W XVI w. rozróżniano trzy rodzaje czarów: sors divinatoria, czyli przepowiadanie przyszłości, sors amatoria, czyli wzbudzanie w ludziach miłości, głównie zmysłowej i sors malefica, czyli czary, których celem było szkodzenie życiu lub zdrowiu ludzi i zwierząt. „Czarownice” oskarżane najczęściej były o to, że szkodziły na zdrowiu, doprowadzając nawet do śmierci. Według ówczesnych poglądów diabeł mógł dostać się do ciała ludzkiego i nękać swą ofiarę mękami cielesnymi czy psychicznymi. Oskarżano je także o powodowanie szkód materialnych, np. psucie piwa i gorzałki, odbieranie mleka krowom, zabicie krowy, konia czy świni. Przypisywano im często zmiany warunków meteorologicznych czy nawet wywoływanie klęsk żywiołowych, np. ulewy, gradu.
Prawo magdeburskie przewidywało dla czarownicy karę śmierci przez spalenie na stosie. Constitutio Criminalis Carolina także mówiła o karze śmierci, ale tylko w przypadkach, gdy przy pomocy czarów spowodowane zostały straty lub wyrządzona komuś krzywda. Bartłomiej Groicki, znawca prawa magdeburskiego, autor dzieł prawniczych, polecał karać bardzo surowo osoby zajmujące się czarami.
Oskarżone o czary poddawano próbom, a następnie przepytywano. Katalog pytań w każdym niemal przypadku był podobny. B. Groicki zalecał: „ma być pytan według przyczyn i przyległości [...] jakim obyczajem i którego czasu abo też słów używał, co czynił; a jeśliże powie, że gdzie czary jakie zakopał abo ukrył rzeczy takowe, których więc do tego używają [...] ma być pytan ten czarodziejnik, jakimi słowy abo jako się z tym obchodził. Item ma być pytan, od kogo się takowych rzeczy nauczył, jakim obyczajem ku tej umiejętności przyszedł, jako wiele razów i przeciw komu tego używał abo jaką szkodę kiedykolwiek komu tym uczynił”.
Zgodnie z przyjętą praktyką sądową pierwszą czynnością związaną z badaniem domniemanych wspólniczek szatana było tzw. pławienie. Uważano, że jest to najpewniejszy sposób rozpoznania czarownicy. Sądzono bowiem, że czarownice odznaczają się specjalną lekkością, aby mogły na miotle udawać się na Łysą Górę. Panowało też przekonanie, że „sprawiedliwa” woda nie będzie chciała przyjąć wspólniczki szatana. Jeśli próba pławienia dała pozytywny rezultat, domniemaną czarownicę oddawano w ręce kata. Poddawano ją torturom, chcąc wymusić przyznanie się do winy. Kobiety poddawano próbie ognia, „ciągniono”. Zwykle przynosiło to zamierzony rezultat. Torturowane w końcu załamywały się i przyznawały do winy.
Praktyka sądów miejskich wymagała, by zeznania złożone na torturach potwierdzone zostały następnie „dobrowolnie”. Jeśli podejrzane tego nie uczyniły, poddawano ją ponownym mękom. Można je było powtarzać tylko dwukrotnie; w praktyce torturowano ofiarę, aż przyznała się ona do winy.