Podporządkowanie świata przyrody ludzkim potrzebom przez wieki przyjmowano za aksjomat, który nie wymaga dodatkowych uzasadnień. Intensywność i rozmach współczesnego dyskursu o prawdopodobnych konsekwencjach tej antropocentrycznej intruzji są mocno spóźnione. Coraz częściej więc stawiani jesteśmy w obliczu rozstrzygającego pytania: czy napięta relacja człowiek – świat skazana jest na tragiczny finał?
Harmonijne korzystanie z zasobów natury dziś jest już historią. Obecnie żyjemy w epoce, która – jak sugeruje wielu wybitnych badaczy – może być dla ludzkości ostatnią. Niegdyś wtopieni w otulający krajobraz, dziś przeobrażamy go ofensywnie, nie znając umiaru.
***
Królewski Wilanów może stanowić, skupioną jak w soczewce, egzemplifikację wyzwań, które stawia przed nami współczesność.
Miejsce drugiej odsłony wystawy „Rośliny i zwierzęta. Atlasy historii naturalnej w epoce Linneusza” nie jest przypadkowe. W czasach króla Jana III było to szlachetne peryferium osadzone w gęstwinie dzikiej przyrody, pozwalające na niespieszny oddech i zachwyt. Dziś natomiast to część wielkiej metropolii, rozwijającego się miasta, które kosztem szybkiej ekspansji zaburza naturalne rytmy tutejszego ekosystemu.
Umiejscowienie tej wyjątkowej wizualnej opowieści w kontekście przestrzennym staropolskiego założenia ziemskiego przypomina, że obcowanie z przyrodą od zawsze było dla ludzi doznaniem na wskroś estetycznym, a także ubogacającym duchowo. Kontakt z naturą gwarantował doskonałe warunki do kontemplacji, odpoczynku i zadumy. Ogrody i parki wilanowskie są niczym palimpsest – przeobrażane w kolejnych stuleciach zmieniały swoje formy i koncepcje. Niezmienna w czasie pozostawała jednak ich funkcja: radość dla oka i azyl od trosk codzienności.
Sobieski był nie tylko wytrawnym strategiem i skutecznym wojownikiem, lecz także jak na ówczesne realia człowiekiem nieprzeciętnej erudycji. Miłośnik książek i wiedzy wszelakiej, pasjonował się między innymi ogrodnictwem. Osobiście konsultował projekty nowych rabat czy szpalerów, doglądając postępów w ich realizacji. Sprowadzał z zagranicy rzadkie rośliny, zapoczątkowując egzotyczną kolekcję, samodzielnie sadził lipy, a jego oczkiem w głowie był ogród fruktyfikujący, w którym mógł pielęgnować warzywa, owoce i ulubione zioła.
Niczym w mitycznej Arkadii w szlacheckiej posiadłości niczego nie brakowało, a odnawialność źródeł i cykl życia przyrody gwarantowały urozmaicony dostatek przez cały rok. W Wilanowie szczególnie istotny jest topos rolnictwa – nie tylko jako hołd dla fundamentalnej umiejętności zarządzania dobrami natury, lecz także aluzja polityczna: metafora pracy u podstaw, która podówczas miała dać nadzieję na odnowienie oblicza Rzeczpospolitej. Potwierdzają to między innymi sceny z wergiliańskich Georgik zdobiące królewskie apartamenty.
Ikonografia pałacu – wnętrz i elewacji – obfituje w bezpośrednie nawiązania do motywów przyrodniczych. Dekoracje rezydencji w holistyczny sposób ujmują zagadnienia porządku kosmicznego – znajdziemy tu odwołania do cyklu czterech pór roku, czterech żywiołów oraz przemienności dnia i nocy. Malowane i rzeźbione girlandy owocowe, a także przeróżne odmiany roślinności podkreślają bogactwo i zasobność w odniesieniu zarówno do rezydencji, jak i całego kraju pod rządami „Lwa Lechistanu”. Jednak w programie pałacowych opowieści zawarta jest jeszcze jedna warstwa interpretacyjna, powiązana szczególnie z cytrusami. Ponieważ drzewa te owocują i kwitną jednocześnie, stały się naturalnym symbolem płodności, przymiotem królowej Marii Kazimiery. Co ciekawe, pomarańcze pojawiają się również jako słowo klucz w korespondencji między małżonkami, podkreślając temperaturę łączącego ich uczucia.
***
Swoim gościom Wilanów oferuje dziś wizualną ucztę podczas spaceru między starannie uformowanymi geometrycznymi kwaterami ogrodu barokowego na górnym i dolnym tarasie. Tendencja starannej i przemyślanej kompozycji w innych rejonach założenia ustępuje bardziej „naturalnym” formom romantycznego parku krajobrazowego, który roztacza przed widzem wykreowany ludzką ręką teatr malowniczych widoków sprzyjających refleksyjnej medytacji.
Krajobraz ten już w XVII wieku został uzupełniony egzemplarzami żywego inwentarza. Jakkolwiek tego rodzaju sztafaż może nas dziś oburzać, wówczas stanowił wyraz powszechnej mody – tworzenia rodzimych oraz egzotycznych kolekcji faunistycznych w ramach tzw. zwierzyńców. To czas, kiedy praktykowana przez wielu obserwacja i porównywanie cech gatunkowych poszczególnych organizmów zaczynają pretendować do miana naukowości. Już w połowie XVIII wieku Karol Linneusz przypieczętuje ten proces swoim imponującym dorobkiem, którego publikacja da początek przyszłej systematyce, operującej binominalnym nazewnictwem.
Oprócz charakterystycznej dla tamtej epoki obsesji kolekcjonowania (wspomnijmy kunst- i wunderkammery) konkurencyjnym pragnieniem ludzkości staje się chęć bezbłędnego odwzorowania, mimetyzmu totalnego, wręcz fotograficznego ujęcia otaczającej rzeczywistości. Pasja ta i poszukiwanie najlepszych dostępnych wówczas technologicznie rozwiązań łączy zarówno uczonych, przyrodników, jak i artystów zafascynowanych pięknem i różnorodnością natury. Granica między dziedzinami zaczyna się zacierać w chwili, gdy odbiorca nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, co bardziej fascynuje go w danym dziele: wierność graficznej reprezentacji czy jej kunszt wykonawczy.
***
Granice zacierają się także w Wilanowie.
Muzeum Pałacu Króla Jana III to przestrzeń, w której dwa fundamentalne pierwiastki stanowiące o jej genius loci mogą się dopełniać i poprzez to synergiczne wzmocnienie tworzyć dla odbiorców dodatkowe warstwy narracyjne.
Stanowimy muzeum „kultury i natury”. Nie faworyzując żadnej z tych dziedzin, dbamy o powierzone nam dziedzictwo w możliwie najszerszym i adekwatnym zakresie.
Wierzymy w uniwersalność wilanowskiego przesłania – które w piękny i komplementarny sposób wpisuje się w historię opowiedzianą na wystawie „Rośliny i zwierzęta […]”.
Zabieramy Państwa w niesamowitą podróż w głąb nowożytnej wyobraźni – wyobraźni i umysłów, których ambicje koncentrowały się na możliwe szerokim i naukowym opisie świata dostępnego zmysłowo. Przedstawiamy najznakomitsze i najciekawsze egzemplarze grafik wykonane techniką miedziorytu, akwaforty czy litografii, w większości kolorowanych ręcznie. Prezentowane dzieła zachwycają stopniem szczegółowości, jednocześnie pozostawiając miejsce dla uwodzącej widzów feerii barw – rozpiętość palety kolorystycznej i płynne przejścia tonalne zaskoczą trudnością w doborze odpowiedniej nazwy.
W zadumie nad pięknem pomyślmy przez chwilę o królu ogrodniku i jego czułości, którą każdego dnia obdarzał naturę.