Życie i działalność polskich arystokratek XVIII wieku od wielu lat pozostaje przedmiotem zainteresowania historyków, którzy, wykorzystując zróżnicowany materiał źródłowy, próbują odtworzyć koleje losów bardziej bądź mniej znamienitych kobiet dawnej Rzeczypospolitej. Pomimo intensywnie prowadzonych badań, tylko niektóre z nich doczekały się rzetelnych monografii. Brakuje również dobrze udokumentowanych publikacji popularnonaukowych, które przybliżałyby ich sylwetki szerszej publiczności.
Zapomnianą damą XVIII stulecia wciąż pozostaje między innymi Izabela z Poniatowskich Branicka – siostra króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i żona hetmana wielkiego koronnego Jana Klemensa Branickiego. Fakt ten dziwi tym bardziej, że była ona nie tylko wielką panią i wpływową magnatką, lecz także mecenaską kultury, animatorką życia towarzyskiego, patronką oświaty, opiekunką ludu, administratorką rozległych dóbr, fundatorką kościołów, szkół, przytułków, palcówek medycznych... Nigdy nie pozostawała obojętna na los swoich poddanych – bez względu na ich pochodzenie, wyznanie czy wiek. W sposób szczególny zajmowała ją sytuacja kobiet, o czym świadczy finansowanie przez nią szkółki dla dziewcząt z ubogich rodzin, utrzymywanie pensji dla córek oficerów i urzędników, utworzenie Instytutu Akuszerii, a także troska o przyszłość swoich dwórek i rezydentek. Jak przystało na oświeceniową damę, utrzymywała kontakty z przedstawicielami ówczesnej elity politycznej, intelektualnej i artystycznej, prowadziła salon towarzyski, kolekcjonowała książki i czasopisma, gromadziła dzieła sztuki, interesowała się filozofią, pedagogiką, osiągnięciami nauki i techniki. Była postacią wybitną – postępową, pracowitą i przedsiębiorczą. Słynęła z wysokiej kultury osobistej, doskonałego gustu, wrażliwości estetycznej i umiłowania piękna. Odznaczała się dobrocią, życzliwością, rozwagą i pobożnością. Wzbudzała powszechny szacunek i podziw, była znana i lubiana w różnych kręgach społecznych. Zachwycała swoją wyjątkową osobowością, co znalazło odzwierciedlenie w pisanych na jej cześć pochwałach poetyckich. Zalety charakteru Izabeli opiewali między innymi Elżbieta Drużbacka, Franciszek Karpiński i Adam Naruszewicz. Z wielką sympatią pisano o niej także na kartach prywatnych zapisków. Anna z Tyszkiewiczów Potocka-Wąsowiczowa wspominała w swoich pamiętnikach, że „(…) prosta i skromna w swych upodobaniach, aczkolwiek szlachetna i wielka w czynach, wydawała na dobre uczynki sumy równie poważne jak mąż jej na zabawy i przyjemności wszelkiego rodzaju. Utrzymując z godnością pozycję, jaką jej wyznaczyły urodzenie i majątek, z ograniczenia nadmiernego zbytku czerpała środki na pomoc, której nigdy nie odmawiała nędzy i nieszczęściu. Bardziej niż ktokolwiek pani ta stanowiła żywe zaprzeczenie powszechnego mniemania, iż człowiek nie może być doskonałością. Pobożna bez bigoterii, dobra bez słabości, dumna i łagodna, stanowcza, ale wrażliwa, dobroczynna bez ostentacji, kryjąca się z własną hojnością – nie brakło jej żadnych z zalet, które każą uwielbiać cnotę”. Zwracano również uwagę na urodę i wdzięk Izabeli, którą chętnie i często portretowali najwybitniejsi malarze epoki stanisławowskiej – Marcello Bacciarelli, Per Krafft, Antoni Tallmann, Augustyn Mirys i Anna Rajecka. Tytułowano ją Panią Krakowską, choć w równej mierze zasługiwała na miano Pani Białostockiej, gdyż – jak podkreślał Stanisław Strzelecki – „to głównie ona kształtowała atmosferę i poziom życia białostockiej siedziby magnackiej, odciskając na niej liczne znamiona swojej myśli, gustu i wielkiej kultury, otwartej na pozytywne wpływy europejskie, a jednocześnie bliskiej najlepszym polskim domom, polskiej tradycji i sercu (…). W czasie (…) [swojego] małżeństwa [z Janem Klemensem], i o wiele dłużej, po śmierci hetmana, Izabela usilnie dbała o pomyślność miasta, wnosząc w jego życie cenny i trwały wkład, dziedzictwo własnej niepospolitej osobowości”. Pomimo uznania, jakim cieszyła się za życia, po śmierci została szybko zapomniana – nie doczekała się nawet trwałego upamiętnienia w postaci nagrobka bądź pomnika. Czas zatem przypomnieć – choćby pokrótce – życie i działalność tej niezwykłej kobiety.
Izabela Antonina z Poniatowskich Branicka urodziła się 26 czerwca 1730 roku w Warszawie jako piąte dziecko wojewody mazowieckiego Stanisława Poniatowskiego i kasztelanki wileńskiej Konstancji z Czartoryskich. Jej pradziadkiem był wybitny poeta i polityk Jan Andrzej Morsztyn, prababcią zaś – spokrewniona ze Stuartami dwórka królowej Ludwiki Marii Gonzagi, Catherina Gordon. Miała siedmioro rodzeństwa: siostrę Ludwikę Marię i braci: Kazimierza, Franciszka Józefa, Aleksandra, Stanisława Antoniego, Teodora Feliksa, Andrzeja i Michała Jerzego. Na chrzcie otrzymała imię Elżbieta, jednak zgodnie z panującą wówczas modą używała jego francuskiej wersji Izabela/Izabella. Niewiele wiadomo na temat jej dzieciństwa, pewnym jest natomiast, że wychowywała się między innymi w Warszawie i Gdańsku, gdzie Poniatowscy mieszkali przez kilka lat. Wstępną edukacją dzieci zajmowała się matka – kobieta inteligentna, ambitna i religijna, która zadbała o wszechstronne wykształcenie swoich pociech, przestrzegając je przed „ułomnościami wychowania narodowego w Polsce (…) zarówno pod względem naukowym jako też moralnym”. Gdy Izabela miała osiemnaście lat, rodzina postanowiła wydać ją za mąż za pięćdziesięciodziewięcioletniego Jana Klemensa Branickiego – jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych magnatów Rzeczypospolitej. Przy wyborze kandydata kierowano się względami politycznymi, prestiżowymi i majątkowymi, nie zaś uczuciowymi. Ceremonia ślubna odbyła się 19 listopada 1748 roku w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, skąd następnie udano się na Zamek Królewski po błogosławieństwo od króla Augusta III Sasa i królowej Marii Józefy. Tego dnia na ślubnym kobiercu stanęła również druga para: Aleksandra z Czartoryskich, siostra cioteczna Izabeli, i Michał Antoni Sapieha, brat cioteczny Jana Klemensa. Uroczystość weselna odbyła się w pałacu wspólnej babci panien młodych, Izabeli z Morsztynów Czartoryskiej, a potem nowożeńcy wyruszyli do swoich prywatnych rezydencji. Braniccy podążyli do Białegostoku, gdzie znajdowała się okazała, pełna przepychu i wytworności siedziba hetmana, zwana powszechnie „polskim Wersalem”. Jak pisała Potocka-Wąsowiczowa, była ona urządzona „z rzadką wspaniałością. Tapicerzy francuscy, sprowadzani wielkim kosztem, zwieźli tam meble, zwierciadła, boazerie godne pałacu wersalskiego. Rozmiary salonów i przedsionków zdobnych w marmurowe kolumny przechodziły wszelkie wyobrażenie. Niezliczone apartamenty urządzone niemniej wyszukanie i wygodnie gościły kolejno wszystkie znakomitości krajowe i co wybitniejszych podróżników”. Imponująco prezentowały się również pokoje Izabeli, z których roztaczał się widok na pałacowy ogród. Hetmanowa miała do swojej dyspozycji salon, sypialnię, gabinet, garderobę i rejteradkę (toaletę). W pomieszczeniach dominował kolor karmazynowy, obecny między innymi w obiciach ścian i mebli. W salonie stał klawicymbał i piec, w sypialni zaś imponujące łoże z baldachimem zwieńczonym pękiem strusich piór. W przyległej do garderoby rejteradce znajdował się fotel z wmontowanym porcelanowym naczyniem, które było spłukiwane bieżącą wodą. Z zachowanej do naszych czasów korespondencji wiemy, że Izabela chętnie zajmowała się wystrojem wnętrz pałacowych – zamawiała meble, wybierała tkaniny, decydowała o tematyce obrazów, a nawet udzielała wskazówek nadwornym architektom. W kręgu jej zainteresowań znalazły się również ogrody – zwłaszcza te otaczające białostocką rezydencję. Uważa się, że była ona ich współtwórczynią, ponieważ wraz z jej pojawieniem się w Białymstoku rozpoczęto intensywne prace nad przekształcaniem i porządkowaniem całego założenia parkowego. Wybudowano wówczas pomarańczarnię, powstały fontanny i baseny, przybyło ścieżek i alejek, które wysypano piaskiem, wysadzono bukszpanami, ozdobiono rzeźbami i wazami. Jak poświadczają źródła, Izabela bardzo dobrze czuła się na łonie natury, lubiła chodzić na długie spacery, przebywać wśród drzew, krzewów i kwiatów. Wiadomo, że w Zwierzyńcu Bażancim (Bażantarni) urządziła ogród zwany Vaucluse, gdzie znajdował się między innymi Domek Gotski nad wodami Petrarki, teatr na wolnym powietrzu i Ołtarz Dobroci, na którym składano ofiary z kwiatów. Było to założenie o charakterze sentymentalnym, a jego wyjątkowość sławił między innymi Franciszek Karpiński w pieśni XVI Na Wokluz, wody i dom Gotski pod Białymstokiem oraz w pieśni IX Na dedykację ołtarza dobroci Elżbiety poświęconego.
Izabela miała również swój wkład w powstanie teatru dworskiego, którego budynek – jak sądzą niektórzy badacze – wzniesiono z okazji zaślubin Branickich, czyli po 1748 roku. Na jego elewacji umieszczono herby rodowe małżonków, co miało stanowić potwierdzenie zarówno ich wspólnego mecenatu, jak i zamiłowania do widowisk teatralnych. W równym stopniu byli oni także odpowiedzialni za urządzanie teatru i zapraszanie zagranicznych artystów, wśród których znajdowali się między innymi Antonia Bernasconi, Caterina Ristorini, Filippo Laschi, Antonio Valetti i Michele del Zanca. Co godne uwagi, w spektaklach brały udział wychowanki fraucymeru Izabeli. Dzięki jej wsparciu i życzliwości niektóre z nich zostawały sławnymi artystkami. Należała do nich Salomea Deszner, której talent docenił nie tylko Wojciech Bogusławski, lecz także król Stanisław August Poniatowski i car Aleksander I. Na kartach historii polskiej kultury zapisała się jako wybitna aktorka, śpiewaczka i dyrektorka teatru, co – zważywszy na uwarunkowania epoki – można uznać za wyjątkowy sukces. Inną damą, której losem zainteresowała się hetmanowa, była Maria Magdalena Pichler. Z inicjatywy Branickich podjęła naukę śpiewu u Pasqualina Bruscoliniego i na stałe związała się z białostockim dworem. Wiadomo, że ostatni raz wystąpiła u boku Antonii Bernasconi podczas uroczystości wręczenia Janowi Klemensowi Orderu Złotego Runa, po czym z nieznanych przyczyn zrezygnowała z kariery śpiewaczki i pozostała wierną towarzyszką Izabeli do końca jej dni.
Nieodłącznym elementem życia hetmanowej były wystawne przyjęcia i huczne zabawy. Z prawdziwie magnackim przepychem obchodzono zwłaszcza imieniny i urodziny Branickich, czego dowodzi chociażby zapis pamiętnikarski Marcina Matuszewicza: „(…) jak corocznie się praktykuje, deputatów dwóch koronnego trybunału lubelskiego wysłani od trybunału przyjechało z powinszowaniem hetmanowi imienin, jeden duchowny, a drugi świecki deputat, i obydwa mają do hetmana oracje. Za to zaś deputat duchowny bierze w prezencie tabakierę szczerozłotą, stem czerw. zł napakowaną, a deputat świecki szablę szczerozłotą i czerw. zł pięćdziesiąt. Tandem oprócz ognia dawania na powinszowanie z armat i ręcznej strzelby przez piechotę regimentową i Węgrów z janczarami, tudzież dragonii, podczas nabożeństwa także ogień kontynuowany. Kazanie, potem obiad solenny. Po obiedzie wina głównego [tj. wybornego] w bród, kapela, a nad wieczór komedia z baletami. Potem wieczerza i tańce w późną porę. Nazajutrz po obiedzie wożenie się pięknym batem po wielkim stawie. Bat z wierzchem pięknym jak u karety, we śrzodku zaś aksamitem karmazynowym z galonami złotymi wybity. Ci zaś, którzy wiosłami robią, ubrani są po wenecku w barwę piękną, tak jak ci, co gundułami [tj. gondolami] w Wenecji wożą. Drugi zaś bat bez przykrycia, na którym kapela pływa. I tak kilka godzin państwo tym się zabawia pływaniem. Potem wieczerza i tańce. Na trzeci zaś dzień, to jest na dzień urodzenia samej hetmanowej, jadą wszyscy na obiad do Choroszczy, o dwie mile od Białegostoku, gdzie jest dziwnie piękny pałacyk i ogród z wielkimi kanałami i różnymi batami. Tam tedy obiad bywa solenny, także z biciem armat. Po obiedzie chodzą państwo po ogrodzie. Inni batami się wożą, gdyż na ten dzień przez różne kaskady woda z rzeki portowej [tj. spławnej] Narwy wpuszczana bywa. Potem skoro zmierzchać zacznie, iluminacja nad kanałami i w dalekiej perspektywie będącej sali zapalana bywa. A potem kosztowny fejerwerk, co wszystko po wieczerzy bywa, a po fejerwerku następują tańce i aż do dnia trwają. A tak nic nie śpiąc powracają wszyscy do Białegostoku i tam aż do obiadu śpią, a nazajutrz po tym czwartym dniu niektórzy goście się rozjeżdżają”.
Na organizowane przez Branickich przyjęcia, koncerty, spektakle baletowe, przedstawienia teatralne i polowania przybywały takie osobistości jak: Karol Radziwiłł, Adam Małachowski, Ignacy Krasicki, Julian Ursyn Niemcewicz, Adam Naruszewicz, Joachim Chreptowicz, Franciszek Karpiński, Tomasz Kajetan Węgierski, Wojciech Jakubowski, Celestyn Czaplic, Józef Andrzej Załuski, Kajetan Sołtyk, Elżbieta Drużbacka, Aleksandra z Czartoryskich Ogińska, Barbara z Duninów Sanguszkowa i Maria z Lubomirskich Radziwiłłowa. Do znamienitych gości odwiedzających rezydencje Izabeli i Jana Klemensa należeli również koronowani władcy: August III Sas, Józef II Habsburg, Fryderyk Wilhelm II i Stanisław August Poniatowski, przyszli monarchowie: Paweł I Romanow i Ludwik Burbon oraz przedstawiciele dyplomatyczni Anglii, Austrii, Danii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Prus i Rosji. Największą jednak radość sprawiały Izabeli odwiedziny członków jej najbliższej rodziny. Poza towarzystwem swojego rodzeństwa, ceniła sobie spotkania z ich dziećmi i wnukami, zwłaszcza z Konstancją z Poniatowskich Tyszkiewiczową i jej córką – wspominaną już wcześniej – Anną z Tyszkiewiczów Potocką-Wąsowiczową. Szczególny wzgląd miała również na siostrę Konstancji, Katarzynę Poniatowską, która pozostawała pod jej opieką od piątego roku życia. Niestety, ku rozpaczy hetmanowej dziewczynka zmarła w wieku zaledwie siedemnastu lat. Wyraźnym dowodem niezwykle silnej i bliskiej więzi łączącej obie damy może być fakt, że Izabela pragnęła po śmierci zostać pochowaną obok swojej wychowanki – i tak też się stało.
Braniccy prowadzili jednak nie tylko aktywne życie towarzyskie, lecz także działalność fundacyjną i dobroczynną. Materialnym wsparciem otaczali zwłaszcza świątynie i nekropolie znajdujące się na terenie dóbr białostockich. Przedmiotem ich troski był między innymi kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku i parafialny przytułek, który z czasem nabrał charakteru placówki medycznej. W latach 50. XVIII wieku z inicjatywy hetmanostwa wzniesiono kaplicę św. Rocha i kaplicę św. Marii Magdaleny. Ich budowa dała początek dwóm cmentarzom: katolickiemu i unickiemu. Po śmierci Jana Klemensa, Izabela kontynuowała rozpoczęte inwestycje, a także podejmowała kolejne przedsięwzięcia. Nie zaprzestała troszczyć się o parafię, ośrodki kultu, szpital i szkołę. Równie cenne są jej zasługi na polu lokalnego szkolnictwa. Wiadomo bowiem, że dbała o szkółkę dla dziewcząt z ubogich rodzin, szkółkę dla służby dworskiej, pensję dla córek oficerów i urzędników. Doprowadziła również do powstania i rozkwitu Szkoły Podwydziałowej, realizującej opracowany przez Komisję Edukacji Narodowej system nauczania. Do zadań placówki należało, „aby młodzi szkolnej przy innych naukach wdrażać cnoty najpewniejsze prawidła, bojaźń Bożą, miłość Ojczyzny, wierność ku królowi, uszanowanie ku rodzicom, posłuszeństwo prawom, szczerość w słowach, rzetelność w obietnicach i inne powinności dobrego obywatela”. Poziom nauczania był bardzo wysoki, a sześcioletni program dydaktyczny obejmował przedmioty humanistyczne, matematyczno-przyrodnicze, ogrodnictwo i rolnictwo.
Ważną rolę w kształceniu młodzieży odgrywały również zajęcia praktyczne i ćwiczenia fizyczne. Hetmanowa poświęcała szkole wiele uwagi – kupowała niezbędne sprzęty, przekazywała książki z biblioteki pałacowej, interesowała się warunkami pracy nauczycieli i postępami młodzieży. Na ten cel oddała dwa budynki, w których urządzono pomieszczenia dydaktyczne i mieszkania dla profesorów, wydzieliła również część pałacowego ogrodu na szkolne ogródki botaniczne. Co więcej, wspomagała finansowo konwikt dla dwunastu uczniów, zapewniając im w ten sposób nie tylko codzienne wyżywienie i odzież, lecz także opiekę medyczną.
Niezwykle istotną kwestią dla Izabeli była troska o zdrowie jej poddanych. Wiadomo, że hojnie wspierała klasztor i szpital sióstr szarytek, którym starała się zapewnić jak najlepsze warunki do opieki nad chorymi. Utrzymywała dużą i dobrze zaopatrzoną aptekę, a jej nadworny lekarz, Michał Clement, udzielał wszystkim potrzebującym nieodpłatnej pomocy. Ponadto, z inicjatywy hetmanowej powołano Pałacową Szkołę Położnych, przekształconą następnie w Instytut Akuszerii, będący jedną z pierwszych na ziemiach polskich placówką tego rodzaju. Jej organizatorem i dyrektorem został drugi z dworskich medyków, Jakub Feliks de Michelis, znany także jako autor trzech książek z zakresu położnictwa.
Izabela wkładała również wiele wysiłku w rozwój Bielska Podlaskiego i polepszenie warunków życia jego mieszkańców. Dzięki jej osobistemu zaangażowaniu i finansowemu wsparciu miasto zyskało na znaczeniu gospodarczym i politycznym, stając się jedną z atrakcyjniejszych miejscowości na Podlasiu. Hetmanowa wspierała budowę ratusza miejskiego i świątyni karmelickiej, zleciła gruntowną przebudowę cerkwi św. Michała i odnowienie unickiej cerkwi Świętej Trójcy. Zadbała o wybrukowanie rynku, poprawę nawierzchni ulic i obsadzenie miasta drzewami. Z powodzeniem kontynuowała rozpoczęte przez Jana Klemensa prace przy wznoszeniu kościoła parafialnego Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja, którego realizację powierzyła znanemu i cenionemu architektowi epoki oświecenia, Szymonowi Bogumiłowi Zugowi. Zatroszczyła się ponadto o odbudowę starego przykościelnego przytułku dla ubogich starców i kalek oraz wybudowanie nowej szkoły parafialnej. Na uwagę zasługuje również aktywna działalność Izabeli w Hołowiesku, gdzie dzięki jej staraniom nie tylko przebudowano i odnowiono wiekowe budynki, lecz także wybudowano nowe – między innymi oficynę kuchenną, cegielnię oraz stajnie. Co warte odnotowania, w hołowieskiej rezydencji zatrzymywał się i nocował Stanisław August Poniatowski, a jego wizyty były szeroko komentowane na łamach ówczesnej prasy.
Przeprowadzonych przez hetmanową inwestycji było jednak znacznie więcej. Należy do nich między innymi utworzenie przytułku dla podrzutków w Choroszczy, ufundowanie kościołów w Tykocinie, Goniądzu i Dolistowie. Niestety, nie sposób wymienić wszystkich dokonań Izabeli, ponieważ jej bogata działalność nadal pozostaje zagadnieniem wymagającym dogłębnych, archiwalnych badań. Kiedy 9 października 1771 roku zmarł Jan Klemens, na hetmanową spadł obowiązek zarządzania ogromnym majątkiem. Pomimo że stanowiło to dla niej ogromne wyzwanie, okazała się zaradną administratorką i troskliwą gospodynią, dbającą nawet o najdrobniejsze i marginalne kwestie. Skrupulatność i zapobiegliwość Izabeli doskonale obrazuje fragment jej listu wysłanego z Warszawy 2 maja 1792 roku do komisarza dóbr podlaskich, Stefana Hryniewickiego: „Trzeba też pomyśleć tera latem o wychędożeniu bruków miasta i utrzymanie ich na zawsze czystymi, o ·wyczyszczenie kałuż w niektórych miejscach z ulic, bo to wielkim wstrętem, kiedy muszą brodzić po błocie. Zaś WPan zaleć w mieście 1 -mo aby każdy przed swoim domem błoto wyskrobał na ulicy w czasie dwóch tygodni. 2-do po wyskrobaniu, aby każdy obywatel co tydzień zamiatał bruki koło domów. 3-o aby każdy obywatel na ulicę ani na podwórze śmieci ani gnojów nie wyrzucał, ale aby miał przed domem z rana kosz wystawiony ze śmieciami, które karownik przejeżdżając ulicą (…) wyrzuci. Kazać tego mocno pilnować i nieposłusznych karać według stanu. 4-o w czasie 3 miesięcy przykazać, aby podwórza wszystkie były wyprzątnięte z gnojów i śmieci, bo i to dodaje ścieków brzydkich na ulicę i smrody niezdrowe z tego się robią, a tym sposobem (…) gdyż każdy śmiecie rano przed domem wystawi w koszu, a karownik je zabierze, miasto będzie w czasie 3 miesięcy doskonale czyste”.
Warto podkreślić, że Izabela szanowała swoich podwładnych i współpracowników, była wobec nich życzliwa, sprawiedliwa i uczynna, oni zaś obdarzali ją poważaniem i szczerą sympatią. Wymownym tego dowodem może być choćby czas trwania służby na białostockim dworze, który wynosił od kilkunastu do nawet czterdziestu kilku lat. Pochlebną opinię na temat traktowania przez hetmanową swoich pracowników pozostawił Tymoteusz Hipolit Kownacki: „(…) ogół interesów rozsądnie utrzymuje, ludzi łaskawie traktuje, hojnie nadgradza poczciwie służących sobie i losem się każdego zatrudnia, kochana jest, szanowana od swoich i każden z gorliwością, przywiązaniem wypełnia swoje obowiązki. Za tą impulsją czeladź niższa hoduje pani dobytek troskliwie, słudzy i wyżsi urzędnicy dopełniają obowiązki swoje uczciwie i z honorem, a pani porusza nieznacznie i nakręca całą machinę. Dobiera ludzi, używa podług zdatności, utrzymuje i nadgradza poczciwych, lecz surowości wszyscy jej się boją, przez szacunek miejsca i służby, którą sobie cnotliwi cenić umieją”. Co ciekawe, Izabela współpracowała również z wieloma kobietami, spośród których na szczególną uwagę zasługuje Katarzyna Borowska. Pełniła ona funkcję kierowniczki manufaktury płócienniczej w Białymstoku, troszczyła się o różnorodne sprawy związane z pracą w przędzalni, nadzorowała wyrób płótna w dwóch białostockich folwarkach i zajmowała się skupem bydła. Hetmanowa darzyła ją dużym zaufaniem i traktowała w sposób partnerski, co można postrzegać jako wyraz nowoczesnego myślenia i postępowania. Do grona kobiet, z którymi współpracę Izabela bardzo sobie ceniła należały także jej panny dworskie. Były to między innymi Józefa Duchaine i Weronika Paszkowska. Pierwsza z nich pełniła funkcję lektorki i odpowiadała za wypłatę pensji osobom zatrudnionym w białostockim pałacu. Wyróżniała się – jak wspominała Potocka-Wąsowiczowa – „inteligencją, wykształceniem i zdumiewającą pamięcią. (…) Należała do tych wybranych istot, które nigdy niczego nie zapominają, zarówno z tego, co czytały, jak z tego, co widziały lub słyszały. Przezywano ją chodzącą encyklopedią”. Druga z dam była lojalną dwórką hetmanowej, która jako jedyna zatroszczyła się o wystawienie swojej protektorce stosownego nagrobka. Kilka lat po jej śmierci wyhaftowała jedwabiem na wełnianej tkaninie kompozycję prezentującą, na tle panoramy Białegostoku, wazon z bukietem kwiatów na schodkowym postumencie, fragment kolumny i obelisk z medalionem portretowym zmarłej, na którym wyryto napis: Cieniom Wielkości i Cnocie 1808. Dzieło oprawiła w masywną pozłacaną ramę, a nad nią ustawiła alabastrowy wazon z osobistymi pamiątkami Izabeli. U dołu, na tabliczce z białego marmuru napisano: Cieniom J. O. Izabeli z Xiążąt Poniatowskich Branickiej Kasztelanowej Krakowskiej. Przyjmij największa z Cnót i zaszczytów tę ubogą pracę moją. Pod nią umieszczono jeszcze jedną – wykonaną tym razem z czarnego marmuru – tabliczkę z napisem: Boże! Racz dać tej duszy wieczny odpoczynek zeszła 1808 roku dnia XII lutego. Warto jeszcze wspomnieć o Anieli Wolskiej – rezydentce białostockiego pałacu, której Izabela powierzyła w swoim testamencie specjalną rolę. Miała ona bowiem wykonać poufne polecenie hetmanowej, polegające na tym, „ażeby drugą blaszaną szkatułkę w stoliku, na którym zwykle pisuję znajdującą się, natychmiast po mojej śmierci do siebie zabrała i co się w niej znajduje podług inkludowanej tamże dyspozycji mojej rozrządziła, czego nikomu sprawy zdawać i explikować się nie ma i nie jest obowiązana. Najpilniej zaś odesłać ma do o[jców] Kapucynów w Warszawie znajdujących się tam pewne pismo, a do Wiednia na ręce J[ejmość] Pani Aleksandrowiczowej wojewodziny podlaskiej order z prośbą, ażeby tamże za duszę moją zwykłe nabożeństwo odprawiano”.
Poza niewątpliwymi zasługami na płaszczyźnie fundacyjnej i filantropijnej, Izabela mogła poszczycić się dokonaniami na polu kultury. Należy pamiętać zwłaszcza o jej działaniach na rzecz biblioteki pałacowej w Białymstoku. Po śmierci Jana Klemensa zajęła się bowiem nie tylko konserwacją księgozbioru i uzupełnianiem brakujących tomów, lecz także wzbogacaniem jego zasobów o nowe dzieła. Wiadomo, że w bibliotece znajdowało się prawie dwa tysiące książek i około pięciuset egzemplarzy albumów, map, rycin, planów architektonicznych. W skład kolekcji wchodziły publikacje z zakresu polityki, wojskowości, sztuki, filozofii, pedagogiki, prawa, ekonomii i nauk przyrodniczych, nie brakowało również literatury pięknej i czasopism. W księgozbiorze hetmanowej można było odnaleźć przede wszystkim poezję: miłosną (np. Sielanki polskie z różnych autorów zebrane), religijną (np. Franciszka Karpińskiego Psałterz Dawida), satyryczną (np. Ignacego Krasickiego Monachomachię), polską (np. Franciszka Karpińskiego Zabawki wierszem i prozą), francuską (np. Monteskiusza Świątynię Wenery z Knidos) i angielską (np. Johna Owena Epigramata), a także bajkę (np. Ignacego Krasickiego Bajki i przypowieści), satyrę i list poetycki (np. Tomasza Kajetana Węgierskiego List do człeka łączącego smak z umiejętnością i umiejącego cenić uczonych). Izabela ceniła również prozę, którą w jej kolekcji reprezentowała między innymi powieść dydaktyczna (np. Ignacego Krasickiego Pan Podstoli), pamiętnikarska (np. Józefa Wybickiego Moje godziny szczęśliwe), przygodowa (np. Daniela Defoe Przypadki Robinsona Cruzoe) i historyczna (np. Ignacego Krasickiego Historia). W bibliotece hetmanowej nie zabrakło popularnych w ówczesnym czasie powieści, dzienników i listów z podróży egzotycznych (np. Jana Potockiego Voyage en Turquie et en Egypte fait en 1784), dzieł dramatycznych (np. Juliana Ursyna Niemcewicza i Jeana Racine'a) i prac poświęconych literaturze (np. Franciszka Dmochowskiego Sztuka rymotwórcza). Należy również wspomnieć o serii wydawniczej Tadeusza Mostowskiego z lat 1802–1806, Wybór celniejszych pisarzów polskich, w skład której wchodziły ważne dzieła literatury i historii polskiej (np. Jana Kochanowskiego Dzieła polskie, Adama Naruszewicza Historia narodu polskiego). Wśród kupowanych przez Izabelę książek znajdowały się pozycje historyczne (poświęcone między innymi życiorysom sławnych postaci), prawnicze (np. Adama Zamoyskiego Zbiór praw sądowych), polityczne (np. Józefa Mikoszy Obserwacje polityczne państwa tureckiego), gospodarcze (np. Anny z Sapiehów Jabłonowskiej Porządek robót miesięcznych ogrodnika na cały rok wypisany i na miesiące podzielony), przyrodnicze (np. Krzysztofa Kluka Dykcjonarz roślinny) i medyczne (np. Franciscusa Curtiusa Opis chorób prędkiego ratunku potrzebujących). Hetmanowa wzbogaciła pałacowy księgozbiór również o dzieła filozoficzne takich wybitnych myślicieli jak: Sokrates, Platon, Seneka, Lukrecjusz, Francis Bacon, Michel de Montaigne, Blaise Pascal, John Locke, Bernard de Fontenelle, Jean-Jacques Rousseau i Voltaire. Pokaźne miejsce w jej zbiorach zajmowała literatura pedagogiczna (np. Adama Kazimierza Czartoryskiego Listy Jmci Pana Doświadczyńskiego) i religijna (np. Grzegorza Piramowicza Zbiór nauki chrześcijańskiej). Warto wreszcie wspomnieć o zamawianych przez nią czasopismach, wśród których znajdował się Monitor, Zabawy Przyjemne i Pożyteczne, Patriota Polski, Acta Litteraria, Magazyn Panieński i Magazyn Dziecinny. Co ważne, biblioteka pałacowa funkcjonowała w myśl oświeceniowej zasady: Bawić, uczyć, wychowywać. Mogli z niej bowiem korzystać nie tylko właściciele, rezydenci i goście, lecz także okoliczna szlachta, miejscowe duchowieństwo i uczniowie szkół powstałych przy białostockim dworze. Hetmanowa była otwarta na potrzeby czytelnicze swoich poddanych, a świadczy o tym między innymi jej pozytywna odpowiedź na prośbę przełożonej sióstr szarytek o zakup książki Plaster miłosierdzia. Nawet pobieżny ogląd zgromadzonych przez Izabelę dzieł pozwala stwierdzić, że była ona kobietą światłą i żywo zainteresowaną otaczającym ją światem. Posiadała szerokie horyzonty i liczne zainteresowania, propagowała ideały zgodne z duchem oświecenia i poszukiwała w nich inspiracji do działania.
Izabela zasłynęła również jako twórczyni salonu towarzyskiego, który prowadziła w Białymstoku i Warszawie. Szczególnie sławne stały się spotkania warszawskie, organizowane przez nią w pałacu Branickich na ulicy Miodowej, gdzie w każdą niedzielę gromadził się „tłum najznakomitszych, najbogatszych, najpiękniejszych osób płci obojej miejscowych i cudzoziemców”. Najważniejszymi jednak gośćmi byli Stanisław August Poniatowski, Ignacy Krasicki i Adam Naruszewicz. W salonie hetmanowej „nie grywano w karty, ktoś czytał głośno, a panie haftowały”, dyskutowano o kometach, o nowym teleskopie Herschla i o żubrach, co odróżniało to miejsce od innych tego rodzaju w stolicy. Spotkania w białostockim pałacu miały nieco odmienny charakter – umilano sobie czas grami towarzyskimi, oglądaniem sztuk teatralnych, słuchaniem muzyki, a przede wszystkim – czytaniem poezji, listów, maksym, bajek i przypowieści. Podkreślić należy, że Izabela spełniała wszystkie warunki idealnej gospodyni – była kobietą zamożną, dobrze urodzoną, o żywej inteligencji i młodym duchu. Jej łagodny charakter i pogodne usposobienie przyciągały wiele osób, które bardzo szybko stawały się wiernymi bywalcami prowadzonego przez nią salonu.
Jako animatorka życia kulturalnego w Białymstoku i Warszawie pozostawała w bliskich kontaktach z literatami i artystami. W latach 1785–1788 gościła u siebie Franciszka Karpińskiego, który – jak przypuszczają niektórzy badacze – napisał wówczas Pieśni nabożne, opublikowane cztery lata później w supraskiej drukarni ojców bazylianów. Zbiór ten zawierał takie słynne utwory jak Pieśń poranna (inc. Kiedy ranne wstają zorze...), Pieśń wieczorna (inc. Wszystkie nasze dzienne sprawy...) i Pieśń o Narodzeniu Pańskim (inc. Bóg się rodzi, moc truchleje...). Nie wiadomo jednak, co stanowiło źródło natchnienia dla poety. Możemy się jedynie zastanawiać, czy były to samodzielne przemyślenia autora, czy też zainspirowała go sama Izabela – kobieta znana z wyjątkowej pobożności i zaangażowania w sprawy religii? Do grona literatów, których hetmanowa otoczyła opieką, należał również Tomasz Kajetan Węgierski. Okazał się on jednak wyjątkowo niepokornym podopiecznym – opublikował bowiem poetycki paszkwil pt. Portrety pięciu Elżbiet bezstronnym pędzlem malowane i w dzień ich imienin darowane od przyjaznego osobom ich sługi, w którym skrytykował między innymi swoją możną protektorkę:
Przy wielkich oświadczeniach nie służy nikomu;
Grzeczna, ale skwierkliwie skąpa w swoim domu.
Nic miłości, mało zna przyjaźni jej dusza;
Nikt prócz braci zimnego serca jej nie wzrusza.
Lubo pozoru nie ma, ma umysł bigotki;
Nie mówi źle o ludziach, lubi jednak plotki.
Co ciekawe, Izabela w dalszym ciągu pozostawała w dobrych relacjach z członkami rodziny poety, wspierając ich w rozmaitych sytuacjach życiowych. Pod jej patronatem znalazł się również Marcin Matuszewicz, któremu zleciła między innymi przetłumaczenie satyry Honor autorstwa słynnego francuskiego literata, Nicolasa Boileau-Despréaux. Należy także pamiętać, że w latach 50. XVIII wieku Izabela i Jan Klemens gościli w swoich rezydencjach Elżbietę Drużbacką. W podzięce za otrzymywane od małżonków wsparcie, poetka poświęciła im wiele utworów, spośród których warto wymienić przed wszystkim Wiersze na wiązanie JW Jejmości Pani Izabeli z Poniatowskich Branickiej, wojewodziny krakowskiej, hetmanowej wielkiej koronnej... i Wiersze drugie na wiązanie samego JW Imci Pana wojewody krakowskiego hetmana wielkiego koronnego... Drużbacka często korespondowała ze swoimi opiekunami nie tylko w związku z wypłacaną jej pensją, lecz także w kwestiach literackich. Z zachowanych listów poetki dowiadujemy się, że obiecała przesłać Izabeli rękopis wierszowanego romansu swojego autorstwa pt. Przykładne z wiernej i statecznej miłości małżeństwo. Literatem, z którym hetmanowa utrzymywała serdeczne stosunki był również Adam Naruszewicz. Dzięki różnorodnym zbiorom korespondencji wiadomo, że zawsze chętnie przesyłał jej – bądź listownie, bądź to za pośrednictwem Stanisława Augusta Poniatowskiego – swoje najnowsze dzieła. Świadczy o tym chociażby list Izabeli z 30 września 1784 roku: „Bardzo dziękuję kochanemu biskupowi za przesłane mi dyjariusze, któreśmy z ukontentowaniem czytali. Miło mi wyrazić mu tą wdzięczność i szacunek, z którym jestem jego szczyra przyjaciółka i uprzejma życzliwa uniżona sługa”.
Nie można jednak zapominać, że hetmanowa była także patronką artystów. Szczególnie interesująco prezentuje się jej współpraca z nadwornym malarzem Antonim Herliczką, który po śmierci Jana Klemensa nie zrezygnował ze swojej posady i pozostał na usługach Izabeli. Ona zaś, doceniając jego zasługi i lojalność, wspierała go materialnie i chętnie zezwalała mu na dodatkowe prace (obce zlecenia) poza Białymstokiem. Co więcej, jednego z synów artysty wysłała na kilkumiesięczną naukę malowania al fresco do Vinceza Brenny, opłacając z własnych funduszy edukację chłopca. Pod jej patronatem Herliczka wykonał między innymi obrazy dla kościoła w Dolistowie i freski w niektórych pomieszczeniach białostockiego pałacu. Prawdopodobnie z polecenia hetmanowej znalazł zatrudnienie u Stanisława Augusta Poniatowskiego przy malowaniu wnętrz Pałacu Myślewickiego w Łazienkach i u Aleksandry z Czartoryskich Ogińskiej w jej rezydencji w Siedlcach. Pod opieką Izabeli pozostawał również Augusty Mirys – inny nadworny malarz Branickich. Wiadomo, że wspierała go finansowo, pozytywnie rozpatrywała jego prośby w różnych kwestiach i zlecała wiele prac – między innymi wykonanie projektu castrum doloris poświęconego pamięci Jana Klemensa, a przeznaczonego dla kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie.
Według niektórych źródeł hetmanowa była zaangażowana w działalność polityczną swojego męża i brata. Miała wpływać na ich decyzje, a nawet samodzielnie je podejmować. Izabela nie posiadała jednak takiej władzy, a opinie na temat jej posunięć politycznych są mocno przesadzone. Tak naprawdę znajdowała się w wyjątkowo trudnym położeniu. Z jednej strony bowiem musiała pozostać wierną żoną i brać udział we wszystkich przedsięwzięciach Jana Klemensa, z drugiej zaś – pragnęła wspierać Stanisława Augusta i uczestniczyć w ważnych dla niego sprawach. Pogodzenie siostrzanej miłości z małżeńską lojalnością stanowiło prawdziwe wyzwanie nie tylko z powodu głębokiej niechęci, jaką darzyli się obaj panowie, lecz także z uwagi na ich zdecydowanie odmienne racje polityczne. Wbrew przewidywaniom Czartoryskich i Poniatowskich, hetman pozostał związany z Radziwiłłami i Potockimi, aby następnie kandydować na króla Polski z ramienia obozu saskiego. Po przegraniu rywalizacji o tron ze swoim szwagrem, Jan Klemens udał się na Węgry, w której to podróży wiernie towarzyszyła mu Izabela. Pomimo jej usilnych starań, hetman nie uznał Stanisława Augusta za prawowitego władcę i do końca swoich dni pozostał wrogo do niego nastawiony. Król natomiast oceniał go jako miernego polityka, który w swoim postępowaniu kierował się nie wyższymi racjami i dobrem ogółu, a jedynie egoistycznym zaspokajaniem swoich aspiracji i zachcianek. Widział w nim również nieodpowiedniego towarzysza życia dla Izabeli, której „cnota i anielska słodycz nie zdołały go ustatkować”. Prawdą jest bowiem, że małżeństwo Branickich nie należało do szczęśliwych. Zawarte ze względów politycznych, było pozbawione miłości, której nie rozbudziły ani wspólne zamiłowania, ani liczne przedsięwzięcia, jakie małżonkowie podejmowali razem przez ponad dwadzieścia lat. Dzieląca ich różnica wieku, zdrady hetmana i brak potomstwa również nie wpłynęły pozytywnie na rozwój związku i rozkwit uczuć. Wiadomo jednak, że publicznie okazywali sobie szacunek i życzliwość, byli wobec siebie wyrozumiali i serdeczni. Izabela podkreślała rycerskość męża, jego zalety umysłowe i towarzyskie. Wytrwale towarzyszyła mu podczas rozmaitych uroczystości – pojawiała się nawet na organizowanych przez niego manewrach wojska koronnego. Zadbała również o godny pochówek Jana Klemensa, który spoczął w rodowej krypcie w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie. Mając na uwadze trwałe upamiętnienie jego osoby, w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku ufundowała piękny marmurowy nagrobek zawierający serce hetmana. Co ciekawe, został on wykonany w Rzymie według projektu André Le Bruna – nadwornego rzeźbiarza króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Po śmierci męża Izabela nie tylko samodzielnie zarządzała potężnym majątkiem, lecz także brała udział w licznych, trwających prawie do końca jej życia, procesach ze spadkobiercami i wierzycielami. Ze względu na zmniejszenie dochodów i konieczność pokrycia różnorodnych wydatków, zlikwidowała orkiestrę, balet i teatr dworski, zredukowała liczbę swoich oficjalistów i służących, zrezygnowała z wystawnych przyjęć i hucznych zabaw. Z czasem sprzedała również wszystkie swoje warszawskie nieruchomości. Jak wspominał Michał Starzeński, „by móc pozostawić fundusz na zapisy w nim pomieszczone, [Izabela] zredukowała wydatki swego domu do ścisłej konieczności. Filiżanka kawy, mała szklanka wina białego, kotlet, skrzydło kuropatwy, było to już łaską, [na] którą należało zasłużyć”. Hetmanowa, podejmując próbę spłacenia długów i zaoszczędzenia niezbędnej sumy pieniędzy, okazała się wyjątkowo zaradną, inteligentną i zapobiegliwą kobietą, która bez trudu potrafiła zamienić wielkopańskie życie na skromną egzystencję. Warto również podkreślić, że pomimo skromnych środków finansowych nie przestała być hojną fundatorką, filantropką i protektorką, co wyraźnie świadczy o jej niepospolitej dobroci i wyjątkowej szlachetności.
Zanim jednak nadeszły dla niej trudne czasy, zdążyła odbyć długo wyczekiwaną i upragnioną podróż do Paryża, która była jej pierwszą i zarazem ostatnią zagraniczną wyprawą. Podczas zwiedzania stolicy Francji i okolicznych miejscowości towarzyszył Izabeli, rekomendowany przez Stanisława Augusta Poniatowskiego, pisarz i działacz polityczny, Feliks Oraczewski. Z jego paryskiej korespondencji dowiadujemy się między innymi, że hetmanowa odwiedzała zarówno znane i atrakcyjne miejsca, jak i rozmaite przybytki dobroczynności, dowodząc tym samym swojej wielkiej wrażliwości na ludzkie nieszczęście. W liście królewskiego protegowanego z 31 lipca 1783 roku czytamy: „Ja w tym czasie korzystam z bytności tu J. O. Jmci Pani Krakowskiej, której służę do objeżdżania miejsc godnych ciekawości w Paryżu. Te, które wspaniałość lub próżność wystawia oczom tej Pani, umie osądzić bez stronności i oszacować bez uprzedzenia, ale te, które miłość ludzkości uczyniła schytkiem [tj. schronieniem] sierot, najwięcej ją zastanawiają. Maluje się wszędzie jej serce pełne dobroci, gdzie widzi nędzę wspomożoną, i łzy czułości zdradzają chęć ukrycia, kto jest. Dziś właśnie byliśmy w szpitalu dzieci podrzuconych. Ten napis, który maluje, co jest za cel funduszu, najpierwszą litość obudził. Napis jest taki: „Ojciec i matka moi opuścili mnie, ale Bóg ma o mnie staranie”. Porządek, z którym Szare Siostry [tj. siostry szarytki] obchodzą się w pielęgnowaniu tych sierot, czystości, ochędóstwo i wypogodzone twarze tych dziatek pociesznym są widokiem dla ludzkości. Hojna jałmużna, którą zostawiła tam Jejmość Krakowska, wzbudziła ciekawość zakonnic. Nie powiedziałem, że to jest siostra dobrego Króla, bo mi zakazano, ale nie mogłem utaić na pociechę tych pożytecznych zakonnic, że jest fundatorką podobnej w Białymstoku ustawy”. Podczas swojej bytności w Paryżu, Izabela zawarła znajomość z Jeanem-François Pilâtre'em de Rozierem, słynnym chemikiem, fizykiem i pionierem baloniarstwa, odwiedziła pracownię Jeana-Antoine'a Houdona, wybitnego neoklasycystycznego rzeźbiarza, spotykała się również z księżną Karoliną Nassau-Siegen i Henriettą Lullier – bliskimi znajomymi Stanisława Augusta Poniatowskiego. Z pewnością w trakcie swojej podróży hetmanowa poznała znacznie więcej interesujących osób i doświadczyła wielu niezwykłych wrażeń, na temat których nie posiadamy jednak szczegółowych informacji. Należy jedynie mieć nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wzbogacimy naszą dotychczasową wiedzę o nowe ustalenia.
Równie niewiele wiadomo o powtórnym zamążpójściu Izabeli, która, aby zachować wszystkie przywileje z racji swojego pierwszego małżeństwa, nigdy oficjalnie tego faktu nie ogłosiła. Zgodnie bowiem z ostatnią wolą Jana Klemensa, mogła ona pozostać dożywotnią właścicielką swoich dóbr jedynie pod warunkiem, że nie wstąpi w ponowny związek małżeński. Co więcej, zażądał on, „aby w postępowaniu spadkowym oczyściła dożywocie z wszelkich zobowiązań. Była to sytuacja niezwykła – wdowa miała z dożywocia spłacić długi, które (…) [hetman] gromadził przez całe życie”. Izabela postanowiła jednak – wbrew decyzjom zmarłego męża – zawalczyć o swoje szczęście. Wybrankiem jej serca został starszy od niej o siedemnaście lat wojskowy i polityk, Andrzej Mokronowski, którego poznała już jako młoda mężatka na białostockim dworze. Początkowo pełnił on rolę podwładnego i powiernika Jana Klemensa, z czasem zaś stał się bliskim towarzyszem Stanisława Augusta Poniatowskiego. Współcześni widzieli w nim wzór cnót obywatelskich i towarzyskich, szczególnie wysoko – oprócz króla – cenił go Adam Naruszewicz i Ignacy Krasicki. Jak pisał Emanuel Rostworowski, był on „niezwykle przystojnym mężczyzną, który miał wielkie powodzenie u kobiet (sprzyjały mu i wpływowe starsze damy). Łącząc mazurską werwę z paryską ogładą » tres cher Jędruś« (jak do niego pisano) był też bardzo atrakcyjnym kompanem dla panów. Zawołany biesiadnik i myśliwy, człowiek wesoły, ruchliwy i usłużny, w bezpośrednim kontakcie rozbrajał niechętnych i jednał sobie sympatię zarówno najwyżej postawionych osób, jak i szlacheckich braci. » Przyjaciel wszystkich« (l'ami de tout le monde) pozyskiwał zaufanie, był powiernikiem sekretów i miał wielki talent godzenia zwaśnionych. Popularność i dar mediacji (…) [generała] były przysłowiowe stanowiąc kapitał polityczny tego średniej kondycji i miernej fortuny szlachcica, z którym liczono się w kraju i za granicą”. Niestety, nie znamy dokładnej daty zaślubin Izabeli z Mokronowskim. Wiemy natomiast, że od dawna darzyli się gorącym uczuciem, stanowili dobraną i zgodną parę. Ich małżeńskie szczęście nie trwało jednak długo – generał zmarł nagle w Warszawie 14 czerwca 1784 roku. Dla hetmanowej był to wyjątkowo bolesny cios. Jej reakcję na wiadomość o śmierci męża opisywał w jednym ze swoich listów Stanisław August Poniatowski: „(…) w pierwszej godzinie i płakać nie mogła, jak obumarła, wczoraj płakała i modliła się i dziś to samo czyni (…)”. Trwający prawdopodobnie ponad trzydzieści lat związek Izabeli z Mokronowskim wywoływał wśród współczesnych wiele niewybrednych plotek. Powtarzano między innymi informację o ich przedślubnym synu, Stanisławie. Pomimo że generał uznawał go oficjalnie za swojego bratanka, to jednak zwracano uwagę na ich fizyczne i charakterologiczne podobieństwo. Komentowano również zbyt wielką serdeczność, z jaką Izabela odnosiła się do chłopca. Odkąd ponownie owdowiała, hetmanowa znacznie częściej przebywała w Warszawie, biorąc czynny udział w życiu towarzyskim i kulturalnym stolicy. Większość czasu przeznaczała jednak na spotkania ze swoim rodzeństwem – zwłaszcza ze Stanisławem Augustem, który gościł ją zarówno na Zamku Królewskim, jak i w Białym Domu w Łazienkach. Organizował dla niej przyjęcia, zapraszał ją na obiady czwartkowe, sprawiał jej miłe niespodzianki. Wiadomo, że obydwoje darzyli się miłością i szacunkiem, mieli wspólne zainteresowania i poglądy, zawsze chętnie służyli sobie radą i pomocą. Izabela nie tylko szczerze cieszyła się z sukcesów brata, lecz także głęboko przeżywała jego troski, dramaty i tragedie. Dzieliła z nim „wszystkie perypetie polityczne, zabawy, wahania, marzenia, radości i smutki Wielkiego Sejmu, Targowicy, Grodna i Insurekcji”. Pomimo podeszłego wieku i problemów zdrowotnych towarzyszyła Stanisławowi Augustowi w jego ostatniej podróży do Grodna, gdzie pozostała z nim przez ponad rok. Niespodziewana śmierć króla w 1798 roku załamała hetmanową, która już kilka miesięcy wcześniej „krwią pluć zaczęła i dużo była zasłabła, tak że domowi z rozpaczą o jej życie zwątpili”. Kiedy jednak stan jej zdrowia poprawił się, postanowiła uporządkować wszystkie swoje sprawy i spisać testament. Doszło do tego 3 listopada 1805 roku, a sporządzona przez Izabelę ostatnia wola wyraźnie dowodziła jej żywej inteligencji, wyjątkowej skrupulatności i niezwykłej zaradności. Pamiętała nie tylko o swoich spadkobiercach, lecz także o współpracownikach, służących, rezydentach, a nawet włościanach, których zwolniła ze spłaty wszelkich zadłużeń i zobowiązań. Środki uzyskane ze sprzedaży pałacowych sreber przekazała białostockim duchownym i siostrom szarytkom. Stworzyła również specjalny fundusz, który zapewniał dożywotnie wynagrodzenia jej zasłużonym pracownikom i przyjaciołom. Zdaniem Karola Łopateckiego i Marty Kupczewskiej, „spisanie tak ambitnego testamentu bez trwałego substratu majątkowego, jakim były nieruchomości, było przedsięwzięciem niezwykle skomplikowanym. Izabela Branicka przede wszystkim zastosowała nowe dla ziem polskich i stosunkowo skomplikowane instrumenty finansowe, jakimi były wierzytelności odnotowane w hipotekach i w Tabuli Krajowej. Instytucje te zapewniały dobrą egzekucję oraz łatwe ustalenia stanu obciążeń nieruchomości, co było wielkim problemem w okresie stanisławowskim”.
Przedsiębiorczość i błyskotliwość hetmanowej ujawniły się również w podjętych przez nią staraniach mających na celu między innymi zapewnienie bezpieczeństwa i godnego bytu mieszkańcom Białegostoku, którzy po trzecim rozbiorze znaleźli się pod panowaniem pruskim. Sytuacja ta uległa jednak szybkiej zmianie, ponieważ na mocy traktatu zawartego w Tylży 7 lipca 1807 roku Napoleon Bonaparte oddał obwód białostocki carowi Aleksandrowi I. Wiekowa i schorowana Izabela nie była już w stanie układać się z kolejnym zaborcą. Swoje długie i pracowite życie zakończyła zaledwie kilka miesięcy później – zmarła 14 lutego 1808 roku w Białymstoku. Jak wspominała Potocka-Wąsowiczowa, „zgon jej był łagodny jak jej życie, a twarz zachowała ten wyraz dobroci, który jednał jej serca. Na kilka minut przed śmiercią jeszcze mówiła. (…) Pytała bardzo często, czy noc jest piękna – biedna święta, myślała o swojej p o d r ó ż y. Jakby śpieszno jej było opuścić świat, pytała co chwila o godzinę i liczyła je na palcach, jak gdyby wiedziała, w którym momencie Bóg powoła ją do siebie. Około drugiej zasnęła spokojnie i już się nie zbudziła!...”. Odejście hetmanowej przeżywali jednak nie tylko jej najbliżsi, przyjaciele, rezydenci, współpracownicy i służący, ponieważ „kilka chwil zaledwie upłynęło od śmierci pani Krakowskiej, kiedy służba zmuszona była otworzyć drzwi jej apartamentów, wobec groźby ich wyważenia przez tłum oczekujący na dziedzińcu. Byli to wieśniacy, ubodzy, dawni słudzy, którzy chcieli ujrzeć ją po raz ostatni, ucałować jej stopy, oddać jej cześć jak świętej. Nigdy nie widziano piękniejszej kanonizacji. Przybyli łączyli swoje łzy i jęki z płaczem kobiet ze służby pałacowej, a odchodząc unosili jak relikwie strzępki pościeli zmarłej i jej odzieży”. Pogrzeb Izabeli – zgodnie z jej ostatnią wolą – był bardzo skromny, pozbawiony wielkopańskiej teatralności i przepychu. Uroczystość żałobna odbyła się w kościele parafialnym Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białymstoku, gdzie w podziemiach – w tzw. krypcie fundatorów – hetmanowa znalazła miejsce wiecznego spoczynku.
Postać Izabeli z Poniatowskich Branickiej zasługuje na prawdziwe uznanie oraz na żywą pamięć. Jej niezwykle bogata działalność stanowi bowiem piękną kartę w dziejach kultury polskiej i niezaprzeczalny dowód na istotną rolę, jaką odegrały w niej kobiety.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych na naszej stronie internetowej oraz dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych Użytkowników. Pliki cookies mogą Państwo kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszej strony internetowej, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż akceptują Państwo stosowanie plików cookies. Potwierdzam, że aktualne ustawienia mojej przeglądarki są zgodne z moimi preferencjami w zakresie stosowania plików cookies. Celem uzyskania pełnej wiedzy i komfortu w odniesieniu do używania przez nas plików cookies prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności.
✓ Rozumiem