W 1773 roku Denis Diderot przejeżdżał przez ziemie pruskie, niedawno jeszcze należące do Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nie dowodził nigdy żadną armią, nie był żołnierzem. A jednak jego wojska były niezmierzone – był redaktorem Wielkiej encyklopedii francuskiej, jednym z największych autorytetów intelektualnych oświecenia i jednym z najbardziej wpływowych ludzi swej epoki. Jego oręż był potężniejszy niż każda armia – miał pióro, którym kształtował ogląd świata w skali globalnej. Jego siła, gdy używał go w celach propagandowych, była porażająca.
W rok po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej podróżował przez ziemie odebrane państwu polsko-litewskiej szlachty. Był jedną z czołowych figur, która się do tego przyczyniła. Peregrynował na tyle beztrosko, że pozostawił w swej przebogatej spuściźnie tylko krótkie wspomnienie ograniczające się do żartobliwego wierszyka, skleconego w trakcie, jak sam pisze, „przejazdu przez tę część Polski dziś pruską, gdzie byliśmy pożerani przez muchy, a gdzie siedem czy osiem miesięcy wcześniej groziłoby nam zamordowanie z rąk konfederatów”. Dołączył do tego pozornie niewinny kuplecik, który brzmi następująco:
„Nikt nie patrzył tu
Na nas kosym okiem;
A jeśli mieliśmy z kimś
Wojnę toczyć, to tylko z
Muchami, muchami
Choć insekt ten
Nie jest bestią dziką,
To przecież nie jest rzeczą przyjemną
Służyć za posiłek
Muchom
Ci mali konfederaci
Brali nas za głupców;
Ale nie wyciągając szabel
Uwolniliśmy się
Od much”.
Przyrównanie konfederatów polskich do much ma oczywiście wymiar głęboko pejoratywny, warto jednak na marginesie przypomnieć, że Diderot wykorzystał tu także cechę pozytywną, drzewiej przypisywaną armiom polskim, a nawet całej szlachcie: wyjątkową mobilność. Cóż z tego, jeśli od schyłku lat sześćdziesiątych XVIII wieku Diderot i jego towarzysze wspierali ogromną mocą swych propagandowych piór inne wojska, które – jak obiecywali – przyniosą pokój i szczęście na wschodzie kontynentu.
Konfederacja barska (1768–1772) nie była li tylko konfliktem politycznym i militarnym. W długim trwaniu należy koniecznie wziąć jeszcze pod uwagę jej aspekt ideologiczny, którego esencję można sprowadzić do pytania: czy odmienność tamtej, słowiańskiej Europy daje przyzwolenie na stosowanie rozwiązań, które są nie do przyjęcia na Zachodzie?
To właśnie u schyłku lat sześćdziesiątych XVIII stulecia dokonał się radykalny przełom w postrzeganiu spraw słowiańskich przez francuskie elity intelektualne. Polegał on na tym, że zaczęto przydawać im wymiar misji dziejowej, nie tylko zdecydowanie wykraczającej poza skalę regionalną, ale wręcz zbawczej dla ludzkości. Taki wymiar nadawano marszom żołnierzy rosyjskich na zachodnie ziemie słowiańskie – marszom cywilizującym, przywracającym porządek, wyzwalającym.
W tej optyce rosyjskie elity społeczne przybyły nad ujście Newy, aby na ziemi pustej, dzikiej, barbarzyńskiej wznieść stolicę oświeconego świata. Carskie pułki rozlewały się po nowych ziemiach, aby nieść kaganek cywilizacji. „Przykład, który daje Imperatorowa Rosji jest wyjątkowy w skali światowej. Wysłała ona czterdzieści tysięcy Rosjan, by głosili tolerancję z bagnetem na końcu strzelby” – zachwycał się Wolter właśnie w czasach konfederacji barskiej. Migracje rosyjskie na Zachód nie były ekspansją, lecz misją cywilizacyjną: „wielkie zdziwienie wywołała ta armia rosyjska przebywająca w Polsce w większej dyscyplinie, niźli kiedykolwiek oddziały polskie. Nie było najmniejszego bałaganu. Wzbogacała ona kraj, zamiast go dewastować, stacjonowała tam jedynie, aby bronić tolerancji; te obce oddziały musiały dać przykład mądrości; i dały. Można by wziąć tę armię za sejm, który zebrał się na rzecz wolności”.
Na przeszkodzie tej wyjątkowej migracji stała zanarchizowana i nietolerancyjna szlachta polska, owe Diderotowe namolne muchy. Obraz ten – oczywiście kreowany przez propagandę rosyjską – niestety na stałe zakorzenił się w świadomości zachodnioeuropejskiej. Spora część elit intelektualnych Zachodu uległa pod wpływem agitacji rosyjskiej ułudzie zbawczej dla Europy roli państwa carów, a dyskurs encyklopedyczny utrwalił tę wizję.
A cóż to robił filozof, atakowany przez polskie muchy, na ziemiach, jak słusznie odnotował, niedawno kontrolowanych przez swych wrogów, z tych najzacieklejszych? Otóż był w drodze do Petersburga. Udawał się na dwór Semiramidy Północy, Matki Boskiej z Petersburga, jak nazywali Katarzynę II przyjaciele Diderota spod znaku stronnictwa filozoficznego.
Była to relacja z dawna ugruntowana: na początku swojego panowania Katarzyna II zakupiła księgozbiór zadłużonego Diderota, czyniąc z encyklopedysty – za ogromną gażę – kustosza zbiorów i wspaniałomyślnie pozostawiając mu je w Paryżu, a dodatkowo wyznaczając stosowne sumy, aby uzupełniał kolekcję wedle własnych preferencji. Na książki przyszło jej czekać co prawda blisko dwadzieścia lat, ale nabyła przecież dożywotnią przychylność bezcennego pióra.
W odpowiedzi na zarzuty konfederatów barskich, że Katarzyna II kupiła sobie przychylność filozofów, nabywając na przykład bibliotekę Diderota, z kąśliwą dosadnością wyraził się o poziomie kulturalnym Polaków hojnie opłacany przez nią Wolter: „hola, moi przyjaciele, najpierw nauczcie się czytać, a wtedy będziemy od was kupować wasze biblioteki!”.
Tak formowała się w oświeconej Europie opinia zdecydowanie nieprzychylna Rzeczypospolitej. Za tekstami najwybitniejszych myślicieli przeszła w latach 1767–1773 cała fala prześcigających się w złośliwościach wobec Polaków pism na temat stosunków w Europie Środkowo-Wschodniej.
Złośliwość i szyderstwo wierszyka o polskich muchach to ostatni bodaj głos encyklopedysty na temat spraw Rzeczypospolitej. Są świadectwem triumfu, jaki wraz ze swoimi poplecznikami, siłą propagandy, odniósł w jednym z największych sporów światopoglądowych elit intelektualnych Zachodu („[…] nie wyciągając szabel / Uwolniliśmy się / Od much”).
Realizacja działań online w ramach programu „Kultura Dostępna”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem