W kwietniu 1662 roku Maria Kazimiera Zamoyska wyruszyła w podróż do Paryża „dla poratowania zdrowia swego i widzenia rodziców swoich”, gdzie miał dojechać później jej mąż, Jan Zamoyski. Złe języki nie próżnowały. Joachim Jerlicz pod datą 7 maja zjadliwie pisał w swoim diariuszu: „Tego czasu jejmość pani Zamojska wojewodzina sandomierska bez woli i wiadomości swego męża, wziąwszy zły umysł i radę, zabrawszy dostatki i skarb, złoto, srebro, klejnoty, pieniądze, o których powiadano być miało 70.000, podmówiwszy sługę starszego i innych pacholąt do kilkunastu, ujeżdża do cudzej ziemi do ojczyzny swej ku Francyi, pod niebytność samego pana wojewody, który na sejmie bawił się w Warszawie. Lepiej było w domu się ożenić ze szlachcianką jaką polską, zdrowiej by było i pożyteczniej i każdemu takowemu dobrze taką żonkę pojmować rozpustnemu!”.
Francuska żona rozpustnika Zamoyskiego, urządzając się w Paryżu, zakupiła m.in. odpowiednie łóżko. 22 czerwca donosiła w liście Sobieskiemu: „Kupiłam też łóżko z baldachimem z karmazynowego adamaszku [...]. Brak mi tylko łóżka z aksamitnym baldachimem na zimę, gdybym ją tutaj miała spędzić, bo adamaszek nadaje się tylko na wiosnę i na jesień”. Do jakich celów był wykorzystywany ów mebel, dowiadujemy się z listu towarzyszącego Zamoyskiej Jarockiego pisanego dwa dni później do pana na Zamościu: „Jejmości już siła ludzi oddawało wizytę zacnych, najpierwszy princ palatyn, których przyjmowała leżąca na łóżku, jako ta, co lekarstwami się bawi i niesposobnego zdrowia, co to wszytko było bardzo dobrze”.
Kiedy Marysieńka wróciła z Paryża, tak samo przyjęła w Zamościu marszałka mężowskiego dworu, Mikołaja Podlodowskiego, i jego dworzanina Hieronima Żaboklickiego. O tej niezwykłej wizycie w dniu 11 listopada 1663 roku wspomina w swych zapiskach zbulwersowany profesor Akademii Zamoyskiej Bazyli Rudomicz: „Rozmawiałem z jegomością panem chorążym bracławskim [Hieronimem Żaboklickim] w sprawie pana Dubskiego. Ów żartem powiedział: «Idę ucałować stopy, to jest powitać jaśnie oświeconą [Marię Zamoyską]», która – jak powiedział – leżąc dała posłuchanie jaśnie panu staroście radomskiemu [Mikołajowi Podlodowskiemu], tym bardziej, że tak wypada witać kobietę”. Jak przystało na wytrawnego belfra, który na co dzień ma do czynienia z mało lotnymi słuchaczami, Rudomicz dodaje zaraz, by nie było wątpliwości: „Jest to przykład żartu dworskiego”.
Podpatrzony w Paryżu zwyczaj królowa kultywowała do końca życia. Jeszcze z początkiem 1696 roku, kiedy robiła wymówki Sobieskiemu, iż zmęczony chorobą nie chce w czasie obiadu potrzymać wnuczki, wyznała: „Podobnyś waszmość do jegomości pana podskarbiego Wielkiego Księstwa Litewskiego [Benedykta Pawła Sapiehy], kiedy czasem przyjdzie do mnie, gdy leżę na łóżku, i zastanie to dziecię, gdy go proszę, aby je wziął, zawsze mi tak mówi, że ja się nierad z dziećmi pieszczę”. Niechęć Sapiehy do małych dzieci nie ma tu znaczenia, istotny jest kształt i charakter kurtuazyjnej wizyty, którą królowa przyjmowała leżąc w swym łożu.
Przyjmowanie gości w pościeli, z którego podśmiewali się dworzanie Zamoyskiego, nie było bynajmniej ekstrawagancją Marysieńki. Maria Kazimiera starała się jedynie nadążać za najnowszą towarzyską modą. Obyczaj przyjmowania gości w łóżku przez gospodynię wprowadziła markiza Catherine de Rambouillet w najsłynniejszym salonie literackim epoki. Jej „Błękitny pokój” („chambre bleu”) w Hôtel de Rambouillet przy Saint-Thomas du Louvre gromadził paryską śmietankę towarzyską. Tam kształtował się nowy styl, który stał się znakiem rozpoznawczym francuskiego baroku: précieux. Chorowita gospodyni zwykła przyjmować swych gości leżąc w pościeli. Zwyczaj ów ochrzczono nazwą la ruelle, od pasa przestrzeni między bokiem łóżka a ścianą, gdzie ustawiano krzesła dla gości, by mogli zabawiać panią domu i moderatorkę uczonych rozmów. A wzorcotwórcze promieniowanie salonu rychło zmieniło snobizm w modę. Każda nowoczesna pani chciała wzorem markizy pokazać, iż mimo osłabienia ze wszech miar stara się sprostać obowiązkom gospodyni. Trudno o lepszy sposób na przykucie uwagi i sprowokowanie gradu pytań o stan wątłego zdrowia!
Nowomodna fanaberia nie zachwyciła Sobieskiego. W jednym z jego listów słanych z wojskowego obozu znajdujemy wyrzut, niby niekierowany bezpośrednio do Marysieńki, ale jakoś dziwnie do jej obyczajów się odnoszący: „Kiedy by na wojnie ludzie nie mieli umierać i głodu cierpieć, tracić, toby była wojna jedno co i pokój i nie myślono by też tu, jeno o balach, baletach, komediach, cadeaux, ruelach etc. Ale te rzeczy chciał mieć Pan Bóg rozdzielone, a oraz i ludzie do tego podzielił, jednym doczesny plaisir, a drugim wieczną naznaczywszy sławę”. Sprowadzony z Paryża obyczaj „rueli” zrównany został z innymi doczesnymi przyjemnościami, którymi panie modne pod koniec XVII w. umilały sobie życie. Twardy Sarmata nie miał wątpliwości, że łoże winno jedynie służyć do snu i figli, a oficjalne życie towarzyskie prowadzić należy poza sypialnią.