Yedikule (Twierdza Siedmiu Wież), w dawnej Polsce znana lepiej pod fonetyczną nazwą Jedykuła, to stambulska twierdza domykająca (od południa) swymi fortyfikacjami pierścień murów miejskich Carogrodu. Pierwsza twierdza w tym miejscu wzniesiona została za panowania Jana I Tzimiskesa (969-976), który postanowił wzmocnić rejon tzw. Złotej Bramy, niegdyś przebudowanej z łuku triumfalnego cesarza Teodozjusza I. Pierwotny zamek nazwano, od pięciu obronnych wież, Pentapyrgion. Zniszczony podczas czwartej krucjaty fort odbudował w 1350 Jan VI Kantakuzen. Zamku strzegło teraz pięć wież, co wraz z dwiema wieżami „Złotej Bramy” dawało siedem, stąd nazywa Heptapyrgion. W 1391 Jan V Paleolog został zmuszony przez sułtana Bajazyda I do zburzenia fortecy i dopiero Mehmed II kazał wymurować (w 1458) warownię na nowo. Twierdzę z czterema wewnętrznymi i trzema zewnętrznymi basztami zwano po staremu, ale już w wersji tureckiej – Yedikule Hisar (Forteca Siedmiu Wież). Potężnie ufortyfikowana pełniła funkcję skarbca. Kiedy, na polecenie Murada III skarbiec przeniesiony do sułtańskiego pałacu, twierdzę przekształcono w ciężkie więzienie.
I właśnie z kazamatami Jedykuły wiążą się liczne wspomnienia Polaków, którzy doświadczyli udręk w lochach, oraz pamięć o tych, którzy już nigdy nie opuścili jej bram. Zygmunt Gloger pisał: „Prawie nie było rodziny szlacheckiej w narodzie polskim, której bliższy lub dalszy krewny pojmany w niewolę nie przechodził kaźni Jedykułu, zbroczonej krwią męczeńską Wiśniowieckich i Koreckich”. Nic więc dziwnego, że dawni nasi poeci i prozaicy używali słowa jedykuła w ogólnym znaczeniu więzienia. Kiedy Ignacy Hołowiński, arcybiskup mohylewski, w połowie XIX w. przybył do Stambułu nieczynne już więzienie zrobiło na nim przygnębiające wrażenie. „Oprowadzał mię po tem niegdyś strasznem więzieniu, strażnik Murzyn, tak stosowny do miejsca; a pęk ogromny brzęczących u pasa kluczów oznaczał jego godność. Smutno być w tem więzieniu: gdzie rzucisz okiem, spotykasz wszędzie pamiątkę cierpień ludzkich: po ścianach na małych tabliczkach marmurowych widać mnóstwo napisów łacińskich, francuzkich, i włoskich, któremi więźnie wysokiej Porty chcieli swej niewoli pamięć uwiecznić”. Do zamku trafiali kupcy, żeglarze i jeńcy wojenni, a nawet cudzoziemscy dyplomaci, którzy na czas nie zdążyli opuścić granic sułtańskiego imperium, a wojna z krajem ich delegującym wybuchła, lub sułtan postanowił pokazać bezmiar swej władzy lub pychy. Trzymano tu zakładników, którzy w przyszłości mogli być użyteczni w realizacji planów sułtańskiej dyplomacji.
Charakterystyczną wśród nich postacią był Jerzy Chmielnicki, syn Bohdana. „Przedany w Krymie, poznany i odesłany do Konstantynopola, w kajdanach osadzony został w Zamku Siedmiu Wież”. Po próbie ucieczki „skazany na kije, przykuty do ścian więzienia, dwanaście lat przepędził w takim stanie. Jednego dnia otworzyły się drzwi więzienia […] z okazałością prowadzą do sułtana, który go mianuje księciem i hospodarem Rusi”. Do zamku trafiali także popadli w niełaskę sojusznicy. Spotykało to np. wołoskich bojarów. „Po trzech tygodniach, nieszczęśliwa rodzina Brancovanu stanęła w Konstantynopolu; zaraz osadzono ich w więzieniu stanu, w zamku Siedmiu Wież. Księcia wtrącono do ciemnego lochu; synowie, zięciowie i księżna otrzymali nieco światlejsze izdebki. Wszystkie pakunki i garderobę odebrano więźniom; zestawiono tylko odzież, którą, mieli na sobie”. Ostatni więźniowie byli tu przetrzymywani jeszcze w 1837. Ale i tureccy władcy nie byli wolni od wizji końca życia w cieniu Siedmiu Wież. W 1622 był w nim więziony i to został stracony przez janczarów sułtan Osman II.
Po klęsce wojsk Rzeczypospolitej pod Cecorą w twierdzy przez trzy lata więziono Stanisława Koniecpolskiego, wówczas hetmana polnego koronnego. Wykupiło go dopiero w 1623 wielkie polskie poselstwo na czele z Krzysztofem Zbaraskim. Wzięci w łyka i uwięzieni w Carogrodzie zostali m.in. Mikołaj Potocki, Łukasz Żółkiewski syn hetmana z bratem stryjecznym Janem i Marcin Kazanowski. Tutaj dopełnił się (27 VI 1622) tragiczny los pułkownika Samuela Koreckiego herbu Pogonia (ur. ok. 1586), wybitnego dowódcy i zagończyka (zobacz artykuł w wilanowskim Silva Rerum). Gloger pisał: „Bohaterom naszym, skazanym na śmierć, odbierano tu życie przez zawieszenie za żebro na haku żelaznym”. Taki okrutny koniec spotkał sławnego zagończyka, starostę bracławskiego i winnickiego, Dymitra Wiśniowieckiego, który podstępem pojmany, już w 1563 trafił do stambulskiego więzienia. Według kozacko-kresowej legendy: „Sułtan ofiarował mu wielkie łaski, jeśliby chciał przyjąć wiarę Mahometa. Gdy Wiszniowiecki ze wzgardą bezbożną odrzucił ofiarę, Turcy zawiesili go na haku żelaznym na Gałacie. Żył Wiszniowiecki przez trzy dni, chwaląc Boga prawego i prorokowi bluźniąc”. Stanisław Temberski, zmarły w 1679 profesor Akademii Krakowskie i królewski sekretarz, w swych rocznikach dodał: „Już wisząc dwa dni na haku, prosił aby mu łuk podano, z którego kilku Turków ubił; o czem dowiedziawszy się sułtan Selim, sam się chciał walecznemu przypatrzyć. Wiszniowiecki, mając jeszcze jedna strzałę, do sułtana wypuścił, lecz gdy chybił, od otaczających Selima, strzałami ubity”. Gabriel Rzączyński w Historia naturalis curiosa Regni Poloniae, wydanej w 1721, dorzucił do legendy element makabry, pisząc, że po śmierci „Turcy dobywszy mu serce i podzieliwszy się niem, żarli je, a to dla nabycia podobnego męstwa, jakie ów waleczny rycerz posiadał”.
Więziono w zamku (1799-1801) Françoisa Pouqueville, dyplomatę i członka Institut de France, który opisał swe przeżycia w książce Voyage en Morée, à Constantinople, en Albanie, et dans plusieurs autres parties de l'Empire Othoman, pendant les années 1798, 1799, 1800 et 1801 (Paryż 1805). Pouqueville pisał o miejscu swego uwięzienia: „Na koniec, wyniosłe wieże napełnione kajdanami, łańcuchy i broń dawna, groby, rozwaliny; studnie krwi, okropne katusze, sklepienia zimne i głuche, pod któremi znayduie się wiele tekstów z Alkoranu, przeraźliwy krzyk sów i sępów, mieszany z szumem bałwanów morskich”. Arcybiskup Hołowiński wspominał mniej patetycznie: „Ten zamek obwiedziony murem w pięciokąt, wznosi się nad samym brzegiem morza Marmara: ściany wysokie, i wewnątrz na wierzchu jest w koło szeroka na kilka kroków przestrzeń do chodzenia. Dziś to straszne więzienie jest puste i zaniedbane. Mały meczecik i drzewa zdobią dziedziniec: a dom, w którym trzymano posłów, zniesiony, i śladu nie zostało. Oprócz siedmiu wież większych, z których pięć okrągłe, a dwie kwadratowe; są jeszcze i mniejsze w około murów. Naprzeciwko głównej bramy wchodowej, jest z drugiej strony dziedzińca sławna Brama Złota, ale nic z jej dawnej świetności nie pozostało. Wstąpiłem na najwyższą wieżę: cóż to za ładny widok na całe miasto i na ogromne zwierciadła wody! Mury zamku pokryto jakby szpalerami ładnych powojów. […] Rzuciłem to siedlisko płaczu i zgrzytania zębów, co było świadkiem tylu okropnych dramatów”.