Właściwe funkcjonowanie instytucji dobroczynnych zawsze zależało od funduszy, jakie są one w stanie zgromadzić. W całej Europie w XIX wieku za utrzymanie zakładów charytatywnych odpowiadało państwo. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawiała się na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego, ze względu na istniejącą tam sytuację polityczną oraz chroniczne problemy finansowe. Różnego rodzaju zakłady opiekuńcze, ze względu na małe wsparcie ze strony państwa, musiały w dużym stopniu same troszczyć się o dodatkowe środki. Postawione w takiej sytuacji instytucje dobroczynne poszukiwały we własnym zakresie funduszy na prowadzenie działalności. Na środki te składały się, poza dotacjami państwa i magisteriatu miasta Warszawy, procenty od kapitałów złożonych w bankach, dotacje stałe z zapisów, składki członkowskie, dochody z czynszu za wynajmowane lokale (środki stałe) oraz dochody z kwest wielkanocnych i innych, z zabaw publicznych organizowanych na rzecz instytucji dobroczynnych, a także z jednorazowych darów w naturze lub w pieniądzach.
Pod koniec XIX wieku nastąpił gwałtowny rozwój Warszawy, przez co, wobec rosnących potrzeb instytucji dobroczynnych oraz rozszerzenia zakresu ich działalności, procentowy udział państwa w wydatkach na te cele nieustannie się zmniejszał. Na finansowanie dobroczynności administracja carska przeznaczała procent z biletów teatralnych, z kar sądowych i policyjnych, a od 1825 r. także z loterii krajowej. Jednakże zasiłek ten nie był wysoki ze względu na politykę władz, które uważały, że pierwszym i najważniejszym kanałem zaspokajania potrzeb ubogich i sierot powinna być rodzina i społeczność lokalna (gmina, parafia), a dopiero w dalszej kolejności państwo. Wyłącznie na użytek szpitali warszawskich w 1894 r. wprowadzono podatek 1 rubla od osoby, który był płacony w przypadku konieczności odbycia kuracji szpitalnej. Opłata ta nie przyniosła jednak oczekiwanych korzyści i gdy w 1907 r. oddawano instytucje dobroczynne pod zarząd miasta, długi szpitali sięgały miliona złotych.
Pomimo takiej sytuacji, władze carskie utrudniały również zakładanie nowych szpitali, powstających z inicjatywy prywatnych darczyńców. Najlepszym tego przykładem jest historia Warszawskiego Szpitala dla Dzieci, którego powstanie w 1869 r. zostało zablokowane przez przedstawicieli władz zaborczych. Pomimo starań dr Antoniego Sikorskiego oraz zapewnionego dużego wsparcia finansowego ze strony hrabiny Aleksandry Potockiej, uzyskano zgodę jedynie na utworzenie „Prywatnej lecznicy dziecinnej dr A. Sikorskiego”. Dopiero później, dzięki ofiarności właścicielki Wilanowa, udało się nabyć działką przy ulicy Aleksandrii, a w 1873 r. zmieniono statut lecznicy, przemianowanej wkrótce na „Warszawski Szpital dla Dzieci”. Budynek szpitala oraz jego wyposażenie zostało ufundowane w dużej mierze przez członków zarządu nowopowstającego szpitala: hrabinę Potocką, hrabiego Stanisława Ostrowskiego, dr Sikorskiego oraz popierającego całą inicjatywę Leopolda Kronenberga. Poza nimi istniała jednak jeszcze duża grupa mniejszych dobroczyńców, którzy m.in. wykupywali tzw. łóżka wieczyste, czyli fundowali leczenie pacjentów leżących na konkretnym łóżku szpitalnym.
W Warszawie sprawami filantropii zajmowało się kilka instytucji, a kilkanaście dalszych prowadziło uboczną działalność w tej dziedzinie. Najważniejszym z nich było Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności (WTD), które skupiało w swych władzach osobistości ze świata arystokracji, finansów i handlu. Zakładało ono ochronki dla dzieci, organizowało pomoc dla ubogich w tym także domy pracy dla nich oraz wspierało szpitale. Pod koniec XIX wieku WTD obejmowało różnoraką pomocą ok. 100 000 ubogich rocznie. Jednym z najważniejszych instytucji powołanych z inicjatywy prywatnej było, założone staraniem Pauliny z hr. Krasińskich Górskiej, Towarzystwo Pań Miłosierdzia św. Wincentego á Paulo. Poza nim, istniały liczne towarzystwa dobroczynne wyznaniowe, bractwa przy kościołach, stowarzyszenia samopomocowe i filantropijne przy cechach oraz szpitale przy gminie żydowskiej. Na węższym polu działały organizacje niosące pomoc konkretnym grupom społecznym lub działające dla rozwiązania konkretnych problemów. Natomiast z ogólną niechęcią ludności miasta spotkały się organizowane odgórnie, takie jak Rosyjskie Towarzystwo Dobroczynności.
W drugiej połowie stulecia coraz większego znaczenia wśród wpływów na cele dobroczynne, nabierały jednorazowe, niekiedy bardzo znaczące, dotacje. Wiązało się to ściśle z rozwojem fortun mieszczańskich oraz wzrostem znaczenia burżuazji, która przez świadczenia na cele charytatywne chciała dodatkowo podkreślić swoją rolę w społeczności miasta. W drugiej połowie XIX wieku, zgodnie z ideologią pozytywistyczną, zarówno działalność przemysłowa jak i dobroczynna były traktowane jako zasługa wobec kraju. Świadczenia ponoszone przez warszawskich kupców, bankowców i finansistów pod koniec XIX wieku, w odróżnieniu od lat wcześniejszych, były znaczące. Składki dawane jawnie wywoływały wówczas zachwyt i podziw, odnotowywany czasem w ówczesnych gazetach. Dotacje ofiarowywane pod koniec XIX wieku stanowiły częstokroć niemały majątek, choć były zazwyczaj przeznaczane na kilka różnych celów. Leopold Kronenberg ofiarował 100 000 rubli do kwoty ofiarowanej Mikołajowi II w czasie jego pobytu nad Wisłą. Gdy zaś ten przekazał cały dar na cele społeczne, najbogatsi przedstawiciele burżuazji warszawskiej stali się najhojniejszymi filantropami w dotychczasowej historii miasta. Uczestnictwo w dobroczynności było okazją do kontaktów z osobami wyżej od siebie uplasowanymi w hierarchii społecznej. Ważna była też swoista reklama towarzysząca udziałowi w tego typu wydarzeniach oraz szeroka akceptacja społeczna. Rozgłos mógł nawet sprawić, że niektórym balom tylko z tego względu nadano charakter filantropijny. Natomiast ideologia pozytywistyczna i hasło pracy u podstaw mogło być motorem napędowym licznych zapisów na stypendia dla uczącej się młodzieży.
Należy pamiętać, że warszawskie instytucje dobroczynne nie opierały się wyłącznie na szczodrości arystokracji i burżuazji, lecz przyjmowały każdą, nawet najmniejszą ofiarę. I nie musiały to być pieniądze; przyjmowano żywność, przedmioty szkolne, ubrania, biżuterię, wiersze, odznaczenia, a nawet upolowane zwierzęta, które później sprzedawano. Nie gardzono także funduszami uzyskanymi ze sprzedaży przedmiotów po kimś bezpotomnie zmarłym. Zamożna część społeczeństwa Warszawy, poza gotówką, przekazywała na rzecz instytucji filantropijnych również nieruchomości i papiery wartościowe. Jednakże części zapisów nie udało się WTD przyjąć. Zdarzało się, że rodzina nie wykonywała ostatniej woli zapisującego. Każdy zapis na cele dobroczynne po 1870 r. musiał być zatwierdzony przez Miejską Radę Dobroczynności Publicznej. Wynikiem tego ofiarodawca musiał przejść długą procedurę administracyjną, a czasem władze wręcz odmawiały wydania zezwolenia na wykorzystanie funduszy zgodnie z wolą ofiarodawcy. Często zapisy były kierowane tylko do specyficznej grupy osób. Darczyńcy wspomagali te grupy zawodowe, z których się wywodzili lub które na nich pracowały. Pierwszy motyw dotyczył zegarmistrzów, rzemieślników i nauczycieli, jak również lekarzy czy podupadłych przedsiębiorców. Natomiast spośród pracujących dla ofiarodawców najwięcej było służących i robotników. Zdarzało się także, że datki przeznaczano na posagi dla ubogich panien – sierot wychowanych w rozmaitych przytułkach warszawskich.
Dopiero w drugiej połowie XIX wieku na ziemiach polskich spopularyzowane zostały kwesty, loterie fantowe, maskarady, bale i corsa, z których dochód przeznaczany był na cele dobroczynne. Z czasem stawały się one coraz częstsze i zyskiwały na popularności, a urządzane były albo corocznie w stałych terminach (np. w Wielkim Tygodniu), albo też z powodu jakichś okoliczności nadzwyczajnych (powódź, pożar, gradobicie). Wraz ze wzrostem popularności oraz rozwojem widowiskowości ich formy, następował też wzrost ich funkcji reprezentacyjnych – stawały się wydarzeniami, dzięki którym można było podkreślić swoją rangę i miejsce w hierarchii społecznej.
Loterie fantowe urządzano, gdy szybko należało zgromadzić kwotę na jakiś cel i były one jedną z najpopularniejszych form filantropii, łączącą zabawę ze zbieraniem pieniędzy. Pieniądze pozyskiwano na nich nie tylko ze sprzedaży biletów loteryjnych. Na cele dobroczynne przeznaczano również dochód ze sprzedaży w trakcie imprezy ciast, cukrów, owoców, wody sodowej czy cygar. Na ogół organizowano je w Ogrodzie Saskim, ale od 1872 r. odbywały się czasem również na Pradze. Chcąc dodatkowo zachęcić mieszkańców Warszawy do udziału w danej loterii, organizowano czasem dodatkowe atrakcje, jak np. pokazy sztucznych ogni. Tego typu imprezy dobroczynne były odnotowywane w prasie warszawskiej, która zamieszczała listę współpracowniczek i organizatorek oraz relacjonowała szczegółowo przebieg tych uroczystości. Ponadto, znane nazwiska arystokratek przyciągały uczestników z innych warstw społecznych jak magnes. WTD w swoim gmachu urządziło salę koncertowo – widowiskową, przeznaczoną na organizowanie różnych uroczystości. Od 1868 r. Towarzystwo powróciło do źródła dochodów, jakim była kwesta wielkanocna, organizowana w czasie Wielkiego Tygodnia, podczas której zbierano datki na pomoc dla ubogich. Natomiast zdecydowanie najmodniejszym rodzajem działalności filantropijnej były maskarady, bazary połączone z tombolami, corsa (wystawy kwiatowe) i bale organizowane właśnie w celu zbierania funduszy na cele dobroczynne. Dużo wcześniej były one zapowiadane w lokalnej prasie, przez co zwiększała się ich ranga, a wraz z nią zainteresowanie potencjalnych uczestników. Tym samym impreza urastała do rangi ważnego wydarzenia towarzyskiego, na którym „wypadało być”, zwłaszcza jeśli się należało do wyższych sfer. Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności organizowało bale na rzecz ubogich w salach Resursy Kupieckiej, które zawsze cieszyły się dużym zainteresowaniem gospodyń i miały liczne protektorki z wyższych sfer. Jednakże zdarzało się i takie bale, dochód z których z trudem pokrywał koszty organizacyjne. Doskonale zauważył to Bolesław Prus: Niewiasta (…) suknia za 120 rubli, zmęczenie 10 rubli (…) kareta, ubiór, bukiet, trzewiki itd. (…) około 200 rubli, zapracowała dla ubogich grosz, który im ofiaruje. Zamiast wydawać tysiące rubli na bal dla ubogich, lepiej im ofiarować wprost setkę. Zestawienia bal i ubodzy, albo tańce i ocieranie łez grzeszą brakiem logiki. Taka ocena jednak znacząco odbiegała od tej dominującej zarówno w społeczeństwie, jak i prasie warszawskiej, która zachwycała się umiejętnością połączenia zabawy z pożytecznym i wykorzystania jej na korzyść biednych przez organizatorów.
Reasumując należy zauważyć, że warszawskie instytucje filantropijne w trzech ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku bardzo szybko i skutecznie przystosowały się do sytuacji, jaka zapanowała po wejściu w życie ustawy z 19 czerwca 1870 r. Pomimo tego, że fundusze przeznaczane na finansowanie działalności dobroczynnej przez władze zaborcze nie wzrastały w odróżnieniu od potrzeb, to pomoc filantropijna żywiołowo się rozwijała. Duża w tym zasługa zwłaszcza prywatnych darczyńców, którzy zarówno poprzez hojne zapisy, jak i licznie organizowane kwesty i zbiórki wsparli działalność zakładów i towarzystw filantropijnych.