„Czarna legenda” towarzyszyła królowej Marii Kazimierze niemal od zawsze. Monarchinię jeszcze za jej życia powszechnie oskarżano o zarażenie pierwszego męża, wojewody sandomierskiego, Jana „Sobiepana” Zamoyskiego syfilisem (choć w rzeczywistości było odwrotnie), kłótnie o majątek po pierwszym mężu i prawa do ordynacji Zamoyskich oraz o mieszanie się w sprawy i spory polityczne. Złośliwi twierdzili, że Marysieńka była inicjatorkę działań politycznych swego ukochanego, Jana Sobieskiego, zarówno w czasie rokoszu Lubomirskiego, jak i za panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego. To ona, dzięki trwałym kontaktom z dworem francuskim oskarżana była o działania agenturalne na rzecz Ludwika XIV. Współpraca z dyplomacją Króla-Słońce z kolei pozwoliła twierdzić (skądinąd faktycznie), że to: ta sama powabna dłoń, która przed laty wcisnęła Celadonowi [tj. Janowi Sobieskiemu – przyp. J. P.] laskę marszałka i buławę hetmana, wręczyła mu w końcu berło królewskie. Z czasem, kiedy król począł coraz bardziej niedomagać, Maria Kazimiera stała się nieoficjalną regentką w państwie.
Oprócz tych zarzutów, pomówień, czasami – dodajmy – niewiele rozmijających się z prawdą, Marii Kazimierze imputowano zdradę małżeńską. Powab i czar, jaki roztaczała wokół swej osoby królowa (nazywana nieraz „piękną”) miał swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Nuncjusz papieski, Andrzej Santa Croce wspominał w latach 90. XVII wieku, iż królowa: jest tak białej cery i tak pięknie zakonserwowana, że nie znam damy pierwszej młodości, która by mogła z nią rywalizować. Uroda Marii Kazimiery stanowiła zatem zawsze przedmiot pochwały oraz powód, dla którego Marysieńka mogła ponoć, zdobywać adoratorów.
Jeszcze jako żona Zamoyskiego, Maria Kazimiera miała wdać się w miłostki z nieznanymi z imienia senatorami podczas pobytu dworu królewskiego w Poznaniu (1657). Wzbudziło to oczywiście oburzenie ksieni benedyktynek poznańskich, Ewy Głoskowskiej: w wannie przebywając (kilkanaście zdrowasiek albo i dłużej) chichotała z kawalerami. Jedni awizowali, że aspirantów od wanny dzielił płotek kitajką obijany, inni że nie.
Oczywiście romans ten nie był aż tak głośny, jak potajemne spotkania, korespondencja i w końcu ślub w 1665 roku z Janem Sobieskim. Marszałek i hetman wielki koronny również z czasem obawiał się o to, czy aby żona dochowuje mu wierności. W czasie przedłużającego się pobytu Marii Kazimiery u wód w Burbon l’Archemboult w 1671 roku, Jan Sobieski, który również podupadł na zdrowiu grzmiał: tego też zgadnąć było niepodobna, że się Wć tylko kilka dni w Burbon zabawić miała, boś Wć pisała razów kilka, że przez 15 dni zażywając tych wód. Wcześnie musiałaś Wć, wiedzieć to, że bardzo późno Wć i w złe czasy wyjechać przyjdzie. Złożony chorobą Jan z jednej strony pomstował, że nikt nie może się nim zaopiekować, z drugiej natomiast odczuwał zazdrość z powodu nieobecności żony.
O wiele cięższe oskarżenia pod adresem Marii Kazimiery poczęły jednak padać, kiedy jej skronie ozdobiła królewska korona. Na horyzoncie jej zainteresowań – jak powiadano – pojawił się w latach 80. XVII wieku hetman wielki koronny (od 1683) i wojewoda ruski (od 1664), Stanisław Jan Jabłonowski. Już w 1683 roku zarzucano królowej, że specjalnie wybrała się do kąpieliska w Bardejowie, by spotkać się tam i romansować z Jabłonowskim, powracającym z wyprawy wiedeńskiej traktem na Muszynę. Później królowa miała pojechać w towarzystwie swego kochanka do Starego Sącza, gdzie oczekiwałaby na powrót swego męża, co nastąpiło 16 XII.
Być może romanse królowej były nie do końca wytworem fantazji. Przekonuje nas o tym szczególne źródło, jakim jest list księcia kurlandzkiego, Fryderyka Kazimierza Kettlera do Stanisława Jana Jabłonowskiego zachowany w Bibliotece Kórnickiej Polskiej Akademii Nauk w Kórniku (sygnatura 969, k. 84-85v).
Przedmiotem korespondencji księcia i hetmana wielkiego koronnego była wyprawa królowej z ogromną świtą liczącą około 50-60 dworzan (w tym synów i ojca monarchini) do Cieplic Śląskich (wówczas Bad Warmbrunn) w 1687 roku. Wyprawa ta poza aspektem leczniczym, traktowana była przez stronę cesarską jako forma zatajonej misji politycznej Marysieńki, celem której była rewindykacja Śląska i przywrócenia go Rzeczypospolitej. W ten sposób wszyscy dostojnicy cesarscy, m.in. biskup wrocławski, Fryderyk von Hessen-Darmstadt, prezydent Kamery Śląskiej, Krzysztof Leopold Schaffgotsch oraz ambasador cesarski, Jan Krzysztof Zierowski, witający na drodze orszak królowej traktowali królową z pewnym nieukrywanym dystansem. Pobyt w Cieplicach upływał Marii Kazimierze nie tylko na kąpielach, do których zdaniem Franciszka Paulina Daleraca, kazała dodawać sobie olejków różanych i płatków róż, by wytępić nieprzyjemny odór siarki. Monarchini odwiedzała lokalne kościoły np. kościół cystersów p. w. św. Jana Chrzciciela w Cieplicach, urządzała bankiety, maskarady i zabawy (wbrew zakazowi hrabiego Schaffgotscha, właściciela Cieplic), a nawet zabawiała się grą na klawicymbale podarowanym jej przez cesarzową Eleonorę. Królowa szybko jednak odczuła znużenie, szczególnie po afroncie, kiedy odmówiono jej bycia matką chrzestną dla nowonarodzonej córki hrabiego Schaffgotscha. Wówczas ponoć obiektem jej adoracji stał się książę kurlandzki, Fryderyk Kazimierz.
We wspomnianym liście do Stanisława Jana Jabłonowskiego, książę wyznawał jasno: Jest to tak jakoś przez nieostrożne ze mną Królowej procedery doszedł, że Królową kocham. Romans – jak opisywał książę kurlandzki – rozpoczął się jednak długo wcześniej. Królowa poczęła adorować Kettlera obdarowując go bogatymi szatami, pludrami i nakryciami głowy zakupionymi w Paryżu. Później mieli spotykać się w Żółkwi, gdzie najczęściej zabawiali się grą w karty i flirtem. Kettler jako mężczyzna, już prawie czterdziestoletni, próbował powstrzymać w sobie uczucia: Nowo to być narodzonym płomieniem rozumiałem wiedząc że przeszły do tych lat przyszedłszy nie tylko gasnąc ale umrzeć miał jakoż go nie przyjąć było [--] Nie sypiałem jedno na żarzących miłości miechach kiedy w Żółkwi posłano mi kilkakroć pieszczone poduszki. Wkrótce jednak miłość pomiędzy królową a księciem weszła w stan decydujący. Kettler ponoć nakłaniał monarchinię, by romans utrzymać w tajemnicy. W tym celu ułożył nawet plan swego mariażu z którąś z siostrzenic królowej, Joanną lub Marią Katarzyną z rodu de Béthune, by żyć w bliskości dworu i królowej. Niestety sekret został zdradzony przez dwórkę królowej, podstolinę koronną, Zofię z Gosiewskich Przyjemską tak, iż: płomień zataić się nie mógł, a wybuchnął na cały świat nie tylko Polski. Przy tej okazji Kettler popadł w niełaskę króla, królewicza Jakuba oraz całego dworu, gdzie spotykały go konfuzje i upokorzenia. Wkrótce jednak nadarzyła się okazja do kolejnego spotkania ułożonego za pośrednictwem wysłannika króla do Republiki Weneckiej. Zaproponował on księciu wyprawę do Cieplic Śląskich, gdzie na kurację zdążała królowa. Plan podróży królowej i księcia, który miał przebiegać incognito, w istocie nie stanowił dla nikogo tajemnicy: patrzył na to Wrocław i szczęścia mego zazdrościł świadkiem i same Cieplice, które gorętsze niż one same miłości miały ustępować.
Po szybkim powrocie królowej z Cieplic do Warszawy, sprowokowanym fałszywą wieścią o chorobie króla, romans z Kettlerem został wyciszony. Wówczas znów w pierwszym rzędzie adoratorów pojawił się hetman Jabłonowski. Kettler nie dawał za wygarną i przypuszczał, że magnat romansuje z królową mając nadzieję, że ta po śmierci Jana III weźmie go za męża, co zapewni mu upragnioną koronę Polski: jako Hetman lewą ręką do serca a prawą do korony zmierzasz i przez królową tron chcesz. O ile doszło do jakiegoś romansu królowej z Jabłonowskim, to widocznie Kettler musiał poczuć się zazdrosny. Jego kłopoty nie kończyły się bynajmniej na tym. W 1685 roku odnowiona został przez papieża Innocentego XI diecezja inflancka, co oznaczało, że tamtejszy biskup zechce zbudować w Kurlandii własne dominium z pogwałceniem praw szlachty i księcia Fryderyka. Specjalna komisja sejmowa w 1686 roku uznała prawa zwierzchnie biskupa inflanckiego do powiatu piltyńskiego i Kurlandii. Tymczasem książę argumentował, że Kettlerom w 1561 roku został oddany we władzę cały obszar między Dźwiną a granicą inflancko-litewską. Zapewne z tego powodu pisał gorzko do hetmana wielkiego koronnego: Nie myślałem nigdy i tej lekkomyślności nie byłem tak wysoko patrzeć abym miał mieć pod koroną mitrę wiedząc dobrze, że Księstwo Kurlandzkie, którego nawet nie jestem Panem, do Korony nie Korona do Księstwa należy
Wobec powyższych rozważań sprawę ewentualnej zdrady Marii Kazimiery możemy traktować dwojako. Mógł być to, jak sugeruje list, przelotny romans nawiązany przez królową dla zabicia nudy, a na potwierdzenie którego muszą wystarczyć nam na razie słowa wyłącznie księcia Fryderyka. Z drugiej strony, mógł to być element jakiegoś szerszego planu stworzonego przez Kettlera dla ratowania swej pozycji w Kurlandii. Zakładając tą drugą ewentualność, w rzekomym romansie królowej dostrzec możemy nawet zemstę księcia Fryderyka na królu i stanach Rzeczypospolitej, powodowaną odebraniem mu praw zwierzchnich nad powiatem piltyńskim i Kurlandią. Być może księciu Fryderykowi zależało na skompromitowaniu królowej poprzez podważenie jej czci i ukazaniu jej rzekomego, a nawet podwójnego wiarołomstwa, bo przecież rzecz dotyczyła również romansu z Stanisławem Janem Jabłonowskim. W takiej sytuacji na szwank wystawiony byłby honor króla oraz królowej, co – w zamierzeniu autora spisku – doprowadziłoby do afery i podkopałoby autorytet monarchy. Autor takiego plan również musiał liczyć się z konsekwencjami związanymi z obrazą majestatu.
Jan III Sobieski nie dowierzał jednak tym rewelacjom, choć mógł czuć się zaniepokojony. Miłość Celadona i Astrei okazała się silna i jedyna. Dowodem tego stały się konkury Stanisława Jana Jabłonowskiego do ręki królowej po śmierci Jana III w 1696 roku. Złośliwi znów krzyczeli, iż królowa chce pojąć Jabłonowskiego za męża i zapewnić mu koronę. Królowa widząc, jak nieprzychylna jest jej opinia w kraju a fortuna i sława domu powoli upada, postanowiła dyplomatycznie zejść z wielkiej sceny polityki krajowej, wyjeżdżając do Rzymu. W Wiecznym Mieście, królowa-wdowa została zmuszona do biernego przyglądania się wydarzeniom zachodzącym w Polsce oraz działaniom swych dzieci. Nie zapomniała jednak o wielkiej miłości, jaka łączyła ją z Janem Sobieskim, o honor którego zawsze walczyła i kazała czcić, jako wybawiciela Europy przed Turkami.