Staropolski ideał wychowawczy dziewcząt był w zasadzie ponadstanowy. Zarówno szlachcianki, jak i mieszczanki chowane były na istoty uległe i bierne, których życiową aspiracją miała być wyłącznie rola posłusznej żony, zapobiegliwej gospodyni i opiekuńczej matki. W tym celu należało zawsze mieć córki na oku i do minimum ograniczyć ich wyjścia z domu. Jak radził na początku XVII w. mieszczanin Sebastian Petrycy: „Panny mają być nie próżnujące, ale robotne; nie próżnujące, aby się mogły doma łacno osiedzieć, ponieważ powiedzieliśmy być ich tę powinność: w domu zawżdy być, przechadzek nie stroić próżnych, a nie mogą się osiedzieć, ażby się czym zabawiły przystojnym. Przystojnym, mówię, iż insze są zabawy męskie, jako uczyć, rządzić, kupczyć, żołnierką służyć, a insze białogłowskie, jako prząść, szyć, wyszywać, haftować”. Te same zalecenia znajdujemy w tekstach autorów szlacheckich, według których panna: „ma siedzieć jako gołębica nad wodami, nie latać, nie biegać, nie przejeżdżać się, gdyż licentio wychodzić z domu, przejeżdżać się, mężczyźnie tylko prawem obwarował Pan Bóg”.
Panny nie mogły decydować o wyborze swojego męża, także i w tej kwestii pozostając zależne od woli rodziców lub prawnego opiekuna. Przy czym, jeśli te same ideały wychowawcze utrzymywały się w XVI i XVII w., to w tej kwestii w połowie XVII stulecia sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Zdanie panny przy wyborze kandydata na męża zaczynało być brane pod uwagę, choć jeszcze nie na mocy regulacji prawnych. W 1650 r. Krzysztof Opaliński, niewiele pewnie przejaskrawiając, tak pisał w swych Satyrach:
Gdzież się owo podziało, gdy sami rodzicy
Męża córce, nie sobie panna obierała?
Nie spytano jej o to. Tego męża miała,
Którego jej Bóg przejrzał a wola rodziców.
O oporach we wprowadzaniu tego novum zaświadcza choćby popularny na przełomie XVII i XVIII w. Sejm panieński Jana Oleskiego, w którym zdania dwudziestu panien na temat tego, jakiego chciałyby męża, podsumowuje wniosek, że nie warto dyskutować nad wyborem, gdyż jakość małżeńskiego pożycia zależy wyłącznie do Boskiego wyroku, który przyjąć należy z pokorą.
Skupione na marzeniach o „wiecznym przyjacielu” bohaterki popularnych tańców i padwanów na ogół nie chcą pamiętać, iż choć po ślubie ich pozycja ulegała poprawie, to los już nie zawsze. Panna z rodzinnego domu wchodziła do obcej familii, stając się w pełni zależna od męża. Także od jego humorów. Gruba warstwa petrarkistycznego pudru w wyznaniach padwanów nie wystarcza, by przysłonić wzmianki o biciu kobiet, kiedy mężowie dostaną już je za żony.
Jako żeś mi mawiał,
Kiedyś mnie namawiał,
Mówiłeś mi: „Mojaś ty”.
A teraz mię bijesz,
Kiedy się upijesz,
I mówisz mi: „Babaś ty!”.
Dezyderaty dotyczące idealnej małżonki także koncentrowały się na jej posłuszeństwie i uległości. Ze względu na pokusy postulowana była również izolacja. „Po cóż ta, która połączyła się z mężem związkiem wierności małżeńskiej, ma zawierać znajomość z innymi?” – pytał retorycznie Andrzej Frycz Modrzewski. Podobne stanowisko reprezentował arianin Erazm Otwinowski. W Opisaniu pobożnej i statecznej żony i dobrej gospodyniej zaleca, by małżonka nie chodziła w odwiedziny, nie brała udziału w biesiadach czy nie wdawała się w dyskusję z obcym:
Nie włóczy się dom od domu,
Nie uprzykrzy się nikomu,
Biesiad się wystrzega wszelkich
I z leda kiem rozmów wielkich.
Jak widać, wizerunek idealnej żony był nie tylko ponadstanowy, ale też ponadwyznaniowy. Gremialnie w XVI w. zgłaszane postulaty znajdowały niemniejszy posłuch w następnym stuleciu. Jedna z bohaterek Sejmu białogłowskiego skarżyła się:
Choćbym też chciała wyniść miedzy was, sąsiadki,
Biesiady trochę zażyć, póki człowiek gładki,
To mnie tylko pilnuje, a zawsze mi łaje,
Tylko mi tego wprawdzie w domu nie dostaje.
Kontrola musiała być szczelna. Czasem aż za bardzo. Marcin Bielski we wzorowanej na Erazmie z Rotterdamu satyrze Sjem niewieści z 1566/67 r. pisze o żonach: „A drudzy je już w klozach w więzieniu chowają, / Ledwo kęs chleba z wodą oknem jeść podają”. Znamy przypadki dowodzące, iż w stwierdzeniu tym mogło nie być przesady, jak choćby historia więzionej przez Łukasza Górkę Halszki Ostrogskiej.
W realiach XVI i XVII w. dopiero wdowa zyskiwała finansową niezależność i pełną możliwość samostanowienia. Ale i w jej przypadku naciski środowiskowe na rychłe kolejne zamążpójście były bardzo silne. Żyjąca samotnie zamożna niewiasta, otoczona służbą i pachołkami, zaraz była brana na języki.