Bogowie ze złota

W wilanowskiej kolekcji starożytnych dzieł sztuki znajduje się rzeźbiona głowa egipskiego boga
Ozyrysa. Została wykonana z kamienia i dziś jest w szarym kolorze, ale najprawdopodobniej kiedyś
była pokryta złotem! Świadczy o tym lewy policzek Ozyrysa, na którym są niewielkie ślady w tym
kolorze. Czy wiecie, dlaczego wizerunki bogów pozłacano? Otóż Egipcjanie wierzyli, że bogowie mają
ciało ze złota. Wierzyli też w ogromną moc tego metalu – nawet w to, że może przywrócić życie
zmarłym.
Jest jeszcze jedna ciekawostka dotycząca kamiennej głowy. Gdy rzeźba powstawała, nie była tylko
głową, ale przedstawiała całą postać Ozyrysa. Znajdujący się w wilanowskim pałacu eksponat to tylko
fragment całości, odłamany od reszty posągu, który prezentował boga siedzącego na tronie. Można
to stwierdzić z całą pewnością na podstawie wyglądu tylnej części głowy. Kiedy patrzy się na rzeźbę
z boku, widać połączenie linii karku i korony z filarem, który podtrzymywał cały posąg.
Ozyrys ma na głowie wysoką koronę, ale nie taką, w jakiej zazwyczaj przedstawia się królów. Jest to
specjalna korona w kształcie szpiczastego, wysokiego czepca. Wyglądem przypomina nieco kręgiel,
tylko jest dużo grubsza. Po bokach korona ozdobiona jest jak gdyby dwoma skrzydłami, które miały
przypominać strusie pióra. Pod piórami, u dołu korony wyrzeźbiono baranie rogi. Na samym środku
korony, nad czołem znajduje się stwór zwany ureuszem, który ma głowę sępa, a ciało atakującej
kobry. Jest to symbol bogini, która opiekuje się tym, kto nosi koronę.

Czapka jak z bajki

Czy pamiętacie charakterystyczne białe czapki noszone przez smerfy? A wiecie, że tych czapek nie
wymyślił autor bajki, ale były one znane już w starożytności i noszono je naprawdę? Właśnie tak było!
Czapki smerfów wzorowane były na czepku frygijskim. Jego nazwa pochodzi od starożytnej krainy
Frygii, która znajdowała się w Azji. Czapka frygijska jest to wełniane lub filcowe nakrycie głowy
w kształcie stożka, z opadającym do przodu szpicem.
W czapkę frygijską ubrana jest postać, która ozdabia starożytne naczynie znajdujące się w pałacu
wilanowskim. Naczynie to służyło do przechowywania oliwy lub olejków zapachowych. Przypominało
dzbanek albo konewkę o bardzo wymyślnym kształcie i zdobieniu.
Główna część wysokiego na prawie 20 centymetrów dzbanka jest okrągła jak brzuch lub piłka. Na tej
właśnie części znajduje się maska z twarzą kobiety lub młodego chłopca. Nie ma pewności, czy jest to
twarz kobieca czy męska. Wyraz twarzy jest niepokojący, co podkreślone jest przez wielkie, smutne,
skośne oczy o mocno opadających kącikach i szeroko otwarte, drobne usta. Niewielki, krótki nos,
wypukłe policzki i mały podbródek mogą wskazywać na młody wiek przedstawionej osoby.
Maska wraz z czepkiem są w kolorze pomarańczowym, a pozostała część brzucha naczynia jest czarna
i lekko połyskująca. Wokół maski namalowano biało-czerwony wzór wyglądający jak gałązka choinki.
Okrągły brzuch dzbana na górze zwęża się w długą, szczupłą szyję zakończoną wlewem. Szyja i brzuch
połączone są finezyjnie wygiętym uchwytem.

Czarne figury

W starożytnej Grecji było bardzo dużo różnego rodzaju kielichów służących do picia wina. Najwięcej
mieli ich królowie. Nie były to jednak zwykłe kielichy, nie wyglądały tak jak dziś wyglądają kieliszki ze
szkła. Większość z nich była metalowa lub gliniana i bardzo bogato zdobiona. Niektóre były tak duże
lub niewygodne, że trzeba je było trzymać dwoma rękami! Jednym z takich nietypowych, szerokich
kielichów był kyliks.
Znajdujący się w wilanowskim pałacu kyliks wygląda trochę jak głęboka miska na zupę, tylko że
dodatkowo jest na wysokiej, mierzącej prawie 7 centymetrów nóżce. Po obu stronach kielicha są
uchwyty, takie jak ma garnek. Naczynie jest w kolorze pomarańczowo-czarnym. Zdecydowana
większość jest czarna, ale przez środek kielicha, na wysokości uchwytów, biegnie poziomy
pomarańczowy pas. Na nim przedstawione są rysunki zwierząt w kolorach zielono-szarym i
ciemnoczerwonym. Po jednej stronie są jeleń i zwrócone ku niemu łabędzie z długimi szyjami, po
drugiej zaś – dzik otoczony z dwóch stron panterami.
Bardzo często na greckich kielichach przedstawiano zwierzęta i rośliny, a także wojowników i bogów
z mitologii. Ozdoby malowano specjalnymi farbami, które pod wpływem bardzo wysokiej
temperatury zmieniały kolor na czarny. Pomalowane naczynia wkładano do specjalnych pieców, w
których je wypalano. Po wyjęciu z pieca farba stawała się błyszcząca. Dzięki temu do kielicha można
było wlewać wodę i wino, a namalowane obrazki nie niszczyły się.

Kielich, którego nie da się postawić

Pośród przeróżnych starożytnych naczyń są w wilanowskiej kolekcji trzy zupełnie wyjątkowe. Są to
kielichy w kształcie głów zwierzęcych. Zrobiono je w taki sposób, że napój wlewa się jakby do środka
tej głowy. Co ciekawe, nie mają one stopki, na której można by odstawić kielich. Zatem żeby go
odłożyć, najpierw trzeba było wszystko wypić. A nie były to małe kielichy!
Pierwsze naczynie jest w kształcie głowy barana. Rzeźbiarz wykonał je tak dokładnie, że baran
wygląda jak żywy! Zwierzę ma długi pysk, a jego głowa pokryta jest zwiniętymi kulkami, które z
daleka wyglądają jak prawdziwa wełna. Bardzo realistycznie wygląda też głowa drugiego zwierzęcia –
dzika. Wyrzeźbione nos, kły i grzywa niczym nie różnią się od nosa, kłów i grzywy prawdziwego
zwierzęcia. Ostatnie naczynie – z głową psa – jest ciemne i błyszczące. Wygląda, jakby było wykonane
z metalu, ale tak nie jest. To naczynie gliniane, które pokryto specjalną farbą tak, aby przypominało
metal.

Klęczący Król

Gdy artyści dostawali za zadanie namalowanie obrazu lub wykonanie rzeźby królów, najczęściej
przedstawiali ich siedzących na tronie. Na innych portretach władcy stoją wyprostowani, żeby
pokazać, jak są wielcy i ważni. Są również posągi, na których królowie zasiadają dumnie na koniu.
Rzadko jednak trafiamy na wizerunki królów, którzy… klęczą. Takie rzeźby powstawały w starożytnym
Egipcie. Jedną z takich figurek możemy zobaczyć w pałacu wilanowskim. Jest to niewielki posążek o
wysokości około 16 centymetrów i szerokości około 9 centymetrów. Wykonano go z brązu, czyli
połączenia miedzi z cyną lub innymi metalami. Jest w kolorze czarnym.
Egipskiego króla o imieniu Necho II przedstawiono podczas modlitwy. W ten sposób chciano
przypomnieć wszystkim, którzy będą patrzeć na posąg, że król nie tylko rządzi, ale też sam podlega
prawom boskim i słucha rozkazów kogoś ważniejszego niż on sam. Klęczący król na chwilę przestaje
być wielkim władcą patrzącym na innych z góry, a staje się podobny do swoich poddanych.
Król klęczy, siedząc na piętach. Ma wyprostowane plecy, szyję i głowę, patrzy prosto przed siebie.
Ręce ma opuszczone, dłonie lekko dotykają kolan. Wygląda to tak, jakby chciał je złożyć do modlitwy,
ale dłonie nie są złączone. Wydaje się, że trzyma w nich niewidzialny przedmiot. Wyrzeźbiona postać
nie wydaje się duża, ale ma nieproporcjonalnie duże ramiona i ogromne wręcz dłonie! Mężczyzna jest
prawie nagi, jedynie jego biodra są przesłonięte przepaską.
Egipscy królowie – faraonowie – przedstawiani byli najczęściej jako młodzi, piękni mężczyźni. Nawet
gdy byli już starsi, wciąż nie zdradzano ich wieku. Nie pokazywano też ich prawdziwej twarzy, jeśli
królowie byli brzydcy. Czy myślicie, że wszyscy faraonowie byli przystojni i tak bardzo do siebie
podobni? Raczej nie jest to możliwe. Ale egipskie posągi i malowidła często przedstawiają niemal
identycznych mężczyzn. Wielu artystów uważało, że królów po prostu powinno się pokazywać jako
ludzi pięknych, aby zachwycali swoich poddanych.
Ale byli też tacy rzeźbiarze i malarze, którzy myśleli trochę inaczej. Starali się oni pokazywać cechy
charakterystyczne konkretnego człowieka – coś, co odróżniało go od innych. Wilanowski posąg króla
Necho II różni się od większości rzeźb faraonów. Król ma lekko skośne i szeroko rozstawione oczy
oraz nieco spłaszczoną twarz o trójkątnym zarysie podbródka. To właśnie znaki szczególne Necho II,
odróżniające go od innych faraonów.

Krater w muzeum

Przez krater z wulkanu wydobywa się lawa. Wielki krater może też powstać w wyniku uderzenia
meteorytu. Kratery wreszcie kojarzą nam się z Księżycem, gdzie jest ich bardzo dużo, a największe
z nich mają średnicę większą niż 100 kilometrów! Ale krater jest również w wilanowskim muzeum.
Z Grecji do Wilanowa przywiózł go właściciel pałacu Stanisław Kostka Potocki.
Bo krater to również starożytne greckie naczynie, które ma bardzo dużą pojemność. Wygląda jak
duża donica, która po bokach ma uchwyty. Naczynie prawie w całości pokryte jest czarną, błyszczącą
farbą, a jedynie dekoracje są w pomarańczowo-czerwonym kolorze gliny.
Jako że krater służył do mieszania wina z wodą, w jego dekoracji, na samym środku namalowano
greckiego boga wina Dionizosa. Obok niego, po prawej stronie, umieszczono mitologicznego stwora
z ciałem człowieka i ogonem zwierzęcia. To satyr, który w mitach przedstawiany jest jako pół kozioł,
pół człowiek. Często oprócz ogona miał jeszcze zwierzęce kopyta i uszy. Satyr trzyma w obu rękach
dokładnie takie naczynie, na jakim został namalowany, czyli krater.
Po lewej stronie stojącego na środku Dionizosa przedstawiono ubraną w długą suknię kobietę, która
w lewej, opuszczonej ręce trzyma pasek. Prawą rękę unosi do góry i trzyma w niej wieniec, którym
zamierza udekorować boga. Zwrócony w stronę kobiety, ubrany w krótką tunikę, Dionizos wyciąga ku
niej prawą rękę, w której trzyma naczynie do picia. Lewą rękę opiera o laskę zakończoną potężną
szyszką.
Drugą stronę wazy zdobi przedstawienie trzech młodzieńców ubranych w obszerne płaszcze.
W porównaniu z precyzyjnym i szczegółowym oddaniem sceny z Dionizosem to przedstawienie
wydaje się namalowane w pośpiechu i dużym uproszczeniu, choć zdobi tę samą wazę i zapewne
wykonał je ten sam artysta.
Krater został sklejony z mniejszych fragmentów. Na szczęście po tym, gdy się rozbił, nikt go nie
wyrzucił. Naczynie udało się naprawić i dziś możemy je podziwiać w pełnej okazałości.

Naczynie malowane piórkiem

W kolekcji wilanowskiej znajduje się wiele ozdobnych waz, a wśród nich – gliniana amfora. Z wyglądu
przypomina dzban, jednak nie trzymano w niej kwiatów, a służyła do przechowywania wina, oliwy
oraz miodu. Są dwa rodzaje amfor – brzuchate i szyjowe. Brzuchate są okrągłe i pękate, wyglądają
trochę jak duży, wypięty brzuch. Szyjowe są smukłe, długie i wąskie – jak szyja. Wilanowska waza jest
właśnie amforą szyjową, choć brzucha też jej nie brakuje.
Wysokie na 32 centymetry naczynie składa się ze zwężającego się ku dołowi pękatego brzuśca
i rozszerzającej się ku górze długiej szyi, przypominającej odwrócony dzwon. Po obu stronach szyi
znajdują się smukłe uchwyty, kojarzące się z łabędzimi szyjami. Waza prawie w całości pokryta jest
czarną, błyszczącą farbą, a jedynie dekoracje są w pomarańczowo-czerwonym kolorze gliny.
Namalowano na niej różne postacie ubrane w starożytne greckie stroje, czyli długie, falujące

Gabinety Starożytności_audiodeskrypcja_DZIECI_FIN
i pomarszczone koszule. Żeby dokładnie narysować szczegóły ubrań i znajdujące się na nich cienkie
kreseczki, użyto nie tylko pędzelka, ale też piórka!
Po dwóch stronach brzucha amfory przedstawiono dwie sceny, które zdają się być połączone. Po
jednej stronie amfory siedzi kobieta trzymająca wieniec. Przed nią stoi służąca, która w wyciągniętej
ręce podaje siedzącej szkatułkę. Po drugiej stronie wazy jest jeszcze jedna kobieta, która idzie w
lewo, jak gdyby zmierzała do kobiet po drugiej stronie amfory. W ręku trzyma alabastron, czyli
niewielkie gruszkowate naczynie przeznaczone do przechowywania pachnących olejków.
Bardzo ciekawy jest wzór znajdujący się pod postaciami. Nie jest to wzór przypadkowy, ma nawet
swoją nazwę – to meander. Jest to bardzo charakterystyczny element dekoracji używany przez
starożytnych Greków i Rzymian. Meander wygląda trochę jak ustawione w rzędzie ślimaki, ale
zawijające się do środka linie nie są zaokrąglone, a kwadratowe.

Naczynie z szyją

Czy naczynie może mieć brzuch, szyję albo uszy? Spotkaliście się zapewne z uchem od dzbana, ale czy
słyszeliście o dzbanie brzuchatym lub szyjowym? Okazuje się, że wiele naczyń ma w swoich nazwach
elementy ludzkiego ciała. W ten sposób najłatwiej nam opowiedzieć o ich kształtach.
W kolekcji wilanowskiej jest naczynie nazywane amforą. Jest to wysoki na ponad pół metra dzban
z umieszczonymi po bokach uchwytami do trzymania. Są dwa rodzaje amfor – brzuchate i szyjowe.
Brzuchate są okrągłe i pękate, wyglądają trochę jak duży, wypięty brzuch. Szyjowe są smukłe, długie
i wąskie – jak szyja. Wilanowska waza jest amforą szyjową, choć brzucha też jej nie brakuje. Po dwóch
stronach szyi ma uchwyty, które wyglądają, jak gdyby były splecione z dwóch sznurków.
Waza wykonana jest z gliny o pomarańczowo-czerwonym kolorze. Wygląda jednak, jakby w całości
była czarna, a tylko dekoracje miały kolor gliny. Naczynie pomalowano specjalną farbą, która po
wypaleniu w wysokiej temperaturze zmieniła kolor na czarny i nabrała połysku. W naturalnym
kolorze gliny pozostawiono tylko rysunki przedstawiające m.in. starożytne postaci.
Po jednej stronie wazy przedstawiono scenę pożegnania wojownika z żoną i ojcem. Młodzieniec
patrzy na małżonkę i trzyma w uścisku jej dłoń, kobieta ze spuszczoną głową dyskretnie spogląda na
męża. Z tyłu, za wojownikiem, na kiju wspiera się pochylony starzec. Jego podeszły wiek podkreślono
wydatną łysiną i obfitym zarostem. Po drugiej stronie wazy przedstawiono trzech młodzieńców
owiniętych w płaszcze, z włosami przybranymi opaskami.
W starożytności takie naczynia jak amfora używane były do przechowywania wina, oliwy oraz miodu.
Mogły mieć pojemność nawet do 26 litrów, a ich wysokość sięgała niekiedy aż 80 centymetrów!
Dzban, który znajduje się w Wilanowie, został sklejony z mniejszych fragmentów. Na szczęście po
tym, gdy się rozbił, nikt go nie wyrzucił. Naczynie udało się naprawić i dziś można je podziwiać w
pełnej okazałości.

Przedziwny stwór

W starożytnej Grecji było bardzo dużo naczyń, które przypominały dzisiejsze dzbanki na kwiaty. Grecy
nie trzymali w nich jednak róż czy tulipanów. Najczęściej przechowywali w nich oliwę, wino lub wodę.
Niektóre z naczyń były wysokie, inne natomiast były małe i wyglądały trochę jak... gruszki. Właśnie do
tych owoców podobne są alabastrony – niewielkie dzbanki, w których przechowywano pachnące
olejki. Nazwa alabastronów wzięła się od materiału, z którego najczęściej były wykonywane. Chodzi
o alabaster, czyli odmianę gipsu.
W pałacu wilanowskim można zobaczyć dwa, bardzo podobne do siebie alabastrony. Obydwa są
takiej samej wielkości – mają prawie 22 centymetry wysokości. Dzbanki są zrobione z ciemnobeżowej
gliny, a dekoracje wykonano kolorami czarnym i ciemnobrązowym. Nie od razu widać, co ta

Gabinety Starożytności_audiodeskrypcja_DZIECI_FIN
dekoracja przedstawia. Można odnieść wrażenie, że są to nieregularne, nic nieznaczące wzory. Ale
gdy przyjrzeć się im dłużej i uważniej, widać, że malunki przedstawiają sceny z mitologii greckiej.
Na pierwszym dzbanie przedstawiono kobietę, która ma skrzydła i ubrana jest w długą suknię.
Kobieta trzyma za szyję zwrócone ku sobie dwa łabędzie. Być może jest to grecka bogini łowów i
przyrody Artemis? Choć nie mamy całkowitej pewności, czy to ona, z dużym prawdopodobieństwem
możemy stwierdzić, że jednak się nie mylimy. Prawdziwą zagadką jest natomiast postać
przedstawiona za skrzydlatą boginią. To pantera z brodatą ludzką twarzą! W mitologii występowały
przeróżne stwory łączące w swoim wyglądzie cechy ludzi i zwierząt. Były centaury – pół ludzie, pół
konie. Były sfinksy
– pół ludzie, pół lwy. Był Minotaur – pół człowiek, pół byk. Ale pantera? Czy była pantera z ludzką
twarzą? My takiego stwora nie znamy... A Wy?

Tarcza, która nie chroni

Zazwyczaj gdy myślimy o tarczy, wyobrażamy sobie duży, okrągły lub owalny, metalowy przedmiot
przeznaczony do obrony. Możliwe, że w naszej wyobraźni widzimy też wojownika, który jest ubrany
w lśniącą zbroję i hełm, a oprócz tarczy ma również miecz. A gdybyśmy wyobrazili sobie zupełnie inną
scenę? Być może niektórzy z Was brali kiedyś udział w procesji kościelnej, na której idący ludzie niosą
ozdobione szarfami obrazy z wizerunkami świętych. Wyobraźmy sobie, że zamiast tych obrazów
niosą oni właśnie tarcze – półkoliste, pięknie ozdobione, z wyrzeźbionymi głowami bogów. Jedna z
takich tarcz jest prezentowana w pałacu wilanowskim. To zabytek, który ma ponad 3000 lat!
Tarcza, której dawniej w Egipcie używano podczas procesji, jest dużo mniejsza od tarczy
przeznaczonej do obrony podczas walki. Ta, która znajduje się w muzeum, ma zaledwie 17,5
centymetra wysokości oraz 18 centymetrów szerokości. To mniej więcej tyle co tablet. Tylko że tablet
jest prostokątny, a tarcza ma kształt półkolisty. Na samym jej środku, na górze przymocowana jest
wyrzeźbiona głowa. Wszystko (zarówno tarcza, jak i głowa) jest w kolorze czarnym, a cała
powierzchnia tarczy jest ozdobiona.
Wyrzeźbiona głowa należy do Izydy – znanej z mitologii egipskiej bogini płodności i opiekunki rodzin.
Głowa jest niewielka, rysy twarzy są odrobinę zatarte, a bardzo ciekawym i wyróżniającym się na
czarnym tle elementem są duże, białe i lekko połyskujące oczy Izydy. Wypełniono je kwarcem lub
krystalicznym wapieniem. Tak naprawdę te dwa małe kamienie są droższe niż cała tarcza!
Wilanowska tarcza jest uszkodzona – po prawej stronie na górze. Brakuje tam dużego fragmentu.
Wygląda to tak, jakby ktoś odkroił od górnej krawędzi kształt przypominający kawałek tortu.
Tarcza i ozdabiająca ją głowa zostały wykonane z brązu, czyli połączenia miedzi z cyną lub innymi
metalami. Część tych ozdób jest wklęsła – wyryto je cienkim, ostrym przedmiotem. Wzory
przypominają kształtem i układem ozdobne naszyjniki, które nosili faraonowie. Jest to jeden
z najbardziej charakterystycznych elementów kojarzonych z Egiptem. Gdyby zapytano nas o to, jak
wygląda faraon, pewnie przypomnielibyśmy sobie, że ma duże, bardzo ozdobne nakrycie głowy, że
często jego broda spleciona jest w warkocz i że całą szyję oraz dekolt przykrywa mu ogromny, złoty,
ozdabiany kolorowymi kamieniami naszyjnik. Właśnie taki jak przedstawiono na tarczy.