Dla uroczystej ratyfikacji podpisanego w Karłowicach traktatu, kończącego wojnę z Turcją (1699), którą tak szczęśliwie rozpoczął błyskotliwą odsieczą wiedeńską Jan III, ale której długo nie można było satysfakcjonującym pokojem zakończyć, jego następca, elektor saski i król Polski, August II wysłał do sułtana jako swojego „posła wielkiego” (a więc w hierarchii ówczesnych przedstawicieli dyplomatycznych figurę najpierwszej wielkości) wojewodę łęczyckiego i starostę generalnego ziem wielkopolskich, chorążego wielkiego koronnego, Jaśnie Wielmożnego hrabiego na Lesznie, Rafała Leszczyńskiego. Skądinąd: ojca króla Stanisława Leszczyńskiego.
Z okazji 200-lecia tej misji, miasto Leszno zasponsorowało wydanie arcyciekawego diariusza, częściowo własną ręką pana Rafała spisanego – dzięki czemu stosunkowo łatwo każdy zainteresowany może się zapoznać ze szczegółami tej misji, ostatniej w pełni sarmackiej a zarazem – najokazalszej w całej, 600 lat już dobiegającej historii stosunków dyplomatycznych między Polską a Turcją.
Misja, po prawdzie, zakończyła się klapą: uwolniono trochę jeńców polskich (a i innych chrześcijańskich – na co się potem poseł skarżył rzewnie, że z własnej kiesy na wykupienie „cesarskich“ łoży, a cesarski poseł oddać pieniędzy nie chce…) – i to właściwie wszystko. „Kaftan“ pan Rafał dostał gorszy od tego, w który cesarskiego posła przyodziano, co dobitnie zamanifestowało obojętność Wysokiej Porty wobec starań Augusta II o równość państw chrześcijańskich. Z rozlicznych drobniejszych projektów natury ekonomicznej – też nic nie wyszło.
Ale za to widowisko! Widowisko było przewspaniałe! Sam tylko skrótowy plan rozmieszczenia orszaku Rafała Leszczyńskiego przy wjeździe do Stambułu liczy czternaście punktów:
- Słuszna czeladź i Wołochowie pod znaczkiem.
- Konie powodowe dworskich, na wszystkich bogate siedzenia i rzędy.
- Trębaczy sześć z srebrnymi pstro złocistemi trąbami, także dobosz z srebrnemi kotłami.
- Koniuszy. Za nim rumaki pod jednakowemi aksamitnemi karmazynowemi bogato haftowanemi dywdykami. Na nich siedzenia różne złociste i turkusami sadzone. Pod te rumaki podkowy na wjazd srebrne.
- JM Pan Dąbrowski pisarz grodzki kaliski jako marszałek dworu.
- Towarzystwo i gracjalistowie.
- JM Pan poseł. Przed nim pięć kursorów ad instar Mercurii [na wzór Merkurego] ubranych z złocistemi na głowach i nogach piórami. Laski także srebrne złociste w rękach mający.
- JM Pan Sekretarz legacyjny. Około JM Pana Posła kurucowie aby osypali koni.
- Pokojowych dwanaście w aksamitnej z sobolami barwie z złocistemi z turecka jednakowemi szablami. Drugich pokojowych dwanaście w karmazynowej barwie.
- Rajtaryjej sześćdziesiąt, muzyka i fajfrowie.
- Kareta poselska bogata bardzo. Przy niej pachołków sześć bardzo bogato w srebro przybranych.
- Karety insze, za nimi kolaski.
- Karawanów ośm pod oponami karmazynowemi z franalami złotem przerabianemi.
- Karawany inne podlejsze.
Ostatni raz przedstawiciel Rzeczypospolitej w takim majestacie i splendorze nad Bosfor się udawał. Potem była wojna północna i inne zawieruchy – a potem Stanisław August Poniatowski nabrał zwyczaju zatrudniać w charakterze swoich przedstawicieli podejrzanej proweniencji cudzoziemców, którzy ani środków, ani gustu do takiej parady nie mieli – jak Karol Boscamp (naturalizowany potem w Polsce pod nazwiskiem „Lasopolski“), który znany jest głównie czytelnikom znakomitego eseju Jerzego Łojka „Dzieje pięknej Bitynki“, gdyż to on przyszłą Zofię Potocką na swoją i wielu innych mężczyzn zgubę sprowadził. Dopiero ostatni poseł Rzeczypospolitej u Wysokiej Porty, Piotr Potocki, już w czasach Sejmu Czteroletniego wysłany z propozycją współpracy anty-rosyjskiej, próbował do dawnych wzorów nawiązać. Co mu się jednak żadną miarą nie udało – choćby dlatego, że nie jeździł konno…