Kieliszek czerwonego wina ma podobno zbawienny wpływ na serce. Przypisywanie winu leczniczych właściwości trwa nie od dziś, tak jak i zresztą konflikty zwolenników i przeciwników zastosowania wina w medycynie. We Francji końca XVII wieku trwała prawdziwa wojna o to, które wino jest zdrowsze. Medycy z burgundzkiego Beaune oczywiście optowali za starymi burgundami, które podobno odpędzały melancholię. Na odpowiedź ze stolicy Szampanii nie trzeba było długo czekać – lekarze z Uniwersytetu w Reims twierdzili, że nie ma nic zdrowszego, niż kieliszek wina z Ay. Ciekawym argumentem w tych lekarskich sporach był przykład mieszkańca Reims, który pijąc tylko wina szampańskie dożył 118 lat, tyleż samo, co opisywany wcześniej mieszkaniec Beaune. Spór ten trwał blisko 120 lat i nigdy nie udało się go rozwiązać.
Naszym przodkom picie odpowiedniego wina zalecano w zależności od temperamentu. Najlepiej wino służyło flegmatykom: „Wino, kiedy je kto pije z pomiarkowaniem, jest lekarstwem na flegmę; zbyt wiele zaś go pijąc rodzi ją i przyczynia”. Cholerykom zalecano rozcieńczanie wina wodą, tak aby zmniejszyć jego moc. Spożycie wina podyktowane było również wiekiem: „Wino pomocniejsze jest w starości niż w wieku dojrzałym. Młodzieńcy wyśmienicie mogą się obejść bez niego, a dzieci ani nawet znać go nie mają”.
Kuracji winnych można było zażywać nie tylko pijąc, w XVIII wiecznym „Compendium Medicum Auctum” znajdujemy przepis na „kąpiel z łagru winnego”, która „służy na umocnienie ciała, na wyciągnięcie z niego różnych humorów, na artretyczne (to jest na bóle w stawach) choroby, na osłabienie stawów”. Kąpiele takie nie mogły trwać dłużej niż godzinę, a słabszym kuracjuszom zalecano, aby zanim zanurzą się w kąpieli, posilili się bądź to rosołem, bądź biszkoptem z winem.
Na niezliczone dolegliwości przygotowywano specjalne wina lecznicze, których bazą było wino gronowe. Dodawano do wina lawendę, szałwię, rozmaryn i jagody jałowca. Tego „wina łyszka, albo dwie wypite, natychmiast obalonego od apoplexyey przywracają”.
Wina lecznicze miały szerokie spektrum działania. Przykładem niech będzie przepis z pierwszej połowy XVIII wieku na „Wino Morskiej Cebule”, które „wilgotność niszczy, ale osobliwie flegmę, której ani w żołądku, ani w brzuchu, ani w głowie, ani w wątrobie, ani w śledzionie, ani w piętych żyłach, ani w kościach nie dopuszcza zostać, ani żadnej takowej lipkiej wilgotności, zatkanie czyniącej, ale wszystko wypędza, i żywot odmiękcza: mocz też porusza, i z nim przyczyny chorób wywodzi. A głowę tak wyczyszcza, że nosa żadna wilgotność nie idzie. Dobre na podagrę, na stawowe bóle, i na kaduk: krotko mówiąc, wszelkie zdrowie przynosi. Weźmi cebule morskiej białej, na gorach około wschodu Kanikuły kopanej funt jeden, chłodź ją w cieniu przez dziesięć dni: potym rozebrawszy ją na fachy, włóż ją w wielką sklenicę, a wlej na nią Wina białego starego pół trzecia garca, miejże onę sklenicę zawieszoną przez czterydzieści dni. Potym wyjąwszy cebulę, i odrzuciwszy, używaj onego wina ku namienionym chorobom, po jedzeniu po pól uncyey. A jeśli ie chcesz mieć ku piciu przyjemniejsze, wmieszaj w nie trzy kwart miodu”.
Wino stosowane w medycynie nadawało się również jako środek czyszczący zęby. Wystarczyło stłuc na proch łupiny młodych orzechów; zmieszane z ciepłym winem i solą tworzyły miksturę, która stosowana trzy razy dziennie rozwiązywała problem „zębów czarnych i zaplugawionych”.