My Magnificent Five
Wychodząc naprzeciw tłumnym żądaniom naszego społeczeństwa, postanowiłem wreszcie ujawnić moje gusta. Oto moja pierwsza piątka barokowych arcydzieł.
Święta, święta i po świętach – w sumie nie było tak źle. Jednakże już idzie na nas coś o wiele okropniejszego, tzn. nowy rok. Nie mam pojęcia, po co święcimy fakt, że nasza narastająca starość, niedołęstwo i zazdrosna złośliwość znajdują wciąż rozszerzające się ujęcie cyfrowe (chyba trudno to powiedzieć zawilej, co nie?). Od ręki więc życzę wszystkim, aby nowy rok nie był wiele gorszy niż ten stary, choćby wydawało się, że Stary był wystarczająco zły.
W jednym wszakże zgadzam się z optymistami (skądinąd, optymizm to okropna i zakaźna choroba) – w tym, że jest to czas refleksji, podsumowań, bilansów itd., etc., itd. A że spodziewam się, iż każdy nowy rok będzie ostatni, bilanse moje dotyczą spraw ostatecznych i najważniejszych, czyli artystycznych. Ze wszystkich tworów nagiej małpy sztuka jest jeszcze najlepsza – czy lepiej: najmniej zła. Zadaję sobie oczywiście sprawę z subiektywizmu tego wyboru, ale nic mnie to nie obchodzi, bo to furda i piach. No, to lecę!
1) „Oszust z asem karo” Georges’a de la Toura z Luwru.
Zawsze powtarzam, że Caravaggio i caravaggioniści najlepsi są wtedy, gdy nie do końca poddają się tyranii światłocienia, która (z wyjątkiem kilku obrazów samego Caravaggia) zmienia wszystko w banał. De la Tour jest trochę, a właściwie mocno odmienny. Jego – że tak powiem – zdumiewająco geometryzująca maniera całkiem zawiesza ów banał. W „Oszuście” nie jest może zbyt widoczna, ale kolory lśnią magicznym blaskiem, a gest złodzieja budzi podziw, a nawet udziela się. Niektórzy uczciwi na oko ludzie po powrocie do kraju zaczynają oszukiwać, a nawet kraść. Bardzo, bardzo najmniej zły obraz.
2) „Ekstaza św. Teresy” Gianlorenza Berniniego z kościoła Santa Maria della Vittoria w Rzymie.
Cud, cud prawdziwy, cud przetworzenia aktu jednej miłości w drugą. Jeszcze chwila, przy wtórze rechotu obmierzłych podglądaczy, a kupidynowaty anioł przebodzie świętą swą złotą strzałą. Nadto – czego większość widzów zapewne nie docenia (naga małpa ma z zasady gdzieś wielką sztukę) – pod ręką Berniniego marmur przekształca się w plastelinę. Takie rzeczy. Bardzo, bardzo najmniej zła rzeźba.
3) „Wielka infantka” Diega Velázqueza z wiedeńskiego Kunsthistorisches Museum.
Niektórzy twierdzą, że treść obrazu ma niejaki wpływ modelujący na tzw. przeżycie estetyczne, o ile takowe istnieje. Na przykład ja tak uważam i wciąż uważał będę, a swoje zdanie cenię sobie bardzo wysoko. No i ten obraz Velázqueza w pełni zaprzecza temu, co uważam i będę uważał, bo gdy stanąłem przed tą (to głupie, co dalej napiszę) symfonią różów, to mnie zmurowało. Choć do rodu Habsburgów nie mam żadnej sympatii, przeciwnie, cieszę się, że szlachta polska nigdy skutecznie nie wybrała Rakuszanina na tron polski. Mimo tego stałem przed infantką jakieś dwie godziny i gapiłem się jak cielę na malowane, świetnie malowane wrota.
4) „Tryumf Boskiej Opatrzności” Pietra da Cortony, z rzymskiego Palazzo Barberini.
Podobnie jak poprzednio – plafon ten zupełnie zaprzecza mojej teorii, albowiem treść jego jest niesłychanie zawiła i nawet jeśli się ją (dwie godziny główkowania) jakoś zrozumie, to i tak natychmiast się zapomni, również pod urokiem mistrzowskiego pędzla Cortony. Sztuka jest to nad sztuki, wszystko tam tańczy, eksploduje, leci do góry. Nadto jest to tak uczynione, że nie musimy się obawiać – jak choćby u Andrei Pozza – że jakaś noga znienacka spadnie nam na głowę. Co więcej, nie trzeba wcale łba zadzierać, co w przypadku malarstwa sufitowego bywa zwykle wielkim utrudzeniem dla szyjnego odcinka kręgosłupa. Zadbano bowiem o wygodną leżankę, z której można do woli gapić się na arcydzieło. Bardzo, bardzo najmniej niewygodne malowidło.
5) „Sprzysiężenie Claudiusa Cywilisa” Rembrandt.
Kolejny obraz żywo zaprzeczający mej szlachetnej teorii, bo jakkolwiek jestem całkiem mocny z dziejów rzymskich, długo podziwiałem to dzieło Nadreńczyka, zupełnie nie wiedząc, o co chodzi. Ale od pewnego czasu wiem i nic w tej sprawie się we mnie nie rusza, bo to temat wyszperany z samego dna Tacyta. To tak, jakbyśmy emocjonowali się tematem „Arbogast II Calculateur łapiący się za czaszkę u ujścia Rzeki Smoluchów”.
Polecane
Czerwona galeria
Wynalazcą malarstwa abstrakcyjnego był zapewne pewien duński malarz, przyjaciel Sørena Kierkegaarda. Obraz ten nazywa się „Żydzi przechodzący Morze Czerwone” i …
Sen o szpadzie
Z lektury „Trylogii” nieśmiertelnego Henryka Sienkiewicza nieodbicie wynika, że głównym zajęciem barokowej szlachty w Polsce było pojedynkowanie się, zwłaszcza na …
Czerwony koń, czerwony koń
W tych felietonach bawiliśmy głównie w Rzymie, co nie dziwota, boć tam począł się barok i tam bije jego serce, …
Bania i Waza
Trudno uwierzyć, lecz notoryczne pijaństwo, dziś u nas niezmiernie rzadkie, było poważnym problemem dla barokowych elit. Jak wszyscy wiedzą, zawsze były …
Kopuły, kopułki i fidrygałki
Będzie trochę o kopułach, bo też barok to chyba najbardziej kopulasty ze wszystkich stylów. Jakkolwiek najsłynniejsza kopuła – florencki twór …
O prostocie
Pewni ludzie (w tym sensie, że niektórzy, a nie zaufani) twierdzą, że śp. barok był stylem – że się tak …
Zimno, bo zima
Barok, którym zajmujemy się tutaj z ramienia muzeum, jest – zwłaszcza jeśli chodzi o malarstwo – rozpoznawany jako styl „gorący”. …
Krzywe jest proste
Walka między gotykiem a barokiem wrzała na całym kontynencie, też w Polsce. Rzekomo było to starcie tego, co proste, z …
Królowie i ambulatoria
Dzięki cudownym własnościom krwi królewskiej Luwr i Wersal to nic innego jak wielkie przychodnie. W sumie każdy budynek, który aspiruje do …
Keine ficki, ficki today
Tak to już jest, że w sztuce, zwłaszcza malarskiej, liczy się nie tylko „soul” – jest również „body”. Co prawda, …
Michał Anioł II
Michał Anioł Buonarroti zdominował swą epokę. Ale rychło znalazł się ktoś, kto odrzucił jego dziedzictwo. I też miał na imię …
Sieroce serca
Na studiach historii sztuki na Uniwersytecie Aleksandryjskim (to prawidłowa nazwa, nie wiedzieć czemu zniesiona) w Warszawie nauczyłem się dużo, a …
Dwaj panowie B.
Byli już dwaj panowie R., teraz przyszła kolej na dwóch panów B. Kto wie, może będzie w przyszłości pan C.C., …
O ludziach i paralaksach
Mam wrażenie, że w sprawie tworów artystycznych powstałych przed XIX w. na ziemiach, które uważamy za polskie, istnieją dwa tropy …
Paulina i Prozerpina
Słowo „galeria” – chyba zawsze niejednoznaczne (skądinąd, znał kto kiedy jakieś jednoznaczne słowo?) – wciąż nabiera nowych znaczeń. I to …