„Widzimy, jak za jednym razem położono kres anarchii i obalono poddaństwo, wzmocniono tron dla ochrony narodu, nie naruszając przy tym jego wolności, przekreślono, dzięki zmianie monarchii z elekcyjnej na dziedziczną, wszystkie obce intrygi... Nikt nie poniósł strat, ani nie został poniżony. Wszyscy, od króla do prostego robotnika, polepszyli swoje położenie... Do tego cudownego wydarzenia (tego połączenia mądrości i szczęśliwego losu, o jakim nigdy nie słyszano) trzeba jeszcze dodać, że nie przelano jednej kropli krwi, że nikogo nie zdradzono, nikogo nie spotwarzono..., nie wyśmiewano się z religii, moralności ani zasad, że nie było żadnego zepsucia, żadnych konfiskat mienia..., że nikt nie został uwięziony ani wygnany”. W taki sposób w broszurze An Appeal from the New to the Old Whigs Edmund Burke powitał Konstytucję 3 maja. Ładnie? – ładnie, jednak nawet te opinie nie oddają w pełni ani znaczenia, które do niej przywiązywał, ani jego entuzjazmu. Konstytucja 3 maja była dla niego aktem wykraczającym daleko poza granice Rzeczypospolitej i rok 1791.
Kilka miesięcy przed napisaniem tych słów Burke opublikował swoje najważniejsze dzieło Rozważania o rewolucji we Francji. Książka, w której zawarł podstawowe założenia doktryny konserwatyzmu liberalnego, była odpowiedzią na rewolucję, która rozpoczęła się we Francji w 1789 r. Odpowiedzią jednoznacznie negatywną. Burke krytykował w rewolucji wszystko, od podważania autorytetu monarchy, przez konfiskatę majątków szlacheckich i kościelnych, po koncepcję praw człowieka, która – jego zdaniem – oznaczała prawa bez obowiązków: „Ich [rewolucjonistów] wolność nie jest liberalna”. Ale najstraszniejsze w rewolucji było to, że odrzucała wyrastającą z doświadczenia mądrość pokoleń, zastępując ją abstrakcyjnymi teoriami, do których chciano dopasować to niezwykle skomplikowane stworzenie, którym jest człowiek: „Ludzie tego rodzaju [rewolucjoniści] są tak owładnięci swymi teoriami praw człowieka, że całkowicie zapomnieli, jaka jest jego natura”. Bramy piekieł zostały otwarte, bo odtąd celem władzy politycznej nie była stopniowa poprawa warunków życia, lecz zmiana natury ludzkiej według przyjętego z góry schematu, i to za pomocą wszystkich dostępnych środków, również przemocy. W naszych czasach taką postawę spuentowano w następujący sposób: „By można było ludzkość zbawić, trzeba się najpierw z nią rozprawić, by człowiek był człowieka bratem, trzeba go wpierw przećwiczyć batem”.
Krytycy kpili z Burke’a, twierdząc, że nie rozumie wydarzeń we Francji, ale terror jakobiński oraz ideologie totalitarne XX w. stawiające sobie za cel uczynienie ludzi „cnotliwymi”, „czystymi rasowo” bądź „świadomymi klasowo” udowodniły, że to on miał rację. Dopiero na tym tle możemy zrozumieć, jak ważnym wydarzeniem dla Burke’a była Konstytucja 3 maja. Rewolucja we Francji pokazała, czym politycy nie powinni się zajmować i w jaki sposób nie należy wprowadzać zmian. Konstytucja 3 maja oraz angielska „sławetna rewolucja” z lat 1688–1689, która sto lat później nadal stanowiła podstawę brytyjskiego systemu politycznego, pokazały, jakie są prawdziwe zadania stojące przed politykami i jak należy je realizować. Od tego, którą z tych dróg wybierze ludzkość, będzie zależała jej przyszłość: „Obydwie rewolucje [Konstytucja 3 maja i rewolucja we Francji] za cel stawiają wolność, lecz podczas gdy jedna, aby to osiągnąć, prowadzi od anarchii do porządku, druga wiedzie od porządku do anarchii. Pierwsza zabezpiecza wolność poprzez wzmocnienie monarchii, druga szuka wolności poprzez obalenie monarchii. W jednej użyte środki są wolne od zbrodni, a przyjęte rozwiązanie sprzyja moralności. W drugiej występek i chaos są istotą działań i źródłem zadowolenia”. Zdaniem Burke’a ostatecznie nie chodziło bowiem o politykę, tylko o to, w jaki sposób postrzegamy naturę ludzką. Czy widzimy człowieka jako autonomiczną jednostkę zdolną do lepszych bądź gorszych, ale samodzielnych wyborów, czy jako bezwolne narzędzie służące realizacji cudzych pomysłów? W ten sposób obydwie rewolucje miały wymiar nie tyle polityczny, co teologiczny. Możemy być dumni, że w opinii tak wybitnego myśliciela jak Burke rewolucją, która wskazała właściwą drogę, była ta zapoczątkowana przez Konstytucję 3 maja.
Nie tylko Burke pisał o Konstytucji 3 maja. W prasie brytyjskiej, konkretnie w najważniejszej gazecie The Times, informacje o jej uchwaleniu pojawiły się już 20 maja 1791 r. Już, bo w tym czasie najszybszym sposobem przesyłania informacji była jazda na koniu. Ocena w Timesie była równie pozytywna jak w przypadku Burke’a, choć pozbawiona głębszej refleksji: „Tak szczęśliwie rozpoczęta rewolucja zostanie, według wszystkich oznak, zakończona bez przemocy czy niepokojów”. Najpoważniejszy spośród ówczesnych miesięczników The Gentleman’s Magazine szczegółowo donosił o wydarzeniach w Polsce, zamieszczając skróconą wersję ustawy majowej. Nie brakło przy tym stwierdzeń, że konstytucja wzorowana na brytyjskim prawie konstytucyjnym i na konstytucji Stanów Zjednoczonych stanowi ich ulepszoną wersję. Także przeciwnicy polityczni Burke’a chwalili konstytucję, jednak z zupełnie innego powodu. Widzieli ją jako zapowiedź końca starego porządku, choć równocześnie pomniejszali jej znaczenie, koncentrując uwagę na rewolucji francuskiej. Thomas Paine w swym najważniejszym dziele Rights of Man zadowolił się uwagą, że „jest to jedyny rząd [polski], który dobrowolnie podjął próbę, choć ograniczoną, poprawy stanu państwa”.
Opinie wyrażane w Wielkiej Brytanii miały także wpływ na ocenę konstytucji po drugiej stronie Atlantyku. W Stanach Zjednoczonych przedrukowano nie tylko artykuły z prasy brytyjskiej, ale też cały tekst Konstytucji 3 maja. Pisali o niej w korespondencji prywatnej pierwszy prezydent USA Jerzy Waszyngton i ówczesny sekretarz stanu oraz następca Waszyngtona na urzędzie prezydenta Thomas Jefferson. Przeważała opinia, że wspólnie z rewolucją francuską wydarzenia w Rzeczypospolitej były kontynuacją rewolucji amerykańskiej z lat 1776–1783. W jednym z listów z 1791 r. prezydent Waszyngton zauważył: „Przykład Francji z całą pewnością będzie miał wpływ na pozostałe państwa. Polska... podjęła wielkie i nieoczekiwane działania dla zapewnienia sobie wolności”. Wszyscy się mylili co do charakteru i zakresu zmian przewidzianych w Konstytucji 3 maja. Nie obalono poddaństwa, nie podważono dominującej pozycji szlachty, nie przekreślono obcych intryg, w bardzo ograniczonym stopniu skopiowano wzorce brytyjskie, amerykańskie czy francuskie, a sposób uchwalenia konstytucji oznaczał, że była ona rodzajem zamachu stanu. Ale konstytucja ta odpowiadała charakterystycznemu dla oświecenia dążeniu do stworzenia racjonalnej struktury politycznej i społecznej. Żaden inny akt prawny przyjęty w Polsce nie wywołał równie wielkiego i pozytywnego oddźwięku w opinii publicznej Zachodu. Ile razy zdarzyło się, aby polskie prawo konstytucyjne ceniono wyżej niż jego odpowiedniki w Wielkiej Brytanii bądź Stanach Zjednoczonych czy też widziano je jako drogowskaz dla całej ludzkości?