Masoneria wywodząca się z tradycji średniowiecznych rzemieślników i budowniczych katedr miała w swych brytyjskich początkach charakter stricte męski. Zarezerwowana była wyłącznie dla elity gentlemanów spełniających określony wzór osobowy. Utożsamianym z pierwiastkiem wprowadzającym chaos kobietom zabraniano wstępu do loży – miejsca kosmicznego ładu, porządku i harmonii. Dopiero migracja masonerii na kontynent i jej zaadaptowanie na gruncie kultury francuskiej umożliwiło powstanie wolnomularstwa adopcyjnego. W XVIII w. masoneria była dla kobiet kolejnym polem do osiągnięcia tego, co dotychczas zarezerwowane było wyłącznie dla mężczyzn. Wiele polskich arystokratek o silnych charakterach zdawało sobie sprawę z możliwości swoich wpływów i potrafiło zręcznie je wykorzystywać. Obok salonów, festynów, teatru... loże adopcyjne były miejscem, w którym rozwijały się ich działalność i udział w życiu społecznym Rzeczypospolitej. Był to krok w procesie zrównywania pozycji kobiet i mężczyzn, ich uprawnień i przywilejów, być może zalążek emancypacji.
Jak pisze Hass, „w Europie Środkowo-Wschodniej zaistniała specyficzna sytuacja – rozwój wolnomularstwa wyprzedził tu postępy myśli oświecenia. (...) Adeptów do lóż pchała chęć naśladowania Braci z Zachodu czy w ogóle naśladownictwo tamtejszej obyczajowości sfer uprzywilejowanych”[1]. Również z Zachodu, a dokładnie z Paryża, wraz z pojawieniem się Francuzek, przybyła na ziemie Rzeczypospolitej pewna tradycja samodzielności kobiet. Zmiany te zapoczątkowała Maria Ludwika Gonzaga, która wywierała znaczny, a nawet dominujący wpływ na swoich mężów. W jej ślady podążyła Maria Kazimiera de La Grange d’Arquien, ukochana Marysieńka Jana III Sobieskiego. Kobiety te potrafiły kierować działaniami mężów, a przez to wpływać pośrednio również na politykę kraju[2].
Samo zjawisko masonerii było już czymś zupełnie nowym i pionierskim, a za jeszcze bardziej innowacyjne musiało uchodzić wolnomularstwo adopcyjne. Jest ono również dowodem wielopłaszczyznowości i przewrotności epoki. Oświecenie, kojarzące się z racjonalizmem, empiryzmem, dziełem pierwszej Encyklopedii, jak widać poświęciło sporo uwagi legendom, mitom, alchemii i kabale oraz stowarzyszeniom tajemnym, w głównym stopniu masonerii. Pomimo że nauka, paranauka i wiedza tajemna były nadal domeną mężczyzn, coraz bardziej świadome i niezależne panie najwyraźniej chętnie zaczęły również dopraszać się udziału w tych nowych zjawiskach.
Jakie mogły być motywacje XVIII-wiecznych kobiet do wstępowania w szeregi adeptów Sztuki Królewskiej? Biorąc pod uwagę silny wpływ kultury Zachodu, zwłaszcza kultury francuskiej, oraz fakt, że masoneria uważana była właśnie za modę przybyłą znad Sekwany, niektórym damom zapewne nie wypadało nie być wolnomularką. Ponadto moda ta dotyczyła zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Jak pokazuje historia, wiele polskich arystokratek posiadało silne charaktery i zdawało sobie sprawę z możliwości swoich wpływów i potrafiło zręcznie to wykorzystywać. Panie nie chciały już być jedynie piękne, posażne, pobożne i usłużne, ale najwyraźniej chciały stać się również aktywne. Wydaje się, że masoneria była w tym wymiarze kolejnym polem do popisu, możliwością osiągnięcia tego, co w teorii zarezerwowane było wyłącznie dla mężczyzn. Pomimo braku samodzielności prawnej, kobiety z kręgu elit posiadały już całkiem znaczącą niezależność społeczną, towarzyską, a jednocześnie pewne zabezpieczenia prawne i przede wszystkim finansowe. Ograniczać je mogło jedynie przekonanie (zarówno ich samych, jak i przywiązanych do tradycji mężczyzn), że – jako że są kobietami – do masonerii wstępować nie powinny.
Badacze zaznaczają również, że loże stały się pewnymi przedsiębiorstwami rodzinnymi, skupiającymi w sobie członków różnych familii. Nawet w placówkach męskich często spotykali się teściowie z zięciami, ojcowie z synami czy szwagrowie. Zapewne przynosiło to pewne profity z zakresu wpływów politycznych czy wspólnych interesów. Tradycja przynależności do wolnomularstwa obejmować też mogła wiele pokoleń, również w przypadku kobiet. Ciekawym przykładem jest linia wywodząca się od masońskiej pary Stanisława Lubomirskiego i Izabeli z Czartoryskich oraz jej poboczne powinowactwa. Najprawdopodobniej wszystkie cztery córki Stanisława i Izabeli – Julia, Elżbieta, Aleksandra i Konstancja – były masonkami. Mężem Julii był wolnomularz Jan Nepomucen Potocki. Przynależność do masonerii wszystkich członków najbliższej rodziny również silnie przemawia za członkostwem Julii, w innym wypadku byłaby ona wręcz ewenementem. Mężem Elżbiety był Wielki Mistrz Ignacy Potocki. Smutną ciekawostką jest fakt, że po śmierci ukochanej żony ten wybitny mąż stanu i adept Sztuki Królewskiej porzucił powierzone mu stanowisko Wielkiego Mistrza i odsunął się od zaangażowanej działalności lożowej[3]. Z kolei mężem Aleksandry był brat Ignacego – Stanisław Kostka Potocki. Para ta dochowała się syna, Aleksandra, który również został wolnomularzem. Jak więc widać, dwie siostry masonki poślubiły dwóch braci masonów. Z czterech sióstr jedynie Konstancja posiadała męża niebędącego adeptem Sztuki Królewskiej. Nie jest to jednak koniec tego wolnomularskiego drzewa genealogicznego. Wolnomularzem był również brat Izabeli Lubomirskiej Adam Kazimierz Czartoryski, ożeniony z panią na Puławach – Izabelą z Flemmingów Czartoryską, również masonką. W czasach, w których związki małżeńskie zazwyczaj nie były zwieńczeniem uczuć, lecz efektem kalkulacji wpływów i łączenia majątków, loża mogła stanowić również arenę mariaży. Wszystkie małżeństwa panien Lubomirskich były zwieńczeniem przemyślanych planów marszałkowej Izabeli[4].
Ponadto loża mogła jawić się jako nowa, nieznana, a przez to zapewne intrygująca kraina na kulturalno-towarzyskiej mapie. Nie był to już popularny, będący domeną pań salon. Zebrania mularskie, z ich mistyką, obrzędami, a także możliwością pewnej wymiany myśli, zaspokajały głód nowości w życiu towarzyskim. Niestety, dostępne źródła mówią bardzo niewiele o pracach XVIII-wiecznych masonek, a właściwie nie mówią o jakiejkolwiek tego typu działalności. Wiemy, że samorządność lóż adopcyjnych była ograniczona, podlegały one placówkom męskim, przy których były afiliowane, i musiały zdobyć ich zgodę na otworzenie warsztatu. Również wszystkie godności lożowe były obsadzane podwójnie, przez kobiety i mężczyzn. Nie wiadomo, czy odbywały się zebrania, w których brały udział wyłącznie kobiety. Dostępne zapisy rytuałów, które są jedynym źródłem mówiącym o pracach lóż adopcyjnych, dowodzą, że w ich zebraniach brali udział również bracia, a ci, którzy pełnili funkcje, mieli nawet większe znaczenie i wpływ na ceremonię niż kobiety na bliźniaczych stanowiskach (nawet Wielkiej Mistrzyni).
Bycie masonem lub masonką i związane z tym sposób bycia i zajęcia stanowiły również nową, ciekawą okazję spędzania czasu wolnego. Ze swoją mistyką, obrzędowością i odpowiednią oprawą, strojami i insygniami, a przede wszystkim zawsze pociągającą aurą tajemniczości wolnomularstwo reprezentowało popularny za czasów Stanisława Augusta, przyjaciela Muz i Gracji, teatralny styl życia i cieszące się zainteresowaniem towarzyskie maskarady. Odmiennie od „światowych” reguł życia, zasady funkcjonowania w lożach dawały ucieczkę od egzaltowanych form obyczajowych i społecznych konwenansów. Z tych powodów wolnomularstwo mogło stanowić atrakcyjne zjawisko dla ówczesnych elit[5].
Wiadomo, że adepci Sztuki Królewskiej nie stronili od spotkań w swoim kręgu, mających bardziej towarzyski charakter. Świadczy o tym znacząca liczba pieśni bankietowych, będących oprawą uczt obfitujących w toasty i wystrzały armat, czyli picie wina. W spotkaniach takich często brały udział siostry masonki przybyłe na zaproszenie braci. Ich przymioty były wtedy szeroko opiewane i – jak mówią treści utworów – wznoszono wiele toastów za ich zdrowie. Atmosfera panująca na takich posiedzeniach była zapewne nieco luźniejsza, przyjazna, a zasada równości mogła pozwalać na swobodną konwersację i wymianę nowinek, zdań i poglądów niespętane regułami konwenansów hierarchii towarzyskiej. Dawało to także możliwość towarzyskiego spotkania przedstawicieli z różnych szczebli drabiny społecznej, co było niemożliwe w sferze życia oficjalnego[6]. Ponadto, jak pisze Hass, „panie uświetniały swoją obecnością większe zebrania wolnomularskie, przysparzały też Sztuce Królewskiej popularności w najwytworniejszych kołach towarzyskich Warszawy”[7]. XVIII-wieczne damy były w znacznym stopniu animatorkami życia kulturalnego i towarzyskiego. Podczas wielu ogólnych spotkań wolnomularki mogły propagować Sztukę Królewską w szerokich kręgach oraz zachęcać do wstępowania w szeregi adeptek, a w okresach ożywionej dyskusji politycznej placówki adopcyjne mogły służyć jako narzędzie oddziaływania na elitarne kręgi opinii publicznej[8].
Przykładem uroczystości, w których brali udział zarówno kobiety, jak i mężczyźni, były obchody dnia świętego Jana, patrona mularstwa już od czasów średniowiecza[9]. Wyjątkowo okazale celebrowano ten dzień 24 czerwca 1770 r. w jurydyce Bielino, obecnie stanowiącej centralną część Warszawy. Wtedy to obchód święta zbiegł się z uroczystym otwarciem być może pierwszego, a na pewno jednego z pierwszych, domu wolnomularskiego w Europie, projektu i kierownictwa Augusta Fryderyka Muszyńskiego, wieloletniego i uznanego brata masona. Na uroczystość przybyło ok. 150 gości odzianych w wolnomularskie stroje i insygnia. Wśród nich znalazły się Izabela Lubomirska i jeszcze jedna wysoko postawiona adeptka Sztuki Królewskiej. Po uroczystych obchodach odbył się bankiet, którego organizację wsparli Stanisław August Poniatowski i prymas Jan Gabriel Podoski. Przed wieczorem wysłuchano koncertu, urządzono zabawy, a po zachodzie słońca budynek został bogato iluminowany[10].
Jak widać, z wolnomularstwem związany był również Stanisław August Poniatowski. W towarzystwie krążyły pogłoski o jego inicjacji w placówkach zagranicznych[11]. W 1776 r. został protektorem paryskiego elitarnego związku parawolnomularskiego Ordre des Chevaliers et des Dames de la Persévérance. Stało się to za sprawą cenionej w kręgach arystokracji paryskiej za walory urody i zalety charakteru Teresy Potockiej[12]. Rok później król przystąpił do Ścisłej Obserwy i przybrał nazwisko zakonne Salsinatus eques Corona vindicata[13]. Na pewno darzył sympatią braci w fartuszkach, większość z nich znajdowała się w kręgu jego ministrów, doradców, wojskowych i skupionej wokół niego elity intelektualnej, na których zdaniu niejednokrotnie polegał[14]. Jeszcze większą sympatią króla musiały się cieszyć niektóre wolnomularki. Był on związany długoletnim uczuciem z Izabelą z Czartoryskich Lubomirską, a jednym z licznych porywów jego serca była Izabela z Flemmingów Czartoryska. Obie damy nie darzyły się zbytnią sympatią, a rywalizacja o względy króla podsycała jeszcze obopólną niechęć. Ciekawe, jak rywalki odnosiły się do siebie w loży, do której obie należały. Co prawda, wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami obowiązku tajemnicy, jednak gdyby miało miejsce jakieś dramatyczne starcie, być może zostałoby opisane w zawoalowany sposób w dziennikach, listach lub pamiętnikach, a można przypuszczać, że brak takiego podania. Zatem zgodnie z zasadą przyjaźni i jedności siostrzanej i braterskiej, loża mogła być miejscem, które łagodziło nawet najbardziej temperamentne spory.
Praca masonów widoczna była również poza murami lóż. Tak istotna wartość, którą byłą dobroczynność, przejawiała się w działaniach mających wymiar społeczny oraz wpływ na proces modernizacji państwa. Placówki organizowały zbiórki pieniężne na pomoc dla ubogich. Loże adopcyjne głównie na tym aspekcie skupiały swoją działalność. Na przykład na uroczystym obchodzie imienin króla, 8 maja 1785, członkinie lóż adopcyjnych zebrały na rzecz poszkodowanych „ostatnią powodzią wiślańską” ponad 2000 zł[15], co musiało być sumą całkiem pokaźną. Włączano się również w popierane przez króla przedsięwzięcie upowszechnienia szczepień przeciw ospie. Zdarzało się, że prowadzono je w lokalach lożowych. Brał w tym udział m.in. Jan Baptysta Czempiński, nadworny lekarz wolnomularzy – Jana Klemensa Branickiego i marszałka Stanisława Lubomirskiego[16]. Również księżna marszałkowa była bardzo zaangażowana z działalność dobroczynną, otaczała opieką ubogich i potrzebujących, dbała o edukację warstw niższych. „Nie było wioski w jej dobrach, w której nie zbudowałaby szkoły, szpitala, w którym nie osadziłaby lekarza, czy akuszerki. Jej rządcy mieli obowiązek czuwać nad zakładami dobroczynnymi”[17]. Bogactwa Izabeli pozwalały otaczać bezpłatną opieką medyczną mieszkańców jej włości. Sowicie opłacała swoich pełnomocników i lekarzy, aby służyli również im. A gdy któryś wyrażał niechęć do powierzonych mu obowiązków, spotykał się z furią i gwałtownym gniewem zwierzchniczki oraz ryzykiem szybkiego pożegnania się z intratną posadą[18]. W przypadku Izabeli wolnomularska zasada dobroczynności realizowana była w sposób nad wyraz gorliwy. Zdaje się również, że „Błękitna Dama” była silnie związana ze światem Sztuki Królewskiej, była jedną z pierwszych polskich wolnomularek, należała do wielu warsztatów, często pełniła w nich przewodniczące funkcje.
Loże adopcyjne można potraktować jako swoisty przewrót w mentalności epoki oraz zalążek emancypacji. Pomimo iż kobiety nadal nie posiadały ani podmiotowości prawnej, ani intelektualnej, wypracowały sobie dostęp do stricte męskiego związku, stworzyły gałąź wyrastającą ze ściśle męskiej organizacji. Nie był to już więc typowo kobiecy salon towarzyski. Oczywiście, wyraźnie zaznaczają się różnice między placówkami regularnymi a adopcyjnymi oraz zwierzchność tych pierwszych, jednak loże damskie mogły dawać kobietom kolejną drogę działania i rozwoju.
[1] Ludwik Hass, Sekta farmazonii warszawskiej. Pierwsze stulecie wolnomularstwa w Warszawie (1721–1821), Warszawa 1980, s. 95.
[2] Kobieta, która ocaliła pałac, reż. Marcin Mastykarz, Muzeum Pałacu w Wilanowie 2009, http://www.wilanow-palac.pl/kobieta_ktora_ocalila_palac.html.
[3] Ludwik Hass, Sekta…, s. 204.
[4] Hanna Muszyńska-Hoffmanowa, Panie na Wilanowie, Warszawa 1976, s. 238–239.
[5] Ludwik Hass, Sekta..., s. 163.
[6] Tamże, s 171.
[7] Tamże, s. 202.
[8] Ludwik Hass, Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej w XVIII i XIX wieku, Wrocław 1982, s. 171.
[9] Tadeusz Cegielski, Sekrety masonów: pierwszy stopień wtajemniczenia, Warszawa 1992, s. 12.
[10] Ludwik Hass, Sekta..., s. 125.
[11] Tamże, s. 104.
[12] Ludwik Hass, Wolnomularstwo…, s. 130.
[13] Ludwik Hass, Sekta…, s. 132.
[14] Tamże, s. 173.
[15] Tamże, s. 223.
[16] Tamże, s. 163.
[17] Dobra i zła Izabela, reż. Marcin Mastykarz, Muzeum Pałacu w Wilanowie, https://wilanow-palac.pl/dobra_i_zla_izabela.html
[18] Hanna Muszyńska-Hoffmanowa, op.cit., s. 227.