Archeologia biblijna czyli przypadki Edwarda Wortley Montagu

Archeologia biblijna czyli przypadki Edwarda Wortley Montagu

Edward był krnąbrnym dzieckiem. Cztery razy uciekał ze szkoły (raz aż do Portugalii), w młodym wieku poślubił praczkę, za co został przez ojca – arystokratę – wydziedziczony. Tak go zdenerwował, że zakazano mu przebywać w tym samym mieście! Można argumentować, że miał trudne dzieciństwo i „kompleks” rodziców. Ojciec, zamożny ziemianin Edward Wortley Montagu był brytyjskim ambasadorem w Stambule w tzw. „czasie tulipanów”, kiedy osmańskie imperium otworzyło się na europejską kulturę. Orient wtargnął do europejskiej wyobraźni: czytano (francuski) przekład powiastek „Z tysiąca i jednej nocy” oraz setki ich imitacji osadzonych we wschodniej poetyce, a malarze (Vanmour, Liotard) z powodzeniem eksploatowali tureckie motywy. Matka, sawantka i pisarka Mary, bohaterka dziesiątek współczesnych naukowych opracowań, które podkreślają jej „proto-feministyczną” wrażliwość, zasłynęła jako autorka „tureckich listów” pisanych ze Stambułu i niestrudzona promotorka poznanej w Turcji wariolizacji, prewencyjnego zabiegu ochrony przed ospą prawdziwą[1]. Pięcioletniego syna Edwarda jr. (1713-1776) kazała w Stambule zaszczepić (dokonała tego „doświadczona stara Greczynka”) – zapewne jako jednego z pierwszych Europejczyków poddanych temu zabiegowi. 

Edward Wortley Montagu był młodzieńcem tyleż błyskotliwym co ekscentrycznym. Odrzucił karierę wojskową, nie zagrzał miejsca w brytyjskiej służbie dyplomatycznej, chociaż po studiach w Lejdzie uchodził za poliglotę: nauczył się nie tylko holenderskiego, ale znał także hebrajski, perski i arabski. Odcięty od rodzinnych pieniędzy zarabiał grając w karty (w Paryżu, za co – po dokonaniu włamania – trafił na krótko do więzienia), a w Londynie otworzył kasyno w apartamentach żony francuskiego ambasadora. Żył „ponad stan”: jak pisano „ma więcej tabakierek niż potrzebowałby chiński bożek o stu nosach”, a największe zdumienie budziła przywieziona z Paryża żelazna peruka, idealnie imitująca naturalne włosy. Tonął w długach, ale sprawowany przez wiele lat mandat posła w Izbie Gmin chronił go przed roszczeniami wierzycieli (choć na obradach go nie widywano). Nie znalazł oparcia w rodzinie: od ojca otrzymywał skromną jak na swoje potrzeby pensje, a lady Montagu, od 1739 r. w separacji z mężem (z którym jednak do śmierci korespondowała), krytykowana za skandal obyczajowy (burzliwy romans z włoskim pisarzem Francesco Algarottim) bezustannie podróżowała po Europie, do Londynu wróciła w 1762 r., już bardzo chora i dopiero na łożu śmierci spotkała się z synem. Jej słynne listy ze Stambułu wydano drukiem w 1763 r., natomiast pisane w dojrzałym życiu pamiętniki spaliła córka, lady Bute, w obawie przed skandalem obyczajowym.

Edward, który wcześniej ożenił się ponownie (popełniając bigamię) odziedziczył po matce przysłowiowy grosz (zapisała mu jedną gwineę), a stale nękany przez wierzycieli i oburzony na matkę emigrował bezpowrotnie. Rozpowiadał potem, że jest synem sułtana spłodzonym w związku z lady Montagu! Nie będzie to jednak relacja o kolejnym oświeceniowym „łajdaku” (już współcześni mu Anglicy używali terminu rake), ale – rodzinne w jego przypadku – nawiązanie do mody na orientalne zwyczaje, podróże (i stroje), na „etno-maskaradę”, jak ów mechanizm akulturacji nazywała Kader Konuk [2]. Tułacz stał się jednym z najbardziej znanych europejskich podróżników, jednak to nie Paryż, Rzym ani nawet Stambuł okazały się celem jego wypraw. Pasją był (turecki) Bliski Wschód i archeologia biblijna. W sprawozdaniu sporządzonym w Pizie na początku grudnia 1765 r. i wysłanym do Królewskiego Towarzystwa Naukowego w Londynie relacjonował swoją wyprawę „szlakiem dzieci Izraela”, z Kairu przez Suez i  Synaj do Jerozolimy. Starał się odtworzyć drogę Mojżesza i Izraelitów do Ziemi Obiecanej, znaleźć materialne potwierdzenia ich wędrówki oraz – jak napisał –„pogodzić historię świętą ze starożytną geografią”. W czasie wyprawy przepytywał wszystkich: swoich arabskich przewodników, marynarzy ze statku na zatoce Akaba, prawosławnych mnichów z klasztoru św. Katarzyny na Synaju oraz żydowskich rabinów w Jerozolimie. Badał jakość dróg, mierzył odległości, kopiował inskrypcje na skałach i kamieniach, które napotykał, cytował nie tylko mojżeszowy Pięcioksiąg, ale także teksty greckie (np. Geographica Erastotenesa). Donosił m.in. że odkrył „sadzawkę faraona”, miejsce gdzie egipski pościg za Izraelitami został zatopiony przez morskie fale oraz „odcisk kopyta wielbłąda Mahometa”. Nie cofał się przed niczym. Pisał, że „pierwsze rękopisy Koranu są koptyjskie, jest piękny egzemplarz w Kairze, którego nie mogłem kupić ponieważ trzymają go w wielkim meczecie, a jego imam nie chciał go dla mnie wykraść za czterysta cekinów”. 

Sprawozdanie jest świadectwem ciekawości odkrywcy i naukowej pasji.  Dla współczesnych pozostawał ekscentrykiem i dziwakiem. Angielski turysta, doktor Samuel Sharp, który spotkał go w Wenecji w 1767 r. zanotował, że „jest entuzjastą Arabii i Arabów, sypia na ziemi, jada ryż, pije wodę, a za luksus uważa fajkę i kawę”. Pamiętnikarz Max graf von Lamberg dodawał, że Montagu „wstaje przed świtem, odmawia modlitwy, dokonuje ablucji i pokłonów”. Mniej ascetyczny wizerunek rysował inny turysta, także lekarz z zawodu, John Moore. Dostrzegał orientalny wystrój rezydencji, czarnoskórego chłopca, który podawał kawę i  gospodarza „który siedział na poduszce na podłodze z nogami skrzyżowanymi na turecką modłę”, doceniał jego  przenikliwy umysł i maniery „łączące lekkość Francuza z powagą Turka”. W rozmowie Wortley Montagu miał podkreślać nadrzędne nad innymi nacjami zalety Turków, malować Egipt jako „raj doskonały” i twierdzić m.in. że mężczyzna powinien posiadać jak najwięcej kobiet i trzymać je w haremie. Praktyki te, znane mu już z młodości, zdawał się kontynuować.

W czasie pobytu w Aleksandrii uwiódł i poślubił żonę duńskiego konsula wmawiając jej, że mąż nie żyje (niebawem ją porzucił). Bardzo możliwe, że pojął także czwartą żonę, Nubijkę Aiszę, muzułmankę, z którą miał syna Masuda, któremu nadał chrześcijańskie imię Fortunatus i uczynił spadkobiercą. Zamieszkał na stałe w Wenecji, potem w Padwie, nosił się po tylko turecku i najprawdopodobniej przyjął islam. Rozmowa z Moorem miała miejsce w czasie kiedy wybierał się do Mekki i Medyny. Jego portret – z synem, czarnoskórym chłopcem, który podawał kawę – namalował ok. 1770 r. słynny wenecki mistrz Pietro Longhi, który traktował cudzoziemca jako kuriozum i wenecką karnawałową atrakcję. Znane są także dwa portrety namalowane przez George’a Romney (obraz sprzedany w Anglii za niebagatelne 50 gwinei) i Matthew W. Petersa, angielskich malarzy, którzy odwiedzili go w czasie swoich podróży po Italii. Wszystkie ukazują go w bogatym tureckim stroju, w turbanie i z długą brodą, kreując wizerunek tureckiego baszy – Anglika, który dokonał przemiany tożsamości.

Przypisy:
 
[1] W latach 1721-28 odnotowano w Anglii 218 000 zgonów, z czego ponad 18 000 z powodu ospy. W tym samym okresie przeprowadzono 897 zabiegów szczepienia. Z ich powodu zmarło 17 osób. Mary Wortley Montagu zachorowała już w 1715 r. (przed wyjazdem do Turcji). Pisała, że „utraciła urodę” (my beauty is no more), choroba naznaczyła jej twarz i pozbawiła rzęs, jednak jej liczne portrety skrywały te defekty. Robert Halsband, New Light on Lady Mary Wortley Montagu’s Contribution to Inoculation, Journal of the History of Medicine and Allied Sciences 8/4,1953, s.390-405.
[2] Kader Konuk, Ethnomasquerade in Ottoman-European Encounters: Reenacting Lady Mary Wortley Montagu, Criticism 46/3, 2004, s. 393-414.

Polecane artykuły

1 / 3
    • Silva Rerum

      Świat Orientu w sarmackiej wyobraźni

      Od czasu odkryć geograficznych w XV i XVI w. zaczęto powoli – najpierw w krajach zachodniej Europy, a pod koniec XVI stulecia także w Polsce – oswajać się z faktem, że obok dotychczas znanych części świata Europy, Azji i Afryki istnieje czwarty kontynent

      Stara pożółkła mapa. Przedstawia Imperium tureckie.
    • Silva Rerum

      Jan Charowski Papaz-zade, tłumacz języków orientalnych

      O tłumaczu języków wschodnich, pracującym dla hetmana wielkiego koronnego Adama Mikołaja Sieniawskiego – Janie Charowskim alias Papaz-zade (to patronimium tłumaczone z języka tureckiego jako: syn popa) – wiadomo dziś bardzo niewiele, głównie ze względu na

      Stara, archiwalna fotografia. Przedstawia Zamek Sieniawskich w Brzeżanach.
    • Silva Rerum

      Tytoń – dar Orientu czy Zachodu?

      Przez niemal 150 lat skłaniano się ku całkowicie błędnej teorii, że tytoń trafił do Polski z Turcji. Powoływano się na samą nazwę rośliny oraz drobnych utensyliów związanych z paleniem. Nikt nie zwracał uwagi na protesty lingwistów tłumaczących, że niemal

      Czarno białe zdjęcie. Przedstawia młodą dziewczynę, która opiera się o ścianę i leży. Przed nią zastawa do herbaty, oraz stolik na którym stoi naczynie z wężami. Głębiej komoda i tkaniny. Dziewczyna ubrana jest w dekoracyjny strój, na głowie ma czepek z monetami, na rękach bransolety. Jest to odaliska paląca fajkę wodną.

    Słowa kluczowe

    Indeks geograficzny