W polskiej tradycji XVII i XVIII wieku testament nie tylko ukształtował się jako dokument prawno-majątkowy, ale też został wzbogacony ładunkiem doświadczeń i uczuć testatorów, obejmujących zarówno sferę duchowo-religijną, jak i czysto osobistą, intymną, stając się zapisem ludzkich dziejów. Spora grupa testatorów traktowała ten akt jako ostatnią, czasem jedyną możliwość wypowiedzi, szansę na relację z popełnionych błędów i osiągniętych korzyści.
W niewielu jednak dokumentach znajdziemy szczegółowy zapis kariery zawodowej czy okoliczności, które ukształtowały testatorów, a często wręcz determinowały ich późniejsze losy, jak wykształcenie, odbyte podróże, zdobyte doświadczenie, służbę publiczną, toczące się działania wojenne czy klęski żywiołowe. Większość testatorów przywiązywała dużą wagę do swego pochodzenia społecznego, zdobytego majątku, piastowanych urzędów i godności, posiadanych tytułów, przynależności do określonych grup zawodowych, a nawet ziemi czy parafii, poświęcając tym sprawom sporo miejsca, ale nie precyzując drogi dojścia do tych osiągnieć. Jeszcze mniej istotne wydają się w testamentowych wynurzeniach wydarzenia polityczne i „dziejąca się” historia. Jest zrozumiałe, że dla schorowanego czy umierającego człowieka, świat realny tracił znaczenie, a zachodzące wydarzenia stawały się nieważne. Wzmianki o zdarzeniach politycznych, instytucjach publicznych, stosunku do króla i Rzeczypospolitej pojawiają się zwykle w testamentach zaangażowanych publicznie magnatów, czynnej politycznie szlachty, zawodowych żołnierzy, piastujących urzędy miejskie i aktywnych gospodarczo mieszczan.
Pozostała część testatorów skupia się na kwestiach majątkowych, zapisach fundacyjnych, wskazówkach dla osieroconych dzieci i pozostałych krewnych. W tym wypadku treści polityczne lub patriotyczne pojawiały się najczęściej wśród wskazówek edukacyjnych dla synów szlacheckich, dla których ojcowie lub matki przewidywali tradycyjną karierę publiczną. Niekiedy przybierały formę skarg i żalów za brak rekompensaty za stracone w służbie ojczyźnie zdrowie lub majątek, jak w przypadku Krzysztofa Deszpota Zenowicza (zm. 1614), wojewody brzeskiego, który pisał – „za uczciwe służby moje mało, abo nic od Króla Pana mego i Rzeczypospolitej nie odniosłem…”.
Innym razem były hołdem składanym władcy jako panu i opiekunowi. Hermolaus Ligęza (zm. 1632), podskarbi wielki koronny, z niechęcią wspominał swoją polityczną karierę i ludzi, którzy przyczynili mu kłopotów: „żem urząd podskarbstwa piastował w rękach moich i życzyłbym beł bardziej, abym się go beł nie tykał, choć nieprzyjaciele moi, którym odpuść Panie, udawali, że miałem dać JKM [Zygmuntowi III Wazie – przyp. B.P.] za to 100.000 zł, o czym i Król JM nie myślił, i ja nie myślałem”. Swoim wyznaniem oczyszczał króla i siebie – „idąc na Sąd Boży, nie boję się o to, abym miał być od Najwyższego Sędziego sądzony, gdyż powinności ze wszech miar przestrzegając, życzliwie Rzeczypospolitej i JKM służyłem…”. Marek Matczyński, wojewoda ruski, dziękował w testamencie swoim królewskim protektorom i dobrodziejom, Marii Kazimierze i Janowi III Sobieskiemu, za opiekę, „bez której ani być, ani czynić co mogę”. Przepraszał za niewielkie zapisy, które uczynił na rzecz królewskich dzieci i „Najjaśniejszego Państwa, mnie zawsze miłościwego i niewypowiedzianie dobrotliwego”. Traktował je wyłącznie jako pamiątkę własnej osoby, bo – jak zauważył – nie potrzebują oni niczego. Zwracał się za to do hetmanów, jako egzekutorów testamentu, by przy podziale majątku między jego krewnych wspomnieli na „zasługi moje w tej Ojczyźnie, dla przysługi której przez dwadzieścia kilka lat śmierci szukałem”.
Wśród zawiłości majątkowych podziałów testatorzy przemycają, jakby od niechcenia i wbrew własnej woli, cenne dla historyka informacje biograficzne. Jerzy Marcin Ożarowski (zm. 1741), oboźny koronny, wspomniał o swoim poselstwie do Francji przy okazji wyznaczania posagów córkom, z których jedna miała otrzymać karetę, „którą nagotowałem sobie na wjazd posłem będąc do Dworu Francuskiego od Najjaśniejszego króla Jegomości Stanisława, jednak tej nie zażywałem, bom królowy polskiej żony wzwyż pomienionego Monarchy [Katarzyny z Opalińskich Leszczyńskiej – przyp. B.P.] karetami prywatnie wjeżdżał”.
Większość testatorów skarżyła się na uciążliwość wojennych czasów, kiedy to po kraju hulały obce wojska, a własny żołnierz zamiast ochrony niósł poważne zagrożenie. „Wojenne czasy” zawsze wywierały silne piętno w pamięci testatorów, stąd liczne odwołania w aktach ostatniej woli do tych wydarzeń. Aleksandra Szelingowa skarżyła się na „Szwedów krwiejców”, którzy zagrabili część inwentarza i „alembik do pędzenia gorzałki”. Marianna Duninowa wyznawała, że musiała się zapożyczyć i zapłacić Szwedom okup, aby uniknąć ruiny dóbr. Zaś Elżbieta Kuligowiczowa, mieszczanka krakowska, wiązała swoje zubożenie z zawieruchą wojenną czasów saskich – „Nastąpili po tym nieszczęśliwe czasy, gdzie handel cale ustał, a podatki i okupy nieznośne podczas różnych inkursyi i okoliczności musiałam dawać i teraz na nie, z ostatnią prawie moją ruiną muszę się ciągnąć...”. Nie lepiej w okresie wojny wiodło się szlachcie. Zofia Podleska skarżyła się na brak gotowych pieniędzy, „bośmy się zrujnowali i wyniszczyli bez kondicyi w mieście Przemyślu zostając, tylko z grosza żyjąc przy takowych ciężkich i drogich [czasach]…”, a magnatka Zofia Anna Dąmbska, 1 v. Cetnerowa (zm. 1711), wojewodzina brzesko-kujawska, przypominała dzieciom długi zaciągnięte u ich ojca Jana Cetnera, starosty lwowskiego, przez samego króla Jana III Sobieskiego i konieczność szukania rekompensaty u jego sukcesorów. Kobiece widzenie świata skupiało się w tym wypadku na doznanych krzywdach, cierpieniu, utracie majątku i starcie bliskich.
Wiadomości o sytuacji politycznej, wydarzeniach wojennych, udziale w bitwach częściej znajdziemy w testamentach mężczyzn, mających za sobą doświadczenia wojskowe czy to w postaci zawodowej, długotrwałej służby, czy też jednorazowego udziału w pospolitym ruszeniu. Dla tych ostatnich służba wojskowa rzadko jednak stanowiła powód do dumy. Była raczej przykrą koniecznością, która odciągała ich od codziennych zajęć i przyczyniała się do zaniedbania domowych obowiązków, stając się powodem rodzinnych tragedii. Często właśnie „okazja wojskowa” była powodem spisania testamentu, jak w przypadku szlachcica Eliasza Janowicza Koplewskiego, który tłumaczył przygotowanie aktu ostatniej woli „niebezpieczeństwem zdrowia mego jako w drogę wyjeżdżającemu pospolitym ruszeniem przeciwko nieprzyjacielowi wiarołomnemu Moskwicinie, a czego Boże uchowaj w tej drodze na mnie jakiej choroby”. Zapisem rodzinnej tragedii jest testament Andrzeja Lisowskiego, który z bólem wspominał wojenną stratę „strony synaczka mego Misia, którego ze szkoły żołnierze wzięli, za chłopczyka słabego i nędznego namówili bez wiadomości naszej, w trzynastu lat chłopczyk, już to na jedenasty rok idzie jako umarł pod Lwowem, bo chore dziecko było”.
Dla zawodowych żołnierzy służba w wojsku była jednie źródłem utrzymania i szansą na przeżycie kolejnego dnia. Ich relacje są skąpe i niewiele wnoszą do poznania losów żołnierzy czy wydarzeń wojennych. Nawet weterani wojenni rzadko wracają pamięcią do wydarzeń, których byli świadkami, ograniczając się do podliczania należnych im poborów, zwrotu zaległego żołdu czy wyliczenia lat spędzonych na służbie, jak stary żołnierz Jan Haliski, który rozpoczął swój testament słowami – „Ja Jan Haliski, pułkownik wojsk JK Mości i Rzeczyp[ospoli]tej przepędziwszy na usługach Rzeczyp[ospo]litej wieku mego lat siedemdziesiąt i dwie…”. Testator służył w prywatnych wojskach magnackich hetmana Adama Mikołaja Sieniawskiego, był na służbie królewskiej, ale najwyraźniej nie chciał wracać pamięcią do tych wydarzeń. Józef Antoni Brzuchowski (zm. 1730), strażnik wielki koronny, jeden z inicjatorów konfederacji tarnogrodzkiej, żegnał w testamencie kompanię królewską, z którą „wiek prawie[m] spędził” i prosił, by żołnierze asystowali w odprowadzeniu jego zwłok do Częstochowy. Nieliczni tylko szczycili się zasługami wojennymi, jak Paweł Ligęza (zm. 1681/1682), uczestnik pospolitego ruszenia chocimskiego za panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który pysznił się łupami z wojennych kampanii i z dumą wymieniał zdobyte trofea – kotły żołnierskie, namiot chocimski, haftowane siedzenia tureckie, zdobione kamieniami rzędy husarskie, pistolety i srebrne kulbaki wołoskie „pod Bundarowem u Ordy wzięte”.
Wart podkreślenia jest stosunek testatorów do kwestii awansu społecznego, szlachectwa, więzów krwi, przynależności do elity społecznej lub zawodowej, postrzeganej w kategoriach politycznych, a także związki z monarchą i dworem królewskim. Wysokie koligacje, świetne mariaże i zdobywane w ślad za tym majętności torowały drogę do sukcesów politycznych i zapewniały stosowną karierę, która nawet dla odchodzących z tego świata ludzi miała istotne znaczenie. Mimo to skromność testatorów w wyliczaniu ojczyźnianych zasług mocno kontrastowała z żałobną retoryką pogrzebowych mówców, którzy nie szczędzili prawdziwych i wydumanych pochwał zmarłym. Autor mowy pogrzebowej Stanisława Rewery Potockiego (1579–1667), hetmana wielkiego koronnego, sławił jego „zaślubiny” z ojczyzną – „takim w Polszcze życzliwym się Ojczyźnie oświadczył kawalerem, kiedy oto do samej sędziwej starości swojej na koniu i w zbroi służył i w przepaść grobową z buławą hetmańską prawie dojechał”. Inny mówca sławił wojenne czynny Michała Kazimierza Paca (zm. 1682), hetmana wielkiego litewskiego, nie szczędząc mu pochwał i podkreślając jego wierność królowi – „za tenże królewski honor ochotny był krew, substantią i samo życie łożyć”, a w obronie ojczyzny „tatarską zawsze dobrze gromił inkursją, który szable swoje we krwi tureckiej osobliwie podczas wielkiej onej i na wszystek świat sławnej, w Wigilię śmierci królewskiej, pod Chocimiem wiktorię dobrze zafarbował”.
Wzmianki o bohaterskich czynach szlachciców – wbrew zamierzeniom laudatorów – stanowią świadectwo układów klientalnych, jak w przypadku mowy Leonarda Pocieja (zm. 1774), strażnika litewskiego, który „miał łaskawe oko pańskie u Najjaśniejszego Króla […] i nie tylko korzystał z łaski królewskiej w skłonionych do wysłuchania uszu dla siebie i dla przyjaciół swoich, ale szczególnym był afektem zaszczycony i poufałością Pańską pierwej w równości obywatelstwa, pośledniej z cnoty obywatelskiej, tak dalece, że go nie inaczej, jak poczciwym nazywał człowiekiem”. Łaskawe pióro oratora doceniło też zasługi Aleksandra Pocieja, wojewody trockiego, który jakoby „stał się radą Królów, obrońcą wiary i swobód, stróżem praw, Koroną senatu i Bratem starszym stanowi Rycerskiemu” i potrafił utrzymać jedność ponad podziałami i nie dopuścić do rozdarcia szlacheckiej braci.
Testamenty w sposób bardzo powierzchowny traktują sferę ziemskich dokonań ich autorów, o ile nie prowadziła ona do szczególnych zaszczytów i gwarancji majątkowych, na których mogła wesprzeć się osierocona rodzina. Mowy i kazania pogrzebowe wprowadzają nas w świat oczekiwań idealnych, wzorców i modeli wypracowanych przez literaturę dewocyjną o charakterze parenetycznym. Modele te rzadko pokrywały się z polityczną rzeczywistością, ale służyły podtrzymaniu prestiżu rodziny.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem