Położony nad Sanem późnorenesansowy zamek w Krasiczynie, z czterema basztami (Boską, Papieską, Królewską i Rycerską), otoczony starym parkiem, należy do najcenniejszych zabytków architektury w Polsce. W rękach rodziny Krasickich pozostawał do roku 1689, po czym często zmieniał właścicieli (Wojakowscy, Tarłowie, Potoccy, Pinińscy), aby od 1835 r. stać się rezydencją możnego rodu Sapiehów, aż do końca II wojny światowej.
Wśród mieszkańców Krasiczyna i pobliskich wsi, którzy pamiętali jeszcze czasy sapieżyńskie, krążą opowieści o pojawiającej się (co prawda niezbyt często), zwykle w lipcowe noce, krótko po północy, w północno – zachodniej części zamkowego dziedzińca, u stóp wieży Zegarowej, tajemniczej zjawy. Poprzedza ją lodowaty podmuch powietrza, a potem ukazuje się ona sama – prawie przezroczysta mara w bieli, ale bez twarzy. Miejscowi zowią ją Bielicą.
Jeden ze starych służących Sapiehów, dawny lokaj ostatniego księcia, Władysław Ryczan, widział ją podobno na własne oczy, i to w niezwykle dramatycznych okolicznościach. Latem 1945 r. w zamku schroniła się grupa okolicznych mieszkańców (wraz z przyszłym autorem relacji), z rodzinami i resztkami dobytku, przed terrorem szalejących tu band UPA. „Stłoczeni ludzie koczowali w komnatach, po kilka rodzin w każdej. Murów strzegła zorganizowana naprędce ludowa milicja. Trzykrotnie ukraińscy nacjonaliści atakowali zamek i trzykrotnie ataki odparto. Spalono jedynie pobliski browar, zamku jednak nie zdobyto. I wówczas właśnie, wkrótce po zakończeniu jednego ze szturmów, u stop wieży zegarowej na dziedzińcu zamkowym ukazała się Bielica. Jednocześnie widziało ją zbyt wiele osób, by w grę wchodzić tu mogła jakaś plotka czy halucynacja. Postać w bieli klęczała na schodach wiodących do wieży, wyraźnie widoczna w świetle księżyca. Gdy jednak kilku śmiałków chciało się do niej zbliżyć – zniknęła. Od tego też czasu nie wiadomo, co się z nią stało”.
Wszyscy, którzy widzieli wówczas Białą Damę, nie mieli wątpliwości, że uratowała ich przed śmiercią, bo banderowcy ostatecznie odstąpili od oblężenia.
Jak się uważa, Bielica to duch nieszczęsnej córki pierwszego właściciela Krasiczyna, Leona Ludwika Sapiehy i Jadwigi z Zamoyskich – Zofii (1834 – 1850), zakochanej w pięknym, ale biednym młodzieńcu. Dziewczyna spotykała się z nim potajemnie, lecz jej ojciec wybrał już dla córki bogatego aczkolwiek niemłodego kandydata na męża. Termin ślubu był już ustalony. W przeddzień uroczystości Zofia niepostrzeżenie wymknęła się zebranym w Sali Królewskiej gościom, weszła na wieże Zegarową i skoczyła w otchłań. Ukochany Sapieżanki także wybrał śmierć, topiąc się w nurtach rzeki.
Tyle mówi legenda. Najprawdopodobniej Zofia padła ofiarą szalejącej wówczas w okolicy zarazy. Mimo to trzeba także pamiętać, że w czasie katastrofalnego pożaru krasiczyńskiego zamku 3 marca 1852 r. spłonęło wiele dokumentów rodowych...
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem