Staropolskie raptularze, dzienniczki i rozmaite regestry gospodarcze stanowią interesujące źródło do badań szeroko rozumianej codzienności. Materiały te rzadko posiadają zwartą narrację, staranny zapis czy literacki styl, ale zawierają niezwykłe bogactwo treści o życiu codziennym, pasjach i zajęciach ich właścicieli. Te lakoniczne zapiski o treści gospodarczej, wzbogacone regestrami przedmiotów lub zwierząt i roślin hodowlanych, przepisami na domowe specjały i medykamenty lub „porachowaniem” ze służbą, otwierają przed badaczem całe bogactwo spraw, którymi żył zwykły człowiek. Krótkie formy raptularzy szczególnie upodobały sobie kobiety, które w natłoku spraw codziennych, przy braku czasu i stałym pośpiechu notowały naprędce rzeczy dla nich ważne: ilość wydanych potraw, rodzaje przypraw, ceny drobiu i nabiału czy wysokość zasług płaconych mamkom, praczkom, podkuchennym i stajennym. Sporządzane odręcznie pośpieszne notatki okraszone czasem niezdarnymi rysunkami, dzienniczki o niewielkich rozmiarach, skromne zapiski na marginesach modlitewników wskazują na intensywność życia ówczesnych kobiet. Liczne skreślenia, zaplamienia i wydarte kartki podkreślają atmosferę pośpiechu. Konieczność dbałości o gospodarstwo, zarówno wielki folwark czy latyfundium, jak i najbliższe domowe otoczenie, skłaniała kobiety do nieustannej uwagi, koncentracji na tym, co ważne i nie pozostawiała zbyt wiele czasu na oryginalną twórczość.
Często notatki te sporządzano na przypadkowym materiale piśmienniczym – luźnych kartkach wklejonych do kalendarzy, rodzinnych sylw, modlitewników – a niekiedy w celowo przygotowanych, pięknie oprawionych zeszytach. Wszystkie charakteryzowała skrótowość wypowiedzi, pewna nerwowość przejawiająca się w niestaranności zapisu. Oszczędność stylu i słowa domowych raptularzy sprzyjała szybkiej orientacji w temacie zapisków i pozwalała na łatwe odnalezienie niezbędnych szczegółów. Raptularz miał być wsparciem dla zawodnej pamięci, rodzajem „niezbędnika domowego”, do którego sięgało się po to, by wejrzeć w podejmowane wcześniej przedsięwzięcia gospodarcze, handlowe czy domowe rachunki i recepty. Każdy regestrzyk miał swój odmienny styl i sposób zapisu. Jedne prowadzono według następstwa lat (np. inwentarze rzeczy i wydatków), w innych na kolejnych kartach wymieniano nazwiska służby, czas zatrudnienia i odprawy, rodzaj sprawowanej funkcji na dworze czy należność przyznaną za wysługę lat. Jeszcze inne były przypadkowym zlepkiem różnorodnych zapisów domowych: wydatków, recept, przepisów na konfitury, horoskopów i spraw, które w danej chwili przyciągały uwagę właścicielki i wydawały się godne odnotowania. Bywało, że wpisów dokonywano nieregularnie – z okazji ważnych wydarzeń rodzinnych, jak narodziny dzieci, wesela lub pogrzeby, czasem z okazji podróży lub prowadzonych interesów handlowych. Niekiedy zapiski te dzieliły znaczne odstępy czasowe, warunkowane zaistniałym wydarzeniem, innym razem korzystano z nich częściej. Zdarzało się, że dominował w nich trudny do odtworzenia dzisiaj chaos.
W dzienniczku Teresy z Bielińskich Działyńskiej, wojewodziny chełmińskiej, odnajdziemy notatkę: „W tej księdze wszystkie rzeczy moje spisane i zasługi moich ludzi, co im płacę i jakom komu zapłaciła i com winna jeszcze”. Wspomniana „księga” to zaledwie kilkanaście zapisanych nieregularnie kartek – niektóre są opuszczone, niezapisane, niekiedy przedarte, z zapisem jakiegoś długu, którego dzisiaj nie sposób zidentyfikować. Działyńska zamierzała zapewne kontynuować swoje zapiski, ale poza odnotowaniem z pamięci kilku ważnych spraw rodzinnych – narodzin dzieci i wnuków – zrezygnowała, pochłonięta być może innymi, ważniejszymi sprawami. Wojewodzina zapisała m.in.: „Córka moja Anusia, teraźniejsza p[ani] starościna gniewska Zamoyska urodziła się miesiąca Juliusa dnia 5 w piątek w roku 1686, do chrztu ją trzymał JM Pan [Hieronim Augustyn] Lubomirski, marszałek N[adworny] K[oronny] z JMcią Panią [Marią Anną de la Grange d’Arquien] Wielopolską K[anclerzyną] K[oronną], chrzcił ją JM Ks. Biskup warmiński [Michał] Radziejowski w Warszawie u Świętego Krzyża, ważono ją po urodzeniu, ważyła 6 funtów srebra, które dano do kościoła”. Działyńska nie wspomniała nigdy o wychowaniu córki ani jej dzieci, nie odniosła się do żadnych wydarzeń politycznych czy rodzinnych poza przyjściem na świat wnuków i ich chrztem, jakby zewnętrzny świat w ogóle dla niej nie istniał, a była kobietą bardzo aktywną politycznie, uczestniczącą w życiu królewskiego dworu. Więcej miejsca niż sprawom rodzinnym wojewodzina poświęciła w swoim raptularzu rozliczeniom gospodarskim, umowom ze służbą – kucharką, lokajami, praczką, pachołkami – „porachowałam się z Kosowskim generalnie, zapłaciłam mu wszystkie suchedni [i] za barwę, to porachowanie 23 oktobra roku 1706, na nowo się zaś zaczął jego rok od Zielonych Świątek przeszłych, tak zasługa jako i barwa…”. Nie wiadomo też, jaki był powód zaprzestania przez nią wpisów do dzienniczka. Może pochłonęła ją wielka polityka, wszak była żoną ważnego wówczas urzędnika – Tomasza Działyńskiego.
Własną sylwę miała też Elżbieta Sieniawska, kasztelanowa krakowska. Odnajdziemy w niej zapisy jakiejś kabały, kilka niewprawnych prób poetyckich, z których jedną można przypisać samej kasztelanowej, spis rzeczy i dokonanych zakupów, drobne rysunki oraz kilka listów. Jej notatki nie są datowane, z wyjątkiem wpisów dotyczących regestru psów i koni. Widać w swoim niezwykle aktywnym i intensywnym życiu kasztelanowa krakowska nie znajdowała czasu na systematyczne zapiski. Jej pasją wszak była polityka, wolała więc pisać listy, w których komentowała bieżące wydarzenia, przekazywała informacje i zalecenia, także te adresowane do zarządców jej dóbr i interesów.
Ciekawym przykładem kobiecych zapisków jest raptularz gospodarczy Katarzyny Polanowskiej, łowczyny bełskiej, liczący 174 strony (48 stron niezapisanych), uzupełniany w latach 1744-1786, o wymownym tytule: Xiążka czyli konnotata różnych domowych interesów jako to zapłaty i odzienia czeladzi dworskiej i inne rzeczy gospodarskie dla pamięci, dnia 23 Aprilis 1744 do zażywania dla W JM Pani Katarzyny Polanowskiej, łowczynej bełskiej, sprawiona. Jak wskazuje tytuł, odbiorcą zapisanych notatek jest ona sama. Wpisy mają dać świadectwo jej działań gospodarczych, a gdy zajdzie konieczność, przypomnieć potrzebne, choć umykające z pamięci kwestie. Zapiski rozpoczyna regestr wydanych chust, następnie w kolejności pojawiają się sporządzone bardzo starannie różnorodne notatki i spisy będące typowymi rachunkami dworskimi: wypłaty i rozliczenia ze służbą, rejestry rzeczy piwnicznych, „statków domowych i browarnych”, spisy bydła chlewnego i przedmiotów wydanych różnym osobom. Łowczyna bełska niczym „sprzętna gospodyni” starannie liczyła i odnotowywała domowe „precepty i ekspensy”. Każdy nowy rok gospodarski zaczynała odrębnym wpisem – np. „Zaczyna się Rok Pański 1745. Ad Maiorem Dei Gloriam”. Czasem jednak – z pewnością, by coś nie uszło jej pamięci w natłoku spraw – pozwala sobie na wpisy, które nie mają nic wspólnego z wcześniejszą narracją. I tak, wyliczając bydło chlewne, ni stąd ni zowąd wspomniała: „ukroiłam ręczników do piersi 3, dałam obszewki do fartuchów 6, chustek konopnych dużych 4, małych 3, do podwłośników dwóch obszycie”. Domowe notatki Polanowskiej są przykładem tego, jakie sprawy pochłaniały uwagę przeciętnej szlachcianki, co stanowiło treść jej życia i codzienności: dbałość o gospodarstwo domowe, utrzymanie w należytym porządku bielizny i sprzętów kuchennych, zaopatrzenie członków rodziny i pracowników w niezbędne przedmioty i sprzęty, zobowiązania wobec służby. Zarząd folwarkiem pochłaniał Polanowską niemal całkowicie. Pilnowała zasiewów, zbiorów, pasiek, świniobicia, które za każdym razem precyzyjnie odnotowywała, jak i przetwarzania zebranych surowców, głównie ziela konopnego, które okoliczni chłopi i służba przerabiali na przędzę, a wybrani tkacze produkowali z niej zgrzebne płótno. Część produkcji sprzedawała na okolicznych targowiskach i jarmarkach, wysyłała do Jarosławca i Lublina, a nawet do Gdańska. Handlowała artykułami rolnymi (miodem, woskiem, masłem) i zwierzętami hodowlanymi (drobiem, bydłem chlewnym). Łowczyna była systematyczna w swoich zapiskach, które sporządzała w kilkudniowych lub miesięcznych odstępach. W miarę upływu czasu jej notatki stawały się coraz dokładniejsze, a pismo drobniejsze i pewne. W regestrach pojawiają się nowe towary, zmieniała się też służba, przybywali nowi ludzie. Być może dzięki jej zapobiegliwości podniósł się standard życia jej rodziny – męża i trzech synów – o której dowiadujemy się w sposób dość nieoczywisty, studiując raptularz. Zapiski te z pewnością pozwalały łowczynie utrzymać porządek w sprawach domowych, a w razie konieczności odświeżyć pamięć. Podobnie jak nieco późniejsze notatki Marianny Tarłowej, która prowadziła szczegółowy spis sług przyjmowanych do pracy na dworze. Można domniemywać, iż takie notatki sporządzała większość kobiet, by uporządkować nadmiar spoczywających na nich obowiązków gospodarskich.
Pisanie raptularzy, domowych dzienniczków czy sylw nieobce było i mężczyznom, którzy równie chętnie jak kobiety sięgali po pióro, by notować regestry ekspens i percepty, rozchód piwa i chleba dla czeladzi czy powinności służby, jak w przypadku notatek Antoniego Deniski czy Stanisława Kazimierza Bieniewskiego, wojewody czernihowskiego, dyplomaty i polityka związanego z dworem króla Jana III Sobieskiego. Ciekawym przykładem „domowych zapisków” są notatki kogoś z kręgu Stanisława Antoniego Szczuki i jego małżonki Konstancji Marianny z Potockich, podkanclerstwa litewskiego, wcześniej bliskiego współpracownika króla Jana III Sobieskiego. W regestrzyku Szczuków – choć oni sami nie mieli zapewne udziału w jego powstaniu – znajdziemy różnorodne notatki, prowadzone dość systematycznie być może przez ich podskarbiego, które w przybliżeniu pozwalają określić skład dworu podkanclerstwa, wydatki na codzienne potrzeby i okazjonalne przyjemności. Raptularz, choć pisany dość systematycznie, nie jest księgą rachunkową, a jedynie zbiorem notatek, które być może miały posłużyć do sporządzenia sprawozdania z wydatków dla wymagającego pracodawcy. Skrupulatny sługa zapisywał wydatki na przeróżne drobiazgi, ale najwyraźniej czynił to w pośpiechu, gdyż pod datą 1706 roku sąsiadują ze sobą „4 funty czekolady dla dobrodziejki, latarnia na kiju, kamień karniolowy do pieczątki i dwie pary czarnych rękawiczek jedwabnych”. Na następnej stronie odnotował, że w Lipsku zapłacił pieczętarzowi za wyrżnięcie pieczęci litewskiej wykonanej z jego własnego materiału. Innym razem odnajdziemy wzmianki o zakupach kiru, kwefu i ćwieczków do obicia żałobnej kolaski wysłanej do Jarosławia po śmierci podczaszyny chełmskiej, której zwłoki sprowadzono z Oławy. W raptularzu Szczuków jak w soczewce ogniskował się cały świat wydatków i dochodów dworu szlachcica, różnorodnych zobowiązań i powinności. Odnajdziemy więc zapisy informujące o wysokości pensji dla służby, rzemieślników i cyrulika, wydatki na kuchnię, muzykantów i buty dla czeladzi czy opłatę za chrzest Persa. To świat codzienny i odświętny, który trudno odnaleźć w innym typie staropolskich źródeł. Raptularze jako dość rozpowszechniona forma zapisów domowych – a do dzisiaj zachowana w szczątkowej formie, być może z powodu małej dbałości o ich zawartość i przez dezaktualizację treści – stanowią drobne zaledwie świadectwo ówczesnej codzienności. Drobne, ale jakże znaczące z punktu widzenia badań nad życiem codziennym szlachty.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem