Ołów w dawnym lecznictwie i produkcji wina

Ołów w dawnym lecznictwie i produkcji wina

Ołów, po łacinie plumbum albo Saturnus, jeden z tzw. „metali planetarnych”, był przez stulecia szeroko wykorzystywany w europejskiej kosmetyce i aptekarstwie. W recepturach oraz książkach dawnych jatrochemików, medyków czy aptekarzy używano zamiast słowa „ołów” także specjalnego symbolu, który można znaleźć w równolegle powstających pracach astronomicznych, alchemicznych i fizjonomicznych, ale nie tylko. W Leksykonie Zedlera, najważniejszej osiemnastowiecznej encyklopedii Europy Środkowej, wprost pisano, że ołów jest metalem „miernym, miękkim, ciężkim, brudnym i z tego powodu nieszczególnie błyszczącym, bardzo zimnym i niezwykle kowalnym, dlatego można go formować przy użyciu samego młotka”. W jego skład, zgodnie z dawnymi wyobrażeniami, wchodziły rozmaite zanieczyszczone sole, ziemista siarka i bliżej nieokreślona materia rtęciowa, stąd miał być on nieco cięższy od złota i niezmiernie wilgotny – i dlatego nie wydawał po uderzeniu metalowym młoteczkiem żadnych, nawet najcichszych, dźwięków. W Europie Środkowej znano jego dwa rodzaje: tzw. ołów polski, który był dość twardy, i tzw. ołów niemiecki, znacznie bardziej miękki od pierwszego. Oba rodzaje stosowano chętnie w stopach metali, używanych m.in. do produkcji piszczałek organów, czcionek drukarskich oraz naczyń.

O ołowiu pisano, że może mieć różną barwę: czerwoną (Pb3O4), szarą, żółtą i białą (2PbCO3.Pb(OH)2). Największym rarytasem był przy tym ołów biały i po części przeźroczysty niczym kryształ oraz lśniący niczym antymon – używano go do produkcji glazury.

Do produkcji leków używano natomiast soli ołowiu, a więc „proszków ołowianych”. W gdańskiej taksie aptekarskiej z 1668 roku wśród surowców prostych stosowanych w trakcie wytwarzania medykamentów złożonych znalazły się przy tym ołów czysty (plumbum crudum), ołów kalcynowany vel rafinowany (plumbum ustom, cerussa, sandyx), „jatrochemiczny” ołów lśniący (plumbagnium), a także cyna (plumbum album, stannum). Medykamenty złożone z ołowiem należały do grupy nazywanej Saturnina.

I tak, dawni lekarze swoim pacjentom polecali najczęściej balsam ołowiany doktora Cardilucciego (Balsamum Saturni D. Cardilucii), balsam ołowiany z żelazem (Balsamum Saturni cum Marte), balsam ołowiany z terpentyną (Balsamum Saturni therebinthinatum), bezoardyki ołowiane (Butyrum Saturni), plastry ołowiane i kwintesencję ołowianą (Quinta Essentia Saturni). W skład klasycznego balsamu ołowianego wchodził cukier ołowiany rozpuszczony w oleju terpentynowym; z kolei w skład balsamu ołowianego doktora Cardilucciego – cukier ołowiany rozpuszczony w średnio mocnej gorzałce, destylat i spirytus terpentynowy. Tym ostatnim specyfikiem, gęstym niczym syrop prawoślazowy i przyjemnie słodkawym, suszono przede wszystkim jątrzące się rany: cięte, kłute i szarpane. Balsamem ołowianym z żelazem, który w swej recepturze zawierał m.in. Spiritus Salis, a więc chlorowodór (HCl), kurowano z kolei czerwonkę, krwotoki i biegunki, a jedna dawka tego specyfiku wynosiła od 3 do 5 granów.

W wydanym w 1749 roku poradniku „Medyk domowy Samuela Beimlera Doktora Kurfalskiego y Germersheimskiego Fizyka, Nauczaiący Domowemi y mało kosztuiącemi lekarstwy, Leczyć Choroby, I owszem zdrowie zachowywać, wszystkim osobliwie tym potrzebny, ktorzy od Medykow są odlegli; a prędkiego ratunku potrzebujący”[1] w przytaczanych recepturach raz po raz wymieniano cukier ołowiany. I tak, dla przykładu, zapalne choroby oczu radzono leczyć okładami wykonanymi z lnianej szmatki nasączonej rozpuszczonym w wódce różanej octanem ołowiu(II). Na wzmocnienie oczu i zapalenie spojówek z wysiękiem ropnym radzono stosować maść ukręconą m.in. z żółtek (2 szt.), cukru ołowianego (2 łuty), mleka kobiecego (10 granów) i pieczonych jabłek bursztówek (2 łuty). Aby uśmierzyć krwawienie po krwiupuście, polecano z kolei stosować specjalną emulsję wykonaną z siemienia lnianego i cukru ołowianego. Przy czym octan ołowiu(II) wchodził także w skład rozmaitych medykamentów przeciwko ospie, a dokładnie tych, które miały przeciwdziałać powstawaniu blizn (tj. dziobów) ospowych.

Także we wszystkich wydaniach osiemnastowiecznego poradnika „Compendium medicum auctum, to iest: krotkie zebranie i opisanie chorob ich rożności, przyczyn, znakow, sposobow do leczenia także rożnych sposobow robienia Wodek, Oleykow, Julepow, Syrupow, Konfitur, Maści, Plastrow, &c, i rożnych osobliwych rzeczy”[2] możemy znaleźć wiele receptur z cukrem ołowianym w składzie. Słodkawe leki zawierające octan ołowiu(II) polecano przyjmować w przypadku katarów, „zapalenia i czerwoności nosa”, chorób żołądka i woreczka żółciowego, schorzeń ślinianek, nerek itd. Polecano je także w suchotach i febrze oraz wtedy, gdy pacjenta męczyły hemoroidy, kamienie nerkowe, biegunka, a także silne bóle w stawach związane z postępującą chorobą francuską, a więc kiłą. W tym ostatnim przypadku należało pić cukier ołowiany rozpuszczony w wódce z babki lancetowatej i źródlanej wodzie.

Z kolei chirurdzy chętnie używali maści oraz plastrów ołowianych podczas leczenia ran i innych obrażeń, którym towarzyszyło silne krwawienie. W ich skład wchodziła blenda ołowiana i tlenek ołowiu. Nierzadko sięgali także po ołowiane sztangi podczas kuracji osób garbatych! Sztangi te przykładali do pleców ludzi z zaawansowaną kifozą, a następnie ciasno ich do owych sztang przywiązywali. Niektórzy radzili także noszenie ołowianych wisiorków na piersi, aby uczynić głos chorych czystym i mocnym.

Władczynie z dynastii Wazów – Ludwika Maria Gonzaga i Cecylia Renata – używały natomiast licznych kosmetyków, w których składzie znajdował się ołów. Między innymi sięgały po proszek kosmetyczny z bizmutem, cukrem ołowianym oraz spermacetem, a także po wodę kosmetyczną na bazie cukru ołowianego, kamfory, skrzeku żabiego oraz wyciągów z róży, białej lilii, grzybienia i kwiatu groszku. W ten sposób mogły cieszyć się cudownie śnieżnobiałą cerą.

Należy przy tym jednak pamiętać, że ołowiu używano od czasów antycznych także do konserwacji żywności, w szczególności wina. Ze spożywaniem tak zakonserwowanego trunku i wynikającymi stąd zatruciami wiąże się historia choroby nazwanej od XVII wieku colica Pictonum.

Uwaga: Jak stwierdzono w XX wieku, południowoniemieckie wina produkowane w XVII w. mogły zawierać od 8 do 70 mg ołowiu na litr trunku, podczas gdy już spożycie 0,5 mg ołowiu dziennie powoduje zatrucie.

Pojęcie to – kolka piktawska, czyli saturnizm albo ołowica – ukuł Francis Citois, lekarz przyboczny kardynała Richelieu, który szczegółowo opisał tajemniczą endemiczną chorobę mieszkańców Piktawii (fr. Poitou). Jej pierwsze symptomy obejmowały bóle głowy, zmęczenie, gorączkę, bezsenność, utratę apetytu i biegunkę. W późniejszych etapach pojawiały się z kolei długotrwałe zaparcia, skręt kiszek oraz bolesna kolka jelitowa. Ze względu na problemy z wątrobą u pacjentów występowała częstokroć żółtaczka, następnie zaś pojawiały się zaburzenia układu nerwowego, w tym mimowolne ruchy kończyn, ślepota, głuchota i utrata głosu. Z biegiem czasu chory coraz częściej miewał halucynacje, powoli popadał w obłęd, zaczynał się paraliż – i wreszcie nieszczęśnik „w opłakanym stanie” umierał w bólach. Jak leczono, zgodnie ze świadectwem francuskiego doktora, kolkę piktawską? Najkrótsza odpowiedź brzmi: nieudolnie oraz nieskutecznie. Zazwyczaj pacjentom podawano doustnie medykamenty na bazie rtęci lub ołowiu. Polecano im także niesolone masło i – by wytrząsnąć twarde ekskrementy zalegające w jelitach – kilkugodzinne przejażdżki konne.

Skąd, zapytajmy, brała się ta straszna choroba, na którą nie znano skutecznych leków? Odpowiedź brzmi: z dodawania do wina sapy, a więc moszczu zredukowanego w specyficzny sposób. Świeżo wyciśnięty sok winogronowy gotowano w ołowianych naczyniach tak długo, aż zmniejszał swą objętość o 2/3, przyjmując tym samym konsystencję gęstego, lepkiego i słodkiego syropu, a syrop ów dodawano do kwaśnego wina, aby uczynić je słodkim i przyjemnym w smaku. Stosowano go także jako najlepszy środek konserwujący, zapobiegający przemianie wina w ocet.

Kiedy w latach dziewięćdziesiątych XVII wieku w szwabskim Ulm rozpoczęła się ni stąd ni zowąd epidemia colica Pictonum, ówczesny lekarz miejski Eberhard Gockel postawił sobie za zadanie zidentyfikowanie czynnika, który ją wywołał. I tak, ów medyk, opiekując się między innymi mnichami z dwóch ulmskich klasztorów, zauważył, że u tych z braci, którzy pili regularnie wino, bardzo szybko rozwijały się symptomy niebezpiecznej choroby, z kolei ci, którzy byli abstynentami, pozostawali zdrowi. Chorych męczyły przy tym długotrwałe zaparcia, bóle głowy i halucynacje; wielu z nich zostało także sparaliżowanych. Co więcej, kilku pacjentów Gockela, mimo jego usilnych starań, zmarło w niewysłowionych bólach, a doktor nie potrafił tego faktu w żaden sposób wytłumaczyć. Co jednak istotne, w pewnym momencie także sam lekarz zauważył u siebie pierwsze symptomy owej niebezpiecznej choroby i powiązał fakt ich zaistnienia z tym, że mnisi, gdy przychodził do chorych, każdorazowo raczyli go szklanicą czerwonego trunku.

Gockel, człowiek oczytany, szybko zauważył podobieństwo ulmskiej Wein-Krakckheit, która go dopadła, do tzw. Hütten-Katze, a więc schorzenia hutników, górników i garncarzy, którzy pracowali z ołowiem. Osoby te wdychały regularnie opary tego metalu – po czym rozwijały się u nich głuchota, konwulsje, paraliż itd. Skądinąd pierwszy raz o Hütten-Katze pisał w latach pięćdziesiątych XVII wieku doktor Samuel Stockhausen z Saksonii w traktacie „Libellus de lithargyrii fumo noxio morbifico, ejusque metallico frequentiori morbo vulgò dicto die Hütten Katze oder Hütten Rauch” (il. 2), a Eberhard Gockel miał ów traktat w swojej bibliotece.

Kserokopia wnętrza księgi. Lewa kartka z dziurami pogięta. Prawa kartka zapisana w całości. Jest to strona tytułowa dzieła Samuela Stockhausena „Libellus de lithargyrii fumo noxio morbifico...”
Strona tytułowa dzieła Samuela Stockhausena „Libellus de lithargyrii fumo noxio morbifico...”, 1656, Wellcome Collection

Nie dziwi zatem, że ulmski medyk nabrał podejrzenia, że być może w jego przypadku i przypadku leczonych przezeń chorych chodzi o niefortunne zatrucie. Postanowił zatem dowiedzieć się, co znajduje się w winie, które spożywali on i mnisi – i czy przypadkiem nie jest to ołów. I tak, medyk niebawem zapytał dostawcę trunku, jak go dosładza i konserwuje, a ten odpowiedział, że używa w tym celu sproszkowanej glejty ołowianej gotowanej w occie winnym tak długo, aż powstanie gęsty syrop.

W ten oto sposób ulmski fizyk miejski zaczął prowadzić eksperymenty z owym syropem. Przygotowywał go zgodnie z otrzymanym od handlarza winem przepisem, a następnie zaprawiał nim różne rodzaje wina, nierzadko zmieniając ich obrzydliwie kwaśny smak na przyjemny i miły. Zauważył także, że pijąc regularnie owe trunki, czuje się coraz gorzej – i ponownie rozwijają się u niego symptomy kolki piktawskiej. Swoje odkrycie – a więc rozpoznanie trującego charakteru sapy – medyk upublicznił w rozprawie „Eine curiose Beschreibung deß an. 1694. 95. und 96. durch das Silberglett versüßten sauren Weins und der davon entstandenen neuen und vormahls unerhörten Wein-Kranckheit”, opublikowanej w 1697 roku.

Pożółkła karta księgi w całości zapisana.
Strona tytułowa dzieła Eberharda Gockela „Eine curiose Beschreibung deß an. 1694. 95. und 96. durch das Silberglett versüßten sauren Weins und der davon entstandenen neuen und vormahls unerhörten Wein-Kranckheit...”, 1697, Digitale Bibliothek/Münchener Digitalisierungszentrum

Niemniej już rok wcześniej wskutek jego badań elektor Eberhard Ludwik Wirtemberski wydał specjalny edykt zabraniający produkcji wina z dodatkiem ołowiu i jego przetworów. Proceder ten jednak nie ustał – i raz po raz na rynku pojawiały się trunki z tym zabójczym konserwantem i słodzikiem.

Literatura dodatkowa: Więcej o historii wina ołowianego można dowiedzieć się m.in. z artykułu J. Eisingera Early Consumer Protection Legislation: a 17th Century Law Prohibiting Lead Adulteration of Wines, „Interdisciplinary Science Reviews” 1991, vol. 16, no. 1, s. 61-68, DOI: 10.1179/isr.1991.16.1.61.

[1] https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/69551/edition/85020?language=pl
[2] https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication/72282/edition/87583?language=pl

Polecane artykuły

1 / 3

    Słowa kluczowe