Skanowanie materiałów archiwalnych z Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi
- Porozumienie o współpracy Muzeum Pałacu w Wilanowie i Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi
- Tajemniczy Fond 694 w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku
- Sobiescy a Fond 694 w zasobie Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi w Mińsku
- Opracowanie pod kątem wydawniczym Archiwum Sobieskich z Oławy (Fond 695, op. 1)
- Skanowanie Archiwum Radziwiłłów (Fond 694)
- Projekt skanowania materiałów z Fondu 694. Relacja z prac w roku 2016
- Projekt skanowania zasobów Archiwum Radziwiłłów zachowanego w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku – prace w roku 2017
- Projekt skanowania zasobów Archiwum Radziwiłłów zachowanego w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku – prace w roku 2018
Projekt skanowania zasobów Archiwum Radziwiłłów zachowanego w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku – prace w roku 2017
Prowadzone w 2017 roku prace w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku (NGAB) stanowiły kolejny etap zawiązanej w 2015 roku naukowej współpracy pomiędzy tymże Archiwum a Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Podobnie jak we wcześniejszych latach, kwerendy w Mińsku i skanowanie wytypowanych archiwaliów były możliwe dzięki dofinansowaniu ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W dalszym ciągu głównym obiektem naszych zainteresowań był Fond 694 zawierający tę część Archiwum Radziwiłłów, która przed wybuchem II wojny światowej nie została przewieziona z Nieświeża do Warszawy. Forma prac nie uległa zmianie. Nadal karta po karcie przeglądamy zawartość jednostek i wynotowujemy interesujące nas archiwalia dot. dziejów rodu Sobieskich, ich majątków, zarządców oraz służących i zamawiamy skany wybranych dokumentów.
Podczas przeglądania zasobów mińskiego archiwum pojawiają się pytania m.in. o wartość rozmaitych kwitów i pokwitowań. Zapisane na małych karteczkach występują w ogromnych liczbach pośród różnych dokumentów dot. poszczególnych majątków Sobieskich. Na pierwszy rzut oka nie warto na nie zwracać uwagi. Są one jednak prawdziwą kopalnią wiedzy o życiu codziennym w dobrach Sobieskich. Gdzie bowiem znajdziemy informacje: ile płacono za prace zegarmistrzowi, który dbał o zegar na wieży w Żółkwi; ile ludziom służącym na tamtejszym zamku – wrotnym, ogrodnikom, winogrodnikom, owczarzom, Wołoszce szwaczce, strycharzom, sztukatorce alias kamieniarce; ile dostawał dozorca Turczyn Mucha, a ile dano leśniczemu, pasiecznikowi, pomocnikowi zegarmistrza, puszkarzom, ludwisarzom, budowniczym, Tymofiejowi malarzowi, Turkom, Tatarom, Wołochom „z Lipkami pod Wartą w Zamku Żołkiwskim zostawaiących, z których częścią przybywa, a częścią ubywa, za ordynansami KJM, na oswobodzenie żołnierzów naszych w niewolę podczas wojen zabranych”? Ile wydano na okazjonalne prace przy rezydencjach Jana III w Żółkwi, Kukizowie, Złoczowie, a ile na prace w bibliotece żółkiewskiej? Ile dano Żydom i innym mieszkańcom Żółkwi po pożarze w roku 1692, a ile na wsparcie poddanych dotkniętych innymi nieszczęściami? Ile dołożono do pogrzebów dawnych ubogich sług królewskich? Przykładów można by mnożyć w nieskończoność.
Warto wspomnieć jeszcze o innym rodzaju źródeł, a mianowicie o suplikach kierowanych przez poddanych do Jana III, do Marii Kazimiery, do ich synów oraz zarządców majątków. Przyzwyczailiśmy się do odtwarzania zasad funkcjonowania dóbr magnackich na podstawie relacji pisanych przez właścicieli lub administratorów. Skargi i prośby ukazują świat latyfundiów z innej strony, z perspektywy poddanych. Co ciekawe, zdarzało się, że z supliką chłopa czy mieszczanina zapoznawał się sam Jan III, rozpatrywał ją i wydawał decyzję, którą zapisywano w formie notatki obok tekstu supliki i polecano wykonać. Kwity, asygnacje, rachunki oraz supliki stanowią nieocenione źródło do badań nad dziejami i życiem codziennym w latyfundium Sobieskich, szczególnie w dobrach żółkiewskich, dla których dysponujemy najpełniejszym materiałem źródłowym.
Kwerendę w Mińsku przeprowadzamy w zasobie Archiwum Radziwiłłów z Nieświeża, które w czasie swoich długich dziejów wchłonęło wiele innych archiwów rodowych, nie tylko Sobieskich. Bez ustanku natykamy się więc na materiały dotyczące Abramowiczów, Kiszków, Połubińskich, Wołłowiczów, Wołodkowiczów i innych. Po Sobieskich najważniejsze dla nas są jednak te dotyczące samych Radziwiłłów. Stawali oni bowiem niejednokrotnie przed podobnymi problemami, co rodzina Sobieskich. Przedstawiciele obu rodów udzielali się m.in. na sejmach, sejmikach, jednając sobie zastępy szlachty. Aktywnie uczestnicząc w życiu publicznym, nie byli w stanie kontrolować swoich majątków ziemskich. Dlatego wysługiwali się zarządcami i administratorami. Zarówno Radziwiłłowie, jak i Sobiescy, niejednokrotnie zawiedli się na nich, ponosząc znaczne straty. Jedni i drudzy zawsze potrzebowali pieniędzy, wielkich pieniędzy. Zachowały się źródła pokazujące sposoby ich pozyskiwania – pożyczki, zastawy nieruchomości i ruchomości, sprzedaż majątków. Jedni i drudzy podejmowali też działania mające na celu uzyskanie stałego dochodu z posiadanych dóbr. Rozwijali więc rzemiosło w swoich miastach, osiedlali w nich zdolnych rzemieślników. Starali się rozwijać produkcję rolną i hodowlę. Sprowadzali kupców, często Żydów, a Sobiescy także Ormian. Rozbudowywali swoje rezydencje, remontowali dawne siedziby, fundowali świątynie. Potrzebowali do tego fachowców i sprawnych urzędników nadzorujących przedsięwzięcia i dbających o ich finansowanie. Nieuczciwość czy niekompetencja zarządców rodziły najróżniejsze problemy. Stąd przedstawiciele obu rodów nie mogli opędzić się od sypiących się zewsząd pretensji, pogróżek, pozwów, procesów.
Zarówno Radziwiłłowie, jak i Sobiescy poruszali się w kręgu spraw wojskowych. W ich majątkach stacjonowały prywatne garnizony, znajdowały się arsenały, a niejedna miejscowość była zamieniona w fortecę. Taki stan rzeczy bywał przyczyną najróżniejszych problemów związanych z koniecznością zapewnienia żołnierzom regularnego żołdu, broni, odzieży, zakwaterowania w domach miejscowej ludności itp.
Zagadnień łączących oba skoligacone rody jest bez liku. Jedne są lepiej naświetlone w źródłach dot. Radziwiłłów, inne w dokumentach Sobieskich. Często, aby lepiej poznać pewne zagadnienie, m.in. kwaterunku regularnych wojsk czy pozycji Żydów w prywatnych dobrach, trzeba sięgnąć do archiwum innego rodu. Stąd też nasze zainteresowanie materiałami radziwiłłowskimi, pomocnymi w badaniach nad dziejami Sobieskich i Rzeczypospolitej w XVII i 1. poł. XVIII stulecia.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Porozumienie o współpracy Muzeum Pałacu w Wilanowie i Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi
10 czerwca 2015 roku Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie oraz Narodowe Historyczne Archiwum Białorusi (NGAB) w Mińsku podpisały porozumienie o współpracy na lata 2015–2020.
To znaczące wydarzenie miało miejsce w trakcie wizyty dyrekcji Archiwum: Dzmitryja Yatsevitscha, Dyrektora Naczelnego, oraz Dzianysa Liseichykaua, Zastępcy Dyrektora Archiwum, w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Celem spotkania było omówienie perspektyw badawczych obu instytucji ze wskazaniem wspólnych tematów. Na spotkaniu obecni byli także przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego reprezentujący Departmanet Dziedzictwa Kulturowego: dr Dorota Janiszewska-Jakubiak i dr Piotr Szpanowski, jak również przedstawiciel Ambasady Republiki Białoruś w Polsce: Radca Eduard Schvaiko, Dyrektor Centrum Kultury Białorusi.
Przedmiotem podpisanego porozumienia jest szeroko rozumiania współpraca badawcza oraz popularyzatorska, związana z opracowywaniem oraz udostępnianiem w formie publikacji niezwykle cennych materiałów archiwalnych, związanych z historią rodu Sobieskich i będących w posiadaniu Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi w Mińsku. Współpraca obu instytucji – Muzeum i Archiwum – oparta na ich bogatych i zróżnicowanych doświadczeń przyczyni się do komplemetarnej wymiany kompetecji.
Realizacja planów rozłożona jest z konieczności na wiele lat. Wpłynęło na to szereg okoliczności – ogrom zbiorów NGAB, potrzeba prowadzenia prac poza granicami Polski, wreszcie trudności związane z opracowaniem pozyskanych materiałów. Jednak dzięki wytrwałej pracy muzealników z Muzeum Pałacu w Wilanowie oraz współpracującego z nim solidnego zespołu badaczy, jak również wsparciu finansowemu MKiDN można żywić nadzieję, że praca ta nie pójdzie na marne. Szczególnie cieszy nawiązanie współpracy z NGAB, którego dyrekcja okazała się być życzliwie nastawiona do pomysłu współpracy przy opracowaniu zbiorów Sobieskich. W planach na najbliższą przyszłość zostały zapisane m.in.: wspólne seminaria badawcze, edycja materiałów źródłowych oraz działania popularyzatorskie.
Mamy zatem nadzieję, że efektem zaangażowania tak wielu osób i instytucji będzie wzrost zainteresowania dziejami domu Sobieskich oraz Rzeczypospolitej epoki baroku, tak w kołach naukowych, jak i wśród licznego grona pasjonatów historii.
Relacja z prac dotyczących skanowania Fondu 694 w roku 2016 dostępna jest tutaj.
Relacja z prac nad tłumaczeniem listów królowej Marii Kazimiery w roku 2016 dostępna jest tutaj.
Relacja z prac dotyczących skanowania Fondu 694 w roku 2017 dostępna jest tutaj.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Tajemniczy Fond 694 w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku
Wybuch II wojny św. i zmiany polityczne po jej zakończeniu odcięły polskim historykom dostęp do archiwów pozostałych na dawnych Kresach Rzeczypospolitej. Dopiero w latach 90. XX w., a w zasadzie w ich końcówce, zaistniały warunki do podjęcia w nich kwerend.
Jednym z najciekawszych takich miejsc jest Archiwum w Mińsku. Znajduje się w nim m.in. ta część Archiwum Radziwiłłów z Nieświeża, która przed 1939 r. nie została przeniesiona do Warszawy. Trafiła ona ostatecznie do Mińska, na długi czas pozostając niedostępną dla polskich historyków. W mińskim archiwum zbiory radziwiłłowskie zaczęły funkcjonować jako fond 694. W jego ramach podzielone zostały na 15 opisów (pod opisem 12 znajdowało się Archiwum Sobieskich z Oławy, które kilka lat temu wydzielono w osobny fond 695, zatem obecnie opisów tych jest 14).
W polskiej praktyce archiwalnej nie istnieje pojęcie fondu czy opisów. Chcąc je zrozumieć, najprościej uznać, że fond to zespół (ewentualnie kolekcja), a opisy to inwentarze poszczególnych działów znajdujących się w ramach zespołu.
Prowadząc badania nad Sobieskimi nie wolno pominąć Radziwiłłów, z tej prostej przyczyny, że po śmierci w 1740 r. ostatniej przedstawicielki linii królewskiej, Marii Karoliny de Bouillon dobra Sobieskich przejął Michał Kazimierz „Rybeńko”. Również ich archiwum w Żółkwi trafiło w jego ręce, a niedługo potem znalazło się w Nieświeżu, gdzie uległo całkowitemu rozproszeniu w masie dokumentacji radziwiłłowskiej. Naszym obecnym zadaniem jest wyszukanie tychże Sobiescianów, sporządzenie ich spisu i ich cyfrowych kopii.
Jest to niezwykle żmudna, ale i dająca wiele satysfakcji praca. Jak zatem szukać dokumentów Sobieskich w fondzie 694? Już sam początek może przerazić – łącznie przed nami stoi ponad 24 tys. jednostek archiwalnych, czyli teczek lub pudeł z dokumentami. Jednostki te są najróżniejszych rozmiarów. Niektóre będą zawierać dosłownie parę, kilka kart, inne będą ich liczyć nawet do 2 tys. Przeciętnie jednak można mówić o jednostkach po kilkaset kart dokumentów z okresu od XVI po XX wiek.
Czy z góry możemy wiedzieć, co znajduje się w takiej zapakowanej w teczkę jednostce? I tak, i nie. Tak, gdyż krótki opis jednostki w inwentarzu da nam ogólną informację, o tym czego w niej możemy się spodziewać (np. akta gospodarcze do jakiegoś majątku, materiały odnoszące się do klejnotów Radziwiłłów, albo do ich obrazów, czy wyposażenia pałaców itd.). Nie, gdyż inwentarz najczęściej nie uściśli, że wśród dokumentów danej jednostki liczącej przykładowo 500 kart, na 10 z nich znajdują się rewelacyjne informacje, które odnieść możemy do Sobieskich. Pozostaje zatem żmudna metoda przeglądania poszczególnych jednostek, dosłownie karta za kartą.
Oczywiście korzystamy z inwentarzy. Na początek wybieramy z nich te jednostki, które najbardziej podejrzewamy o to, że zawierają dokumenty związane z Sobieskimi. Bardzo często nasze podejrzenia się sprawdzają. Niejednokrotnie jednak nie znajdujemy nic i trzeba się liczyć, że przed nami bardzo wiele jednostek, w których Sobiescianów nie znajdziemy, natkniemy się zaś na materiały ukazujące szerokie tło dawnej Rzeczypospolitej, w której Sobiescy funkcjonowali. Zdarzają się i odwrotne przypadki, gdy w jednostce, na którą nic nie wskazuje, by mogły w niej być interesujące nas dokumenty, natykamy się na prawdziwe perełki. Z tego względu nie możemy z całą pewnością wykluczyć żadnej jednostki. Nawet te, które według inwentarzy zawierają materiały z XIX-XX stulecia powinniśmy przeglądnąć, by mieć całkowitą pewność, że nie przeoczyliśmy jakiegoś ciekawego dokumentu Sobieskich, który w jakiś sposób tam się zawieruszył. A przykładów takich przypadków moglibyśmy wskazać sporo.
Notujemy każdą informację o dokumentach Sobieskich. To samo dotyczy co cenniejszych dokumentów innych rodów magnackich dawnej Rzeczypospolitej, które mogą posłużyć jako materiał porównawczy w naszych badaniach. Na podstawie tych notatek sporządzamy następnie listę tych dokumentów, których cyfrową kopię zamierzamy zamówić. Otrzymany materiał, po sporządzeniu jego spisu i indeksów, będzie podstawą do dalszych badań nad dziejami Sobieskich.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego:
Sobiescy a Fond 694 w zasobie Narodowego Historycznego Archiwum Białorusi w Mińsku
Co mogą mieć wspólnego Sobiescy ze zbiorami archiwalnymi w Mińsku? Przecież tak na dobrą sprawę, w porównaniu z terenami koronnymi, ich kontakty z ziemiami Wielkiego Księstwa Litewskiego były znikome. A jednak przez siostrę króla Jana III Katarzynę wydaną za Michała Kazimierza Radziwiłła podkanclerzego i hetmana polnego litewskiego, Radziwiłłowie stali się ich dalekimi krewnymi, a w końcu spadkobiercami Sobieskich.
W 1737 r. po śmierci Jakuba Ludwika, syna Jana III, jego córka Maria Karolina de Bouillon stała się spadkobierczynią fortuny Sobieskich. Sporządziła wówczas testament, zapisując spadek księciu Michałowi Kazimierzowi Radziwiłłowi „Rybeńce” swemu ukochanemu z młodzieńczych lat. Królewna chyba zamierzała żyć dłużej, jednak zmarła już 8 maja 1740. Radziwiłł wypełnił jej testament, dobra Sobieskich włączył do swoich, a zwyczajem tamtych czasów, wielką część archiwum Sobieskich z Żółkwi wywiózł do głównej rodowej siedziby Radziwiłłów, do Nieświeża w Wielkim Księstwie Litewskim. Tam archiwaliom Sobieskich przyszło dzielić losy radziwiłłowskich, z którymi zostały zupełnie przemieszane.
W okresie międzywojennym Radziwiłłowie większość swojego archiwum nieświeskiego przenieśli do Warszawy, które obecnie znajduje się w Archiwum Głównym Akt Dawnych. To co pozostało w Nieświeżu nadal stanowiło ogromny zbiór materiału archiwalnego. Po 17 IX 1939 i zajęciu wschodnich terenów Polski przez Armię Czerwoną, został on przeniesiony do zbiorów Archiwum w Mińsku. Co najważniejsze, udało się im przetrwać lata wojny.
Po wojnie przejęte z Nieświeża archiwalia zostały opisane jako Fond 694 – radziwiłłowski. W jego ramach materiał został podzielony na 15 opisów (inwentarzy) o charakterze tematycznym. Zaznaczyć trzeba, że pod opisem 12 znajdowały się materiały z Archiwum Sobieskich z Oławy, które niedawno zostały wyłączone w osobny Fond 695. Pozostałe 14 opisów składa się na olbrzymie archiwum, złożone z ponad 24 tys. jednostek.
Odnaleźć w nim można dokumenty Sobieskich najróżniejszego rodzaju: najczęściej o charakterze majątkowym, prawnym i gospodarczym dotyczące należących do nich nieruchomości, jak i ruchomości, a także korespondencje związaną z nimi. Nierzadko natrafić można na dokumenty polityczne, genealogiczne, rodzinne. Inwentarze nie informują, w której jednostce takie dokumenty się znajdują. Pozostaje więc mozolne i fascynujące ich przeglądanie.
W Żółkwi Sobiescy posiadali także bogatą bibliotekę. Co się z nią stało? Do Nieświeża nie trafiła, ale to już zupełnie inna historia…
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego:
Opracowanie pod kątem wydawniczym Archiwum Sobieskich z Oławy (Fond 695, op. 1)
Archiwum Sobieskich z Oławy (Fond 695, op. 1)
Przed Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie pojawiła się perspektywa podjęcia badań nad materiałami Sobieskich, przechowywanymi w Mińsku. Podjęto wstępne kwerendy, zaś publikacje – będące pokłosiem badań prowadzonych w białoruskiej stolicy – ujawniły ogrom kolekcji i bogactwo przechowywanych w niej materiałów. Dla ich odpowiedniego wykorzystania koniecznym stało się stworzenia zespołu badawczego, pozyskanie środków na dalsze badania oraz nawiązanie bliższej współpracy z Narodowym Archiwum Historycznym Białorusi w Mińsku (NGAB). W 2015 r. Muzeum w Wilanowie nawiązało z Archiwum w Mińsku oficjalną współpracę, co było możliwe dzięki niezwykle otwartemu i życzliwemu stanowisku Dyrekcji NGAB oraz wytrwałości warszawskich muzealników. Strony uzgodniły, że pierwszym zadaniem w ramach współpracy będzie opracowanie oraz wydanie znajdującej się w NGAB części listów królowej Marii Kazimiery, sporządzonych w większości w języku francuskim. Z prośbą o dofinansowanie tego projektu Muzeum w Wilanowie zwróciło się do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN). Zgodnie z warunkami umowy Dyrekcja NGAB zobowiązała się bezpłatnie przekazać Muzeum w Wilanowie cyfrowe kopie listów Marysieńki. Dzięki uzyskanemu z MKiDN wsparciu możliwe stały się kwerendy zmierzające do dokładnego określenia zakresu interesujących Muzeum dokumentów, przetłumaczenia zebranych listów oraz ich krytycznego opracowania wraz z edycją. Ponadto podjęte zostały działania upowszechniające wiedzę o projekcie. W kolejnych latach obie strony zamierzają wydać w podobny sposób kolejne partie listów Marii Kazimiery oraz inne dokumentów dotyczących Sobieskich.
Zachęcamy do pobrania ulotki informacyjnej o projekcie, dostępnej w czterech językach: polskim, białoruskim, angielskim i francuskim.
- Nowe perspektywy badań nad dziejami rodu Sobieskich w ramach współpracy naukowej między Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie a Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku
- Новыя перспектывы даследавання гiсторыi роду Сабескiх у межах навуковага супрацо нiцтва памiж Музеем Палаца Караля Яна III у Вiлянуве i Нацыянальным гiстарычным архiвам Беларусi Мiнску
- New scientific perspectives on the Sobieski family’s history in the light of joint research made by the Museum of King Jan III’s Palace at Wilanów and the National Historical Archives of Belarus in Minsk
- Les nouvelles perspectives de recherche sur la famille Sobieski dans le cadre de la coopération scientifique entre le Musée du Palais du Roi Jan III à Wilanów et Les Archives Historiques Nationales de Biélorussie à Minsk
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego:
Skanowanie Archiwum Radziwiłłów (Fond 694)
Archiwum Radziwiłłów (Fond 694)
W ramach umowy o współpracy z Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi (NGAB) w Mińsku oraz dzięki uzyskanemu kolejnemu dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Muzeum Pałacu w Wilanowie podjęło prace nad dokładnym zbadaniem zasobu Archiwum Radziwiłłowskiego w Mińsku pod kątem poszukiwania w nim Sobiescianów. MKiDN wyłożyło środki na dofinansowanie zakupu w NGAB kopii cyfrowych odnalezionych w ten sposób dokumentów. Prace te będą kontynuowane w kolejnych latach. Pozyskanie, zinwentaryzowanie i opracowanie spuścizny Sobieskich pozwoli na tworzenie w Muzeum w Wilanowie bazy danych, koniecznej do podjęcia dalszych badań nad epoką Sobieskich oraz działalności wydawniczej. Posłuży również do szerokiej popularyzacji wiedzy o epoce szlacheckiej Rzeczypospolitej.
Zachęcamy do pobrania ulotki informacyjnej o projekcie:
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Projekt skanowania materiałów z Fondu 694. Relacja z prac w roku 2016
W roku 2015, po długich staraniach, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie nawiązało oficjalną współpracę z Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi (NGAB) w Mińsku. W roku 2016 dzięki dofinansowaniu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego mogliśmy kontynuować prace w archiwum w Mińsku rozpoczęte na jesieni poprzedniego roku, prowadzone w celu poszukiwania materiałów związanych z rodem Sobieskich. Już pierwszy dwutygodniowy pobyt dwóch pracowników w mińskim archiwum ukazał nam ogrom stojącego przed nami zadania.
Swoistą kopalnią, którą penetrujemy w poszukiwaniu interesujących nas materiałów, jest Fond 694, czyli zespół archiwalny, zawierający te materiały archiwum Radziwiłłowskiego, które w okresie międzywojennym nie trafiły do Warszawy, wskutek czego wybuch II wojny światowej zastał je w zamku w Nieświeżu, a po wojnie złożono je w archiwum w Mińsku. W zespole tym znajduje się ok. 24 tys. jednostek archiwalnych, najróżniejszej objętości, zdarzają się i takie powyżej tysiąca kart. W jednej jednostce mogą się znaleźć materiały datujące się od pierwszych dziesięcioleci XVI wieku po te z XX stulecia.
Podczas trzech dwutygodniowych pobytów w archiwum w Mińsku przejrzeliśmy zawartość kilkuset jednostek. W pewnym stopniu pomocne okazały się inwentarze każdego z 14 działów (opisu) Fondu 694. Jednak nie możemy całkowicie na nich polegać; opis jednostki, która zawiera kilkaset, a nawet ponad tysiąc kart, siłą rzeczy nie da informacji o każdym dokumencie. Rzecz jasna, że nazwy geograficzne, na przykład Żółkiew, Złoczów, Tarnopol, Szawle, Jarosław albo nazwiska konkretnych osób, takich jak Jakub Sobieski, Konstanty Sobieski, Maria Kazimiera, Maria Józefa Wesslówna, czy ich zaufanych długoletnich sług, m.in. Andrzeja Wolskiego, Jana Lamprechta, Franciszka Wierusza Kowalskiego, Kazimierza Chlebowskiego pozwalają domniemywać, że w takiej jednostce znajdują się dokumenty dotyczące Sobieskich. Nic zatem dziwnego, że na nich skupiliśmy się w pierwszej kolejności.
Na obecnym etapie przy zamawianiu następnej porcji materiałów nadal kierujemy się nie tylko wiedzą historyczną, lecz także intuicją. Każdą otrzymaną jednostkę przeglądamy karta po karcie, szczegółowo przyglądając się ich treści. Jest to konieczne, gdyż wiele informacji mogą nam przekazać zarówno dokumenty, które wprost wyszły spod ręki któregoś z Sobieskich czy ich urzędników, z ich pieczęcią i podpisem pod tekstem, jak również te, które parę dziesiątek lat później zostały skopiowane, albo te, które oblatowane w księgach grodzkich czy ziemskich później doczekały się urzędowego wypisu. Niejednokrotnie na pierwszej karcie dokumentu nic nie zapowiada tego, co znajdziemy dalej. Może ona odnosić się do jakiegoś problemu, choćby z końca XVIII wieku, a dopiero później przytaczać cały dokument wystawiony nawet wiek wcześniej przez Sobieskich, wpisany do ksiąg urzędowych. Mamy w takich wypadkach do czynienia z kopiami, wypisami czy ekstraktami, nie zaś z oryginalnymi dokumentami. Co zatem zrobić, gdy oryginału nie znamy, bo zaginął? Wartość takich kopii jest wówczas nieoceniona.
Obok rzucających się w oczy, ładnie pieczętowanych, podpisanych dokumentów Sobieskich i ich urzędników, tyczących się spraw publicznych, życia samych członków rodziny Jana III czy spraw stricte majątkowych i gospodarczych, natykamy się na obfitą korespondencję pomiędzy drobnymi oficjalistami, ale też na bezmiar rozmaitych kwitów, inwentarzy, rachunków, raportów, kontraktów, protestacji, suplik poddanych, itd. Na pierwszy rzut oka większość takiego materiału wydaje się mało istotna. Co nam bowiem po krótkich informacjach, że jakiś poddany wydał do zamku wóz siana, a inny oddał czynszu 5 zł i 17 gr albo że hajdukowi z garnizonu w Żółkwi dano 2 zł na buty, a wdowie po zmarłym żołdacie pozwolono na zimę pobrać z pańskiego lasu darmową furę drewna? Gdyby to były pojedyncze dokumenty, rozrzucone na przestrzeni kilku czy kilkudziesięciu lat, można by je zignorować. Jednak w Fondzie 694 spotykamy jednostki zawierające po kilkaset kart zapełnionych takim materiałem z okresu jednego roku albo paru lat. Bywa tak, że kilka takich jednostek leżących obok siebie ma tego rodzaju dokumentację za kilkanaście, a nawet więcej lat. Tak wielki i zwarty materiał wraz z korespondencją zarządców zaczyna być wspaniałym źródłem do badań nad sposobem funkcjonowania majątków Sobieskich, które przecież stanowiły podstawę utrzymania Jana III i jego synów, zapewniających nie tylko byt rodzinie, ale także możliwość opłacenia wojska Rzeczypospolitej.
Podobnie sprawa się ma z drobnymi materiałami sądowymi z takich miast, jak Żółkiew, Złoczów czy Szawle. Wyjątkowo dużo zachowało się ich z Żółkwi, gdzie dla poddanych chrześcijańskich działał sąd gubernatora miasta, a dla żydowskich – sąd przy kahale. Dokumenty z opisem wewnętrznych i wzajemnych problemów obu społeczności odzwierciedlają swoiste warunki, w jakich poddani Sobieskich żyli w ośrodkach miejskich na Rusi.
Oprócz dokumentów związanych z Sobieskimi Fond 694 zawiera mnóstwo archiwaliów dotyczących innych rodów magnackich dawnej Rzeczypospolitej, oczywiście głownie skoligaconych z nimi Radziwiłłów. Podobnie jak w przypadku Sobieskich, będą to materiały rodzinne, publiczne, majątkowe, gospodarcze, wojskowe i inne. Nie zawsze zazębiają się one ze sprawami Sobieskich, mimo to wartość tych materiałów jest nie do przecenienia. Opisują one realia dawnego państwa polsko-litewskiego, w którym funkcjonowali Sobiescy, i pomagają nam lepiej zrozumieć działania, troski, wzloty i upadek rodu Sobieskich. Przykładem niech będzie przechowywany w kilku jednostkach materiał, dotyczący miasta Słucka, jednego z większych i ważniejszych centrów dóbr Radziwiłłów. W mieście funkcjonowały dwa zamki (stary i nowy), obsadzone przez liczny garnizon. We wspomnianych jednostkach znaleźć można mnóstwo drobiazgowych informacji o funkcjonowaniu garnizonu, kosztach jego utrzymania, relacjach pomiędzy nim a cywilną społecznością miasta, o losach starych, zaufanych oficerów radziwiłłowskich, stosunku samych Radziwiłłów i ich zarządców do oficerów i zwykłych żołnierzy, a także ich rodzin. Materiał ten dotyka problemów, które musiały występować w każdym innym prywatnym grodzie, gdzie stała prywatna załoga wojskowa, a takich nie brakowało także w dobrach Sobieskich. Mamy więc do czynienia z bardzo ciekawym materiałem porównawczym.
Podobnych materiałów poszukujemy również w księgach grodzkich przechowywanych w archiwum w Mińsku. Znajdują się tam nie tylko te z terenów Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale także z niektórych województw i powiatów koronnych, jak chociażby lubelskie, chełmskie, krasnostawskie, łukowskie, niektóre podlaskie. Księgi grodzkie są kopalnią wiedzy o życiu szlacheckiej społeczności na szczeblu lokalnym. Tu też musimy zdobyć się na cierpliwość, jako że księga za jeden rok może liczyć 500 kart i więcej, a są i takie, które dotyczą 2-3 lat i więcej, dlatego mają ponad 2000 kart. Tak opasłe tomy są rzadkością, choć objętość powyżej 1000 kart zdarza się stosunkowo często. Przeważnie są to najróżniejszego rodzaju protestacje, czyli skargi na doznane krzywdy od najbliższych, sąsiadów lub przypadkowych osób, jak również na straty wynikające z przemarszu wojsk, własnych i obcych. Często w aktach zapisano rozwój poszczególnych spraw, choć nierzadko nie jesteśmy w stanie znaleźć ich zakończenia.
Przerzucanie kolejnych kart może być nużące. Jednak gdy spojrzymy na nie z innej perspektywy, dostrzeżemy barwny świat stosunków pomiędzy lokalną szlachtą, która wbrew pozorom nie dybała nieustannie na majątek, zdrowie i życie sąsiadów. Pamiętać należy, że do ksiąg trafiały przede wszystkim skargi. Nikt nie opisywał pozytywnych wydarzeń, świadczących o dobrych stosunkach sąsiedzkich. A przecież i takie się zdarzały.
Co ważne, w księgach grodzkich (rzadziej w ziemskich) spotyka się wpisane do nich akty publiczne. Przykładem niech będą choćby instrukcje wydawane z sejmiku posłom na sejm, w których szlachta danej ziemi odnosiła się do aktualnych problemów i potrzeb Rzeczypospolitej. Ponadto znaleźć w nich można: listy królewskie (oryginały, ale częściej odpisy), uniwersały hetmańskie, a także listy innych dygnitarzy. Inne przykłady to różne lauda sejmikowe, najczęściej (ale nie zawsze) odnoszące się do problemów lokalnych, spisy majętności dla celów podatkowych, wykazy tych, którzy zalegali z oddaniem uchwalonych podatków, itd. Ciekawy materiał stanowią testamenty szlachty, dość często wpisywane do ksiąg grodzkich. Niejednokrotnie można spotkać w nich wspomnienia z udziału w wojnach, w wyprawach przeciwko bisurmanom, a wśród rzeczy zapisywanych spadkobiercom często wymieniane są przedmioty orientalnego pochodzenia, w tym również broń. Zdarzają się także prawdziwe niespodzianki, np. spisy jednostek wojskowych zaciągniętych przez Rzeczpospolitą na daną kampanię. Niekiedy mamy wykaz tylko tych chorągwi i regimentów, które przeszły przez daną ziemię, zostawiając ślad w postaci rabunków i gwałtów. Takie spisy, zawierające niekiedy imiona i nazwiska oficerów i ich towarzyszy, były potrzebne, aby potem na drodze sądowej domagać się odszkodowania od konkretnych jednostek wojskowych lub osób. Nam zaś dostarczają szczegółowych informacji na temat tego, gdzie i jakie jednostki wojskowe (także pod względem liczebności) w danym momencie znajdowały się pod komendą tego czy innego hetmana.
Wszystkie powyższe materiały, które odnaleźć możemy podczas kwerend w księgach grodzkich, pomagają nam w odtworzeniu realiów Rzeczypospolitej epoki baroku. W niej przyszło żyć, budować swoją fortunę i pozycję polityczną Sobieskim, w tym również Janowi III.
Pod koniec każdego pobytu w Mińsku typujemy dokumenty do skanowania. Wybieramy je pod kątem ich wartości i przydatności do szerszych badań nad dziejami rodu Sobieskich i Rzeczypospolitej ich czasów. Zakupione i wykonane skany katalogujemy, po czym opatrujemy je indeksami osobowymi, geograficznymi i rzeczowymi. Szczególną wagę przykładamy do indeksów. Mają one pomóc w poruszaniu się po ogromnym materiale pozyskanym z Mińska. Z doświadczenia wiemy, że poprawianie i objaśnianie archiwalnych zbiorów nieprędko się skończy. Obecnie liczba pozyskanych skanów bliska jest 10 tys., a niedługo spodziewamy się kolejnych paru tysięcy. W posiadaniu Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie jest już pokaźny zbiór źródeł z archiwum w Mińsku. Opatrzony opisami i indeksami może w przyszłości stanowić jedną z podstaw do dalszych badań nad Sobieskimi i dziejami Rzeczypospolitej epoki baroku.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Projekt skanowania zasobów Archiwum Radziwiłłów zachowanego w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku – prace w roku 2017
Prowadzone w 2017 roku prace w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku (NGAB) stanowiły kolejny etap zawiązanej w 2015 roku naukowej współpracy pomiędzy tymże Archiwum a Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Podobnie jak we wcześniejszych latach, kwerendy w Mińsku i skanowanie wytypowanych archiwaliów były możliwe dzięki dofinansowaniu ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W dalszym ciągu głównym obiektem naszych zainteresowań był Fond 694 zawierający tę część Archiwum Radziwiłłów, która przed wybuchem II wojny światowej nie została przewieziona z Nieświeża do Warszawy. Forma prac nie uległa zmianie. Nadal karta po karcie przeglądamy zawartość jednostek i wynotowujemy interesujące nas archiwalia dot. dziejów rodu Sobieskich, ich majątków, zarządców oraz służących i zamawiamy skany wybranych dokumentów.
Podczas przeglądania zasobów mińskiego archiwum pojawiają się pytania m.in. o wartość rozmaitych kwitów i pokwitowań. Zapisane na małych karteczkach występują w ogromnych liczbach pośród różnych dokumentów dot. poszczególnych majątków Sobieskich. Na pierwszy rzut oka nie warto na nie zwracać uwagi. Są one jednak prawdziwą kopalnią wiedzy o życiu codziennym w dobrach Sobieskich. Gdzie bowiem znajdziemy informacje: ile płacono za prace zegarmistrzowi, który dbał o zegar na wieży w Żółkwi; ile ludziom służącym na tamtejszym zamku – wrotnym, ogrodnikom, winogrodnikom, owczarzom, Wołoszce szwaczce, strycharzom, sztukatorce alias kamieniarce; ile dostawał dozorca Turczyn Mucha, a ile dano leśniczemu, pasiecznikowi, pomocnikowi zegarmistrza, puszkarzom, ludwisarzom, budowniczym, Tymofiejowi malarzowi, Turkom, Tatarom, Wołochom „z Lipkami pod Wartą w Zamku Żołkiwskim zostawaiących, z których częścią przybywa, a częścią ubywa, za ordynansami KJM, na oswobodzenie żołnierzów naszych w niewolę podczas wojen zabranych”? Ile wydano na okazjonalne prace przy rezydencjach Jana III w Żółkwi, Kukizowie, Złoczowie, a ile na prace w bibliotece żółkiewskiej? Ile dano Żydom i innym mieszkańcom Żółkwi po pożarze w roku 1692, a ile na wsparcie poddanych dotkniętych innymi nieszczęściami? Ile dołożono do pogrzebów dawnych ubogich sług królewskich? Przykładów można by mnożyć w nieskończoność.
Warto wspomnieć jeszcze o innym rodzaju źródeł, a mianowicie o suplikach kierowanych przez poddanych do Jana III, do Marii Kazimiery, do ich synów oraz zarządców majątków. Przyzwyczailiśmy się do odtwarzania zasad funkcjonowania dóbr magnackich na podstawie relacji pisanych przez właścicieli lub administratorów. Skargi i prośby ukazują świat latyfundiów z innej strony, z perspektywy poddanych. Co ciekawe, zdarzało się, że z supliką chłopa czy mieszczanina zapoznawał się sam Jan III, rozpatrywał ją i wydawał decyzję, którą zapisywano w formie notatki obok tekstu supliki i polecano wykonać. Kwity, asygnacje, rachunki oraz supliki stanowią nieocenione źródło do badań nad dziejami i życiem codziennym w latyfundium Sobieskich, szczególnie w dobrach żółkiewskich, dla których dysponujemy najpełniejszym materiałem źródłowym.
Kwerendę w Mińsku przeprowadzamy w zasobie Archiwum Radziwiłłów z Nieświeża, które w czasie swoich długich dziejów wchłonęło wiele innych archiwów rodowych, nie tylko Sobieskich. Bez ustanku natykamy się więc na materiały dotyczące Abramowiczów, Kiszków, Połubińskich, Wołłowiczów, Wołodkowiczów i innych. Po Sobieskich najważniejsze dla nas są jednak te dotyczące samych Radziwiłłów. Stawali oni bowiem niejednokrotnie przed podobnymi problemami, co rodzina Sobieskich. Przedstawiciele obu rodów udzielali się m.in. na sejmach, sejmikach, jednając sobie zastępy szlachty. Aktywnie uczestnicząc w życiu publicznym, nie byli w stanie kontrolować swoich majątków ziemskich. Dlatego wysługiwali się zarządcami i administratorami. Zarówno Radziwiłłowie, jak i Sobiescy, niejednokrotnie zawiedli się na nich, ponosząc znaczne straty. Jedni i drudzy zawsze potrzebowali pieniędzy, wielkich pieniędzy. Zachowały się źródła pokazujące sposoby ich pozyskiwania – pożyczki, zastawy nieruchomości i ruchomości, sprzedaż majątków. Jedni i drudzy podejmowali też działania mające na celu uzyskanie stałego dochodu z posiadanych dóbr. Rozwijali więc rzemiosło w swoich miastach, osiedlali w nich zdolnych rzemieślników. Starali się rozwijać produkcję rolną i hodowlę. Sprowadzali kupców, często Żydów, a Sobiescy także Ormian. Rozbudowywali swoje rezydencje, remontowali dawne siedziby, fundowali świątynie. Potrzebowali do tego fachowców i sprawnych urzędników nadzorujących przedsięwzięcia i dbających o ich finansowanie. Nieuczciwość czy niekompetencja zarządców rodziły najróżniejsze problemy. Stąd przedstawiciele obu rodów nie mogli opędzić się od sypiących się zewsząd pretensji, pogróżek, pozwów, procesów.
Zarówno Radziwiłłowie, jak i Sobiescy poruszali się w kręgu spraw wojskowych. W ich majątkach stacjonowały prywatne garnizony, znajdowały się arsenały, a niejedna miejscowość była zamieniona w fortecę. Taki stan rzeczy bywał przyczyną najróżniejszych problemów związanych z koniecznością zapewnienia żołnierzom regularnego żołdu, broni, odzieży, zakwaterowania w domach miejscowej ludności itp.
Zagadnień łączących oba skoligacone rody jest bez liku. Jedne są lepiej naświetlone w źródłach dot. Radziwiłłów, inne w dokumentach Sobieskich. Często, aby lepiej poznać pewne zagadnienie, m.in. kwaterunku regularnych wojsk czy pozycji Żydów w prywatnych dobrach, trzeba sięgnąć do archiwum innego rodu. Stąd też nasze zainteresowanie materiałami radziwiłłowskimi, pomocnymi w badaniach nad dziejami Sobieskich i Rzeczypospolitej w XVII i 1. poł. XVIII stulecia.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Projekt skanowania zasobów Archiwum Radziwiłłów zachowanego w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku – prace w roku 2018
Rok 2018 jest czwartym z rzędu rokiem owocnej współpracy Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie z Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku, wspieranej finansowo przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Dzięki dostępowi do oryginałów dokumentów z tej części dawnego Archiwum Radziwiłłów w Nieświeżu, która po 1939 r. pozostała na Białorusi, oraz do zachowanych ksiąg grodzkich i ziemskich z terenów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego i Korony udało się wyodrębnić z masy materiału aktowego wiele dokumentów związanych z Sobieskimi i innymi, spokrewnionymi z nimi rodami, a następnie wykonać ich cyfrowe kopie.
Dokumenty te obrazują różne pola aktywności Sobieskich, a także ich poprzedników na Żółkwi, czyli Żółkiewskich i Daniłowiczów. Zdecydowanie najwięcej jest tych dotyczących zagadnień gospodarczych oraz majątkowo-prawnych, mniej tych ściśle politycznych czy wojskowych. Jest to typowe dla archiwów magnackich. Zarząd rozległymi dobrami wymuszał wytwarzanie przez liczną grupę oficjalistów ogromnej, nieustannie przyrastającej dokumentacji. Natomiast wydarzeniami politycznymi magnatowi i jego urzędnikom przychodziło żyć od czasu do czasu, wojskowymi jeszcze rzadziej, zwłaszcza w latach pokoju. Zwróćmy jednak uwagę na to, że zarówno Stanisław Żółkiewski, jak i Jan Sobieski z racji pełnionych urzędów byli zaangażowani w działalność polityczną i wojskową. Ich kancelarie hetmańskie wytwarzały i przyjmowały szereg dokumentów. Jeśli nawet niektóre z nich trafiły w XVIII w. do Nieświeża, mogą obecnie znajdować się w Archiwum Głównym Akt Dawnych, a nie w części Archiwum Radziwiłłów przechowywanej w Mińsku.
Podobnie zatem jak w poprzednich latach podczas tegorocznej kwerendy mieliśmy przede wszystkim do czynienia z dokumentacją dotyczącą funkcjonowania dóbr Sobieskich pod koniec XVII i w początkach XVIII w., a także za czasów, gdy władali nimi Radziwiłłowie. Z roku na rok kwerendy przynoszą odkrycia kolejnych dokumentów dotyczących tych samych majątków. W ten sposób w połączeniu z materiałami z AGAD oraz innych archiwów i bibliotek tworzona jest baza do badań nad dziejami poszczególnych dóbr, dziejami niekiedy burzliwymi. W czasach wojen tureckich wiele z nich zostało doszczętnie zniszczonych i wyludnionych. Po odzyskaniu nad nimi kontroli następował proces ich zaludniania i odbudowy gospodarczej.
W 2018 r. z powodu szczuplejszych środków finansowych nasza kwerenda musiała ograniczyć się do trzech tygodniowych wyjazdów do Mińska. Zdołaliśmy w tym czasie przeprowadzić kwerendę blisko 100 jednostek. Wytypowaliśmy do skanowania ponad 4000 stron – niekiedy całe jednostki, gdy zaś zawierały one materiał przemieszany, wybieraliśmy tylko te dokumenty, które były związane z Sobieskimi lub rodami z nimi spokrewnionymi. Pozyskane zostały w ten sposób kopie licznych dokumentów dotyczących klucza dziedziłowskiego, majętności tarnopolskiej, złoczowskiej oraz drobniejszych. Nadal odnajdujemy wiele rozproszonych materiałów do włości żółkiewskiej, w tym odnoszące się do robót w samej Żółkwi, np. przy naprawie zamku, kościołów, prac w ogrodach królewskich, a także napraw muszkietów, armat. Inne dotyczą pobieranych czynszów, jak również: wydawanych z nich pieniędzy, pobranych pieniędzy z różnych włości króla Jana III i przechowywanych w skarbcu królewskim w Żółkwi oraz sum wydanych podczas sejmu w 1688 r. Niektóre jednostki zawierają oryginały i kopie kontraktów na różne arendy żółkiewskie, poczynając od Teofili Sobieskiej, a kończąc na Marii Karolinie de Bouillon. Odnajdujemy także prawdziwe ciekawostki – jak w przypadku informacji o przetrzymywanych w Żółkwi więźniach tureckich, tatarskich, wołoskich, o sumach wydawanych na ich wyżywienie, ubranie, leczenie, o wykorzystywaniu ich do różnych robót, a nawet doniesienia o takich, którzy dali się ochrzcić.
Spośród różnych majątków Sobieskich to właśnie do włości żółkiewskiej zachowany został najbardziej kompletny materiał, szczególnie z lat 80. i 90. XVII w. Stanowić on może bazę wyjściową do badań nad funkcjonowaniem latyfundium magnackiego w tym okresie.
Wśród masy dokumentów gospodarczych odnaleźć można również korespondencję oficjalistów Jana III zarządzających różnymi dobrami. Wielu z nich po jego śmierci przez kolejne lata pozostawało w służbie królowej i królewiczów, m.in.: Atanazy Miączyński, Aleksander Kazimierz Orchowski, Andrzej Wolski, Jan Lamprecht, Kazimierz Siedliski. Dzięki korespondencji dowiadujemy się o sposobach zarządzania dobrami, planowania – niejednokrotnie z rocznym, a nawet dłuższym wyprzedzeniem – zadań dla poszczególnych włości, przewidywania skutków finansowych, a w czasach niepokojów także politycznych, mogących wpłynąć na los majętności. Oczywiście wśród dokumentów obecne są także ordynanse samego Jana III, jego synów czy wnuczki, Marii Karoliny de Bouillon, oraz sukcesora dóbr po Sobieskich, księcia Michała Kazimierza Radziwiłła „Rybeńki”.
Inną kategorię pozyskanych materiałów stanowią supliki poddanych z różnych włości pisane do oficjalistów, a nierzadko do samego króla czy później do królewiczów. Odzwierciedlają one bolączki prostych ludzi, ukazują stosunki panujące we włościach, niekiedy dość zagadkowe. Zaskakujące jest to, że niejednokrotnie takie skargi i prośby trafiały do samego Jana III i zdarza się, że mamy do czynienia z jego osobistymi decyzjami w konkretnych sprawach.
Czwarty rok kwerend pogłębia naszą wiedzę o sobiescianach w tej części zasobu Archiwum Radziwiłłów, która obecnie przechowywana jest w Mińsku. W znaczący sposób udało się rozszerzyć także dokumentację źródeł tworzących kontekst funkcjonowania latyfundium Sobieskich oraz ich mecenatu kulturalnego i naukowego. Z oczywistych powodów są to materiały związane przede wszystkim z Radziwiłłami nieświeskimi, blisko spokrewnionymi z Janem III przez jego siostrę, Katarzynę. Podsumowując: kolejny etap prac w Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku udało się nam zakończyć z sukcesem, z pełnym wykorzystaniem środków, które na 2018 r. zostały przydzielone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rozpoznaliśmy kolejne jednostki z fondu 694 (radziwiłłowskiego), blisko 4200 stron wytypowaliśmy do skanowania. Kopie cyfrowe są już w posiadaniu Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie.
Mamy poczucie konieczności kontynuowania naszej pracy, gdyż pozostaje nadal do zbadania obszerny materiał. Z powodu enigmatyczności opisów mińskich inwentarzy nie będziemy do końca wiedzieć, czy w kolejnych jednostkach nie znajdują się bezcenne materiały do dziejów Sobieskich, dopóki sami ich nie otworzymy i karta po karcie nie przejrzymy ich zawartości. Ponadto mamy wizję kolejnych prac, dla których dotychczasowe stanowią jedynie punkt wyjścia. Mamy na myśli przede wszystkim inwentarz dokumentów z dawnego Archiwum Żółkiewskiego. Projekt taki wymagałby kwerendy wszystkich jednostek archiwalnych wybranego na początek działu (opisu) Archiwum Radziwiłłów, co w ramach dotychczasowego modelu pracy pozostaje nieosiągalne. Drugim celem jest wielkie dzieło opracowania i wydania listów Jana Sobieskiego do Marii Kazimiery d’Arquien – już nie na podstawie niekompletnych odpisów Jerzego Samuela Bandtkiego, jak to mamy w wydaniu Leszka Kukulskiego z 1962 r., ale na podstawie oryginałów, uważanych przez kilka powojennych dziesięcioleci za bezpowrotnie zaginione.
Jednocześnie niezmiernie się cieszymy, że już niedługo ukaże się drukiem pierwszy tom listów Marii Kazimiery d’Arquien przechowywanych w fondzie 695 (dawne archiwum królewicza Jakuba z Oławy) w opracowaniu Anny Leyk i Jana Jerzego Sowy. Tom ten będzie obejmował listy najwcześniejsze, głównie z okresu bezkrólewia po śmierci Jana III. Kilkaset listów z okresu od 1696 r. do śmierci królowej w Blois zostało odnalezionych podczas pierwszych naszych kwerend w Mińsku. Myśl ich opracowania i publikacji stała się zaś zaczątkiem współpracy Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie z Narodowym Historycznym Archiwum Białorusi w Mińsku.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury