Hrabia Jan Baptysta Tęczyński (1540–1563) herbu Topór wywodził się z możnej i wpływowej rodziny magnackiej. Był synem Stanisława Gabriela, kasztelana lwowskiego i wojewody krakowskiego. Sam pełnił urząd wojewody bełzkiego i starosty lubelskiego.
Najlepiej znana jest historia jego miłości do królewny szwedzkiej Cecylii, którą przypłacił życiem, gdy płynąc do Szwecji w celu zdobycia ręki ukochanej, został aresztowany przez Duńczyków i osadzony w więzieniu w Kopenhadze, gdzie zmarł. Historii tej tragedii miłosnej, głośnej już wśród współczesnych, poświęcił odrębny utwór sam Jan Kochanowski. Niezwykle barwne przygody hrabiego z okresu podróży po Hiszpanii doczekały się z kolei opracowania przez znanego polskiego heraldyka XVI w. Bartosza Paprockiego, który w swoim dziele Herby rycerstwa polskiego, które po raz pierwszy ukazało się w Krakowie w 1584 r., zawarł opis tej zadziwiającej peregrynacji. Dzięki swadzie Paprockiego dotarła do nas opowieść pewnie powtarzana kolejnym pokoleniom Tęczyńskich, a ta niewiarygodna, choć mało znana historia, do dziś zdobi karty szlacheckiego herbarza.
Podróże edukacyjne Tęczyńskiego sławił także w XVIII w. inny twórca herbarzy jezuita Kasper Niesiecki, który pisał o nim: „cudze kraje zwiedził z polerem do podziwienia wielkim”. Jan Baptysta w trakcie swojej peregrynacji akademickiej bawił głównie w Paryżu, pobierając tam nauki w latach 1556–1560. Odwiedził w tym czasie także Bazyleę i odbył wyprawę do Hiszpanii, najprawdopodobniej w 1560 lub, jak podaje Paprocki, wiosną następnego roku. Na kanwie jego niezwykle frapujących przygód powstał pierwszy polski romans historyczny zatytułowany Jan z Tęczyna, autorstwa Juliana Ursyna Niemcewicza. Akcja tej powieści rozpoczyna się już po jego powrocie do kraju z Hiszpanii. Niemcewicz uczynił towarzyszem podróży Tęczyńskiego i jego dalszych przygód Hiszpana o zitalianizowanym przez siebie nazwisku don Alonzo Ferdynandes Juan Joseppe di Medina Czeli.
Tęczyński przyswoił sobie hiszpańską modę, o czym świadczy medal, na którym kazał się sportretować w stroju hiszpańskim oraz z wąsami i brodą strzyżonymi na modłę hiszpańską. Tęczyński podróżował wprawdzie po kilku krajach europejskich (na pewno był we Francji, Austrii i Szwajcarii), chociaż Paprocki przytoczył zaledwie relację z pobytu w Hiszpanii. Być może dlatego, że była najbardziej efektowna i najlepiej korespondowała z historią tragicznie zakończonych starań Tęczyńskiego o rękę szwedzkiej księżniczki. Droga Tęczyńskiego przez Półwysep Iberyjski wiodła z wybrzeża biskajskiego przez Valladolid do stolicy i Escorialu, stamtąd do Lizbony, a następnie na południe do Andaluzji. Sama peregrynacja hiszpańska miała zapewne charakter turystyczny, gdyż nie wiemy nic pewnego o innych jej celach. Chociaż według relacji Paprockiego Tęczyński został zaopatrzony przez cesarza Ferdynanda I Habsburga w listy polecające do monarchów Hiszpanii, Portugalii, Francji, Anglii oraz papieża. Mogłoby to sugerować jakieś obowiązki dyplomatyczne w służbie cesarskiej.
Opis w herbarzu przypomina nieco literacki gatunek powieści płaszcza i szpady. Młody magnat przybył z cesarskiego Wiednia do Hiszpanii wiosną 1561 r. i od razu groziło mu niebezpieczeństwo ze strony wynajętego hiszpańskiego przewoźnika (według herbarza był to urzędnik hiszpańskiej poczty), który próbował go okraść i zabić. Wkrótce Tęczyński trafił do więzienia hiszpańskiej inkwizycji w Valladolid, podejrzewany o podpalenie miasta. Główną jego winą nie było przestępstwo, lecz fakt iż był cudzoziemcem. Wywołało to podejrzliwość agentów inkwizycji oraz urzędników sądowych w randze alguacila, którzy odebrali mu broń i przeszukali jego bagaże. U jego sługi pochodzącego z Bazylei znaleziono jednak książki kacerskie o wyraźnej wymowie antypapieskiej. Ponadto i u samego Tęczyńskiego doszukano się listu do królowej angielskiej, co natychmiast sprowadziło na niego podejrzenia o protestantyzm i spowodowało natarczywe pytania o wyznanie. Mimo iż młody polski magnat nieugięcie deklarował swój katolicyzm, potwierdzony przez napotkanych dworzan cesarza, został aresztowany wraz ze swymi sługami. Tęczyński z determinacją bronił swych bagaży, w których miał listy uwierzytelniające, ale także race prochowe, które wywołały oskarżenia o chęć podpalenia miasta. Tęczyński zdawał sobie sprawę z grozy sytuacji i wszechwładzy hiszpańskiej inkwizycji (często działającej tajnie). Z tych tarapatów uratowała go dopiero mediacja polskiego ambasadora w Madrycie Piotra Dunina Wolskiego. Jan Tęczyński miał za to wychwalać wspaniałomyślność króla Filipa II, który nakazał zwolnić go z aresztu inkwizycji. Zaraz po wyjściu z więzienia, Tęczyński miał uzyskać audiencję u hiszpańskiego monarchy w Escorialu i tam skarżyć się na doznane od agentów inkwizycji krzywdy. Pobyt na dworze królewskim też obfitował w przygody, gdyż jakiś szlachcic hiszpański (hidalgo) niezadowolony z przegranej w karty próbował napaść na Tęczyńskiego i odebrać pieniądze siłą. Doszło do walki czy też pojedynku (trudno to stwierdzić), w którym zwyciężył Polak.
Ostatnie przygody spotkały Tęczyńskiego w Andaluzji. Przejeżdżając przez ten region, narzekał, tak jak wielu innych podróżników, na fatalne zaopatrzenie przydrożnych austerii, w których nie można było dostać niczego do jedzenia. Jednak niski poziom usług oferowanych podróżnym miał być najmniejszym jego zmartwieniem, gdyż pomiędzy Sewillą i Grenadą nasz podróżnik przeżył kolejne chwile grozy. Został on tam mianowicie napadnięty i obrabowany podczas postoju w oberży, w której zatrzymał się na popas. Zakutego w dyby więziono trzy dni i, na podstawie fałszywego oskarżenia o rozboje, skazano na śmierć. Od samosądu wybawiła go jedynie własna determinacja i przemyślność oraz pomoc miejscowego księdza znającego łacinę i mogącego przeczytać listy znalezione przy Tęczyńskim. Uratował on hrabiego od egzekucji oraz interweniował w jego sprawie w Grenadzie, wskutek czego przybyli tamtejsi przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, a polski magnat został uwolniony i zwrócono mu zagrabiony majątek. Według innego jeszcze przekazu, Tęczyński mógł liczyć na gościnę w klasztorach, a to z tej przyczyny, iż jego sługa, niejaki Drużbicki, pochodził z Mazowsza, które w Hiszpanii znano jako ognisko gorliwego katolicyzmu, pozbawione jakichkolwiek wpływów herezji. Tyle przekazał nam heraldyk o tym niezwykle barwnym epizodzie życia Jana Baptysty Tęczyńskiego, który zmarł niedługo po odbyciu podróży do Hiszpanii.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem