Rok 1686 miał przynieść podbój Mołdawii. Dzięki realizacji komputu wojska, ustalonego na sejmie w 1685 r. dla armii koronnej na przeszło trzydzieści tysięcy, nie wliczając wojska litewskiego i kozaków, król mógł poprowadzić na wyprawę w 1686 r. blisko czterdziestotysięczną armię wzmocnioną dziewięćdziesięcioma działami. Sobieski w drodze do centrum hospodarswa przeszedł Bukowinę, którą tym razem zabezpieczył, budując szańce w kilku punktach i wkroczył do równinnego zasobniejszego Dolnego Kraju. Dysponujący skromniejszymi niż przed rokiem siłami przeciwnik nie spróbował tym razem zagrodzić wojskom Rzeczypospolitej. Kraj stanął przed królem i jego synem Jakubem otworem. 15 sierpnia król modlił się podczas mszy odprawionej na polach cecorskich za spokój duszy swojego pradziada – hetmana Stanisław Żółkiewski, który zginął z rąk Turków w 1620 r. podczas odwrotu spod Cecory. 16 sierpnia Jan III Sobieski wkroczył do stolicy kraju Jass. Wydawać się mogło, że projekty wołoskie króla przyoblekły się w ciało. Uskrzydlony sukcesem żądny chwały król ruszył na południe – ku Dunajowi. Zabrało jednak operacji wyraźnego celu.
Sobieski po zdobyciu stolicy znalazł się w sytuacji Napoleona, który po osiągnięciu Moskwy nie wiedział co począć z sukcesem. Zimowanie nad Dunajem było zbyt ryzykowne bez zabezpieczenia tyłów, a te mogło przynieść tylko zwycięstwo w walnej bitwie, do której nie sposób było przeciwnika sprowokować wobec przyjętej przez niego taktyki uniku oraz przejście hospodara na polską stronę, które nie nastąpiło. Na domiar złego Tatarzy, choć pobici w potyczce nad rzeką Łopuszną, przecinali drogi zaopatrzenia i szarpali oddziały aprowizacyjne; w słabo zaludnionym kraju rosły trudności w wyżywieniu, a zwłaszcza zaopatrzeniu w paszę, zmęczonej upałem armii. 2 września 1686 r. po naradzie w Falciu, zwanym z polska Falczynem, Sobieski zdecydował o odwrocie ku stolicy. 6 września na radzie wojennej pod Podolanami otoczenie przekonało króla, by nie szukać bitwy z wojskami tureckimi w warunkach narzuconych przez ich seraskiera, co powtórzyło się kilka dni później.
Gdy w Jassach spłonęły w podejrzanych okolicznościach magazyny, co przypomina późniejszą o sto kilkadziesiąt lat historię Napoleona, los wyprawy dopełnił się. 17 września oddano Jassy, a następnie zdecydowano o odwrocie z hospodarstwa[1]. Były to nie tylko przełomowe momenty kampanii, ale jak się zdaje i całej wojny. Nie osiągnięto współgrającego z wielkimi planami politycznymi maksymalistycznego celu kampanii, jakim było spektakularne pobicie na terenie Mołdawii Turków i Tatarów oraz przeciągnięcie jej hospodara wraz z szerokimi warstwami mieszkańców na stronę króla, a następnie rozwinięcie działań ku Dunajowi i Budziakowi, zmuszające Portę do ewakuacji Kamieńca, oddania Mołdawii i rozrywające łączność strategiczną pomiędzy Tatarami a Turkami. Nie poczyniono, mimo opanowania podczas odwrotu Neamtu i Kimpolungu, istotnych trwałych nabytków w Mołdawii. Jedynym pożytkiem 1686 r. była ewakuacja Międzyborza i Baru przez zacieśniających front obrony Turków, co ograniczyło ich panowanie na Podolu do Kamieńca wraz z obszarem będącym w zasięgu dział tej fortecy. Wizja rozgromienia na wschód od Karpat i przebudowania geografii politycznej regionu została zamieniona na dwa kolejne zamki na starych ziemiach Korony Polskiej.
[1] Relatya praeclare gestorum woyska J. K. M. y Rzeczypospolitejw czteroletnich kampaniach począwszy ab anno 1685 aż do teraźniejszego seymu in anno 1688 (...), BPAN Kraków, rkps 1081; Księga ordynansów, uniwersałów, dekretów i innych rozporządzeń wydanych w roku 1686 przez S. Jabłonowskiego, BO, rkps 250 III, k. 67 – 93. Por. Cz. Chowaniec, Wyprawa Sobieskiego do Mołdawii w 1686 r., Warszawa 1932 (w załącznikach źródłowych m. in. Diarjusz kampanji w wołoskiej ziemi 1686 r. królewicza Jakuba, s. 127 – 136).