W 1685 r. nękany przez opozycję i borykający się z problemami zdrowotnymi monarcha musiał zadbać, aby tegoroczny sejm uchwalił komput armii pozwalający w przyszłości realizować ambitne plany wojenne i nie wziął udziału w głównej części operacji bojowych. Pomimo absencji Sobieskiego i niepowodzenia w roku poprzednim, kampania 1685 r. przebiegała według wzoru wołoskiej strategii króla. Próbę jej realizacji podjął Stanisława Jabłonowski, co świadczyło o przemożnej sile oddziaływania koncepcji i osobistego autorytetu władcy na posunięcia armii oraz nawet sceptycznie nastrojonych dowódców. Hetman, który skoncentrował siły wcześniejszej niż przed rokiem, rozpoczął działania 21 lipca, kierując się z wojskiem do Uścia nad Dniestrem. Tu zatrzymano się w celu zebrania informacji o nieprzyjacielu i przygotowania przeprawy. Rzekę przekroczono po specjalnie zbudowanym moście pontonowym. Po przejściu przez Pokucie wojsko weszło pod koniec września na mołdawską Bukowinę. Armia, posuwająca się wzdłuż północnego brzegu Prutu przez lesisty i pofałdowany teren, 1 października 1685 r. napotkała koło miejscowości Bojan armię turecko-tatarską, dowodzoną przez seraskiera Solimana i chana.
Jabłonowski dysponował kilkunastoma tysiącami żołnierzy: armii koronnej, posiłkowanej przez Litwinów pod nowym hetmanem polnym Józefem Bogusławem Słuszką, Kozaków i Kurlandczyków. W związku z niespodziewanym pojawieniem się tatarskiego korpusu sołtana kałgi i Mołdawian siły przeciwnika liczyły kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Bitwa w polu nie przyniosła rozstrzygnięcia, podobnie kilkudniowe walki pozycyjne. Wobec przewagi liczebnej wroga i wyjścia Tatarów na tyły Polacy zostali zmuszeni do wycofania. Rozpoczęty w nocy z 9 na 10 października odwrót przez bukowińskie ostępy, w ciągłym kontakcie bojowym z przeciwnikiem, został uwieńczony sukcesem. Nie powtórzyła się sławetna klęska, jaką w 1497 r. poniósł król Jan Olbracht na Bukowinie. 11 października koło Zuczki doszło do ostatniego i ponownie nierozstrzygniętego starcia obu armii w otwartym polu[1]. O niepowodzeniu wyprawy Jabłonowskiego zadecydowała, obok trudności terenu i braków w rozpoznaniu, także związana z polityką dysproporcja sił: zawód spotkał Polaków nie tylko ze strony Tatarów, którzy zamiast uchylać się od starć walczyli z dużym zaangażowaniem, ale i Mołdawian, którzy pojawił się w obozie tureckim. Nie zawiedli Kozacy, którzy stawali dzielnie podczas wyprawy i obronili w końcowej fazie kampanii Ukrainę przed atakiem tureckim. Działania w 1685 r., jako generalna próba przed inwazją Sobieskiego, wykazały zagrożenia natury militarnej (trudność utrzymania linii komunikacyjnych) i politycznej (postawa Kantemira), ale też duże walory bojowe polskiego wojska.
[1] Prawdziwa relacya gestorum woyska JKM y Rzeczypospolitey na kampanij in anno 1685 po wielu mieyscach ale osobliwie w Wołoszech, AGAD, APP 47, t. I, k. 296 – 303; Filip Dupont, Pamiętniki do historii życia i czynów Jana III Sobieskiego króla Polski, Warszawa 1885, s. 179 – 185. Por. W. Wasilewski, op. cit., passim.