.