Testament traktowany jako akt ostatniej woli człowieka przygotowującego się do śmierci stanowił – zgodnie z obowiązującymi zasadami sztuki dobrego umierania – dokument materialnego rozrachunku z życiem, ale i szczególny akt wiary, świadectwo przekonań religijnych i przynależności do określonego wyznania, wyraz światopoglądu moribunda i stosunku do otaczającego go świata i ludzi. Niech nie dziwi jednak fakt, że wszelkie postanowienia testamentalne zdominowała sfera materialna, gdyż akt ostatniej woli miał być przede wszystkim formą rozrachunku z życiem doczesnym, która pozwalała uwolnić duszę zmarłego od wszelkich ziemskich zaszłości, niespłaconych długów i wyrządzonych krzywd, by obdarzona boskim miłosierdziem mogła kontynuować niczym niezmącone życie wieczne. Stąd liczne prośby o dokładne wypełnienie ostatniej woli, wybaczanie win i prośby o przebaczenie, kierowane pod adresem krewnych, sług i wrogów. Stąd prawne zabezpieczenie dokumentu w aktach grodzkich oraz grupa zaufanych „egzekutorów i przyjaciół” wyznaczonych w testamencie, mających czuwać nad szybkim i prawidłowym wypełnieniem woli zmarłego. Stąd też „niebieskie gwarancje”, groźby i wezwania na sąd ostateczny wobec tych, którzy podważą lub złamią wolę testatora.
I właśnie ta część aktu ostatniej woli posiada najsilniejszy ładunek emocjonalny, wskazujący na stosunki panujące w obrębie staropolskiej rodziny. Testatorzy, a zwłaszcza testatorki zawsze kładą nacisk na posiadane przez siebie prawa do dysponowania majątkiem tak ruchomym, jak i dobrami ziemskimi, by nikt nie podważył prawomocności dokonanych przez nich rozporządzeń. Podkreślają swoją poczytalność – „zdrowia słabego, ale na umyśle zdrowy” – i wyłączność do posiadanej fortuny. Mimo że testatorzy określają swój stan majątkowy, zwykle ubolewając nad mizerną fortuną, ogromnymi wydatkami i stratami poniesionymi z powodu niesprzyjającej sytuacji polityczno-ekonomicznej czy nieuczciwości krewnych i sąsiadów, to nie jest możliwe określenie rzeczywistego stanu posiadania rodziny szlacheckiej w oparciu wyłącznie o ten rodzaj źródeł. Rzadko który z testatorów przyznawał się, tak jak Jerzy Ożarowski, koniuszy koronny, że roztrwonił majątek na karciane długi.
W przypadku majątku osobistego kobiet i mężczyzn napotykamy na pewne różnice, wynikające z wartości, ilości i jakości posiadanych przedmiotów. W przypadku kobiet znaczną część ruchomości zajmują stroje – suknie, futra, buciki, czepki, i dodatki, jak wstążki, dekoracyjne taśmy, koronki, biżuteria – oraz bielizna osobista, pościelowa i stołowa. W dalszej kolejności wymienia się naczynia stołowe (klasyfikowane często jako srebra, cyna, miedź, szkło i porcelana), bardzo rzadko broń, obrazy czy książki oraz przedmioty o wartości sentymentalnej. Kobiety dysponują także szczególnie dla niech ważnym inwentarzem gospodarskim, który trudno uznać za majątek stricte osobisty – konie, bydło, owce i drób. Niekiedy pojawiają się karety, a nawet zbiory polne (zboże, siano). W testamentach męskich, poza dyspozycjami majątkowymi dotyczącymi dóbr ziemskich i gotówki, znajdziemy przede wszystkim rozporządzenia dotyczące stroju, rozmaitych kosztowności i broni. W ich zapisach pojawia się więcej niż u kobiet książek i dzieł sztuki o rozmaitej wartości artystycznej, nieruchomości w postaci dóbr ziemskich, zbiorów, zwierząt gospodarskich, plonów czy inwentarza gospodarskiego. W obu przypadkach odzież stanowi najczęściej wspominany majątek i zwykle jest to najwartościowsza część wszystkich przedmiotów zawartych w testamencie czy inwentarzu.
Testamenty to również kroniki życia testatorów, którzy w obliczu śmierci składają relacje ze swoich dokonań i przedstawiają je jako swoisty rachunek sumienia. Piszą głównie o współmałżonkach, dzieciach, krewnych, służbie i dłużnikach. Napomykają mimochodem o odbytych podróżach (jak Regina Bendkowska, która wspomniała o odbytej pielgrzymce do Jerozolimy oraz o swoich dokonaniach fundacyjnych i legatach na klasztory, bractwa i szpitale) czy o dręczących ich chorobach. Dzięki testamentom zyskujemy też obraz stanu biologicznego społeczeństwa staropolskiego, m.in. przybliżoną, ale trudną do określenia w latach średnią wieku osób spisujących akt ostatniej woli („wiek podeszły”, „starość moja”, „w leciech zaszła”, „starość zgrzybiała”), zapis chorób i przyczyny śmierci („słabość wielka”, „starość”, odniesione rany). Na „wielką słabość, w starości wieku mego będąc” skarżyła się wdowa Barbara z Batów Niedźwiedzka. Z kolei Anna z Połubińskich Radziwiłłowa, starościna lidzka, będąc w „ciężkich białogłowskich terminach” i „płodem obciążona”, zdecydowała się spisać swoją ostatnią wolę, mimo bardzo młodego jeszcze wieku, obawiając się komplikacji okołoporodowych i w ich konsekwencji śmierci.
Wśród ustaleń i ostatecznych postanowień znękani chorobą i przyciśnięci wiekiem testatorzy zapominają o swoich wielokrotnych małżeństwach, pomijają imiona współmałżonków i zrodzonych z nimi dzieci, mylą rodzinne koligacje, a niekiedy nie są w stanie podać nawet przybliżonej liczby potomstwa i jego losów. Wydaje się przy tym, że kobieca pamięć w tym zakresie jest trwalsza. Być może wynika to z bliższych i głębszych związków emocjonalnych łączących matkę i jej potomstwo, sprawowania długotrwałej – a w przypadku śmierci małżonka czasem jedynej – opieki nad dziećmi. Mężczyźni piszą o żonach „Małżonka moja i Dobrodziejka”, pomijając ich imiona; inni deklarują długoletni staż małżeński, dziękując żonom za miłość i „rząd domowy”, podkreślając młody wiek małżonek, ich rozsądek i gospodarność. Stefan Aleksander Potocki, wojewoda bełski, znany hulaka i zawadiaka, który nie wahał się użyć broni nawet na dworze króla Jana III Sobieskiego, w obliczu śmierci przepraszał żonę „za wszystkie pożycia moje złe, żem nie według obligu chrześcijańskiego i małżeńskiego z nią żył” i prosił, by „nie mściła się na duszy jego” i „krwawemi łzami” żebrał miłosierdzia małżonki, z którą od wielu lat pozostawał w separacji.
Kobiety zwykle wyraźnie określają imiona i nazwiska swoich kolejnych mężów oraz pełnione przez nich funkcje publiczne, wspominając – „Małżonek mój kochany i Dobrodziej Jedyny”, „Mąż mój Najmilszy”, „Pan mój i Dobrodziej Kochany”. Zofia z Boguskich Podleska dziękowała drugiemu małżonkowi „za życzliwość Jego, którą mi w życiu i w stanie małżeńskim pokazował i lata swoje ze mną tak długo strawiwszy, dziękuję mu za prace i pieczołowanie”. Mimo to w testamentach brak jest miarodajnych danych na temat dzietności rodzin – dokładnej liczby dzieci zarówno żyjących, jak i zmarłych z kolejnych małżeństw testatorów, czy też dzieci przysposobionych z poprzednich związków małżonków. Pomija się zwykle potomków dorosłych i zamężnych, czyli tych, którzy zostali już uposażeni i opuścili dom rodzinny. Bardzo rzadko wspomina się dzieci wcześnie zmarłe i ich wiek.
Ważną rolę w testamentach szlacheckich odgrywa dbałość o znaczenie rodziny, utrzymanie odpowiednich koligacji, honor domu i jego pozycję w życiu publicznym. Widoczne jest to głównie w kreowaniu odpowiedniej polityki matrymonialnej, trosce rodziców o wybór godnych kandydatów do zamążpójścia dla córek, a nawet mężów o przyszłość owdowiałych żon. Józef Stanisław Jelski, stolnik mozyrski, zezwalał w testamencie na powtórne małżeństwo żony, „byleby to było z chwałą Bożą, z Honorem Domu naszego, a bez krzywdy Dziatek moich”. Tymczasem większość testatorów wchodziła przynajmniej dwu, a niekiedy trzykrotnie w związki małżeńskie i przynajmniej z jednego małżeństwa rodziły się i pozostawały dzieci. Wyrazem dobrych relacji rodzinnych, ale i przyjętych konwenansów były prośby o stosowne miejsce pochówku. Kobiety prosiły o pochówek w grobie rodzinnym, wspólnie z przedwcześnie zmarłymi dziećmi, przy jednym z mężów, jak Katarzyna z Sobieskich Radziwiłłowa (zm. 1694), siostra króla Jana III Sobieskiego, która życzyła sobie spocząć „w grobie nieświeskim, przy mężu i dzieciach moich”.
Różnie układały się stosunki testatorów z własnym rodzeństwem i krewnymi. Rzadko bywały w pełni pozytywne, niezmącone zatargami majątkowymi, czy nawet zbrodnią. Znajdziemy jednak i takie dokumenty, gdzie wzajemne ciepłe relacje między dorosłym rodzeństwem trwały do późnego wieku, a bracia i siostry wspierali się wzajemnie w trudnych chwilach, wychowując osierocone przez rodzeństwo dzieci jak własne. Ewa Mysłowska, wdowa po Andrzeju, umierając bezpotomnie, zapisała cały swój majątek szwagrowi i jego potomkom, dziękując mu za starania, które czynił wokół jej zdrowia.
Testament jest również znakomitym świadectwem do badania więzi klientalnych funkcjonujących w społeczeństwie szlacheckim, rozmaitych nieformalnych układów i zależności, które wiązały wielkie rody magnackie ze szlacheckim zaściankiem. Testatorzy wspominają z atencją i przywiązaniem swoich magnackich dobrodziejów (czasem tylko zamożniejszych i znaczniejszych), powołują ich na egzekutorów testamentów, opiekunów osieroconych pociech czy legują na ich rzecz znaczne nieraz sumy i to z pominięciem najbliższych krewnych. Postawom takim z pewnością przyświecała nadzieja na rewanż ze strony dotychczasowego opiekuna, który otoczy swoją łaską i dobrodziejstwem także pozostałych spadkobierców, w tym osierocone dzieci. Katarzyna Drużbacka wyrażała nadzieję, że jej dotychczasowi protektorzy – Elżbieta i Adam Mikołaj Sieniawscy – zadbają o jej spadkobierców: „W tejże samej zostając nadziei śmiem najuniżeniej suplikować za synem moim Kazimierzem, aby go w Pańskiej protekcji swojej mieć chcieli i opiekę tak Jego samego osoby, żony i dziatek ich w respekcie swoim Pańskim konserwować raczyli”. Włoszka Lukrecja Maria ze Strozzich Radziwiłłowa pamiętała nawet o swojej służbie i prosiła męża, by „sługi i czeladka moja, mianowicie białogłowy w cudzy kraj zaprowadzone, aby po żywocie moim szczęśliwie do ojczystej ziemi poodsyłane i zaprowadzone, a podług mojej asygnacji na osobliwym z podpisem ręki mej regestrze będącej ukontentowane były”. Podobną dyspozycje złożyła królewska siostra Katarzyna z Sobieskich Radziwiłłowa, która wydała polecenie, by zebrane przez nią pieniądze „naprzód na ukontentowanie sług moich jako białychgłów, tak i mężczyzn według ich zasług i dawności w służbie mojej ordynowane były”.
W aktach ostatniej woli napotykamy liczne – niekiedy bardzo sformalizowane i wyświechtane – formuły pożegnania, zawierające zapewnienia o miłości macierzyńskiej czy ojcowskiej, błogosławieństwa i życzenia wszelkich łask Bożych, bądź dla odmiany – groźbę utraty błogosławieństwa w przypadku złamania woli zmarłego, upomnienia o zgodne pożycie między rodzeństwem czy nakazy wytrwania w określonej wierze, umieszczane najczęściej w końcowym fragmencie dokumentu.