W czasach nowożytnych do obowiązków akuszerek miejskich należało nie tylko udzielanie pomocy położniczej, lecz także występowanie w sądach w charakterze biegłych. Niezawiązanie pępowiny powodujące wykrwawienie się noworodka, uduszenie oraz przygniecenie w pierwszych minutach bądź godzinach życia przez matkę były w epoce wczesnonowożytnej szeroko stosowanym środkiem uśmiercenia niechcianych dzieci. Jeszcze na początku XIX w. Mikołaj Harasimowicz pisał: Sznurek pępkowy zawiązać potrzeba, gdyż krwotok następuje taki, iż dziecię umierają, osobliwie to wtenczas zdarzyć się może, kiedy matki tak złośliwie i niecierpiące dzieci, iż po urodzeniu pozwolą krwi ze sznurka pępkowego do tyla ujść, iż życia pozbawiają, a potem zawiązują sznurek pępkowy, takie przypadki są sądowe i czasami przytrafić się mogą. Stąd też w sprawach kryminalnych, w których toruńskie akuszerki uczestniczyły jako biegłe czy świadkowie oskarżenia, poświęcano dużą uwagę takim kwestiom, jak: 1) czy poród odbył się potajemnie i w samotności, a jeśli tak, to dlaczego tak się stało?; 2) w jakiej pozycji kobieta rodziła: stojąc czy leżąc? (pozycję stojącą uznawano w czasach nowożytnych za niebezpieczniejszą dla zdrowia i życia dziecka); 3) czy dziecko tuż po urodzeniu jeszcze żyło, czy urodziło się już martwe?; 4) czy na czas i w sposób należyty zawiązano pępowinę?; 5) czy przyjęto jakiekolwiek środki poronne w celu sztucznego wywołania akcji porodowej itd. Dodatkowo, jeśli ciało noworodka nosiło jakiekolwiek obrażenia zewnętrzne, zastanawiano się – wraz z lekarzem miejskim, chirurgiem urzędowym i Stadt-Hebamme – jak do nich doszło. Wreszcie stawiano pytanie, dlaczego kobieta, która urodziła martwe dziecko, ukrywała je i nikomu o nim nie mówiła.
Jedną ze spraw, w których toruńska akuszerka miejska wystąpiła jako biegła, był proces 18-letniej służącej Marianny. Oskarżona przysięgała bowiem, że urodziła martwego syna. I tak zwłoki nowonarodzonego dziecka owinięte w jasną pieluchę dziewczyna przyniosła tuż po porodzie do Ratusza Miejskiego. Rajcy nie dali jednak wiary jej słowom i oskarżyli ją o zabicie chłopca.
W trakcie procesu w roli biegłej sądowej wystąpiła między innymi akuszerka miejska, pani Thomasin. Na pytanie ławników, czy to możliwe, że dziecko służącej urodziło się żywe, a następnie zostało zabite przez matkę, odpowiedziała, że nie potrafi tego w żaden sposób orzec. Dziecko było bowiem, zgodnie z jej słowami, w pełni ukształtowane i wyglądało nader ładnie. Nie nosiło jednak żadnych znaków wskazujących, że albo umarło w łonie matki, albo wskutek zastosowania względem niego przemocy fizycznej zaraz po porodzie. Stąd też toruńska Stadt-Hebamme przyznała, że jest bezradna wobec zadanego jej przez sędziów pytania.
Nie uzyskawszy odpowiedzi od kobiety, rajcy toruńscy poprosili lekarza miejskiego, aby ten rozwiał ich wątpliwości i dostarczył materiału dowodowego w sprawie. I tak w trakcie sekcji zwłok prowadzonej wspólnie z chirurgiem radzieckim, medyk stwierdził, że: [zwłoki chłopca] były [rzeczywiście] zawinięte w białą pieluchę. Po ściągnięciu pieluchy znaleziono w niej smółkę. Dziecko było w pełni ukształtowane oraz miało pełne, zgrabne ciało. Miało także włosy na głowie oraz paznokcie na palcach stóp i dłoni. Pępowina była bardzo dobrze zawiązana i odchodziła na szerokość dwóch palców od ciała. Przed prawą dziurką nosa znajdowała się wszelako biała piana. Gdy ją starto, [z nosa] wypłynął gęsty śluz. Po otwarciu brzucha i klatki piersiowej wnętrzności wyglądały naturalnie. Płuca miały kolor czerwony i były napełnione krwią. Po tym, jak je wyjęto i włożono do wody, pływały na powierzchni zarówno w całości, jak i w kawałkach. Przy czym próbę tę przeprowadzono w wodzie zimnej i ciepłej, za każdym razem uzyskując ten sam wynik. Po zdjęciu powłoki czaszki na powierzchni całej głowy, przy czym bardziej po stronie prawej, [uwidoczniły się] krwawe wybroczyny. Po oddzieleniu okostnej czaski wydostała się stamtąd skrzepnięta krew, choć ani nie uciskano, ani nie przesuwano mózgu. Co prawda pod czaszką nie było wynaczynionej krwi, ale naczynia oponowe i mózg były pełne skrzepów.
I tak na podstawie przeprowadzonych oględzin zwłok bezimiennego chłopca, medyk zawyrokował: Jeśli weźmiemy pod uwagę pojawienie się smółki oraz pływające w wodzie płuca, co nie byłoby możliwe bez wcześniejszego oddychania, a także zwrócimy uwagę na liczne wybroczyny i skrzepy [w obrębie mózgu], to nie można powiedzieć nic więcej, jak tylko to, że pomienione dziecko oddychało i w konsekwencji żyło poza macicą. [...] Na tej podstawie można przypuszczać, że [...] dziecko uduszono.
Dodatkowo cztery dni później na prośbę sędziów kolejną sekcję zwłok chłopca przeprowadził w obecności zaproszonej akuszerki miejskiej i chirurga miejskiego kolejny lekarz, który obejrzał gnijące już ciało i potwierdził w obecności Stadt-Physicusa, że noworodek stał się ofiarą przemocy. Rajcy niebawem podjęli wyrok w sprawie dzieciobójczyni, skazując Mariannę na śmierć przez ścięcie mieczem. Natomiast zwłoki noworodka pochowano na cmentarzu przedmiejskim pw. św. Jerzego, dokąd po egzekucji trafiło także ciało kobiety.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem